Paweł spodobał mi się, odkąd tylko zaczęłam pracę w wydawnictwie. „Ale świetnie ubrany facet!”, pomyślałam, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy. Był bardzo szarmancki, zawsze otwierał mi drzwi, potrafił żartować, a do tego był niezwykle kulturalny.
Bardzo mi imponował
Na pierwszy rzut oka miał wszystkie cechy, które zawsze kręciły mnie u mężczyzn. Miał też niestety żonę. Nasz romans toczył się więc tylko w moich myślach. Przyłapałam się na tym, że zostaję w biurze odrobinę dłużej, żebyśmy wyszli razem i pokonali wspólnie nawet te kilka kroków do parkingu. Uwielbiałam, gdy jechaliśmy we dwójkę windą i mogłam bezkarnie wdychać jego perfumy z wyjątkowo bliskiej odległości. Wstawałam codziennie pół godziny wcześniej, żeby codziennie w pracy wyglądać doskonale: układałam włosy, robiłam pełen makijaż. Ot, takie nieco dziecinne zachowania z czasów, gdy podrywało się pierwszych chłopaków...
– Ale pięknie wyglądasz! I to w poniedziałek rano! No niezwykła kobieta – skomplementował mnie pewnego razu Paweł, gdy minęłam go w kuchni, aby zrobić sobie kawę.
Czułam, jak z emocji serce podskakuje jak kauczukowa piłeczka. W głębi duszy czułam, że dla niego te słowa nie oznaczają tego samego, co dla mnie. W końcu miał żonę...
Liczyłam na to, że go uwiodę
Pojechaliśmy wtedy na coroczny wyjazd integracyjny. Już od tygodnia chodziłam zestresowana i podekscytowana perspektywą możliwości spędzenia tylu godzin z Pawłem poza pracą. Wiadomo, w biurze też można nawiązać jakieś kontakty, ale jednak wypada skupiać się głównie na pracy. A na wyjeździe? I w dodatku z nutką alkoholu i luzu?
Zadbałam o każdy szczegół swojego wyjazdowego bagażu. Spakowałam najpiękniejszą bieliznę, jaką miałam, żeby poczuć się lepiej ze świadomością, że mam na sobie coś takiego.
Wyjazd rozpoczął się wspólną kolacją, a później siedzieliśmy już godzinami w altanie nad jeziorem, sączyliśmy wino i prowadziliśmy długie rozmowy. Akurat na chwilę zostawiła mnie jedna z koleżanek, gdy przez kilka minut samotnie siedziałam na pomoście i patrzyłam na lśniącą od blasku księżyca wodę. W tym momencie dosiadł się do mnie Paweł. Aż wciągnęłam głośno powietrze z emocji.
Potrzebował się wygadać
– Co tam, zmęczona już towarzystwem? – zapytał.
– Niee, korzystam z chwili relaksu – zaśmiałam się. – Ania poszła przebrać się w coś cieplejszego.
– Rozumiem. Pomyślałem, że dotrzymam ci towarzystwa... – bąknął nieco nieśmiało.
– Dziękuję, doceniam – rozpromieniłam się i spojrzałam na niego.
W jego oczach zobaczyłam jakąś niejednoznaczność. A może ją sobie wyobraziłam?
– Faktycznie, takie chwile relaksu są na wagę złota. W domu nie mam zbyt dużo wypoczynku ostatnio...
– A co, żona goni cię do sprzątania i prania? – zaśmiałam się, starając się z całych sił, aby ta uwaga nie zabrzmiała złośliwie.
– Niee, nie – mruknął cicho. – Ostatnio właściwie w ogóle nie rozmawiamy. Nie dzieje się między nami dobrze.
– O nie, bardzo mi przykro – odpowiedziałam uprzejmie, chociaż w mojej głowie rozlegały się właśnie głośne okrzyki szczęścia.
– Przepraszam, nie powinienem cię tym obciążać, to nieprofesjonalne – Paweł szybko się zmitygował i wzruszył ramionami.
– No co ty, nie jesteśmy w pracy. Dzisiaj jesteśmy kumplami, a nie współpracownikami. Jeśli czujesz potrzebę, żeby się wygadać to nie ma problemu, obiecuję dyskrecję – zaoferowałam i uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
Flirtował ze mną
Paweł zawiesił na mnie na chwilę wzrok i odwzajemnił uśmiech.
– Jesteś bardzo wyjątkowa, wiesz? Jeśli jesteśmy dziś tylko kumplami, to mogę ci powiedzieć, że gdyby nie to, że jestem żonaty, straciłbym dla ciebie głowę.
Motyle w moim brzuchu wirowały. Zachichotałam zalotnie.
– To bardzo miłe! Cóż, gdybyś nie był żonaty, możliwe, że bym to odwzajemniła – odpowiedziałam, starając się nadać temu zdaniu lekko humorystyczne zabarwienie.
Odniosłam jednak wrażenie, że Paweł lekko się zarumienił. Zapadła między nami chwilowa cisza wypełniona pewną dozą niezręczności, ale i cudownym, niewypowiedzianym oczekiwaniem na coś pięknego. W tej ciszy skrywały się wszystkie moje fantazje, które w jednej chwili były na wyciągnięcie ręki.
– No tak, życie tak się układa... – westchnął w końcu.
– Tak często mnie komplementujesz, że aż mi głupio, bo ja nie mówię ci takich miłych rzeczy, a powinnam – odważyłam się na nieco bardziej śmiały komentarz.
– Tak? – spojrzał na mnie z rozbawieniem.
– Pewnie! Powinnam częściej ci mówić, że zawsze wyglądasz świetnie, że jesteś niesamowicie profesjonalny, że masz bardzo miły głos i że używasz doskonałych perfum – wyliczyłam tylko niektóre ze wspaniałych zalet Pawła, które zawracały mi w głowie każdego dnia.
A potem mnie pocałował
Uśmiechnął się szeroko, po czym uśmiech w ciągu sekundy zniknął z jego twarzy. Spojrzał mi głęboko w oczy, a następnie przesunął spojrzenie na moje usta i... pocałował mnie!
Nie przerywałam tego pocałunku, choć wiedziałam, że staję się w tym momencie kimś więcej niż koleżanką z pracy. Zawsze gardziłam takimi kobietami, ale tym razem uczucia były zbyt silne. Nie potrafiłam się oderwać od Pawła. Całowaliśmy się zupełnie nieprzejęci tym, że przecież ktoś może nas zobaczyć.
– O rany, przepraszam... – wyszeptał, gdy oderwał się ode mnie po kilku minutach. – Nie powinienem.
– Może i nie, ale, jak widać, obydwoje tego chcieliśmy – powiedziałam cicho.
– Julka, przepraszam, muszę iść. Nie potrafię się przy tobie hamować. Nie chcę, żeby doszło między nami do czegoś, czego będziemy potem żałować. Do czegoś, co może zaważyć na naszym życiu... Przepraszam – wytłumaczył się i podniósł z pomostu.
Ta chwila była tak piękna, że zrobiłabym chyba wszystko, żeby zatrzymać ją na dłużej.
Do końca wyjazdu Paweł mnie unikał, ale nie czułam się z tego powodu obrażona czy poszkodowana. Widziałam tęsknotę i uczucie w jego oczach, gdy patrzył na mnie z drugiego końca sali konferencyjnej. To mi wystarczało.
Zaskoczył mnie tą propozycją
Gdy wróciliśmy do pracy, Paweł umówił ze mną spotkanie. Byliśmy w biurze sami, było już po godzinach. Chyba chciał się upewnić, że nikt nas nie podsłucha.
– Julia, posłuchaj, bez owijania w bawełnę. Chciałbym zaoferować ci premię. To nie jest żadna zapłata za milczenie. Jeśli uważasz, że moje zachowanie było niestosowne, masz prawo je zgłosić do kadr – wydukał zestresowany.
– Dziękuję ci bardzo, to miłe, ale nie zamierzam tego nigdzie zgłaszać. Nie zrobiłeś niczego, czego bym nie chciała. Znam twoją sytuację, wiem, że jesteś żonaty. Nie planuję w to ingerować. Po prostu mi się podobasz, i to już od dawna. A kasa... nie pogardzę nią – odpowiedziałam.
– Rozumiem. Rany, martwiłem się tą rozmową... Jesteś naprawdę świetną kobietą, Julka – uśmiechnął się.
– Ech, wiem – mrugnęłam do niego z uśmiechem i przysiadłam na jego biurku.
– Słuchaj, ja... Nie mogę zostawić Agaty. Ona jest w ciąży. Dowiedziałem się wczoraj.
– O rany... – szepnęłam zaskoczona. – No tak, rozumiem sytuację. Porządny z ciebie facet. Ale ja nigdy bym od ciebie nie wymagała, żebyś ją zostawił – uśmiechnęłam się pokrzepiająco i pogłaskałam Pawła po ramieniu, siedząc nadal na jego biurku.
– Julia... – westchnął, jak gdyby moja delikatna pieszczota była dla niego torturą.
– Nie będę ingerować ani utrudniać ci życia rodzinnego. Wiem, że sprawy wyglądają, jak wyglądają. Ja po prostu... chcę ciebie fizycznie – wyszeptałam, zbliżając się do niego o kilka centymetrów.
Ten układ zaczął działać
Paweł rzucił się na mnie niczym dzikie, wygłodniałe zwierzę i zaczął mnie namiętnie całować. Nie przerywałam tego. Jako że to zbliżenie nie miało już w sobie tej nieśmiałości i niepewności pierwszego razu, byliśmy bardziej odważni. Szef zaczął delikatnie zdejmować mój sweter i gładzić mnie po ramionach, gdzie już po chwili wylądowały jego wargi. A potem kochaliśmy się na jego biurku.
Następnego dnia nie mogłam patrzeć na nie bez zalewającej mnie fali rumieńców. Upojne chwile, które przeżyliśmy na nim poprzedniego wieczoru, były dla mnie niezapomniane. Na tyle, że stało się to naszą biurową rutyną. Nie czułam się, jak dziewczyna do towarzystwa i nie miałam wyrzutów sumienia, że Paweł mi płaci. Taki mieliśmy układ i obojgu nam to pasowało.
Może i zachowywałam się głupio, nieodpowiedzialnie i zwyczajnie niemoralnie. W końcu sypiałam z żonatym mężczyzną, który zaraz miał zostać ojcem. Ale moje pożądanie było nie do zatrzymania. A że przy okazji jeszcze na tym dobrze zarobię. Co w tym złego? Przecież nie mam zamiaru się z nim wiązać.
Czytaj także: „Narzeczony okazał się mięczakiem. Nie mogę wyjść za kogoś, kto ucieka, gdzie pieprz rośnie, zamiast mnie obronić”
„Teściowie chcą, żebym przed ślubem podpisała intercyzę. Myślą, że są sprytni, ale ja nie dam się przechytrzyć”
„Sąsiedzi udawali, że nic nie słyszą, ale ja nie zamierzałem być obojętny na krzywdę dziecka za ścianą. Musiałem mu pomóc”