„Żona zostawiła mnie z córką, bo wybrała życie ze swoim gachem. Pojawiła się po 11 latach i liczyła na gorące powitanie”

ojciec z córką fot. Getty Images, OR Images
„Kiedy nadchodziły osiemnaste urodziny Kasi, niespodziewanie zadzwonił telefon. To była Ania. – Chcę zobaczyć się z Kasią – oznajmiła, jakby nic się nigdy nie stało. – Chcę jej dać prezent na urodziny i porozmawiać. Chcę jej wytłumaczyć jakoś swoją decyzję”.
/ 27.09.2024 13:15
ojciec z córką fot. Getty Images, OR Images

Cała odpowiedzialność za wychowanie córki i za otoczenie jej miłością spadła na mnie. Moja żona, z dnia na dzień, postanowiła zrezygnować z rodziny, bo podobno wybrała miłość. Gdy zjawiła się po latach, myślała, że tak po prostu wpuścimy ją do naszego życia

Został po niej krótki list

„Droga Kasiu, drogi Piotrze, 
Zapewne nie zrozumiecie tego, co zamierzam zrobić, ale nie miałam innego wyboru. Piotrze, może nigdy nie będziesz w stanie pojąć moich powodów, ale ty Kasiu, chciałabym, żebyś nigdy nie znalazła się w sytuacji, która zmusiłaby cię do tego, co mnie. Życzę ci, abyś szybko odnalazła mężczyznę, którego będziesz kochać ponad wszystko i żebyś nigdy nie musiała podjąć takiej decyzji jak ja. Nigdy nie układało mi się w miłości, ale to się właśnie zmieniło. Dlatego muszę odejść i zacząć wszystko od nowa. 
Kocham Cię
Mama, Ania”

Trzymałem ten list w rękach po raz piętnasty, może dwudziesty, a mimo to wciąż nie rozumiałem jego treści. Jak można porzucić męża i siedmioletnią córkę? Gdyby odeszła tylko ode mnie, mógłbym to jakoś zrozumieć. Może się zakochała, miała dość naszego wspólnego życia. Ale Kasia? Nasza córka była dla niej zawsze wszystkim. Była jej miłością, największym szczęściem.

A teraz? Odeszła, nie zostawiając nawet adresu, bez obietnicy, że kiedykolwiek wróci. Napisała jedynie, że potrzebuje ułożyć sobie życie, a w tej nowej układance nie ma już miejsca dla mnie, ani dla naszej córki.
Nie miałem pojęcia, jak wytłumaczyć to wszystko Kasi, która każdego dnia pytała, kiedy mama wróci. Wiedziałem, że nie poradzę sobie z tym sam, więc poprosiłem o pomoc moją teściową. Była zaskoczona tak samo jak ja i może czuła się w pewien sposób odpowiedzialna za decyzję Ani.

Co dokładnie powiedziała Kasi, nie wiem, ale rozmowa skończyła się płaczem. Kasia wybiegła z pokoju, roztrzęsiona i zalana łzami. Próbowałem ją uspokoić, ale to było jak próba rozmowy z wichurą – miała histerię. Teściowa wycofała się cicho, zostawiając mnie samego z rozbitą córką.

Dopiero po półtorej godzinie Kasia dała się przytulić, gdy brakło jej już łez.
Tej nocy spała ze mną, choć od dawna nie miała takiej potrzeby. Podobnie było przez kilka następnych dni. Powoli dochodziła do siebie, zaczęła znów się odzywać, uśmiechać. Widziałem, że stopniowo wraca do normalności, ale miałem pewność, że wydarzenia ostatnich dni na zawsze zostaną w jej pamięci i będą miały swoje konsekwencje w przyszłości.

Uciekła przed własną córką

Życie musiało toczyć się dalej. Musieliśmy przyzwyczaić się, że od teraz byliśmy tylko we dwójkę. Każdy dzień był wyzwaniem, ale z czasem zaczęliśmy radzić sobie coraz lepiej. Ja musiałem przeorganizować swoje życie, a Kasia – przyzwyczaić się do nowych obowiązków. Zadziwiająco szybko dojrzała i mogłem mieć w niej oparcie. Stawała się odpowiedzialną młodą damą.

Przez trzy lata nie wiedzieliśmy o Ani nic. Żadnego telefonu, listu, czegokolwiek. Aż pewnego dnia, kiedy wybraliśmy się nad morze na wakacje, Kasia nagle zaczęła krzyczeć:

– Mama! To mama!

Zerwała się, wyrywając mi rękę, i zniknęła gdzieś w tłumie. Zanim zdążyłem zareagować, pobiegła przed siebie. Wpadłem za nią, przerażony, że się może zgubić. Kiedy w końcu ją dogoniłem, bezradnie stała, rozglądając się wokół.

– Widziałam ją! Uciekała przede mną! – mówiła z przekonaniem, a jej oczy błyszczały od emocji.

Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Czy rzeczywiście zobaczyła matkę, czy to tylko złudzenie? Postanowiłem nie ryzykować i szybko stamtąd wyjechaliśmy, by uniknąć nieprzyjemnego spotkania.

To nie mógł być przypadek

Jakiś czas później, wkrótce po powrocie do szkoły, gdy odprowadzałem Kasię zobaczyłem Anię. Stała w oddali, patrząc na nas z ukrycia. Nasze spojrzenia się spotkały. Pożegnałem się szybko z Kasią, byle tylko nie zauważyła swojej matki. Kiedy wracałem do auta, Ania już zniknęła.

To było dla mnie potwierdzenie, że rzeczywiście mogła być nad morzem, wtedy gdy Kasia ją tam widziała. Uciekała przed własnym dzieckiem, ale nie mogła zignorować wewnętrznego głosu, który zaprowadził ją pod szkołę Kasi. Miałem przeczucie, że to nie była ostatnia próba kontaktu.
Bałem się, że Ania będzie chciała wrócić do naszego życia, nawiązać kontakt z moją córką. Nie wiedziałem, co robić – czy powinienem się na to zgodzić, czy lepiej chronić nas przed nią na zawsze.

Nagle jej się przypomniało

Przez osiem lat Ania nie pojawiła się ani razu. Żyliśmy spokojnie, ja układałem sobie życie z nową kobietą. Kasia wydawała się pogodzić z odejściem matki. Zaczęliśmy prowadzić normalne życie, choć nie zamieszkaliśmy z moją nową partnerką, a Kasia nie nazywała jej „ciocią”. Lubiły się jednak i dobrze dogadywały.

Kiedy nadchodziły osiemnaste urodziny Kasi, niespodziewanie zadzwonił telefon. To była Ania.

– Chcę zobaczyć się z Kasią – oznajmiła, jakby nic się nigdy nie stało.

– Jak ty to sobie wyobrażasz? – zapytałem, zszokowany.

– Normalnie. Chcę jej dać prezent na urodziny i porozmawiać. Chcę jej wytłumaczyć jakoś swoją decyzję.

– Teraz? Po jedenastu latach? Miałaś szansę wtedy, ale stchórzyłaś – odpowiedziałem chłodno.
 

– Kasia była wtedy zbyt młoda, teraz jest dorosła. Na pewno zrozumie lepiej – odpowiedziała pewnym siebie tonem.

Nie mogłem uwierzyć w jej bezczelność.

– Uważasz, że po tylu latach wszystko wróci do normy?

– Chcę, żebyś przygotował Kasię na to spotkanie – poprosiła.

– Pomyślę nad tym – odpowiedziałem po chwili ciszy.

Dała mi swój numer telefonu. Przez kilka dni nie mogłem przestać myśleć o tej rozmowie. Bałem się, że to spotkanie zburzy nasz spokojny świat. Ale wiedziałem też, że muszę powiedzieć Kasi o telefonie matki. Liczyłem jednak, że odmówi spotkania.

Bałem się tego spotkania

Kiedy w końcu jej o wszystkim powiedziałem, ucieszyła się. Wzięła numer i sama zadzwoniła do Ani, umawiając się na spotkanie. Czekałem na jej powrót z duszą na ramieniu, pewien, że będzie potrzebowała wsparcia z mojej strony. Ale kiedy wróciła, uśmiechnęła się tylko i zapytała:

– Zrobić ci kolację, tato?

Nie mogłem uwierzyć w jej spokój.

– Jak było? – zapytałem niepewnie.

– Tak jak myślałam – odpowiedziała lakonicznie.

– Czyli?

– Mama próbowała wyjaśniać, dlaczego od nas odeszła. Ale ja poszłam tam tylko po to, żeby spojrzeć jej w oczy – powiedziała z gorzkim uśmiechem.

– I co zobaczyłaś?

– Nic. Jej oczy były całkiem puste, nie było w nich żalu. Dlatego powiedziałam jej, żeby więcej nie kontaktowała się z nami. To była strata czasu.

Przytuliłem ją mocno, czując dumę z tego, jak dojrzale się zachowała. Pół roku później niespodziewanie powiedziała:

– Wiesz, tato, dobrze, że zobaczyłam się z mamą. Kiedyś miałam do niej żal, teraz już mi jej nie brakuje. I nie myślę o niej wcale.

To był moment, w którym wiedziałem, że temat Ani jest zamknięty. Na zawsze.

Piotr, 47 lat

Czytaj także:
„Instruktor przygotowywał nas do pierwszego tańca, a mnie do nocy poślubnej. Mąż musiał wystąpić na weselu solo”
„Przyjaciel ukradł mi żonę i 100 tysięcy. Pieniądze nie wystarczą na długo i idealna bańka ich związku pęknie”
„Mąż i syn widzieli mnie tylko w kuchni przy garach. Dałam im nauczkę, gdy zniknęłam bez słowa”

Redakcja poleca

REKLAMA