„Z brewiarzem w ręku czekałam, aż syn da mi wnuki. Tymczasem bezbożnik żyje ze swoją konkubiną na kocią łapę”

Modląca się starsza kobieta fot. iStock by GettyImages, PeopleImages
„Syn przygruchał sobie pannę z dzieckiem, i myśli, że będę skakać z radości. Wolę wyrzec się własnego dziecka, niż patrzeć, jak żyje w grzechu”.
/ 03.01.2024 18:30
Modląca się starsza kobieta fot. iStock by GettyImages, PeopleImages

Mój Kazik zawsze był lekkoduchem. Zupełnie nie interesowały go poważne związki – lubił się bawić i zmieniał kobiety jak rękawiczki. Na studiach to było jeszcze do zaakceptowania. Tłumaczyłam sobie, że pewnie skupia się głównie na nauce, zdobywaniu doświadczenia zawodowego i nie ma czasu zawracać sobie jeszcze głowy miłością. Fakt, że uczył się nieźle i stosunkowo szybko znalazł pracę. Martwiło mnie tylko, że ciągle włóczy się z tymi swoimi kumplami z roku: Piotrkiem i Dawidem, którzy mieli na niego bardzo zły wpływ.

– Chyba nie szukasz sobie żadnej żonki, co? – usłyszałam kiedyś przez okno, jak ten pierwszy zwraca się do mojego syna.

– Mowy nie ma – odparł Kazik. – Małżeństwo to zdecydowanie kiepska inwestycja.

– Mogę potwierdzić – wtrącił się Dawid. – Wytrzymałem ze swoją pół roku. Rozwód to była najlepsza decyzja w moim życiu, stary.

– Nie wątpię – przyznał mój syn. – Tylko wiesz, matka truje i truje…

„Truje i truje?” – pomyślałam. – „No, już ja ci dam!”. Nie pojmowałam, co on sobie wyobraża.

– Olej matkę – rzucił leniwie Piotrek. – Przecież nawet już z nią nie mieszkasz.

Namawiałam go, ale bez skutku

Kolejnego dnia pojechałam do Kazika, by odbyć z nim poważną rozmowę. Nie spodziewał się mnie, więc był trochę zaskoczony. Kiedy poruszyłam temat ewentualnego ślubu, momentalnie przewrócił oczami.

– Mamo, dałabyś już spokój – mruknął. – Nie zależy mi na małżeństwie.

– Ale mnie zależy – rzuciłam ostro. – Wiesz, jak bardzo chciałabym mieć wnuki

– I znowu zaczynasz! – burknął, wyraźnie zirytowany. – Mam się ożenić, żeby dać ci wnuki? Co to, jakieś średniowiecze? Weź się w ogóle posłuchaj!

Zachłysnęłam się powietrzem.

Bez żony

– Bez żony też można żyć! – przerwał mi. – Moi kumple są tego świetnym przykładem. I naprawdę, skończ wreszcie mnie męczyć.

Przygruchał sobie jakąś z dzieciakiem

Długo myślałam, co zrobić z tym moim upartym synem. Teraz nie rozumiał, dlaczego tak mi zależało na tym, żeby się ustatkował. Wiedziałam jednak, że z wiekiem mi podziękuje. Już ja wiedziałam, jak kończy się marnowanie młodości na przygodne miłostki. Znałam co najmniej kilku mężczyzn, którzy tak sobie zniszczyli życie. Nie chciałam, żeby Kazik poszedł w ich ślady.

Jako że moje metody nie działały, postanowiłam zadbać o boskie wsparcie. Każdego wieczora klękałam przy łóżku z brewiarzem w dłoni i modliłam się o to, by mój syn zmądrzał. W końcu zdarzały się już różne cuda. Może i w tym wypadku nie wszystko było stracone? Mocno wierzyłam, choć Kazik trochę się z tego podśmiewał. Nie wiedział, że jakiś czas temu wymodliłam dla niego zdrowie, gdy nie mógł wyjść z ciężkiej infekcji. Nie mówiłam mu o tym, bo i tak by nie uwierzył. A ja byłam przekonana, że pomógł właśnie ten brewiarz, który wtedy trzymałam w ręce.

Niewiele z nim rozmawiałam. Po dwóch miesiącach wpadłam jednak do niego, bo dosyć długo się nie pokazywał. Kiedy otworzyłam sobie drzwi jego mieszkania i weszłam do środka, w przedpokoju przywitała mnie jakaś kobieta.

– Dzień dobry. – Uśmiechnęła się ciepło. – Pani jest pewnie mamą Kazika?

Pokiwałam głową w lekkim zdumieniu.

– A pani to…

– Marzena – przedstawiła się szybko. – Jego dziewczyna.

– Dziewczyna? – Przez moją głowę przepływały miliony myśli. – Jak długo ze sobą jesteście?

– Prawie dwa miesiące.

Uśmiechnęłam się szeroko, tym razem szczerze. Bo mój syn nigdy nie spotykał się z żadną kobietą tak długo. Byłam więc przekonana, że moje modlitwy wreszcie zostały wysłuchane. Przyjrzałam się. Całkiem ładna, sympatyczna, chyba optymistycznie nastawiona do życia – byłaby na pewno świetną żoną.

Wtedy z salonu wybiegła do nas około pięcioletnia dziewczynka.

– Mamo, mamo! – zawołała i wtuliła się w uda kobiety. – Co to za pani?

– To jest mamusia wujka Kazika – tłumaczyła spokojnie Marzena. – Będzie dla ciebie jak babcia.

Zamrugałam, a potem odzyskałam mowę.

– Chwila, moment – rzuciłam, lekko się zataczając. To, co usłyszałam, zwyczajnie mnie przerosło. – Czyli mam rozumieć, że będziecie tu mieszkać razem? Z nieślubnym dzieckiem?

Dziecko spojrzało na Marzenę, a ta westchnęła ciężko.

– Wie pani co, my z Julką musimy na chwilę wyjść – mruknęła. – Kazik będzie za jakieś pół godziny. Proszę to sobie z nim wyjaśnić.

Pociągnęła dziewczynkę, założyły buty i obie wyszły z mieszkania.

Musiałam przemówić mu do rozsądku

Nie zaczekałam wtedy na niego. Wycofałam się i wróciłam do domu. A tak się modliłam, na kolanach błagałam Boga, żeby Kazik się opamiętał. Bo jak to tak – bez ślubu? Z obcą babą? A co z wnukami? Przecież wiedział, jak bardzo mi na nich zawsze zależało. Czy stara matka naprawdę już się nie liczy?

Syn sam dotarł do mnie wieczorem. I chciał rozmawiać.

– Mamo, nie rozumiem, o co ci chodzi – odezwał się. – Przecież znalazłem sobie kobietę

– To pewnie rozwódka? – przerwałam. – Boże, Kazik, jak ci nie wstyd!

– Żadne z nas nie chce małżeństwa, mamo – mówił z przesadnym spokojem. – Tak, Marzena miała już męża i bardzo źle to wspomina. A ja lubię ją i Julkę, więc… może coś z tego będzie.

Prychnęłam gniewnie.

– Tak zupełnie nie po bożemu…

Kazik podszedł do mnie i ostrożnie położył dłonie na moich ramionach.

– Sama chciałaś mieć wnuki…

Wyrwałam się gwałtownie.

– To nie jest moja wnuczka! – ryknęłam. – Słyszysz? To obce dziecko! I nigdy go nie uznam. A jeśli… jeśli tego nie rozumiesz, siedź sobie z tą Marzeną i więcej mi głowy nie zawracaj!

– Nie po bożemu? A co jest po bożemu? Że facet w sukience powie, że od teraz jesteśmy razem? Nikomu nie robimy krzywdy, jesteśmy szczęśliwi, tworzymy razem dom. A Ty przez te swoje zabobony robisz się coraz bardziej nieszczęśliwa! – fuknął i wyszedł, trzaskając drzwiami. 

Za jakie grzechy mnie to spotyka?

Myślałam, że Kazik wszystko sobie przemyśli. Że przyjdzie któregoś dnia i powie: „Miałaś rację, mamo. Związek z tą kobietą to był zły pomysł. Lepiej poszukam sobie żony”. Modliłam się jeszcze gorliwiej, ale mój syn był jakiś oporny na boską moc. Nie tylko do mnie nie przyszedł, ale jeszcze w ogóle zerwał ze mną kontakt.

A żeby było śmieszniej, to ta jego Marzena próbowała się ze mną kontaktować. Raz odebrałam, oczywiście z czystej ciekawości, a ona zaczęła mnie przekonać, że wszyscy możemy być jedną wielką szczęśliwą rodziną. Niedoczekanie! Ja życia w grzechu pochwalać nie będę. A syna najwyżej spiszę na straty.

Czytaj także:
„Dzieci mnie ignorowały, a wnuki wolały iść na burgera drwala, zamiast zjeść rosół u babci. Przecież ja ich wychowałam”
„Mąż wyjechał do USA za chlebem, ale nie przesyłał mi żadnych dolarów. Łajdak bez honoru po prostu mnie zostawił”
„Szukałam mężowi kochanki. Chciałam, żeby w sądzie orzeczono rozwód na moją korzyść. Nie oddam tej ciamajdzie majątku”

Redakcja poleca

REKLAMA