– Widzę, że nie zmieniłaś numeru telefonu, to dobrze, bo musimy porozmawiać.
Nie przedstawił się, ale od razu go poznałam, nie zapomniałam o Filipie. Czasem o nim myślałam, zastanawiałam się, co by było, gdybym wtedy zdecydowała inaczej.
– Filip, to naprawdę ty? – ucieszyłam się szczerze. – Gdzie się podziewałeś, o czym chcesz pogadać?
– Tyle pytań i żadnej odpowiedzi – wyczułam, że się uśmiecha. – Cała Monika, niecierpliwa, zachłanna na życie. Taka jesteś, prawda? Chcesz mieć wszystko naraz. Dostałaś to, za czym pobiegłaś?
Już się nie uśmiechał, mogłam sobie wyobrazić wyraz napięcia w jego wzroku, który zawsze pojawiał się, kiedy na mnie patrzył. Mówił, że nie nadąża za moimi zmianami nastroju, ale oboje wiedzieliśmy, że nie o to chodzi.
Czuł, że nie kocham go tak jak on mnie
Nasz związek był niczym spokojna woda w stawie, oświetlona co prawda promieniami słońca, miękka i łagodna, ale… Czegoś tu brakowało.
– Nie wiem, o czym mówisz – wykręciłam się od odpowiedzi.
Wciąż miał do mnie żal, że go zostawiłam? Rozstaliśmy się po przyjacielsku, Filip nie robił scen, ale teraz w jego głosie usłyszałam żal i złość. Czyżby wciąż coś do mnie czuł? Ostatnio coraz częściej o nim myślałam, może tym razem mogłoby nam się udać?
– Spotkajmy się – zaproponowałam na fali nagłej emocji.
– Ja właśnie w tej sprawie… – zawahał się. – Chcę cię prosić, żebyś zrezygnowała z zaproszenia do nas.
Przez chwilę miałam mętlik w głowie, odpowiedź narzucała się sama, ale nie mogłam w nią uwierzyć. Wybierałam się tylko w jedno miejsce, do Marty na parapetówkę i oglądanie nowego domu. Zaproszenie dostałam przez znajomych z dawnych czasów, Marta chciała widzieć nas wszystkich, po powrocie z zagranicy odnawiała dawne znajomości. Nigdy nie byłyśmy blisko, ale należałyśmy do tego samego towarzystwa, ucieszyłam się, kiedy się odezwała, ostatnio czułam się dość samotna.
Filip nie chciał, żebym się tam pojawiła, chyba jednak wciąż miał do mnie żal. Mogłabym to naprawić, ale przecież nie z daleka, musiałam się z nim spotkać. Chwileczkę, powiedział „do nas”?
– Ale Marta mnie zaprosiła… – powiedziałam ostrożnie.
– Jest moją żoną – przerwał mi. – Dlatego proszę cię, zrezygnuj. Nie przyjeżdżaj do nas, wymyślisz jakieś usprawiedliwienie, zawsze byłaś w tym dobra. Chociaż tyle możesz dla mnie zrobić.
Zabrzmiało to tak gorzko, serce zaczęło mi mocniej bić
Wciąż mu na mnie zależało, nie chciał mnie widzieć, bo był sobą, nudnym facetem wiernie stojącym przy boku wybranej kobiety. Wtedy tego nie doceniałam, teraz zaczynałam rozumieć, ile to jest warte. No dobra, trochę trzeba poświęcić, na przykład niespodziewaną namiętność. Kilka lat temu nie umiałam tego zrobić, ale teraz dojrzałam, już wiedziałam, czego chcę.
– Naprawdę nie chcesz mnie widzieć? – spytałam miękko.
– Naprawdę – uciął szybko i zanim zdążyłam zareagować, odłożył słuchawkę.
Czułam się jak milion dolarów, Filip się odkrył, pokazał to, czego nie chciał. Kochał mnie i bał się, że jak mnie zobaczy, wpadnie po uszy. Rozbijanie małżeństw to nie mój styl, ale Filip to inna bajka. Należał do mnie i wciąż coś do mnie czuł. Nie mogłam tego tak po prostu zostawić, zlekceważyć możliwości naprawienia tego, co skopałam.
Musiałam się przekonać, czy mam szansę go odzyskać
Nie chciałam pojawić się w ich domu jako gość, musiałam porozmawiać z Filipem sam na sam. Nie byłam jeszcze pewna, co zrobię, wątpliwości zamierzałam rozstrzygnąć na miejscu. Rozsądek mówił, że źle robię, ale ciągnęło mnie tam, w podróż sentymentalną do tego, co przeminęło. Dom Filipa leżał poza miastem, jechałam wolno, zastanawiając się, co mu powiem, i robiąc w myślach rachunek sumienia. Czy gdybym wtedy nie poszła po drzewo do kominka, dziś bylibyśmy razem?
To był spontaniczny wyjazd w trzy zaprzyjaźnione pary, miało być fajnie, a ja nudziłam się jak mops. Filip jeszcze spał, kiedy wymknęłam się z pokoju. Zeszłam na dół, zamierzając zrobić sobie kawę i zadrżałam. Wychłodziło się, kominek ogrzewający wynajęty na weekend dom prawie wygasł. Zamierzałam dorzucić drewna, nie znalazłam szczap, wzięłam więc kosz i poszłam do drewutni. Stuk siekiery usłyszałam, dopiero kiedy skręciłam za dom, ktoś tam był i działał.
– To stąd się biorą gotowe szczapy, a byłam pewna, że produkuje je maszyna – roześmiałam się, stawiając kosz na ziemi.
– Nie są moją zasługą, ale te będą – facet dorzucił na kupę nowe drwa i ustawił na pieńku grubą gałąź.
Zamachnął się siekierą, jakby nic nie ważyła, drewno chrupnęło, zabłąkana drzazga boleśnie uderzyła mnie w nogę.
– Trzeba uważać – odłożył siekierę i uśmiechnął się, obrzucając mnie jednocześnie spojrzeniem znawcy. Filip tak na mnie nie patrzył.
– Mieszkasz tu? – oderwałam od niego wzrok i zaczęłam układać szczapy w koszu.
– Raz tu, raz gdzie indziej – odparł wymijająco. – Teraz mam szczęście, bo znalazłem się w odpowiednim miejscu we właściwej chwili – spojrzał na mnie znacząco.
Znów się na niego zagapiłam, rozgrzany rąbaniem drwal wyglądał bardzo seksownie i wyraźnie mu się podobałam. Miłe uczucie, rozgrzewające. Związek z Filipem był ciepły i bezpieczny, seksu w nim nie brakowało, ale o szalonej namiętności mogłam zapomnieć. Byłam dość szczęśliwa, lecz czasami czułam się oszukana. To już wszystko, cała miłość? Nic więcej mnie nie czeka?
Przystojny drwal miał na imię Adrian, wieczorem przyszedł na ognisko, które rozpaliliśmy w przeznaczonym do tego miejscu. Wszystkie dziewczyny uznały go za atrakcyjnego, on wyróżniał tylko mnie. Nie spuszczał ze mnie wzroku, usiadł blisko, dotykaliśmy się ramionami. Czułam, jak rośnie napięcie, byłam w euforii. Kiedy odjeżdżaliśmy, dałam mu kartkę z numerem telefonu. Zadzwonił.
To było szaleństwo, erotyczne uniesienie. Zachowałam się uczciwie, od razu powiedziałam Filipowi, że z nami koniec, zakochałam się. Odeszłam do Adriana i przez chwilę czułam się najszczęśliwszą z kobiet, zdobyłam faceta swoich marzeń. Po kilku miesiącach okazało się, że nie tylko ja marzyłam o Adrianie, było nas więcej. Nie lubię tłoku, więc wycofałam się, a on nie próbował mnie zatrzymać.
Długo leczyłam rany po nieudanym romansie, zaczęłam nawet randkować, ale żaden mężczyzna nie wzbudził we mnie żywszych uczuć. Wracałam myślami do Filipa, zastanawiając się, czy gdybym wtedy nie spotkała Adriana, wciąż bylibyśmy razem. Tak się zamyśliłam, że o mało nie przeoczyłam zjazdu z szosy, dalej droga wiodła przez podmiejskie osiedle, przejechałam je i znalazłam właściwy numer. Dom Filipa był rzęsiście oświetlony, słychać było głosy gości, Marta musiała zaprosić sporo znajomych. Zamiast się czaić, zadzwoniłam do furtki. Usłyszałam brzęczyk zwalniający zamek…
Nie zamierzałam wchodzić do domu, skręciłam w cień między drzewa, tam, gdzie nie padało światło lampy. Drzwi otworzyły się i stanął w nich Filip. Czekał na osobę, którą przed chwilą wpuścił do ogrodu.
– To ja – wyszłam z cienia i stanęłam na środku ścieżki. – Przepraszam, musiałam przyjechać. Tylko na dwa słowa. Chciałam powiedzieć, jak bardzo mi głupio, że wtedy poleciałam za Adrianem.
Filip szybko zamknął drzwi i pociągnął mnie w mrok ogrodu.
– Dwa słowa – powiedział twardo. – Potem sobie pójdziesz.
Zalał mnie taki żal, jakbym go właśnie utraciła
Co ja sobie wyobrażałam?
– Jesteś szczęśliwy z Martą? – spytałam z ironią; sama wlazła mi w głos.
– Bywam – odparł spokojnie. – Nikt nie jest szczęśliwy na okrągło, my bywamy. Jest nam ze sobą dobrze, kochamy się.
Nagle stracił zimną krew i złapał mnie za rękę. Ścisnął. Zabolało.
– Monika, co ty wiesz o miłości? – syknął przez zęby. – Miałaś ją pod nosem, a szukałaś wrażeń. Nie bylibyśmy ze sobą szczęśliwi, dobrze że mnie zostawiłaś.
– Ty byś się na to nigdy nie zdecydował – odgadłam.
To było najpiękniejsze wyznanie, jakie kiedykolwiek słyszałam.
– Raczej nie – odparł już uspokojony. – Jesteś dla mnie tym, czym ten głupek z siekierą był dla ciebie, dlatego nie chciałem, żebyś przyjeżdżała. To nie jest miłość, Monika, ale trudno się oprzeć. Idź już.
Wrócił do domu, do Marty, zostawiając mnie samą w ogrodzie. Popełniłam błąd, pozwalając mu odejść wtedy i teraz, ale nic już nie mogę zrobić. Nasz czas minął.
Czytaj także:
Przeprowadzka na wieś z marzenia stała się traumą. Wszystko przez sąsiadów
Kiepski kontakt z matką zrujnował mi samoocenę. Zawsze słyszałam, że się nie nadaję
Mój mąż jest dobry i wierny. Ale... zapomniał zupełnie, że jestem kobietą