„Zostałam porwana i sprzedana, chcieli zrobić ze mnie niewolnicę. Musiałam użyć podstępu, by wyrwać się z rąk bandytów...”

porwanie kobiety fot. Adobe Stock, Miljan Živković
„W jego dotyku było coś, co zwróciło moją uwagę. Znam się na facetach i potrafię od razu wyczuć, jeśli któremuś wpadłam w oko. Paweł ewidentnie do nich należał. I choć budził we mnie obrzydzenie, postanowiłam spróbować to wykorzystać”.
/ 02.11.2022 18:30
porwanie kobiety fot. Adobe Stock, Miljan Živković

Kiedy ocknęłam się z zamroczenia z rękami i nogami zakutymi w kajdanki, ustami zaklejonymi taśmą, a do tego wciśnięta w ciasną wrzuconą do bagażnika samochodu walizę, dostałam ataku paniki. Nie wiedziałam, gdzie jestem i co się stało. Nie mogłam się ruszyć, dusiłam się. Zaczęłam się szarpać, próbowałam krzyczeć. Wszystko na nic. Zaraz jednak wróciła świadomość i wszystko sobie przypomniałam. I wtedy naprawdę się przeraziłam.

Od razu coś mi nie pasowało

Jestem fotomodelką. Mam na koncie kilka sesji dla ogólnopolskich tytułów poradniczych, a moja twarz nie raz i nie dwa pojawiała się na okładce. Kiedy napisał do mnie Paweł, proponując sesję dla znanego miesięcznika, bardzo się ucieszyłam. Od razu skojarzyłam jego nazwisko, wiedziałam, że był znanym fotografem. Zrozumiałam, że zrobione przez niego zdjęcia mogą być dla mnie przepustką do prawdziwej kariery. Do głowy mi nie przyszło, że ktoś taki mógłby mi wyrządzić krzywdę.

W umówionym terminie stawiłam się w jego studiu. Wrocławskie Nadodrze, dobra dzielnica. W atelier lampy stojące i podwieszane, tła, blendy, softboksy. Pełna profeska. Zdziwiło mnie, że sam fotograf powitał mnie w drzwiach zestresowany. Jak to możliwe, żeby kogoś z jego stażem krępowała obecność modelki? Czerwienił się, jąkał, potykał o kable, a potem omal się pod ziemię nie zapadł, proponując mi coś do picia.

Czegoś mi tu brakowało. No tak! Byliśmy tu sami! Gdzie fryzjer, stylistka?

– Proszę, to twoja woda – do atelier wrócił Paweł i podał mi szklankę.

Nie był sam. Szedł za nim jeszcze jeden mężczyzna. Duży i umięśniony, a do tego cały w tatuażach. W grubym łapsku dźwigał wielką walizę.

– Cześć, mała – zamruczał basem.

– Cze… cześć, czy ty jesteś… fryzjerem? – zająknęłam się, słysząc, jak w głowie dzwonią mi na całego dzwonki alarmowe.

Coś tu było nie tak. Fryzjerzy i stylistki, owszem, często są pokryci wzorkami, ale rzadko mają tak potężną posturę i ponury wyraz twarzy. Usłyszawszy moje pytanie, mięśniak najpierw spojrzał na mnie zdumiony, a potem gruchnął śmiechem.

– Tak! – jego gęba wykrzywiła się w błazeńskim uśmiechu. – Ja jestem fryzjer, a to mój warsztat! – potrząsnął skórzaną walizą.

Pomyślałam wtedy, że nie chcę ani chwili dłużej zostać z tym facetem pod jednym dachem. Tylko czy on pozwoli mi odejść? Podskórnie czułam, że może być z tym problem. Spojrzałam na Pawła, szukając pomocy. Do licha! Przecież on był tu gospodarzem! Nie powinien pozwalać jakimś oprychom rządzić się w jego studio! Fotograf jednak tylko pobladł i wbił wzrok w podłogę. Na ten widok poczułam, że gwałtownie zasycha mi w gardle. I wtedy popełniłam kolejny błąd tego dnia błąd. Podniosłam do ust szklankę i opróżniłam ją duszkiem.

Chcieli mnie sprzedać za granicę

Na języku rozlał mi się lekko gorzkawy smak. To nie była czysta woda! Upuściłam naczynie, szkło rozprysło się na podłodze. Dryblas zarechotał.

– Za chwilę nie będziesz miała siły nawet krzyknąć – wycedził, patrząc na mnie drapieżnym wzrokiem. – A ja zapakuję cię do tej walizy i zabiorę w podróż do Niemiec.

– Chcesz mnie porwać? – spytałam bełkotliwie, czując, że zaczynają mącić mi się myśli, powieki ciążą, a kolana mam z waty.

– Tak. Pewien bogaty Turek, który regularnie przegląda portfolia polskich modelek, chce zapłacić kupę forsy, żebym cię przywiózł do jego domu.

– Chce się ze mną ożenić? – wychrypiałam, czując, że nie jestem w stanie się już ruszyć.

Bandziora ubawiło moje pytanie i odpowiedział kolejną salwą śmiechu.

– Chciałabyś – odrzekł. – Właśnie zostałaś seksualną niewolnicą – ogłosił. – A kiedy opatrzysz się swojemu nowemu panu, sprzeda cię dalej. Do jakiegoś burdelu czy co tam oni mają.

Serce skoczyło mi do gardła. Rzuciłam się do ucieczki, ale zamiast pomknąć do drzwi, klapnęłam na podłogę. Nogi zupełnie odmówiły mi posłuszeństwa. Resztką sił spojrzałam błagalnie na Pawła.

– On ci nie pomoże. Jest w to zamieszany – wytłumaczył drab.

Moja szarpanina po przebudzeniu w walizce nie uszła uwadze mężczyzn w aucie. Najpierw usłyszałam ich podniesione głosy, a potem samochód zwolnił i zjechał na pobocze. Trzasnęły drzwi, zachrzęściły kroki, skrzypnęła klapa bagażnika. A potem jęknął zamek błyskawiczny w walizce, uniosło się jej wieko, a moje oczy zalało bolesne światło dnia.

– Widzisz? – usłyszałam głos Pawła. – Mówiłem ci. Prawie się udusiła. Jeszcze godzina w tej walizce, a będzie po niej. Myślisz, że Turek ci zapłaci, jak mu przywieziesz trupa?

Zapadło długie milczenie. Na tyle długie, że mogłam w końcu uchylić powieki. Ujrzałam porywaczy stojących na tle otaczającego drogę lasu.

– Obiecałem, że ją dowiozę aż za Monachium – w głosie bandziora zabrzmiała niepewność.

– Jak chcesz to zrobić? – odezwał się Paweł. – Dopiero co przekroczyliśmy niemiecką granicę, a ona ledwie dycha!

Nie możemy jej wziąć do kabiny – bandzior podrapał się w łysy czerep. – Narobi hałasu. I będziemy mieli na głowie niemiecką policję.

Znowu zapadła cisza, a ja drżałam ze strachu, czy nie postanowią mnie zabić, chcąc usunąć świadka.

– Wiem! – zakrzyknął bandzior. – Tu niedaleko jest hotel prowadzony przez znajomego Polaka. Można mu zaufać. Weźmiesz tam pokój i z nią poczekasz, a ja skoczę szybko do Turasa, a potem wrócę tu z nim. Niech sam się martwi, jak ją bezpiecznie przewieźć na drugi koniec Reichu!

Od razu wyczułam, że mu się podobam

Dwie godziny później siedziałam już na podłodze obskurnego pokoju z ręką przykutą do kaloryfera. Usta wciąż zaklejała mi taśma. Bandzior pojechał, a Paweł bez celu krzątał się po pomieszczeniu, robiąc wszystko, żeby tylko na mnie nie spojrzeć.

– To nie był mój plan – usłyszałam w pewnym momencie jego płaczliwy głos. – Ja tego nie chciałem.

Nie mogłam nic odpowiedzieć z zaklejonymi ustami, więc w odpowiedzi tylko przewróciłam oczami.

– Naprawdę! Wiszę tym ludziom trochę pieniędzy. No tak naprawdę to całkiem sporo. I powiedzieli, że anulują mi dług, jeśli zrobię to, co mi każą. A jeśli nie… – znacząco zawiesił głos.

Na chwilę zapadła cisza, ale zaraz fotograf zapytał, czy nie chce mi się pić. Skinęłam głową, bo umierałam z pragnienia. Podszedł do umywalki po szklankę, napełnił ją wodą, a potem przykucnął i ostrożnie odkleił taśmę.

– Biedactwo – szepnął, dotykając moich włosów, kiedy łapczywie piłam.

W jego dotyku było coś, co zwróciło moją uwagę. Znam się na facetach i potrafię od razu wyczuć, jeśli któremuś wpadłam w oko. Paweł ewidentnie do nich należał. I choć budził we mnie obrzydzenie, postanowiłam spróbować to wykorzystać.

– Nieźle mu się postawiłeś, wtedy na drodze – na początek zachęciłam go komplementem.

Z dumy aż wyprostował zgarbione do tej pory plecy.

Pewnie uważasz mnie za potwora… – zaczął się niezdarnie tłumaczyć.

Nie za potwora, lecz za kompletnego mięczaka – pomyślałam, a na głos odpowiedziałam:

– Jesteś odważny, tylko…

– Tylko co? – nachylił się nade mną.

– Tylko się pogubiłeś w życiu. Co taki przystojny facet, jak ty robi w towarzystwie takiego oprycha?

– Już ci mówiłem, że nie miałem wyboru! – niemal krzyknął.

Nie było łatwo, ale w końcu go przekonałam

– Tak mówią nieudacznicy, ale ty na takiego nie wyglądasz – kłamałam jak z nut. – Kiedy cię zobaczyłam, pomyślałam, że to facet, z którym mogłabym… – przerwałam, spuszczając wzrok i udając zawstydzenie.

Pół godziny później leżeliśmy w łóżku, a ja zwalczając odruchy wymiotne, pozwalałam mu się pieścić.

– Ja też, kiedy tylko cię zobaczyłem… – wyszeptał mi do ucha. – Czy naprawdę mogłabyś mnie pokochać? – zaskomlał w pewnym momencie.

Paweł okazał się głupcem. Punkt dla mnie. Ale nawet z kimś takim nie wolno za bardzo się spieszyć, żeby nie obudzić podejrzeń. A on, choć chuderlak, jako facet był ode mnie znacznie silniejszy. Do świtu musiałam znosić jego bliskość. Czułam się zbrukana, upokorzona. Ale było to dla mnie jedyną drogą do wolności. I dopiero, gdy uznałam, że jest gotowy, zaproponowałam, żebyśmy razem uciekli. Przestraszył się, skamlał, że mafia go złapie i obedrze ze skóry. Bał się też wracać do Polski. Podskórnie czuł, że w kraju mogę go wydać policji.

– To weźmy taksówkę i na początek jedźmy do Berlina! A tam… – przytuliłam się do niego.

Nie było łatwo, ale w końcu się zgodził. Gdy tylko ruszyliśmy taryfą spod hotelu, wykrzyczałam kierowcy, że zostałam porwana i ma wezwać policję. Paweł najpierw zaniemówił, potem się rozpłakał, a na koniec próbował w biegu wyskoczyć z samochodu. Nic z tego! Taksówkarz bez trudu wepchnął go do bagażnika i tak podjechaliśmy pod najbliższy posterunek.

Fotograf trafił do aresztu, gdzie czeka na deportację do Polski. Ja złożyłam zeznania i wróciłam do kraju. Można powiedzieć, że wszystko skończyło się szczęśliwie, ale to nieprawda. Nic w moim życiu nie jest takie jak dawniej. Boję się. W nocy i w dzień. U siebie w domu i na ulicy.

Psycholog, który się mną opiekuje mówi, że trzeba czasu i kiedyś z tej traumy się otrząsnę. Ja jednak mam wrażenie, że zapadam się w sobie. Wciąż mam w pamięci tamten strach, kiedy przebudziłam się w walizce. I ogarnia mnie obrzydzenie, gdy przypominają mi się dłonie Pawła błądzących po moim ciele. Oddałabym wszystko, żeby cofnąć czas.

Czytaj także:
„Mąż wciska ludziom kit i zgrywa samca alfa. Kłamie, że zakochał się w moich nogach, choć wie, że połączyło nas coś innego”
„Mój chłopak to chodzące nieszczęście. Wszystko, czego się dotknie zamienia w pogorzelisko. To nie jest materiał na męża”
„Mama miała żal do ojca, że nas zostawił i przelewała go na mnie. Marzyłam o psie, bo potrzebowałam kogoś, kto mnie pokocha”

Redakcja poleca

REKLAMA