„Zosia myślała, że to wyrostek. Okazało się, że rodzi... Nikt się domyślił że jest w ciąży, bo miała tylko 14 lat”

nastolatka, która nie wiedziała o swojej ciąży fot. Adobe Stock, motortion
„– To Zosia była w ciąży? Dlaczego się nie przyznała? – zaczęła dopytywać matka. – Bo podobno o niczym nie wiedziała. A państwo niczego nie zauważyli? Na przykład rosnącego brzucha? – Ja wiem? Córka rzeczywiście ostatnio trochę przytyła, ale byłam pewna, że to z łakomstwa. Poza tym to jeszcze dziecko… Do głowy mi nie przyszło…”
/ 09.09.2021 21:12
nastolatka, która nie wiedziała o swojej ciąży fot. Adobe Stock, motortion

Zapowiadała się spokojna, sobotnia noc. Siedziałam z doktorem Markiem w dyżurce i kończyłam kawę. Dochodziła północ, a my do tej pory mieliśmy kilka interwencji. Jak na oddział ratunkowy szpitala dziecięcego niewiele. Właśnie miałam wstać i umyć kubek, gdy dostaliśmy wiadomość, że wiozą do nas czternastolatkę z silnym bólem brzucha. Lekarz natychmiast wstał.

Jak znam życie, to wyrostek. Sprawdź, czy sala operacyjna jest gotowa. Jeśli diagnoza się potwierdzi, trzeba będzie działać błyskawicznie – powiedział.

Zadzwoniłam na chirurgię. Sala była gotowa do zabiegu. Dziewczyna przybyła do nas kilka minut później. Za niosącymi ją na noszach ratownikami wbiegli rodzice. Byli przerażeni. Z informacji, które udało mi się od nich wyciągnąć, wynikało, że córka zaczęła mieć bóle wczesnym popołudniem.

– Na początku myśleliśmy z mężem, że to z przejedzenia. Zosia jest potwornym łakomczuchem. Jeden kotlet na obiad to dla niej za mało. Zjadła trzy i do tego górę ziemniaków… – opowiadała chaotycznie mama dziewczyny.
– I co państwo zrobili? – przerwałam jej.
– Podałam krople żołądkowe i kazałam wypić gorącą, gorzką herbatę. Byłam pewna, że pomoże. Ale z godziny na godzinę Zosia czuła się coraz gorzej. Dlatego mąż wezwał karetkę. Boże, co się z nią dzieje?
– Nasi lekarze na pewno to ustalą. I zrobią wszystko, żeby wróciła do zdrowia – starałam się uspokoić kobietę.
– To co my teraz mamy zrobić? – zapytała ze łzami w oczach.
– Proszę poczekać na korytarzu. Gdy tylko będzie coś wiadomo, ktoś przyjdzie i wszystko państwu wyjaśni – zapewniłam.

Młodziutka pacjentka bardzo cierpiała. Krzyczała, że zaraz umrze, że coś rozrywa ją od środka

Tak wiła się z bólu, że lekarz nie był w stanie jej zbadać.

– To bez sensu. Zabieram ją na USG. Trzeba sprawdzić, co to jest – powiedział.

Zabrał dziewczynę na badanie, a ja zostałam na oddziale sama. Kilka minut później zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszałam zdenerwowany głos doktora Marka.

– Dawaj mi tu zaraz drugiego lekarza do pomocy. Ta dziewczyna rodzi!
– Która? Ta czternastolatka z silnym bólem brzucha? – nie dowierzałam.
– Innej tu przecież nie ma! Pośpiesz się! To chyba poród pośladkowy. Będzie ciężko! – krzyknął i się rozłączył.

Tylko żadnych awantur i wymówek! Córka w końcu wiele dziś przeszła

Na moment zamarłam. Nie miałam pojęcia, kogo mam wezwać do pomocy. Przecież w naszym szpitalu nie ma ginekologów ani położnych. Leczymy dzieci, a nie przyjmujemy je na świat. Po chwili zastanowienia poszłam na internę i dopadłam dyżurną lekarkę. Kiedy usłyszała, co się dzieje, była przerażona.

– Nigdy nie przyjmowałam porodu…Niech przewiozą tę dziewczynę do innego szpitala – jęknęła.
– Nie ma już na to czasu. No idzie pani czy nie? – ponagliłam ją.
– Chyba nie mam wyjścia – odparła.

Biegnąc do pacjentki, zwierzyła mi się, że nigdy w życiu nie miała takiego stracha. Po godzinie było już po wszystkim. Dziewczyna urodziła córeczkę. Mimo że poród był ciężki, mama i jej dzieciątko był w niezłej kondycji. Pani doktor z interny zabrała ją od razu na swój oddział.

– Dziecko trzeba dokładnie przebadać. Matka nie była przecież pod opieką ginekologa. A poza tym to pierwsza taka moja pacjentka, należą się jej specjalne względy – uśmiechnęła się do mnie.

Tymczasem doktor Marek siedział na krześle i ciężko oddychał.

– Słyszałam, że nieźle się pan spisał, doktorze – mrugnęłam do niego.
– Nie ma o czym gadać. Dzień jak co dzień – machnął ręką, ale z jego miny wynikało, że jest z siebie bardzo dumny.

Młoda mama była oszołomiona. Miałam wrażenie, że za bardzo nie wie, co się przed chwilą stało. Była szczęśliwa, ale chyba tylko dlatego, że ból wreszcie ustąpił.

Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży? – zapytałam ją.
Bo nie wiedziałam – zaczerwieniła się.
– Żartujesz sobie ze mnie?
– Nie, przysięgam! Ja naprawdę myślałam, że czymś się zatrułam!
– W porządku, wierzę ci. Ale jak to możliwe? Mama nigdy nie rozmawiała z tobą o seksie? Nie powiedziała, co oznacza, gdy kobieta nie ma okresu? – zapytałam.
– U nas o takich sprawach się nie mówi.
– A pytałaś? – zainteresowałam się.
– Próbowałam. Ale mama powiedziała, że do ślubu nie mam prawa poruszać tego tematu. Bo seks bez ślubu to grzech ciężki.
– Aha… Odpoczywaj w takim razie spokojnie, a ja pójdę porozmawiać z twoimi rodzicami. Od dwóch godzin czekają na korytarzu. Pewnie już od zmysłów odchodzą.
A musi im siostra mówić o dziecku? – jęknęła. – Na pewno się wściekną…
– Może nie będzie aż tak źle – próbowałam ją pocieszyć. – Powiedzieć trzeba.

Przez skórę czułam jednak, że czeka mnie ciężka przeprawa. Rodzice pacjentki rzeczywiście byli bardzo zdenerwowani. Krążyli po korytarzu jak tygrysy zamknięte w za ciasnej klatce. Kiedy tylko mnie dostrzegli, ruszyli sprintem w moją stronę.

– No wreszcie! Co z Zosią? Wszystko w porządku? – zasypała mnie pytaniami matka.

Postanowiłam, że nie będę owijać w bawełnę i powiem im wprost, co się stało.

– Tak, córka czuje się już dobrze. I jej dziecko też – odparłam spokojnie.
– Słucham? Jakie dziecko? – wykrztusiła, szeroko otwierając oczy.
– No właśnie, chyba się przesłyszałem… – włączył się do rozmowy ojciec. – Przeciwnie, bardzo dobrze pan usłyszał. Macie państwo piękną, zdrową wnuczkę – uśmiechnęłam się.

Spodziewałam się, że ta wiadomość zwali ich z nóg. Nie sądziłam jednak, że dosłownie. Pierwszy zemdlał ojciec. Przez chwilę patrzył na mnie szeroko otwartymi ze zdumienia oczami, pobladł, poczerwieniał, a potem runął na podłogę jak kłoda. Po kilku sekundach na podłogę osunęła się jego żona. Cuciłam ich ze dwie minuty.

– Jak to wnuczkę? To Zosia była w ciąży? Dlaczego się nie przyznała? – zaczęła się dopytywać matka, gdy doszła do siebie.
– Bo podobno o niczym nie wiedziała – odparłam. – A państwo niczego nie zauważyli? Na przykład rosnącego brzucha? – próbowałam się dowiedzieć.
– Ja wiem? Córka rzeczywiście ostatnio trochę przytyła, ale byłam pewna, że to z łakomstwa. Poza tym to jeszcze dziecko… Do głowy mi nie przyszło, że ona mogła, no wie pani… – zająknęła się.
– Uprawiać seks? – zapytałam.
– Fuj, niech pani nie wymawia przy nas tego słowa. Jestem katoliczką! – prychnęła.
– Ja też wierzę w Boga, a jakoś się nie krzywię. Córka się z kimś spotyka?
– Owszem. To Piotrek, syn naszych przyjaciół. Starszy od Zosi rok, nie, o dwa lata. Chodzą razem na spacery i czasami do kina… On czasem pomaga jej w matematyce. Ale to porządny chłopak. Ministrant!
– Ale to, że chodzi do kościoła, nie oznacza, że jest święty – odparłam.
– To jego sprawka? – wtrącił się ojciec.
– Pewności nie mam. Ale warto zapytać.
– Zapytam, pewnie, że zapytam. A jak się okaże, że to on, to mu nogi z dupy powyrywam. I Zośce też! – zaczął się odgrażać i znowu poczerwieniał na twarzy.
– Poważnie? I co to zmieni, proszę pana? Dzieciaki nie są niczemu winne. To do siebie powinniście mieć pretensje. Jesteście jak wielu innych rodziców. Najpierw nie rozmawiacie z dziećmi o seksie, udając, że ten temat nie istnieje. A potem dziwicie się nagle, jak w wieku kilkunastu lat same zostają rodzicami. Przecież religia nie ma tu nic do rzeczy! Tu chodzi wyłącznie o zdrowy rozsądek! – zdenerwowałam się.

Widziałam, że matka, ma ochotę zaprotestować, ale mąż spojrzał na nią groźnie.

– Nic już lepiej nie mów. To i tak w niczym nie pomoże – rzucił, a potem spojrzał na mnie niepewnie. – Czy możemy zobaczyć teraz córkę i naszą… wnuczkę? – zapytał.
– Maleństwo jest na razie na badaniach. Ale do córki mogą państwo wejść. Tylko żadnych awantur i wymówek! Dziewczyna i tak już dzisiaj bardzo wiele przeżyła, powinna odpocząć! – uprzedziłam.

Nowo narodzona wnuczka zawojowała ich serca w jednej sekundzie!

Muszę przyznać, że rodzice Zosi zachowali się w porządku. Nie urządzili córce żadnych scen. Wiem, bo na wszelki wypadek postanowiłam poczekać pod drzwiami. A kiedy pani doktor z interny przyniosła dziecko, kompletnie się rozkleili. Mała zawojowała ich serca w jednej sekundzie. Dziewczyna zadzwoniła do chłopaka i powiedziała mu, że został ojcem. Godzinę później mieliśmy na oddziale dwoje przerażonych i oszołomionych nastolatków i czworo dorosłych wzruszonych do łez. Zosia i jej córeczka opuściły nasz szpital trzy dni później. Przed wyjściem dziewczyna przyszła się ze mną pożegnać.

– Wie siostra, co postanowiłam? – zapytała w pewnym momencie.
– Co takiego?
– W przyszłości będę otwarcie rozmawiać z córką o seksie – uśmiechnęła się. – Nie chcę, żeby znalazła się w takiej sytuacji jak ja – powiedziała.

Czytaj także:
Mój ojciec był katem. To dlatego wmówiłem sobie, że mój biologiczny tata to Stefan
Zostawiłam męża, który ciągnął mnie w dół. Wysłałam do niego tylko kartkę
Wera zniszczyła mi reputację plotkami o romansie. Z zemsty rozpowiedziałam, że jest prostytutką

Redakcja poleca

REKLAMA