„Zostawiłam męża i ogołociłam nasze konto bankowe. To była zapłata za zdradę. Prawie zrujnowałam nasze życie”

Zatroskana kobieta fot. iStock by GettyImages, FangXiaNuo
„Dobra, wyluzuj, jasne, że jej powiem. Nie umiem tak po prostu jej powiedzieć: słuchaj, twój mąż, z którym jesteś pięć lat, jednak cię nie kocha, bo wybrał inną kobietę i chce rozwodu. Zrobię to juto, ok? Dziś mamy rocznicę z Izą, nie chcę psuć nam wieczoru... Obiecuję ci, jutro to załatwię".
/ 08.01.2024 10:30
Zatroskana kobieta fot. iStock by GettyImages, FangXiaNuo

Raz w miesiącu z trzema koleżankami robimy sobie babski wieczór. Wiecie, co mam na myśli — gadamy, trochę plotkujemy, obgadujemy naszych facetów, narzekamy na dzieci i teściowe. Takie spotkanie pozwala nam w spokoju przeżyć kolejny miesiąc.

Ale nie zawsze idzie zgodnie z planem. Ostatnie, świąteczne spotkanie nie przyniosło efektów, jakich oczekiwałyśmy. Zmęczyły nas kłótnie z dzieciakami, dla których przygotowanie świąt dzieje się samo z siebie, a ich jedynym zadaniem jest rozpakowywanie prezentów.

Z teściową, która wciąż mi gada, że gdyby to ona organizowała wigilię, ten wieczór nabrałby odpowiedniego klimatu, którego teraz brakuje. No i oczywiście mąż, który co roku uważa, że wystarczy, jeśli przestanie się wtrącać. Tak, Święta Bożego Narodzenia nie były wcale radosne, wręcz odwrotnie. To trochę jak energetyczny wampir. Dopiero teraz wracałyśmy do siebie.

Siedziałyśmy w półmroku, popijając wino. Baśka nagle wypaliła:

— Może pogadamy o tym, co kiedyś zrobiłyśmy, a teraz nam za to wstyd?

Spojrzałyśmy na nią zaskoczone.

— Dlaczego chcesz, żebyśmy mówiły o takich rzeczach? — zapytała z obrzydzeniem Jolka. — Mamy poczuć się jeszcze gorzej?

— Nie, nie o to chodzi — odpowiedziała Baśka. — To nam uświadomi, że kiedyś było gorzej, ale mimo to dałyśmy radę.

Było w tym coś ciekawego, choć przecież znałyśmy się z czasów, kiedy jeszcze bawiłyśmy się w piaskownicy. Wydawać by się mogło, że między nami nie ma już tajemnic. A jednak każda z nas skrywała tę jedną historię, schowaną gdzieś w głębi pamięci, skrywaną przed własnym sumieniem.

Gdy tylko uznałyśmy, że pomysł może faktycznie okazać się skutecznym sposobem na poprawę naszego humoru, od razu jedna historia przyszła mi na myśl. To zdecydowanie zawstydzająca sprawa.

Najlepszy prezent na rocznicę

Zdecydowałam się odejść od męża w piątą rocznicę ślubu. Spakowałam swoje rzeczy, napisałam list i opuściłam dom. Mijając moją ulubioną kawiarnię, postanowiłam po raz ostatni wypić moje ukochane cappuccino. Zajęłam więc  ulubiony stolik. Iga, kelnerka, od razu przyniosła mi kawę i rogalika. Jest coś niesamowitego w tym, że człowiek ma swoje miejsce, jest wśród ludzi, którzy nie potrzebują wyjaśnień, bo od razu wiedzą, czego oczekuje. Bo się nami interesują.

Miałam wrażenie, że pomiędzy mną a Stefanem jest jakaś więź. Stefan od zawsze sprawiał wrażenie świetnego partnera — atrakcyjny, ale nie na tyle, aby nadmierne zainteresowanie innych kobiet wpłynęło źle na jego osobowość. Był uprzejmy i sympatyczny, ale nie przesadnie naiwny. Emocjonalny, ale nie za bardzo wylewny. No i jeszcze... był świetny w łóżku.

A także miał talent do biznesu, a dzięki temu nie musiałam pracować. Skupiłam się na dbaniu o dom z ogrodem za miastem. Miałam swoje hobby, także nie nudziłam się, mimo że czasem siedziałam samotnie w domu całymi dniami. Stefan rekompensował mi tę samotność, kiedy wracał z pracy. Wtedy byliśmy nierozłączni. Dla mnie to było idealne życie.

Na naszą piątą rocznicę przygotowałam specjalną kolację i nie mogłam doczekać się powrotu Stefana. Chciałam mu powiedzieć, że w końcu jestem gotowa na dziecko. Rozmawialiśmy o tym przez ostatnie dwa lata, a ja wciąż nie czułam, że to ten czas.

Ciągle wyglądałam przez okno i kiedy zauważyłam, że brama się otwiera, a samochód mojego męża wjeżdża do garażu, natychmiast wybiegłam na zewnątrz. Wcześniej nie zdarzało mi się witać go w taki sposób, ale teraz byłam mieszanką szczęścia i niepokoju. Nie mogłam wytrzymać w domu. Uchyliłam drzwi  garażu i usłyszałam głos Stefana. Stał obok samochodu i cicho rozmawiał z kimś przez telefon.

— Tak, wiem, wiem, powiem jej, spokojnie. Pamiętam, że obiecałem i to już całkiem dawno. Po prostu... Zrozum, nie jest mi lekko. Mam jej tak po prostu powiedzieć: słuchaj, twój mąż, z którym jesteś pięć lat, jednak cię nie kocha, wybrał inną kobietę i chce rozwodu? Dobra, powiem jej, ale jutro, ok? Dziś mamy z Izą rocznicę, poczekasz jeszcze ten jeden dzień.

Poczułam, że zaraz zemdleję. Mój mąż ma romans. Ale nawet nie to jest najgorsze. On kocha inną. A już najgorsze z tego wszystkiego jest to, że planuje mnie zostawić.

Wróciłam na górę. Wiedziałam, że za chwilę zaczęłabym krzyczeć, dlatego na chwiejących się nogach poszłam do domu i zamknęłam się w łazience. Łzy spływały mi po policzkach. Nie potrafiłam ich opanować.

Usłyszałam, że Stefan mnie woła. Nie wiedziałam, co zrobić — przyznać mu, że podsłuchiwałam jego rozmowę, zrobić mu scenę, poczekać, aż sam mi wszystko wyjaśni i wtedy uderzyć go w twarz?

W końcu zebrałam się w sobie. Przecież nie jestem tchórzem bez godności. Nie zamierzam błagać. Miłość nie jest czymś, do czego można się zmusić — pojawia się, gdy chce, odchodzi, kiedy sobie życzy. Nie upokorzę się, będę się uśmiechać przez cały wieczór, a jutro zastanowię się nad kolejnymi krokami.

Gdyby tylko nie ten ból w sercu

Patrząc na uśmiechniętą, pełną radości twarz Stefana, i gratulując sobie samej kreacji aktorskiej na miarę Oscara, czułam, jak serce i żołądek zaciskają się w węzeł. "Jaką kobietę widzisz, kiedy na mnie patrzysz — szepnęłam tak cicho, że prawie nie dało się mnie usłyszeć. — Tę drugą?".

Włożyłam w ten wieczór całe swoje serce. Chciałam mu pokazać, że jestem od niej lepsza...

– Jesteś cudowna – mówił mi. – Kocham cię.

„Ale i tak odchodzisz ode mnie do innej. – krzyczałam w głowie. – Nienawidzę cię!".

W końcu nie mogłam dłużej wytrzymać i zaczęłam płakać. Przytulił mnie mocno.

– Tak bardzo ci się podobało? – pytał z uśmiechem od ucha do ucha.

„Idiota” – pomyślałam. Zobaczysz, jak ci odpłacę...

Gdy tylko drzwi zamknęły się za nim po naszym porannym, miłym pożegnaniu, poczułam, jak przepełnia mnie żądza zemsty. Poszłam do banku i przelałam całe nasze oszczędności z konta wspólnego na moje indywidualne. Po powrocie do domu, zabrałam wszystkie rzeczy, które miały dla mnie osobistą wartość i spakowałam do samochodu.

Napisałam też do Stefana długą wiadomość, pełną wymyślonych oszczerstw: twierdziłam, iż nigdy go nie kochałam, chciałam tylko kasy, w łóżku udawałam, bo był kiepski, czułam do niego pogardę za jego brak siły charakteru i że w końcu wracam do mojej prawdziwej miłości.

Gdy skończyłam, opuściłam dom. Zdecydowałam, że na pewien czas zatrzymam się u mamy, której powiedziałam, że chcę u niej spędzić kilka dni, bo po prostu za nią tęsknie. Po drodze postanowiłam jeszcze zahaczyć o kawiarnię.

Właśnie delektowałam się smakiem ostatniego cappuccino, siedziałam znużona do granic możliwości, starając się nie ulec rozpaczy, kiedy niespodziewanie ktoś opadł na krzesło przy moim stoliku.

Była to Iwona, żona Jacka, najbliższego kumpla Stefana. Wszystko robiliśmy razem, nawet decyzję o ślubie podjęliśmy w tym samym czasie. Jej oczy były opuchnięte od płaczu, a nos zaczerwieniony od ciągłego wycierania.

Jacek ze mną zerwał — szepnęła bezemocjonalnie.

"Co? Ten też? Co ich opętało?" — przebiegło mi przez myśl. Co się dzieje z tymi mężczyznami?

—A co gorsza, ten tchórz nie miał nawet odwagi powiedzieć mi o tym twarzą w twarz — mówiła dalej. — Kazał to zrobić Stefanowi, ogarniasz to? Jaki to jest idiota.

Przez chwilę nie mogłam zrozumieć, do czego zmierza. Ale za moment prawda uderzyła we mnie jak grom z jasnego. Nie mogłam złapać oddechu. Mój Boże.

On mnie nie zdradził. Nie ma innej kobiety. Nie udawał! Przepełniło mnie uczucie ogromnej radości, świat wydawał się ponownie piękny. Ale tylko przez chwilę.

Po potem poczułam kolejny cios. List! Bank! O mój Boże, co ja narobiłam.

— Słuchaj, Iwonko, strasznie mi przykro. Spotkamy się jutro i pogadamy, ale teraz mam do załatwienia pilną sprawę. Przepraszam, zadzwonię potem.

Objęłam ją mocno, a ona spojrzała na mnie z bólem, tak jakby zdradziła ją nie tylko jej druga połówka, ale również przyjaciółka. Ja jednak miałam tylko kilka godzin, by naprawić sytuację. Musiałam się rozpakować, zniszczyć list. I anulować przelew. Tyle rzeczy do ogarnięcia i tak niewiele czasu.

Kiedy Stefan wrócił wieczorem do domu, od razu mu oznajmiłam, że podjęłam decyzję o dziecku. Był taki szczęśliwy. To był cudowny moment. Potem opowiedział mi o Jacku.

– Naprawdę współczuję Iwonie – wyznał, delikatnie głaszcząc moją twarz. – Ale wiesz, widziałem, jak on patrzy na Monikę, i doskonale o rozumiem. W końcu odnalazł coś, co ja posiadam od dłuższego czasu.

Kiedy spoglądam na pełne uczucia spojrzenie Stefana, poczułam się niekomfortowo. To znaczy — świetnie, że między nami jest dobrze. To nie on jest tym, który zdradził — to ja zawiodłam jego. Nie ufałam mu — i nie wierzyłam w jego uczucia w moim kierunku. Od tamtej chwili staram się wynagradzać mu ten brak zaufania, o którym nie ma pojęcia i mam nadzieję, że nigdy się nie dowie.

Czytaj także:
„Kasia traktuje mnie jak księcia, pierze mi gacie i obcina paznokcie. Gdy poznałem jej matkę, zrozumiałem dlaczego”
„Jadłam i płakałam. Myślałam, że moim problemem są kompleksy. Tak naprawdę walczyłam ze swoimi emocjami”
„Z brewiarzem w ręku czekałam, aż syn da mi wnuki. Tymczasem bezbożnik żyje ze swoją konkubiną na kocią łapę”
 

Redakcja poleca

REKLAMA