„Zrobiłam mężowi urodzinową imprezę, którą zapamięta do końca życia. Nawet jego kochanka nie posiadała się ze zdumienia”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Tetra Images
„W dniu przyjęcia od rana biegałam po sali, sprawdzając najmniejsze detale. Dekoracje wyglądały olśniewająco, a lista gości była pełna nazwisk osób, które Bartek uwielbiał otaczać swoim czarem – przyjaciele, współpracownicy, członkowie rodziny”.
/ 10.01.2025 14:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, Tetra Images

Bartek zawsze mówił, że jestem jego aniołem stróżem. Powtarzał to z takim rozbrajającym uśmiechem, że czasami naprawdę mu wierzyłam. Może dlatego przez lata ignorowałam te wszystkie sygnały, że coś w naszym małżeństwie nie działa tak, jak powinno.

Coś się psuło

Zawsze byłam dumna z tego, co stworzyliśmy – piękny dom, sukcesy w pracy, ludzie, którzy nas podziwiali. „Idealne małżeństwo” – mówili. A ja uparcie chciałam wierzyć, że tak właśnie jest. Ale od pewnego czasu coś zaczęło się zmieniać.

Bartek coraz częściej wracał późno. Zawsze znalazł jakieś wytłumaczenie: praca, korki, przypadkowe spotkanie. Próbowałam nie zwracać uwagi na obcy zapach perfum, który od niego czułam, na wiadomości, których nigdy mi nie pokazuje. Wmawiałam sobie, że to moja wyobraźnia.

Wszystko zaczęło się klarować, kiedy podczas jednej z jego nieobecności zauważyłam, że zapomniał wylogować się z laptopa. To, co zobaczyłam, nie pozostawiało złudzeń. Zdjęcia, wiadomości wymieniane z Kasią, młodszą współpracownicą z jego biura. Dreszcz przeszedł mi po plecach, ale potem zrobiło się coś jeszcze dziwniejszego – poczułam ulgę. Już nie musiałam udawać przed sobą, że wszystko jest w porządku.

Postanowiłam, że urodziny Bartka będą dniem, który zapamięta do końca życia. Przygotowania ruszyły pełną parą. W końcu jestem perfekcjonistką. A skoro on chciał widowiska, to je dostanie.

Zrobię mu niespodziankę

Nie jestem osobą, która robi coś na pół gwizdka. Jeśli coś organizuję, to ma być idealne. A urodziny Bartka miały być najbardziej wystawnym wydarzeniem roku. Wynajęłam przestronną salę w restauracji, zatrudniłam dekoratorów i zamówiłam menu, które mogłoby zawstydzić najlepsze wesela.

W dniu przyjęcia od rana biegałam po sali, sprawdzając najmniejsze detale. Dekoracje wyglądały olśniewająco, a lista gości była pełna nazwisk osób, które Bartek uwielbiał otaczać swoim czarem – przyjaciele, współpracownicy, członkowie rodziny. Wszystko dopięte na ostatni guzik.

Bartek wpadł do domu spóźniony, jak zwykle ostatnio. Miał na sobie garnitur, włosy zaczesane do tyłu, w ręku telefon, który odłożył na sekundę, żeby mnie objąć.

– Wyglądasz oszałamiająco – powiedział z uśmiechem, jakby nic nie było na rzeczy.

– To będą twoje najlepsze urodziny – odparłam z przesadnym entuzjazmem, patrząc mu w oczy.

– Wiesz, że nie musiałaś się aż tak starać – rzucił z fałszywą skromnością. – Jesteś niesamowita.

Zachowywałam się jak perfekcyjna żona, którą Bartek lubił pokazywać światu. W środku jednak czułam, jak moja determinacja rośnie.

Miało być idealnie

Gdy wychodziliśmy z domu, złapałam jego telefon ze stołu, jakby od niechcenia, i podałam mu z delikatnym uśmiechem.

– Nie zapomnij swojej trzeciej ręki.

Popatrzył na mnie z lekkim zmieszaniem, ale nic nie powiedział.

W samochodzie milczeliśmy. On przeglądał wiadomości, a ja wyobrażałam sobie reakcje gości na to, co zaplanowałam. Ten wieczór miał być nie tylko świętem Bartka, ale także dniem, w którym odegrałam swój spektakl.

Kiedy podjechaliśmy pod salę, Bartek zaniemówił na widok dekoracji. Goście zaczęli się schodzić, a atmosfera nabierała rozpędu. Śmiechy, rozmowy, kolejne toasty za Bartka. Wszystko wyglądało jak bajka, choć ja wiedziałam, że to preludium do burzy.

Bartek jak zawsze brylował w towarzystwie. Wiedziałam, że uwielbia być w centrum uwagi – uśmiechał się, opowiadał historie, podawał rękę jednym, całował w policzek innych. Wszystko to robił z naturalną lekkością, która sprawiała, że każdy czuł się wyjątkowy w jego obecności.

Bawił się wspaniale

Stałam z boku, obserwując go. Był w swoim żywiole. Czasem czułam, że bardziej kochał to poczucie bycia podziwianym niż mnie.

– To wygląda jak impreza roku! Jesteś niezrównana – powiedziała Ewa, moja najlepsza przyjaciółka.

Spojrzałam na nią z delikatnym uśmiechem, unosząc kieliszek w geście toastu.

– Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda – odparłam cicho.

Ewa zmarszczyła brwi, ale zanim zdążyła coś powiedzieć, podeszła do nas znajoma z pracy Bartka i zasypała mnie komplementami na temat dekoracji. Uśmiechałam się, przyjmując pochwały, podczas gdy w środku liczyłam sekundy.

Bartek znowu zerkał na swój telefon. Zastanawiałam się, czy Kasia również była na przyjęciu, czy może wymyśliła jakąś wymówkę, żeby nie rzucać się w oczy. Wtedy ją zobaczyłam – stała przy barze w eleganckiej, ciemnoczerwonej sukni. Uśmiechała się do kogoś, trzymając w dłoni kieliszek szampana, ale kątem oka zerkała na Bartka. Moja dłoń zacisnęła się na kieliszku, ale twarz pozostała niewzruszona. „Spokojnie – powtarzałam w myślach – Nie teraz”.

Kiedy przyszedł czas na pierwszy toast, poprosiłam o uwagę wszystkich gości.

– Kochani! – zaczęłam z uśmiechem, który wyćwiczyłam przed lustrem. – Dziękuję wam, że jesteście tutaj, aby uczcić urodziny mojego cudownego męża. Bartek, jesteś moim partnerem, moim przyjacielem, moim oparciem przez te wszystkie lata. Zawsze wiedziałam, że masz w sobie coś wyjątkowego. I dlatego chciałam, żeby ten wieczór był szczególny.

Dał się nabrać

Bartek patrzył na mnie, jakby rzeczywiście wierzył w każde słowo. Goście wznosili toast za jego zdrowie, a on przyjmował to wszystko z szelmowskim uśmiechem. Spojrzałam na Kasię. Ich oczy spotkały się na ułamek sekundy. Mój mąż szybko odwrócił wzrok i udał, że poprawia mankiet koszuli.

– Przygotowałam coś specjalnego – kontynuowałam. – Bartek, to będzie wieczór, który zapamiętasz na zawsze.

Goście zareagowali wiwatami, śmiechem i brawami, a ja spojrzałam na Ewe, która patrzyła na mnie z niepokojem. Wiedziała, że coś planuję. Czas było przygotować scenę na wielki finał.

Toast został zakończony gromkimi brawami. Wzięłam mikrofon i zagrałam ostatnią nutę idealnej żony.

– Kochani, przygotowałam dla Bartka coś wyjątkowego. Prezent, który odzwierciedla nasze wspólne życie. Proszę o uwagę!

Światła przygasły, a na ekranie pojawiło się nagranie. Bartek na parkingu przed hotelem, całujący się z Kasią. Kolejne ujęcie – trzymają się za ręce, wchodzą do pokoju.

Sala zamarła

Zapanowała cisza, którą przerwały szmery, a potem ciche szepty. Bartek zerwał się z miejsca.

– Co ty wyprawiasz?! – krzyknął, podchodząc do mnie.

Spojrzałam na niego chłodno, pewna siebie.

– To nie koniec, kochanie. Pozew o rozwód jest już gotowy. Czas na nowy rozdział – dodałam z uśmiechem.

Goście patrzyli zszokowani, a Bartek, czerwony z wściekłości, wycofał się w cień. Nareszcie to ja kontrolowałam tę grę.

Po tym, jak goście zaczęli się rozchodzić, Bartek złapał mnie za rękę w pustej już sali.

– Przesadziłaś! To był jednorazowy błąd, nic dla mnie nie znaczyła – mówił szybko, z rozpaczą w głosie.

Wyrwałam rękę i spojrzałam na niego z chłodem.

– Jednorazowy? Jak długo? Rok? Dwa? Myślałeś, że nigdy się nie dowiem? – odpowiedziałam, spokojna, choć w środku wrzałam.

Bartek chwycił się ostatniego argumentu:

– Przecież mamy tyle wspólnych lat, tyle wspomnień. Nie możesz tak po prostu tego przekreślić!

Uśmiechnęłam się gorzko.

Skompromitowałam go

– To ty wszystko przekreśliłeś. Ja tylko wyrzucam śmieci – powiedziałam, zabierając torebkę. – Żegnam.

Jego głos za mną był słabszy niż kiedykolwiek.

– Nie odchodź…

Ale ja już nie oglądałam się za siebie.

W domu czekała na mnie spakowana walizka. Wiedziałam, że tej nocy śpię gdzie indziej – może u Ewy, może w hotelu. Decyzja o odejściu była trudna, ale nieodwołalna.

Zanim wyszłam, zatrzymałam się na chwilę w salonie. Zdjęcia, wspomnienia – wszystko to teraz wyglądało jak pusta dekoracja. Wzięłam jedno zdjęcie, to z naszej podróży poślubnej, i schowałam je do walizki. Nie dla sentymentu – raczej jako przypomnienie, jak daleko byłam gotowa się poświęcić, zanim straciłam siebie.

Telefon zadzwonił – to Ewa.

– Wszystko w porządku? – zapytała z troską w głosie.

– Tak – odparłam. – To było trudniejsze, niż myślałam.

– Przyjedź do mnie. Mam wino i dużo czekolady – powiedziała.

– Już jadę.

Zamknęłam drzwi za sobą. Czułam żal, ale też coś nowego – ulgę. Po raz pierwszy od dawna miałam wrażenie, że odzyskuję kontrolę nad swoim życiem.

Wiktoria, 41 lat

Czytaj także:
„Z córką zawsze miałam na pieńku, a syna rozpieszczałam bez opamiętania. Życie mnie za to pokarało”
„Niewierność to dla mnie bułka z masłem. Mąż myśli, że chodzę na fitness, a ja spalam kalorie inaczej”
„Mąż próbował mnie ustawiać do pionu, ale mu nie wyszło. Teraz jest na każde moje zawołanie, bo to ja rządzę w domu”

Redakcja poleca

REKLAMA