„Kochałam męża, lecz to w łóżku z przystojnym szwagrem czułam się jak bogini”

Kobieta zdradziła męża fot. Adobe Stock, Graphicroyalty
„Z Jackiem bowiem łączyło mnie uczucie, które nazwałabym pragmatycznym. Miłe, wyważone. Natomiast z jego bratem wielka namiętność. Ale czy na szaleństwie można budować swoją przyszłość? Mam z mężem dzieci i jestem naprawdę szczęśliwa. Ale czasem zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie z jego bratem”.
/ 06.11.2022 07:15
Kobieta zdradziła męża fot. Adobe Stock, Graphicroyalty

–Kasiu, kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko! – szept Jacka pieścił moje ucho. Ile bym dała jeszcze kilka miesięcy temu, aby to usłyszeć! A teraz? Teraz byłam przerażona.

 – Wdałam się w romans, zdradziłam ukochanego męża… I to z kim? Z jego bratem!”

Pamiętam, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Leszka, na zdjęciu w domu moich przyszłych teściów. Nie domyśliłam się wtedy ani trochę, że to jest właśnie brat Jacka, chociaż przecież wiedziałam, że mój ukochany ma rodzeństwo. Ale oni byli tacy do siebie niepodobni!

– To prawda! – śmiał się potem mój narzeczony. – Leszek jest jak od innego ojca i matki.

Podobno odezwały się w nim geny naszych cygańskich przodków, stąd te ciemne oczy i włosy. Zawsze jest taki opalony, także zimą. Jego skóra w jakiś niesamowity sposób przyciąga słońce. Nawet w Polsce, a już szczególnie za granicą, gdzie przecież mieszka od lat. Gdzie on to już nie był! Na Cyprze, w Hiszpanii, a nawet w Maroko! Taki z niego niespokojny duch. Jest zupełnie inny ode mnie – mówił Jacek.

Rzeczywiście, Leszek był inny…

Tak niepodobny do Jacka, którego przecież kochałam i planowałam z nim ślub! A jednak, to właśnie Leszek od pierwszego wejrzenia zapadł mi w pamięć i… w serce.  Odkąd zobaczyłam go na zdjęciu, nie mogłam przestać o nim myśleć.

– To przecież idiotyczne! – strofowałam się, ale moje myśli wciąż krążyły wokół Leszka.

Moja przyszła teściowa była zachwycona, kiedy wypytywałam ją o szczegóły z dzieciństwa Jacka, z ochotą pokazywała mi zdjęcia i nawet przez myśl jej nie przyszło, że nie patrzę wcale na jej młodszego syna, z którym byłam zaręczona, tylko na tego starszego.

Ten błysk w oku, ten szelmowski uśmiech! Czułam, że to niebezpieczny facet, a jednak o nim marzyłam. Sądziłam, że zupełnie bezkarnie, jak o jakimś aktorze, ale przecież on był żywym człowiekiem, z krwi i kości, i  nawet jeśli nie był na wyciągnięcie ręki, to niewiele dalej… Kiedyś przecież musieliśmy się spotkać. Chociażby na ślubie moim i Jacka!

Tak, zdecydowałam się wyjść za mąż za Jacka. Dlaczego? Bo go naprawdę kochałam. To była taka miłość namacalna, podczas kiedy moje uczucie do Leszka była zwyczajną mrzonką, marzeniem.

Nie znałam przecież starszego brata Jacka. Wszystko, co o nim wiedziałam, to jedynie tyle, że jest niespokojnym duchem i prowadzi niezwykle ciekawe życie. Leszek przerwał bowiem studia na politechnice, ku rozpaczy swoich rodziców, i wyjechał z Polski, aby pracować jako barman na Cyprze. Potem został DJ-em i jak twierdzi Jacek, jest w tym niezły.

– Potrafi w jedną noc w dobrym klubie zarobić tyle, co ja w ciągu miesiąca, męcząc się dzień w dzień na swojej posadzie – mówił z dozą zazdrości. I zaraz dodawał: – Ale on te wszystkie pieniądze potem przepuszcza. Nie martwi się o jutro…

– Nie ma żadnej dziewczyny? – zapytałam ze ściśniętym sercem i z obawy, aby Jacek nie wyczuł w moim głosie pożądania, dodałam. – No, przecież już przekroczył trzydziestkę! Pora mu chyba się ustatkować.

– Obawiam się, że takiego słowa w ogóle nie ma w słowniku mojego brata – roześmiał się Jacek. – Wątpię, czy Leszek kiedykolwiek się ożeni.

– Może jeszcze nie spotkał właściwej kobiety? – Zasugerowałam cicho.

– Może… W takim razie nie ma tyle szczęścia, co ja! – mój ukochany objął mnie ramieniem.

Wiem, że to głupie, ale kiedy zajęłam się organizacją wesela, wszystko robiłam tak, aby spodobało się Leszkowi. Nie chciałam w jego oczach wyjść na prowincjonalną gąskę, godzinami więc siedziałam w internecie, żeby wybrać właściwe miejsce i dekoracje. A i tak nie byłam do końca pewna…

Kiedy na dwa dni przed ślubem Leszek przyjechał do Polski, czułam się jak mała dziewczynka przerażona tym, że ma wejść do pokoju pełnego nieznajomych ludzi. Nie piję, a wtedy nawet łyknęłam sobie mały kieliszek koniaku na odwagę.

„Przestań, może on wcale nie wygląda tak jak na zdjęciach. Może jest już zniszczony, bo przecież nocny tryb życia musiał zostawić ślady na jego twarzy. I może ma nadwagę, skoro pewnie dużo pije…” – myślałam, wchodząc do salonu teściów. Ale gdy Leszek odwrócił się do mnie… Był idealny! Jeszcze przystojniejszy niż na zdjęciach, które nie oddawały w pełni tego ognia płonącego w jego oczach!

– Mój brat jest prawdziwym szczęściarzem! – powiedział głośno i otwarcie, gdy mnie ujrzał. Tylko cudem się nie zaczerwieniłam.

Milion razy potem zastanawiałam się, dlaczego nikt niczego nie zauważył. Wreszcie doszłam do wniosku, że pewnie wszyscy byli przyzwyczajeni do takiego zachowania Leszka, który nie przepuścił żadnej dziewczynie. To dlatego Jacek tylko się roześmiał i powiedział swobodnie:

– Uważaj, to moja narzeczona!

Szykowałam wesele, ale nie dla swojego męża...

Owszem, należałam do Jacka, ale to nie dla niego chciałam pięknie wyglądać od momentu, gdy poznałam Leszka. Także w tym jedynym dniu. Kiedy wynajęta ślubna stylistka układała mi włosy, a potem robiła makijaż, to twarz Leszka stała mi przed oczami, to do niego się uśmiechałam.

– Widać, że pani jest szczęśliwa! – usłyszałam i zdałam sobie sprawę z tego, że… niekoniecznie. Za moment bowiem klamka zapadnie i zostanę żoną… niewłaściwego faceta!

Dlaczego więc nie przerwałam przygotowań, nie odwołałam uroczystości? Nadal uważałam, że moje uczucie do Leszka nie jest realne. Realny był związek z Jackiem, którego znałam od trzech lat. To z nim chciałam mieć dzieci, budzić się obok niego co rano. Był właściwym mężczyzną na planowanie całego życia, a nie na jedną szaloną noc – jak jego brat, didżej z Maroka czy innej Hiszpanii.

Mimo to czułam, że dałabym się porwać z kościoła temu bratu o cygańskiej urodzie, gdyby tylko skinął na mnie palcem. Do ołtarza szłam napięta jak struna, czując na sobie palące spojrzenie Leszka. To on najgłośniej bił nam brawo, kiedy już odwróciliśmy się do zebranych gości jako mąż i żona.

Nasze wesele było piękne, ale zabawa tak naprawdę rozkręciła się dopiero wtedy, gdy za konsoletą stanął Leszek, mówiąc wynajętemu przeze mnie didżejowi, aby zrobił sobie wolne. W jednej chwili porwał wszystkich do tańca, a ja zrozumiałam, dlaczego jest tak rozchwytywany. Bo w tę pracę wkładał całe swoje serceWszyscy nam gratulowali wesela. Następnego dnia były poprawiny i sądziłam, że znowu zobaczę się z Leszkiem, ale jego nie było.

– Musiał wcześniej wrócić do pracy. Ale nie uwierzysz, jaki dał nam prezent! Tydzień w luksusowym hotelu na Majorce! I nie zgadniesz… – mój mąż zawiesił głos.

„Leszek też tam będzie” – pomyślałam, zanim Jacek mi to oznajmił.

– Zobaczysz, będzie wspaniale! Dzięki mojemu bratu poznamy prawdziwe życie nocne, zaszalejemy! – mówił Jacek z zapałem.

Poczułam, że właśnie tego się boję…

To miał być mój pierwszy wyjazd za granicę, nie licząc wizyty w Berlinie, kiedyś z licealną klasą. Moje zdenerwowanie wszyscy więc kładli na karb tego, że nigdy wcześniej nie leciałam samolotem. No i dobrze, bo w ten sposób nie musiałam ukrywać emocji, które mną targały. A czułam, że to nie będzie taki zwyczajny wyjazd i że coś się na nim wydarzy…
Na Majorce było cudownie!

– Co za morze, co za plaża! – zachwycał się Jacek. – Bracie, wcale ci się nie dziwię, że tutaj mieszkasz. Chętnie bym się z tobą zamienił.

– To się zamieńmy – odparł mu Leszek, niby ze śmiechem, ale patrząc mi głęboko w oczy. Tym razem poczułam, że się rumienię…

Mój mąż na szczęście niczego nie zauważył. Tak był zafascynowany tym, co się dzieje dookoła, że umknęło mu to, jak nieznacznie Leszek mnie dotyka i jak ja wtedy płonę…
„Chyba oszalałam! – myślałam. –  Przyjazd tutaj był jak pchanie się w paszczę lwa!”
Ale było za późno na odwrót. Teraz mogłam się tylko dobrze pilnować.

I pewnie bym się pilnowała, gdyby nie to, że Jacek trzeciego dnia zachorował. Dopadł go straszny ból brzucha, a potem wymioty i osłabienie.

– Ładny miesiąc miodowy ci zapewniłem – jęczał przepraszająco. – Ale  Leszek dotrzyma ci towarzystwa.

Jeśli sądziłam, że Leszek nagle stanie się zbyt śmiały, wręcz nachalny, to się pomyliłam. Był powściągliwy i delikatny i to znowu mnie w nim ujęło. Zabrał mnie najpierw na imprezę, którą prowadził przez trzy godziny. Cały czas czułam na sobie jego wzrok, kiedy tańczyłam niedaleko jego stołu do miksowania muzyki. A potem, wśród okrzyków zawodu, zastąpił go ktoś inny, a my poszliśmy na spacer.

Tylko my, księżyc i gwiazdy, i zaskakująco pusta plaża, na której przecież w ciągu dnia nie sposób było postawić nogi, aby na kogoś nie nadepnąć. Nic mi na tym spacerze nie zrobił, oprócz tego, że wziął mnie za rękę. Szliśmy milcząc, a wokół nas narastało napięcie. Kiedy odprowadził mnie do hotelu, pod drzwiami lekko pocałował mnie w policzek.

– Nie wejdziesz? – zapytałam.

– Nie, Jacek pewne śpi, nie chcę przeszkadzać – pokręcił głową cały czas, patrząc mi w oczy. Płonęłam.

A kiedy zamknęłam za nim drzwi z tego napięcia po prostu się popłakałam. Byłam wdzięczna Leszkowi, że nie proponował mi niczego tam, na Majorce. Ale teraz nie jestem tego taka pewna, czy nie działał z rozmysłem. W końcu nie mam złudzeń, że miał bogate doświadczenie, jeśli chodzi o kobiety. A moje z mężczyznami było skromne, ograniczało się do Jacka.

Wiedziałam, że potrafię to ukryć

Kiedy wróciliśmy z mężem do domu, mogłabym powiedzieć, że skończyło się moje normalne małżeństwo, bo od tej pory żyliśmy w trójkącie. Leszek królował w moich myślach nawet, kiedy kochałam się z Jackiem. Mąż śmiał się, że dobrze zrobiła mi Majorka, bo stałam się taka namiętna. A przecież to nie jemu oddawałam się w łóżku, tylko jego bratu. Kiedy dwa miesiące później okazało się, że Leszek przyjeżdża do kraju, Jacek był zdziwiony, a ja nie.

– Tyle lat tu nie zaglądał, aż tu nagle dwa razy w ciągu kwartału? – mówił.

– Raz na nasz ślub, a teraz podobno kończy mu się paszport – stwierdziłam, przeczuwając, że z tym paszportem to bujda na resorach. Leszek przyjeżdżał do mnie. I nie byłam zaskoczona, gdy mój mąż zapytał, czy brat może zamieszkać u nas.

– Będzie się tutaj czuł swobodniej niż u rodziców – powiedział.

Jeśli w czasie ślubu bałam się, że się zdradzę ze swoją namiętnością do Leszka, to teraz byłam zimna jak stal. Wiedziałam, że potrafię to ukryć. Te dwa tygodnie pobytu Leszka w naszym domu to było czyste szaleństwo! Przywarliśmy do siebie jak szaleni ledwie tylko stanął w progu.

Pracuję na zmiany i kiedy Leszek był u nas, wszystko urządziłam sobie tak, aby iść na popołudnie. Poranki sam na sam ze szwagrem, kiedy mój Jacek był już w pracy, były… słodkie.

– Wiem, że źle robię, bo jesteś żoną mojego brata, ale to jest silniejsze ode mnie – powtarzał.

Dzień jego wyjazdu zbliżał się szybciej, niż oboje chcieliśmy. I wtedy właśnie padła propozycja ze strony Leszka, abym z nim wyjechała…

– Wiesz, że nie mogę!

– Zdaję sobie sprawę, że pozornie nie jestem facetem, na którym mogłabyś polegać, ale przysięgam, że mi na tobie zależy. Miałem przed tobą wiele dziewczyn, ale przy żadnej nie czułem się taki szczęśliwy i… z żadną z nich nie chciałem mieć dzieci!

Te „dzieci” nagle sprawiły, że się opamiętałam. Nie mogę przecież tego zrobić Jackowi! On sobie w żaden sposób nie zasłużył na to, abym go porzuciła. W dodatku dla jego brata!

– Pomyślałeś o Jacku? – zapytałam.

– Pomyślałem o nas. O tym, że możemy być szczęśliwi – usłyszałam.

– Nie sądzę. Nie w ten sposób.

Leszek był tylko moim marzeniem…

Leszek milczał przez chwilę, po czym spojrzał mi głęboko w oczy. Takiego bólu dawno nie widziałam.

– Byłem tylko zabawką? – zapytał.

– Nie. Ale spotkaliśmy się za późno.

Kiedy Leszek wyjechał, przez kilka dni chodziłam jak błędna. Milion razy zastanawiałam się, czy na pewno dobrze zrobiłam, czy nie odrzuciłam przypadkiem miłości swojego życia. Z Jackiem bowiem łączyło mnie uczucie, które nazwałabym pragmatycznym. Miłe, wyważone. Natomiast z jego bratem wielka namiętność. Ale czy na szaleństwie można budować swoją przyszłość?

Minęło już jedenaście lat od mojego romansu ze szwagrem. Nigdy więcej nie poszłam z Leszkiem do łóżka. Mam z mężem dwoje dzieci i jestem naprawdę szczęśliwa. A kiedy czasem zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie z jego bratem, to za każdym razem mówię sobie, że przecież nie można budować codziennego życia na mrzonkach i marzeniach, a Leszek był tylko moim marzeniem…

Czytaj także:
„Szefowa latami się nade mną znęcała. Traumę leczyłam u terapeuty, który wykorzystał moją historię do potwornych czynów”
„Zostałam porwana i sprzedana, chcieli zrobić ze mnie niewolnicę. Musiałam użyć podstępu, by wyrwać się z rąk bandytów...”
„Marzyłem o dziecku, ale moja dziewczyna nie chciała tej ciąży. Szalałem z rozpaczy, bo wiedziałem, że nie mogę jej powstrzymać”

Redakcja poleca

REKLAMA