Zapowiadała się spokojna, sobotnia noc. Siedziałam z doktorem Markiem w dyżurce i kończyłam kawę. Dochodziła północ, a my do tej pory mieliśmy kilka interwencji. Jak na oddział ratunkowy szpitala dziecięcego niewiele. Właśnie miałam wstać i umyć kubek, gdy dostaliśmy wiadomość, że wiozą do nas czternastolatkę z silnym bólem brzucha. Lekarz natychmiast wstał.
– Jak znam życie, to wyrostek. Sprawdź, czy sala operacyjna jest gotowa. Jeśli diagnoza się potwierdzi, trzeba będzie działać błyskawicznie – powiedział.
Zadzwoniłam na chirurgię. Sala była gotowa do zabiegu. Dziewczyna przybyła do nas kilka minut później. Za niosącymi ją na noszach ratownikami wbiegli rodzice. Byli przerażeni. Z informacji, które udało mi się od nich wyciągnąć, wynikało, że córka zaczęła mieć bóle wczesnym popołudniem.
– Na początku myśleliśmy z mężem, że to z przejedzenia. Zosia jest potwornym łakomczuchem. Jeden kotlet na obiad to dla niej za mało. Zjadła trzy i do tego górę ziemniaków… – opowiadała chaotycznie mama dziewczyny.
– I co państwo zrobili? – przerwałam jej.
– Podałam krople żołądkowe i kazałam wypić gorącą, gorzką herbatę. Byłam pewna, że pomoże. Ale z godziny na godzinę Zosia czuła się coraz gorzej. Dlatego mąż wezwał karetkę. Boże, co się z nią dzieje?
– Nasi lekarze na pewno to ustalą. I zrobią wszystko, żeby wróciła do zdrowia – starałam się uspokoić kobietę.
– To co my teraz mamy zrobić? – zapytała ze łzami w oczach.
– Proszę poczekać na korytarzu. Gdy tylko będzie coś wiadomo, ktoś przyjdzie i wszystko państwu wyjaśni – zapewniłam.
Młodziutka pacjentka bardzo cierpiała. Krzyczała, że zaraz umrze, że coś rozrywa ją od środka
Tak wiła się z bólu, że lekarz nie był w stanie jej zbadać.
– To bez sensu. Zabieram ją na USG. Trzeba sprawdzić, co to jest – powiedział.
Zabrał dziewczynę na badanie, a ja zostałam na oddziale sama. Kilka minut później zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszałam zdenerwowany głos doktora Marka.
– Dawaj mi tu zaraz drugiego lekarza do pomocy. Ta dziewczyna rodzi!
– Która? Ta czternastolatka z silnym bólem brzucha? – nie dowierzałam.
– Innej tu przecież nie ma! Pośpiesz się! To chyba poród pośladkowy. Będzie ciężko! – krzyknął i się rozłączył.
Tylko żadnych awantur i wymówek! Córka w końcu wiele dziś przeszła
Na moment zamarłam. Nie miałam pojęcia, kogo mam wezwać do pomocy. Przecież w naszym szpitalu nie ma ginekologów ani położnych. Leczymy dzieci, a nie przyjmujemy je na świat. Po chwili zastanowienia poszłam na internę i dopadłam dyżurną lekarkę. Kiedy usłyszała, co się dzieje, była przerażona.
– Nigdy nie przyjmowałam porodu…Niech przewiozą tę dziewczynę do innego szpitala – jęknęła.
– Nie ma już na to czasu. No idzie pani czy nie? – ponagliłam ją.
– Chyba nie mam wyjścia – odparła.
Biegnąc do pacjentki, zwierzyła mi się, że nigdy w życiu nie miała takiego stracha. Po godzinie było już po wszystkim. Dziewczyna urodziła córeczkę. Mimo że poród był ciężki, mama i jej dzieciątko był w niezłej kondycji. Pani doktor z interny zabrała ją od razu na swój oddział.
– Dziecko trzeba dokładnie przebadać. Matka nie była przecież pod opieką ginekologa. A poza tym to pierwsza taka moja pacjentka, należą się jej specjalne względy – uśmiechnęła się do mnie.
Tymczasem doktor Marek siedział na krześle i ciężko oddychał.
– Słyszałam, że nieźle się pan spisał, doktorze – mrugnęłam do niego.
– Nie ma o czym gadać. Dzień jak co dzień – machnął ręką, ale z jego miny wynikało, że jest z siebie bardzo dumny.
Młoda mama była oszołomiona. Miałam wrażenie, że za bardzo nie wie, co się przed chwilą stało. Była szczęśliwa, ale chyba tylko dlatego, że ból wreszcie ustąpił.
– Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży? – zapytałam ją.
– Bo nie wiedziałam – zaczerwieniła się.
– Żartujesz sobie ze mnie?
– Nie, przysięgam! Ja naprawdę myślałam, że czymś się zatrułam!
– W porządku, wierzę ci. Ale jak to możliwe? Mama nigdy nie rozmawiała z tobą o seksie? Nie powiedziała, co oznacza, gdy kobieta nie ma okresu? – zapytałam.
– U nas o takich sprawach się nie mówi.
– A pytałaś? – zainteresowałam się.
– Próbowałam. Ale mama powiedziała, że do ślubu nie mam prawa poruszać tego tematu. Bo seks bez ślubu to grzech ciężki.
– Aha… Odpoczywaj w takim razie spokojnie, a ja pójdę porozmawiać z twoimi rodzicami. Od dwóch godzin czekają na korytarzu. Pewnie już od zmysłów odchodzą.
– A musi im siostra mówić o dziecku? – jęknęła. – Na pewno się wściekną…
– Może nie będzie aż tak źle – próbowałam ją pocieszyć. – Powiedzieć trzeba.
Przez skórę czułam jednak, że czeka mnie ciężka przeprawa. Rodzice pacjentki rzeczywiście byli bardzo zdenerwowani. Krążyli po korytarzu jak tygrysy zamknięte w za ciasnej klatce. Kiedy tylko mnie dostrzegli, ruszyli sprintem w moją stronę.
– No wreszcie! Co z Zosią? Wszystko w porządku? – zasypała mnie pytaniami matka.
Postanowiłam, że nie będę owijać w bawełnę i powiem im wprost, co się stało.
– Tak, córka czuje się już dobrze. I jej dziecko też – odparłam spokojnie.
– Słucham? Jakie dziecko? – wykrztusiła, szeroko otwierając oczy.
– No właśnie, chyba się przesłyszałem… – włączył się do rozmowy ojciec. – Przeciwnie, bardzo dobrze pan usłyszał. Macie państwo piękną, zdrową wnuczkę – uśmiechnęłam się.
Spodziewałam się, że ta wiadomość zwali ich z nóg. Nie sądziłam jednak, że dosłownie. Pierwszy zemdlał ojciec. Przez chwilę patrzył na mnie szeroko otwartymi ze zdumienia oczami, pobladł, poczerwieniał, a potem runął na podłogę jak kłoda. Po kilku sekundach na podłogę osunęła się jego żona. Cuciłam ich ze dwie minuty.
– Jak to wnuczkę? To Zosia była w ciąży? Dlaczego się nie przyznała? – zaczęła się dopytywać matka, gdy doszła do siebie.
– Bo podobno o niczym nie wiedziała – odparłam. – A państwo niczego nie zauważyli? Na przykład rosnącego brzucha? – próbowałam się dowiedzieć.
– Ja wiem? Córka rzeczywiście ostatnio trochę przytyła, ale byłam pewna, że to z łakomstwa. Poza tym to jeszcze dziecko… Do głowy mi nie przyszło, że ona mogła, no wie pani… – zająknęła się.
– Uprawiać seks? – zapytałam.
– Fuj, niech pani nie wymawia przy nas tego słowa. Jestem katoliczką! – prychnęła.
– Ja też wierzę w Boga, a jakoś się nie krzywię. Córka się z kimś spotyka?
– Owszem. To Piotrek, syn naszych przyjaciół. Starszy od Zosi rok, nie, o dwa lata. Chodzą razem na spacery i czasami do kina… On czasem pomaga jej w matematyce. Ale to porządny chłopak. Ministrant!
– Ale to, że chodzi do kościoła, nie oznacza, że jest święty – odparłam.
– To jego sprawka? – wtrącił się ojciec.
– Pewności nie mam. Ale warto zapytać.
– Zapytam, pewnie, że zapytam. A jak się okaże, że to on, to mu nogi z dupy powyrywam. I Zośce też! – zaczął się odgrażać i znowu poczerwieniał na twarzy.
– Poważnie? I co to zmieni, proszę pana? Dzieciaki nie są niczemu winne. To do siebie powinniście mieć pretensje. Jesteście jak wielu innych rodziców. Najpierw nie rozmawiacie z dziećmi o seksie, udając, że ten temat nie istnieje. A potem dziwicie się nagle, jak w wieku kilkunastu lat same zostają rodzicami. Przecież religia nie ma tu nic do rzeczy! Tu chodzi wyłącznie o zdrowy rozsądek! – zdenerwowałam się.
Widziałam, że matka, ma ochotę zaprotestować, ale mąż spojrzał na nią groźnie.
– Nic już lepiej nie mów. To i tak w niczym nie pomoże – rzucił, a potem spojrzał na mnie niepewnie. – Czy możemy zobaczyć teraz córkę i naszą… wnuczkę? – zapytał.
– Maleństwo jest na razie na badaniach. Ale do córki mogą państwo wejść. Tylko żadnych awantur i wymówek! Dziewczyna i tak już dzisiaj bardzo wiele przeżyła, powinna odpocząć! – uprzedziłam.
Nowo narodzona wnuczka zawojowała ich serca w jednej sekundzie!
Muszę przyznać, że rodzice Zosi zachowali się w porządku. Nie urządzili córce żadnych scen. Wiem, bo na wszelki wypadek postanowiłam poczekać pod drzwiami. A kiedy pani doktor z interny przyniosła dziecko, kompletnie się rozkleili. Mała zawojowała ich serca w jednej sekundzie. Dziewczyna zadzwoniła do chłopaka i powiedziała mu, że został ojcem. Godzinę później mieliśmy na oddziale dwoje przerażonych i oszołomionych nastolatków i czworo dorosłych wzruszonych do łez. Zosia i jej córeczka opuściły nasz szpital trzy dni później. Przed wyjściem dziewczyna przyszła się ze mną pożegnać.
– Wie siostra, co postanowiłam? – zapytała w pewnym momencie.
– Co takiego?
– W przyszłości będę otwarcie rozmawiać z córką o seksie – uśmiechnęła się. – Nie chcę, żeby znalazła się w takiej sytuacji jak ja – powiedziała.
Czytaj także:
Mój ojciec był katem. To dlatego wmówiłem sobie, że mój biologiczny tata to Stefan
Zostawiłam męża, który ciągnął mnie w dół. Wysłałam do niego tylko kartkę
Wera zniszczyła mi reputację plotkami o romansie. Z zemsty rozpowiedziałam, że jest prostytutką