„Żona zmusiła mnie, żebym okradł brata ze spadku. Uważała, że on za dobrze zarabia, więc kasa należy się nam”

Nie chciałem się żenić fot. Adobe Stock, Dragana Gordic
„– Nie wiedzie mu się przecież źle, w dodatku jest kawalerem, a ty masz rodzinę i prawie dwójkę dzieci – pokazała na swój brzuch. – Na mnie już w pracy patrzą krzywym okiem, ciebie też mogą w każdej chwili zwolnić! I za co utrzymamy ten dom? A on na co ma wydawać te pieniądze? Na wakacje i inne fanaberie? Chyba dzieci są ważniejsze?”.
/ 08.04.2023 18:30
Nie chciałem się żenić fot. Adobe Stock, Dragana Gordic

Ojciec mój i Tomka zginął, kiedy brat właśnie zdał do trzeciej klasy szkoły podstawowej, a ja miałem zaledwie pięć lat. Dlatego nie poznałem zbyt dobrze taty. Zawsze wiedziałem o nim tylko, że zbierał znaczki pocztowe i podobno miał niezłą kolekcję.

Mówię „podobno”, bo swoich największych skarbów nie zdążył mi pokazać, prawdopodobnie w obawie, bym nie zniszczył ich nierozważnym ruchem małego dziecka. Wiedziałem tylko, że te najważniejsze znaczki skryte są w wielkim, niebieskim klaserze. Ojciec trzymał go w metalowej kasetce zamykanej na szyfrowy zamek. Te najcenniejsze znaczki oprócz taty mógł oglądać mój brat.

Trochę mu tego zazdrościłem

Nie samego oglądania znaczków, ale tej więzi, którą udawało mu się nawiązać z ojcem w trakcie tej czynności. Tata widział w nim swojego spadkobiercę filatelistycznych pasji. Kupił mu nawet klaser i kilkanaście zwykłych znaczków, które można było dostać na każdej poczcie, jako początek kolekcji… Kiedy tata zginął, byliśmy z mamą i bratem na wakacjach. Ojciec miał do nas dojechać później. Jednak dzień przed wyjazdem ktoś włamał się do naszego domu. Tata zginął na skutek uderzenia w głowę, pewnie próbował walczyć z bandytami. Przy okazji złodzieje ukradli znaczki. Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy do ośrodka wypoczynkowego na Mazurach, gdzie byłem wraz z bratem i mamą przyjechał policjant, żeby nas o wszystkim poinformować. Mama wpadła w histerię. Ja wprawdzie nie do końca wiedziałem, co się stało, ale płakałem razem z nią. Najdzielniej zniósł tę informację Tomek. Wprawdzie zaraz po powrocie do domu spalił swój klaser i obiecał mamie i mnie, że nigdy nie będzie filatelistą. To były jednak jedyne emocje, jakie okazał po śmierci taty. I choć on też na pewno, w środku, bardzo to przeżywał, to najmocniej mnie pocieszał i w nim znalazłem oparcie. Nie tylko zresztą ja, nasza mama również.

Tomek błyskawicznie wydoroślał i choć może to wydawać się niewiarygodne, w wieku dziesięciu lat już świetnie radził sobie w zastępowaniu ojca w różnych „męskich” sprawach. Dzięki temu ja mogłem dłużej być dzieckiem, a nasza matka bez obawy mogła nas zostawić w domu, bo wiedziała, że Tomek zadba, by nie zdarzyło się nic złego.

Nasze relacje były specyficzne

Mój brat stał się po trosze moim ojcem. Do pewnego czasu słuchałem się go bezwzględnie, potem zacząłem się buntować, a jeszcze później zrozumiałem, jak dobrze dla mnie chciał. Dlatego kiedy poznałem Alicję, moją przyszłą żonę, bardzo chciałem, żeby ją zaakceptował i polubił. Niestety, coś między nimi zgrzytnęło już na samym początku, i tylko się tolerowali. Nigdy jednak Tomek nie powiedział o niej nic złego. Potem, siłą rzeczy, musiałem spędzać dużo czasu z żoną i urodzonym rok po ślubie synem, Filipem i trochę odsunąłem się od brata. Tomkowi nie było dane sprawdzić się w roli prawdziwego ojca. Nasza matka poważnie zachorowała i ciężar opieki nad nią spadł na mojego brata. Przez sześć lat dzielił swój czas między pracę a opiekę nad mamą. Po jej śmierci był bardzo przybity, jakby poniósł osobistą porażkę. Początkowo chcieliśmy sprzedać dom po rodzicach i podzielić się pieniędzmi. Tomek, który wciąż tam mieszkał, miał dość tego miejsca, które bardziej kojarzyło mu się ze smutkiem i łzami niż ze szczęśliwym dzieciństwem. Ale wtedy okazało się, że moja żona jest w drugiej ciąży i wkrótce przyda nam się większy metraż. Tomek sam zaproponował, że on może przeprowadzić się do naszego dwupokojowego mieszkania. My zaś mieliśmy zamieszkać w domu rodziców.

Tak też się stało

Kasia, nasza córeczka, miała przyjść na świat w nowym miejscu. Przedtem jednak chcieliśmy zrobić remont. Kiedy odsunęliśmy jedną ze starych szaf, nagle wypadł zza niej wielki, niebieski klaser ojca. Ten, w którym trzymał swoje najcenniejsze znaczki! Mogłem je obejrzeć po raz pierwszy w życiu. Chciałem od razu zadzwonić do Tomka, żeby poinformować go o znalezisku. Alicja jednak spojrzała na mnie niechętnie i powiedziała.

– Po co chcesz mu o tym mówić?

– Jak to po co? – spojrzałem na nią zdziwiony. – Przecież myśleliśmy, że to ukradli złodzieje, którzy zabili tatę…

– No i co z tego? – wzruszyła ramionami. – Przywołasz w nim tylko niepotrzebne wspomnienia.

– I tak to muszę zrobić. Trzeba się przecież podzielić z nim tym skarbem.

– Pewnie, ty byś mu zawsze wszystko oddał – burknęła.

– Co ty mówisz?

– A to, że on jest kawalerem, a ty masz rodzinę i prawie dwójkę dzieci – pokazała na swój brzuch. – Na mnie już w pracy patrzą krzywym okiem, ciebie też mogą w każdej chwili zwolnić. I za co utrzymamy ten dom? Skąd weźmiemy na dzieci?

– Daj spokój, te znaczki są dużo warte, wystarczy dla nas i dla Tomka…

– Tak? A ile?

– Tak dokładnie nie wiem.

– To pójdź do kogoś, kto się na tym zna. Jak będziemy wiedzieli, że jest się czym dzielić, to się podzielimy.

Poszukałem odpowiedniego specjalisty

Umówiłem się na spotkanie. Kiedy tylko zobaczył znaczki w klaserze, oczy zaświeciły mu się z radości. Powiedział, że od ręki mi tego dokładnie nie wyceni, ale może mi powiedzieć, że całość jest warta kilkaset tysięcy złotych.

– I na pana miejscu nie wracałbym do domu z taką fortuną, ale złożył ją jak najszybciej w jakiejś skrytce bankowej – poradził mi. – Tu zresztą, po drugiej stronie ulicy jest bank. Tam na pewno będą bezpieczniejsze niż w pana domu.

Tak też zrobiłem, a z filatelistą umówiłem się na wycenę za dwa dni. Zadowolony wróciłem do domu i oznajmiłem żonie, że właśnie staliśmy się bogaci. Alicja bardzo się ucieszyła, choć zaraz też zapytała, czy musimy o wszystkim informować Tomka. Bo przecież jemu te pieniądze nie są tak potrzebne jak nam… Byłem jednak twardy i powiedziałem, że zaraz jak tylko poznam dokładną wartość znaczków, dzwonię do brata. On jednak wcześniej zadzwonił do mnie i stwierdził, że ma mi coś ważnego do przekazania, ale nie przez telefon. Umówiliśmy się w kawiarni. Od razu wyczułem u niego radosne podniecenie.

– Znaczki się znalazły! – oznajmił.

– Ale co… znaczy… jakie znaczki?

– Te, które zginęły w trakcie napadu. Ten najcenniejszy niebieski klaser…

– Skąd wiesz?

– Nie mówiłem ci, ale parę lat temu rozmawiałem z paroma filatelistami, znajomymi ojca. Powiedzieli, że najcenniejsza część zbioru taty wciąż nie trafiła na rynek. Tam było kilka unikatów, których by nie przeoczyli. Poprosiłem ich, żeby mieli oko na te znaczki. I wyobraź sobie, że wczoraj do jednego z nich przyszedł jakiś facet z tym samym niebieskim klaserem…

– Tomek, tym facetem byłem ja.

Mój brat zamilkł i patrzył na mnie z niedowierzaniem. Potem wysłuchał mojej opowieści o odnalezieniu znaczków i o tym, jak miałem zamiar wkrótce mu o wszystkim powiedzieć.

Kiedy skończyłem, on wciąż milczał

– No powiedz coś wreszcie.

– A co mam powiedzieć? Że zawiódł mnie własny brat?

Tomek, to nie tak…

– Daj spokój. Wiem, że to Alicja cię namówiła… Zresztą, nawet jej nie winię. Wiesz dlaczego mnie nie polubiła? Bo ją niepokoiło, że jesteśmy ze sobą tak blisko. Nawet ją rozumiałem, nie po to zostawała twoją żoną, żeby dzielić się tobą z bratem. Dlatego nie mam do niej pretensji. Ale tego, że chciałeś mnie pozbawić pamiątek po tacie, nigdy ci nie zapomnę…

Nie pomogły tłumaczenia. Tomek był przekonany, że nie powiedziałbym mu o znaczkach. Nawet jakbym poznał ich wartość, Alicja namówiłaby mnie do ich sprzedaży w tajemnicy. Wróciłem do domu przybity. Powiedziałem o wszystkim żonie.

– No trudno, trzeba się będzie podzielić kasą z tych znaczków – powiedziała.

Strasznie mnie zdenerwowała ta jej uwaga. Miałem do niej żal, że to wszystko przez nią, że i ja uległem jej pazerności. Ale ona wyśmiała mnie, twierdząc, że gdybym naprawdę chciał powiedzieć bratu o znaczkach, tobym to zrobił. Przykro było tego słuchać, ale w duchu musiałem przyznać, że ma rację. Ale tylko częściowo, tłumaczyłem się sam przed sobą. To nie było tak, że nie chciałem powiedzieć Tomkowi o tych znaczkach, bo zwyciężyła we mnie chciwość. Nie zrobiłem tego jednak i ze smutkiem myślałem teraz, że gdyby to wszystko się nie wydało, to kto wie, czy nie dałbym się w końcu przekonać Alicji do ukrycia znaleziska przed bratem. Teraz jednak mleko się rozlało i to również z mojej winy. I tylko od mojej woli zależało, czy coś się uda naprawić. Na początek postanowiłem… nic nie robić. Pomyślałem, że trzeba dać czas na ochłonięcie Tomkowi, bo byłem pewien, że w tej chwili nawet nie odebrałby ode mnie telefonu. Uznałem, że lepiej jest zaczekać na odpowiedni moment.

Wkrótce na świat przyszła nasza córeczka

Chrzciny Kasi postanowiliśmy zrobić w czerwcu, jak skończy już pół roku. Pod koniec maja zadzwoniłem do brata, chcąc poprosić go, aby został ojcem chrzestnym małej. Chyba już przeszła mu złość, bo nie rzucił słuchawką. Na bycie chrzestnym się zgodził, ale spotkać się ze mną wcześniej nie chciał. Rzucił tylko kilka uszczypliwości, że musi teraz dużo pracować, bo rodzina oszukała go na spadku. Zniosłem to spokojnie i uparcie proponowałem spotkanie. W końcu wyczuł poważny ton mojego głosu i zgodził się. Umówiliśmy się na spotkanie za kilka dni. Wróciłem z niego bardzo zadowolony. Alicja, widząc to, zapytała zgryźliwie:

– I co, brat ci wybaczył, że go okradłeś?

– Tak. Zwłaszcza, że wszystko mu oddałem – odpowiedziałem spokojnie, choć wiedziałem, że rozpęta się burza.

– Jak to mu oddałeś?

– Zwyczajnie. Poszliśmy do tego banku, gdzie przechowuję znaczki i scedowałem na niego skrytkę.

– Nie myślałam, że będziesz takim idiotą! Czy ty w ogóle myślisz?! Masz żonę, dwójkę małych dzieci, zarabiasz tyle, że ledwo stać nas na utrzymanie tego domu i jeszcze się popisujesz gestem milionera?! Nie, ja tego tak nie zostawię.

– Co zrobisz?

Nie chcesz znaczków, twoja sprawa. Ale nie pozwolę, żeby moje dzieci były poszkodowane, bo ty się wspaniałomyślnie zrzekasz spadku, który ci się należy!

– Nie masz szans. Tomek przekazał nam dom, który wart jest pewnie tyle co te znaczki i mieszkanie. Podzieliliśmy się więc uczciwie i każdy sąd tak stwierdzi.

– Ale co to ma do rzeczy?! On nam sam dał dom, z dobrej woli…

– A ja z dobrej woli dałem mu znaczki. I wiem, że jeśli kiedykolwiek będziemy czegoś potrzebować, to on nam nie odmówi pomocy!

W moim małżeństwie nastały ciche dni

Byłyby one jeszcze bardziej ciche, gdyby nie zbliżające się chrzciny. Siłą rzeczy musieliśmy się jakoś porozumiewać, żeby ustalić szczegóły uroczystości. Ale nawet w jej trakcie Alicja miała zaciętą minę i na każde moje pytania odpowiadała półsłówkami. Kiedy już wszyscy sobie poszli, dała wreszcie upust swojej frustracji. Chwyciła prezent od mojego brata dla Kasi, którym była ładnie wydana pamiątka chrztu świętego i cisnęła nim we mnie. Ze środka wypadły na podłogę znaczki…

– Co to jest?

– A jak myślisz?! – schyliłem się i zacząłem zbierać znaczki.

– Oddał znaczki? Ale dlaczego tak?

– A co, miał wyciągać przy całej rodzinie, żeby podziwiała, jaki jest hojny? Ty byś tak pewnie zrobiła, ale on taki nie jest.

– Łaskawca wielki się znalazł. Po prostu oddał nam to, co się nam należało!

– Oddał nam wszystko – chciałem wsypać znaczki z powrotem do koperty, ale wtedy zobaczyłem, że w środku jest list.

Poznałem od razu pismo Tomka.

„Braciszku. Doceniam twój gest oddania mi znaczków. Już wiem, że niesłusznie podejrzewałem cię o chęć zatajenia faktu ich odnalezienia. Tobie pieniądze, które uzyskasz z ich sprzedaży, są bardziej potrzebne niż mnie. Zatrzymuję sobie tylko trzy sztuki od których zaczęła się przygoda taty z filatelistyką. Ich wartość to najwyżej setna część wartości całej kolekcji. Ze względu na wartość sentymentalną chcę, żeby pozostały w rodzinie. Tak jak ten niebieski klaser, który udało się tacie ukryć za szafą, zanim dorwali go ci bandyci. Obydwie te rzeczy będę trzymał w skrytce sejfowej, żeby nie kusić losu. Ty też nie powinieneś go kusić i najlepiej będzie, jak wszystko szybko sprzedasz”.

Nigdy potem nie rozmawiałem już z bratem o znaczkach. Ale po tych wydarzeniach z powrotem jakby mocniej się do siebie zbliżyliśmy. Nawet bardziej niż przed tą historią z klaserem.

Czytaj także:
„Siostra zwaliła mi się na głowę i rozstawiała córki po kątach. Chciałam nakopać jej w tyłek, ale w porę ktoś mnie uprzedził”
„Pazerność nie popłaca. Siostra próbowała nas perfidnie okraść i karma szybko ją dorwała. Zbłaźniła się przed całą rodziną"
„Siostra z rodziną to banda nierobów, która żeruje na mojej 87-letniej matce. Od lat obmyślam, jak ich wykurzyć z jej domu”

Redakcja poleca

REKLAMA