„Zrobiłam ochroniarzowi pod sklepem awanturę, że ktoś ukradł moje auto. W życiu nie najadłam się tyle wstydu, co wtedy”

smutna kobieta na parkingu fot. Adobe Stock, Farknot Architect
„Postawiłam wypełniony wózek pod jednym z filarów i, nie dbając o zakupy, puściłam się biegiem po parkingu. Przebiegłam nie tylko wzdłuż >>swojego<< czerwonego sektora, ale i sąsiednich, lecz mojej białej astry nigdzie nie było! >>Jeszcze mi tego brakowało!<< – poczułam, że zaraz się popłaczę”.
/ 01.06.2023 19:15
smutna kobieta na parkingu fot. Adobe Stock, Farknot Architect

Miałam już dosyć tych zakupów! Zmęczona pchałam przed sobą do windy wypełniony po brzegi wózek i klęłam w myślach na czym świat stoi na swojego męża, który nie przyjechał ze mną do marketu.

– Mam trochę więcej pracy w biurze, kochanie – powiedział.

Jakbym ja nie pracowała! Akurat tak się składa, że mam dwoje dzieci do nakarmienia i dodatkowo jeszcze męża, który na pewno nie byłby zachwycony, widząc pustą lodówkę. Dlatego muszę mieć czas na zakupy!

Winda z cichym szelestem

Wyszłam na parking i jak zwykle poczułam lekki niepokój, czy trafię do auta.

– Alejka zielona, niebieska, wreszcie moja czerwona… – mruczałam do siebie, wchodząc między samochody. Mijałam kolejne zaparkowane auta, ale… żadne z nich nie było moje! A przysięgłabym, że postawiłam je w tej części parkingu!

Zawsze staję w sektorze czerwonym, właśnie dlatego, aby nie mieć problemu z zapamiętywaniem, gdzie jest mój samochód. A skoro go tutaj nie ma, to… go ukradli!

Mój żołądek zrobił fikołka

Postawiłam wypełniony wózek pod jednym z filarów i, nie dbając o zakupy, puściłam się biegiem po parkingu. Przebiegłam nie tylko wzdłuż „swojego” czerwonego sektora, ale i sąsiednich, lecz mojej białej astry nigdzie nie było!

„Jeszcze mi tego brakowało!” – poczułam, że zaraz się popłaczę. Zastanawiałam się, czy zadzwonić do męża, ale po chwili namysłu stwierdziłam, że mam go w nosie. Siedzi sobie w biurze, drań, kiedy ja tutaj przeżywam katusze! Sama załatwię sprawę!

Zawiadomię ochronę, złożę zeznania na policji, a potem, kiedy już dobrnę do domu objuczona siatami jak roboczy wół, będę miała prawo domagać się współczucia i kubka herbaty! Pchając przed sobą ten cholerny wózek, dopadłam ochroniarza.

– Ukradli? A może postawiła pani w innym miejscu? To się często zdarza, klienci wpadają wtedy w panikę… – zapytał, kiedy już mu wyłuszczyłam sprawę.

– Wiem, gdzie postawiłam swój samochód! I go tam nie ma! Proszę wezwać policję! – przerwałam mu obcesowo.

– Oczywiście, jeśli pani sobie życzy – zmienił natychmiast ton. – Pójdziemy do biura ochrony, wezwiemy funkcjonariuszy i zanim przyjadą przejrzymy jeszcze razem taśmy z monitoringu. Może coś się na nich nagrało.

No, wreszcie gadał do rzeczy

Jeśli się spodziewałam jakiegoś „centrum dowodzenia”, to się rozczarowałam. Pokoik, zwany szumnie biurem ochrony, to była zwykła kanciapa.

– Ale sprzęt mamy naprawdę dobry! – zapewnił mnie ochroniarz, widząc moją minę. – Jeśli tylko objęła panią kamera, namierzymy auto. To jaka to była marka?

– Astra, biała – odparłam.

– W takim razie szukamy! – ton ochroniarza był krzepiący, ale mnie nic nie mogło poprawić humoru!

Siedziałam w kącie i myślałam tylko o tym, że szlag trafił mój samochód. Ochrona przewijała taśmy, a ja zaczynałam się niecierpliwić! „Nie ma szans na to, że moje auto nadal stoi na parkingu!

I gdzie jest ta policja? Naprawdę nie mam całego popołudnia, żeby tutaj siedzieć!”.

– Proszę pani? – z zamyślenia wyrwał mnie głos ochroniarza. – Jakiego koloru była ta astra?

– Mówiłam już, że białego! – prawie krzyknęłam.

– Hmm… rzecz w tym, że mamy panią na nagraniu, jak wysiada pani z astry. Tylko że to auto jest… czarne.

– Jakie czarne? Może w cieniu stało, tam jest tak ciemno! – wykrzyknęłam, po czym… zamilkłam.

Kiedy ochroniarz znowu się odezwał, wiedziałam już, co powie.

– Ono ma na boku napis „Samochód zastępczy” – stwierdził nieśmiało.

Ależ mi było głupio!

Na śmierć zapomniałam, że od dwóch dni jeżdżę wypożyczoną astrą, bo moja stoi w warsztacie!

– Przepraszam, to z przemęczenia… – zaczęłam się tłumaczyć, wycofując mój napakowany wózek z biura ochrony.

– Nic nie szkodzi, dobrze, że sprawa się wyjaśniła – kiwnął głową ochroniarz.

– Odwołają panowie policję? – zaniepokoiłam się.

– Odwołamy! – usłyszałam.

Pchając wózek w kierunku czarnej astry, stojącej na swoim miejscu, pomyślałam, że pewnie nawet nie zawiadomili policji. Od początku czuli, że jestem tylko jedną z tych roztargnionych klientek, które „gubią” auta na parkingu.

Czytaj także:
„Miałam odpocząć podczas urlopu u znajomych, a stałam się mediatorem ich kłótni. Do tego non stop obrywałam rykoszetem”
„Wróżka przepowiedziała nam bliźniaki w domu. Bałam się, że to syn je komuś zmajstruje i zaczęłam go pilnować”
„Ciało kochanki oczarowało mnie w księżycową noc. Zwiodła mnie pokuszenie. Nigdy nie żałowałem tego, co zrobiliśmy w lesie”

Redakcja poleca

REKLAMA