Jak chyba teraz większość ludzi poznaliśmy się w pracy. Do sieci hurtowni i składów budowlanych trafiłam zaraz po maturze. W liceum myślałam o studiach, ale życie zweryfikowało moje plany. Tata najpierw zachorował, a potem stracił pracę. Mamie z nauczycielskiej pensji nie wystarczało na utrzymanie, skąd więc miała wziąć na moje studia w innym mieście.
Musiałam iść do pracy. Byłam załamana, mimo że mama przekonywała mnie, że to nie koniec, że trzeba wierzyć w siebie i swoje marzenia. I że powinnam wykorzystać ten czas i nowe zajęcie najlepiej, jak potrafię.
Na początku tak było. Robiłam wszystko, aby tylko zarobić więcej i odłożyć, choć sto złotych. Jaka byłam dumna, gdy rok później, mimo że oddawałam mamie sporą część zarobków, miałam ponad trzy tysiące oszczędności. Wertowałam już informatory dla studentów i wyobrażałam sobie, że po dyplomie robię karierę jak z amerykańskiego filmu, gdy zjawił się on, Kamil.
Był młodszym bratem właściciela firmy
Jako wiceprezes miał zajmować się działem, w którym i ja pracowałam. Zaczęło się niewinnie, od propozycji podwiezienia do domu, gdy któregoś dnia musieliśmy zostać w pracy do późnego wieczora. Nie, wtedy nie podrywał mnie ani nie robił żadnych propozycji. Był po prostu fajnym szefem, z którym dobrze się pracowało i rozmawiało. Z czasem coraz dłużej i na coraz odleglejsze od pracy tematy. Nawet nie zauważyłam, kiedy się w nim zadurzyłam. Nie wyobrażałam sobie dnia bez niego, bez rozmowy, uśmiechu, żartów i spojrzeń, którymi mierzył mnie, gdy nikt nie patrzył.
Zapomniałam o studiach, moich planach na przyszłość, zapomniałam o sobie. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Z nim. Wiedziałam, że ma żonę i dziecko, ale przestałam o tym myśleć. On zresztą również. To stało się podczas służbowego wyjazdu. Rozczulił mnie, bo powiedział, że pierwszy raz zdradza żonę i źle mu z tym, mimo że jego małżeństwo to fikcja, pobrali się, bo ona była w ciąży. Kocha córkę, ale z żoną nigdy się nie rozumieli. Dopiero teraz, ze mną, poczuł, jak można być szczęśliwym.
Byłam uskrzydlona. Pierwszy raz kochałam naprawdę, taką miłością, którą może kochać dwudziestolatka – nie oglądając się na nic ani nikogo. Mama od razu zorientowała się, co się święci i zrobiła mi awanturę jak nigdy w życiu. I kazała natychmiast z nim zerwać. „Pomyśl, jak ty byś się czuła, gdybyś była na miejscu jego żony” – krzyczała. I że on nigdy się nie rozwiedzie, a ja stracę najlepsze lata i, co gorsza, poczucie własnej wartości, bo zawsze będę tą trzecią.
On jej nigdy nie zostawi
Wierzyłam Kamilowi i byłam pewna, że zrobi, jak mi obiecał – wystąpi o rozwód, gdy tylko córeczka pójdzie do pierwszej klasy. Bo przecież nic, prócz niej, z żoną go nie łączy... Tak minęły 3 lata. A ja wciąż czekałam na to prawdziwe życie z Kamilem. Bo choć mała już dawno skończyła tę nieszczęsną pierwszą klasę, to w jego domu wciąż działo się coś, co nie pozwalało mu rozmówić się z żoną.
A ja, choć zła i sfrustrowana, nie umiałam odejść. Cieszyłam się skradzionymi godzinami z nim, po których w pośpiechu brał prysznic i jak gdyby nic wracał do rodziny. Nie wiem, jak długo by to trwało, gdybym przypadkiem nie zobaczyła go w centrum handlowym, które otwarto w naszym mieście. Był z żoną, stali przed jakąś wystawą, śmiali się i rozmawiali. Po chwili pełnym czułości gestem odsunął jej z twarzy opadający kosmyk włosów. A ona aż promieniała. Po chwili zrozumiałam dlaczego – była w ciąży.
Uciekłam stamtąd. Ale całą drogę do domu kołatał mi się w głowie fragment znanej piosenki. Ten, że „żona go nie rozumie i wcale ze sobą nie śpią”. Jaka byłam głupia. Zamknęłam się w swoim pokoju. Nawet nie płakałam, gardło miałam ściśnięte. Dopiero wieczorem, kiedy zapukała do mnie zaniepokojona mama, opowiedziałam jej wszystko. „On jej nigdy nie zostawi” – rozszlochałam się. „I bardzo dobrze” – roześmiała się i przytuliła z całej siły.
Wtedy kompletnie jej nie rozumiałam i miałam do niej wielki żal o te słowa. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, o co jej naprawdę chodzi. Nie mogłam dłużej się łudzić i chować głowy w piasek, musiałam coś zrobić ze swoim życiem. Wróciłam do swoich marzeń. I choć nie zrobiłam kariery jak w amerykańskim filmie, to skończyłam studia, rozkręcam swoją firmę i całkiem nieźle mi idzie. Wierzę, że miłość, tę prawdziwą, też znajdę...
Czytaj także:
„Szybko zostałam wdową i nie wiedziałam, jak żyć. Podczas drugiego ślubu czułam, jakbym zdradzała pierwszego męża”
„Wydaliśmy fortunę na edukację córki, ale ona wybrała własną drogę. Woli myć gary w knajpie i szaleć z kolejnymi gachami”
„Przez swoje durne obietnice, żona teraz musi pomagać byłemu facetowi. Ten cwaniak tylko czyha, żeby odbić mi Baśkę”