„Zostałam kochanką szefowej. Czasem mam wyrzuty, ale bez tego nie zrobiłabym kariery”

kobieta, która jest kochanką szefowej fot. Adobe Stock, bnenin
„Wszystkie dziewczyny na nią narzekały. Dziwiłam się, bo dla mnie od początku była miła. Potem okazało się, dlaczego. Po prostu bardzo jej się spodobałam... I wcale nie tylko jako podwładna”.
/ 11.10.2021 21:18
kobieta, która jest kochanką szefowej fot. Adobe Stock, bnenin

Wszystko zaczęło się całkiem niewinnie. Półtora roku temu, gdy tylko rozpoczęłam pracę, nie mogłam się nachwalić swojej kierowniczki. „Sympatyczna, życiowa, pomocna babka” – tak o niej myślałam. Nigdy nie odmówiła, gdy prosiłam ją o wytłumaczenie czegoś, czego nie umiałam zrobić. Pozwalała mi wcześniej urywać się z pracy, gdy miałam coś do załatwienia albo musiałam pójść do lekarza... Dlatego byłam bardzo zdziwiona, gdy w firmowej kuchni usłyszałam nieprzychylne komentarze koleżanek na jej temat.

– Złośliwa, wyrachowana s***. Żaden facet jej nie chce, to nic dziwnego, że taka wredna! – syczała jedna z nich.
– Lepiej zajęłaby się sobą, a nie wściubiała nosa w nasze sprawy – dodała druga.
– Co wy mówicie? Przecież nasza szefowa to kobitka do rany przyłóż – broniłam jej. – Życzliwa, chętna do pomocy…
– Ty lepiej nic nie mów. Popracujesz dłużej, to sama zobaczysz – zgasiły mnie.

Wzruszyłam ramionami i pomyślałam, że to może zazdrość o wyższe stanowisko, a może zostały ukarane przez szefową za niedociągnięcia i mają do niej żal. Ja nie mogłam narzekać. Czułam się doceniana; kilkakrotnie pani dyrektor prosiła mnie, abym dłużej została w pracy i pomogła jej sporządzić raporty lub prezentacje. Na spotkania z najważniejszymi klientami najczęściej zabierała mnie, a nie którąś z koleżanek. Zdarzało się, że w powrotnej drodze wpadałyśmy na kawę, aby omówić przebieg spotkania.

Pewnego dnia zostałam wezwana do gabinetu szefowej

– Maju – powiedziała do mnie. – Zaprosiłam kluczowych klientów do „Ambasadora” na kolację w piątek. Ponieważ jestem zadowolona z twojej pracy i mam wobec ciebie pewne plany, chciałabym, żebyś też w niej uczestniczyła.
– Dziękuję, pani dyrektor, to dla mnie wyróżnienie… – plątałam się.

Kolacja się udała. Późnym wieczorem, nieco podchmieleni, wychodziliśmy z restauracji.

– Majeczko, zapraszam do mnie na koniaczek – powiedziała szefowa, gdy już pożegnałyśmy się z gośćmi. – Poplotkujemy sobie, wiesz, tak po babsku.

Najpierw chciałam odmówić, ale potem przypomniałam sobie, że pani Elżbieta mówiła o planach wobec mnie. „Przecież to dla mnie ogromna szansa! – pomyślałam. Może szykuje mnie na swoją zastępczynię? A nawet jeśli nie, dobre układy z szefową to jak wygrana w totka!”.

Była kawa, koniak… sporo koniaku

Szefowa nie żałowała sobie i chyba dlatego zwierzyła mi się z kłopotów z dorosłą córką, która nie chce jej znać.

– Ty, Majeczko, nie wiesz, jak to boli… – mówiła, wycierając łzy. – Ech, no to napijmy się!

Wieczór zakończył się tak, że musiałam zaopiekować się moją szefową i położyć ją do łóżka.

– Zostań ze mną, nie chcę być sama – kaprysiła. – Nie, nie w innym pokoju, kładź się tutaj obok mnie.

Nie podejrzewałam niczego złego, przecież po imprezach nieraz z koleżankami spałyśmy w jednym łóżku.

– Och, ty moja – szefowa cmoknęła mnie w policzek i zasnęła.

Rano pojechałam do siebie. Zanim wyszłam, musiałam obiecać szefowej, że nie opowiem nikomu w pracy o piątkowym wieczorze. Zresztą, o czym miałam opowiadać? Nic takiego się przecież nie stało. Czułam, że rodzi się między nami przyjaźń. Po spotkaniach z klientami szefowa zabierała mnie już nie tylko na kawę, ale i na obiady do restauracji. Rozmawiałyśmy także o mnie, o moich planach zawodowych i prywatnych. Po dwóch miesiącach pani Elżbieta zaproponowała mi wspólny wyjazd na zagraniczne targi.

– Majeczko, myślisz poważnie o pracy i chcesz w niej coś osiągnąć. Dlatego zamierzam ci w tym pomóc – wyjaśniła.

Na targach było pracowicie. Przez cały dzień biegałyśmy po pawilonach wystawowych, oglądałyśmy propozycje producentów, negocjowałyśmy warunki współpracy. Po kolacji w hotelowej restauracji szefowa zaprosiła mnie do swojego pokoju.

Ona chciała mnie uwieść!

Uciekłam, ale podczas bezsennej nocy myślałam o tym, co mam zrobić? Powiedzieć, że nie jestem zainteresowana jej awansami, wrócić do domu? Ale to tak, jakbym rzuciła pracę! Rano udawałam więc, że nic się nie stało. Pani Elżbieta podobnie, tyle że znajdowała mnóstwo pretekstów, aby pogładzić mnie po udzie, przytulić… A ja? Nie reagowałam. Aż zabrała mnie w delegację na Wybrzeże, do zakładu, w którym produkowano oferowane przez nas towary.

– Majka, żarty się skończyły. Obie jesteśmy dorosłe, wiesz, czego od ciebie chcę i najwyższa pora, abyś zdecydowała: albo, albo – usłyszałam pierwszego wieczora.

Czułam się tak, jakbym dostała propozycję nie do odrzucenia. Bo jeśli jej nie ulegnę, jaka czeka mnie przyszłość? Bez pracy, bez pieniędzy, na garnuszku rodziców?

– Dobrze – odparłam. – Ale tylko tutaj.

Ela nie dotrzymała warunków tej umowy. Prawie każdego dnia znajduje okazję, aby spędzić ze mną trochę czasu w pracy. A i po godzinach często się spotykamy, czasem u niej nocuję. Rodzicom wyjaśniam, że mamy do opracowania pilne projekty. Cieszą się, że jestem doceniana i robię karierę. Nie wiedzą tylko, że przez łóżko szefowej… 

Czytaj także:
Teść wystawił na stół wódkę. Byłem zgorszony, że planuje pić przy 3-latku
Edyta płacze, że rozwiodłam ją z mężem. A ja tylko zgodziłam się być jej świadkiem w sądzie
Były mąż zabawiał się z kochanką, a ja wypruwałam sobie żyły, by utrzymać synów

Redakcja poleca

REKLAMA