„Nasz ojciec chyba żałował, że założył rodzinę, na którą musi pracować. Nie lubił nas, żeby nie powiedzieć gorzej”

mężczyzna, który nienawidzi swojego ojca fot. Adobe Stock, Africa Studio
„Stosunki z moim ojcem zaogniały się z latami, by przekształcić się w nienawiść z elementami rywalizacji. Dorosłem, zhardziałem i to strasznie go denerwowało. Na każdym kroku próbował mnie upokarzać, udowadniać, że jeszcze on tu rządzi. Byłem pewien, że ten człowiek mnie nienawidzi”.
/ 31.08.2021 09:19
mężczyzna, który nienawidzi swojego ojca fot. Adobe Stock, Africa Studio

Przeglądając dokumenty, które zostały po Stefanie, gryzłem palce z nerwów. Byłem pewien, że zostawił wskazówkę dotyczącą mojego pochodzenia, nie mógł odejść, nie wyjawiając mi prawdy. Przez pół życia wierzyłem, że jestem jego synem, owocem sekretnej miłości, która kiedyś łączyła mamę i najlepszego przyjaciela rodziny. Stefan pomagał nam we wszystkim, zawsze miał dla nas czas.

Nigdy nie odmawiał przysług

Do mamy i do mnie – jego jedynego syna. Byłem nawet trochę do niego podobny, szczególnie jak się sobie dobrze przyjrzałem. Młodszy brat Jurek wyglądał jak miniatura naszego ojca, co do tego nie było wątpliwości. Ale ja? Miałem ciemną czuprynę jak Stefan. Albo jak mama, ale wolałem myśleć, że kolor włosów odziedziczyłem po prawdziwym ojcu. Co skłoniło mnie do rozważań nad tajemnicą pochodzenia?

Powroty naszego ojca do domu. Mówię oczywiście o facecie, którego nazwisko noszę, a który zatruł nam życie, pojawiając się cyklicznie, gdy na niemieckich budowach był akurat przestój. Przyjeżdżał i zaczynał rozstawiać nas po kątach. Nie miał łatwego charakteru, o nie. Czasem się zastanawiałem, co by było, gdyby nie musiał wyjeżdżać za zarobkiem. Czy zżylibyśmy się, przyzwyczaili do siebie i byłoby łatwiej?

Nasz ojciec chyba żałował, że założył rodzinę, na którą musi pracować. Nie lubił nas, żeby nie powiedzieć gorzej. Mama i ja musieliśmy znosić jego zaczepki, tylko Jurka zostawiał w spokoju. Może dlatego, że był taki podobny do niego. Im byłem starszy, tym bardziej ojciec się mnie czepiał, jakby przeczuwał, że nie jestem jego synem. Wyśmiewał wszystko, co robię, wyzywał od najgorszych i próbował karać. Raz uciekłem przed nim do Stefana, a on powiedział, żebym nie prowokował starego i zacisnął zęby.

Niedługo ojciec wyjedzie i znów będzie jak dawniej

Bo dobrze nam było bez niego. Mieliśmy ciepły dom, kochającą mamę i Stefana, gotowego w razie czego pośpieszyć z pomocą. To on był dla mnie wzorem mężczyzny. Nauczył mnie wymieniać kolanko pod zlewem, wbijać prosto gwoździe i pisać wypracowania. Zawsze mogłem z nim pogadać od serca, nigdy się ze mnie nie śmiał i nie złościł. Tylko jemu wykrzyczałem swój zawód, kiedy Majka puściła mnie w trąbę. Zachował się jak prawdziwy mężczyzna, nie pocieszał mnie, nie próbował umniejszać młodzieńczego dramatu. Po prostu siedzieliśmy razem, milcząc, a ja czułem, że nie jestem ze swoim zmartwieniem sam.

W takich chwilach rosło we mnie przekonanie, że jestem jego synem. Cóż innego mogłoby skłonić takiego fajnego człowieka do opieki nad nieopierzonym młokosem i jego matką? Zawsze myślałem, że Stefan spadł nam z nieba. Gdyby nie on, nie wiem, co by się ze mną stało. Stosunki z moim ojcem zaogniały się z latami, by przekształcić się w nienawiść z elementami rywalizacji. Dorosłem, zhardziałem i to strasznie go denerwowało. Na każdym kroku próbował mnie upokarzać, udowadniać, że jeszcze on tu rządzi. Byłem pewien, że ten człowiek mnie nienawidzi.

Tylko głębokie przekonanie, że nie jestem z nim spokrewniony, ratowało mnie przed powzięciem nieodwracalnej decyzji, bo były chwile, kiedy miałem wszystkiego dość. Jego, siebie i naszego życia. Tylko myśl, że Stefan jest moim prawdziwym tatą, pozwalała mi znosić prymitywne zaczepki i niesłusznie wymierzone kary. Do razów byłem przyzwyczajony, bolała niesprawiedliwość. Ojciec się na mnie wyżywał, bo zwyczajnie mnie nie znosił. Niemożliwe? Bo dzieci trzeba kochać? Dziś już wiem, że niekoniecznie, ale kiedy byłem młodszy, ratowałem się myśleniem, że on jest dla mnie taki okropny, bo czuje, że nie jestem z jego krwi.

We wszystkim wzorowałem się na Stefanie, chciałem być taki jak on

Nauczył mnie, żeby nie robić z gęby cholewy, bo mężczyzna ma tylko jedno słowo.

– To cię nauczy nie szafować słowami – tłumaczył. – Dwa razy pomyśl, zanim coś powiesz, a jak już powiesz – przepadło. Nie goń za słowem jak za gołębiem, bo nie złapiesz.

Innym razem rozmawiałem ze Stefanem o kobietach.

– Szanuj je i kochaj, a one ci się odwdzięczą – mówił, a ja oczywiście wtedy nie wierzyłem, byłem zbyt młody.

Ale chłonąłem nauki Stefana, jednego z najprzyzwoitszych mężczyzn, jakich znałem. Kiedy po kolejnej awanturze ze swoim ojcem siedziałem ponury w jego kuchni, siorbiąc gorącą herbatę, nie pocieszał mnie. Nie rozgrzeszał ojca, nie próbował niczego wyjaśniać, nie mówił, że będzie lepiej. Po prostu przy mnie był. Kiedyś powiedział, że jeśli naprawdę będę chciał, zostawię to wszystko za sobą. Nigdy nie zapomnę krzywd z dzieciństwa, ale z czasem przestaną być ważne.

– Pójdziesz dalej, otrząsając błoto z butów – wyczarował przede mną sugestywny obraz.

Zachichotałem. Tak, to było coś. Chciałem uwolnić się od złości na ojca, przestać o nim myśleć. Zostawić go za sobą, daleko w tyle.

Dostałem od Stefana marzenie, dla którego mogłem żyć

Miałem niespełna osiemnaście lat, kiedy nadarzyła się okazja do szczerej rozmowy z mamą. Zapracowana jak zwykle, pieliła grządki z warzywami. Kucnąłem obok, żeby jej trochę pomóc. Ostatnio nie wyglądała najlepiej, chociaż twierdziła, że nic jej nie jest.

– Czy on jest moim ojcem? Muszę to wiedzieć – wystrzeliłem z największego działa.

To był impuls, chwilę później chciałem się ugryźć w język, ale było za późno.

– Kto?! – mama była zdumiona i zaniepokojona.
– Stefan – zaszemrałem, bo jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. Tego również nauczył mnie mój sekretny tata.
– Bój się Boga, o czym ty mówisz! To nieprawda! – mama trwożliwie rozejrzała się wokół. Na prowincji nawet drzewa mają uszy. – Coś ty wymyślił! Nikomu tego nie mów, jeszcze ojciec usłyszy. I tak ma ciężką rękę, a jak jeszcze wbije sobie do głowy, żeś ty nie jego, będzie straszny!

Miała rację. Zrozumiałem, że muszę milczeć. Mama wszystkiemu zaprzeczyła, ale co miała robić? Przyznać się do małżeńskiej zdrady sprzed lat? Musiała zadbać o bezpieczeństwo syna. Ukryła moje pochodzenie i bała się, że tajemnica wypłynie.

Może nawet Stefan nie wiedział, że ma syna?

Opiekował się mną jak rodzonym, bo się domyślał, ale pewności mieć nie mógł. Ja też jej nie mam, ale chcę być taki jak on. Był dla mnie wzorem, najlepszym ojcem, jakiego mogłem sobie wymarzyć. Jestem mu wdzięczny, że umożliwił mi wyrwanie się z domu. Wierzył we mnie bardziej niż ja sam. Poświęcił oszczędności, abym mógł iść na studia, bo nasz ojciec robił wszystko, żeby wybić mi ten pomysł z głowy. Egoistycznie chciał, żebym został w domu i zajął się nim na starość.

Dlaczego ja, a nie jego faworyt Jurek? Tego nigdy się nie dowiem, stary wciąż żyje, ale nie należy do wylewnych. Stefan dał mi wsparcie i nadzieję na lepszą przyszłość. Dzięki niemu otrząsnąłem błoto z butów i zobaczyłem świat, dokładnie tak, jak przepowiedział. Mam dobry zawód, dużo podróżuję. Do domu przyjeżdżam najrzadziej, jak mogę, bo tam rezyduje ojciec. Postarzał się i nie jest już taki groźny, ale nadal coś boleśnie mnie ściska w żołądku, gdy go widzę. Nie mamy ze sobą zbyt wiele wspólnego.

Przeszukałem wszystkie dokumenty po Stefanie i nie znalazłem niczego, co by świadczyło, że był moim ojcem. Chociaż można to łatwo wytłumaczyć. Stefan, do końca lojalny, zachował tajemnicę, uporządkował papiery przed śmiercią, żeby nie narażać mnie i mamy na plotki. Ale potraktował mnie jak swojego jedynego spadkobiercę, zapisując mieszkanie w miasteczku. Co prawda i to wytłumaczył w liście do mnie: „Żebyś miał dokąd wracać, jak rozwiniesz skrzydła”. Wiedział, że muszę założyć własne gniazdo, dał mi tę możliwość, do końca troszcząc się o mnie jak prawdziwy ojciec…

Więc może jednak przeczucie mnie nie myliło? Mogę to łatwo sprawdzić, wynik testu DNA dostanę w ciągu kilku tygodni. Tylko czy tego rzeczywiście chcę? A jeśli okaże się, że jestem synem faceta, który mnie nienawidzi? Tego bym nie zniósł. Wolę myśleć, że moim tatą był Stefan, człowiek, którego kochałem jak ojca. Zawsze będę mu wdzięczny za to, że uwierzył we mnie, pomógł przejść przez trudne dzieciństwo i otworzył przede mną świat.

Czytaj także:
Teściowa sfałszowała badania DNA, by rozbić nasze małżeństwo
Gdy zaszłam w ciążę ze Zbyszkiem, najpierw kłamałam że to nie jego dziecko
Zbliżały się moje 30-te urodziny, a mój facet nawet nie myślał o ślubie

Redakcja poleca

REKLAMA