Swoją żonę poznałem w momencie, kiedy już zwątpiłem w to, że kiedykolwiek założę rodzinę. Była ode mnie sporo młodsza, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Od razu wpadliśmy sobie w oko i w końcu poczułem, że szczęście się do mnie uśmiechnęło. Zupełnie straciłem dla niej głowę. I chociaż od samego początku zauważyłem, że Basia lubi pieniądze, to początkowo nie widziałem w tym nic złego. Dopiero jak postanowiła zarabiać na naszym dziecku, to zrozumiałem, że to poszło już za daleko.
Od razu stała się moim oczkiem w głowie
Moja żona początkowo nie chciała mieć dzieci. Cały czas mówiła o tym, że jest jeszcze młoda i nie chce pakować się w pieluchy. Jednak los bywa przewrotny. Kilka miesięcy po ślubie okazało się, że Basia jest w ciąży. Oszalałem ze szczęścia. Moja żona początkowo wydawała się zagubiona, ale z czasem zaakceptowała, że zostanie mamą. Wydawała się być szczęśliwa.
Marysia urodziła się nieco przed czasem. Była taka mała, krucha i bezbronna. Natychmiast straciłem dla niej głowę i postanowiłem, że będę chronić ją przed całym złem tego świata.
— Zobacz Basiu, jaka ona jest piękna — powiedziałem żonie, gdy wreszcie mogliśmy zabrać małą do domu. Żona tylko się uśmiechnęła, ale na jej twarzy pojawił się zachwyt. Czy już wtedy miała plan dotyczący przyszłości naszej córki? Biorąc pod uwagę jej późniejsze działania, to tak właśnie mogło być.
Marysia od chwili narodzin stała się moim oczkiem w głowie. Przewijałem ją, kąpałem, karmiłem i chodziłem na spacery. I wcale nie uważałem, że zajęcia przy dziecku zabierają mi coś z męskości. Bardzo to lubiłem, a jedną z najlepszych nagród był słodki uśmiech mojej córeczki.
Moglibyśmy zgłosić Marysię do reklamy
Marysia rosła jak na drożdżach i z każdym dniem stawała się coraz ładniejsza.
— Przesłodka ta twoja córcia — powiedziała mi koleżanka, którą spotkałem na jednym ze spacerów. O tym nie trzeba było mnie przekonywać. Dla mnie Marysia była najpiękniejsza na świecie.
Jednocześnie była bardzo spokojnym dzieckiem. Dużo spała i niewiele płakała. Nie przeszkadzała jej obecność innych ludzi, do których uśmiechała się i wyciągała rączki. I chyba właśnie to spowodowało, że mojej żonie przyszedł do głowy pewien plan.
— A co byś powiedział na to, jakbyśmy zgłosili Marysię do reklamy? — zapytała mnie któregoś razu Basia. Na początku myślałem, że żartuje.
— Chcesz zrobić z naszego dziecka celebrytę? — zapytałem z przekąsem. Byłem pewien, że Basia roześmieje się i powie, że to tylko żart. Najwidoczniej słabo znałem swoją żonę.
— Nie celebrytę, ale małą aktoreczkę — powiedziała poważnie. Potem wyciągnęła ulotki, na których były informacje, że pewna agencja marketingowa poszukuje dzieci do reklamy pieluszek. — Wiesz, ile moglibyśmy zarobić? — dodała. To chyba właśnie wtedy zapaliła mi się czerwona lampka.
— Baśka, daj spokój — powiedziałem ze złością. Być może nie byliśmy bogaczami, ale jeszcze było nas stać na spokojne i całkiem wygodne życie. Nie zamierzałem kontynuować tego tematu.
Pierwsze kroki Marysi w reklamie
Nie sądziłem, że moja żona wykaże się takim uporem. Połączyła siły ze swoją matką i razem próbowały mnie przekonać, że występ Marysi w reklamie to przecież nic złego.
— Przecież to tylko ten jeden raz — próbowała przekonać mnie Basia. — To potrwa zaledwie kilka godzin, a zarobimy dodatkowe pieniądze na wakacje — powiedziała. Zupełnie nie podobał mi się ten pomysł. Jednak żona tak długo mnie przekonywała, że w końcu wyraziłem zgodę. To był mój błąd, który wywołał lawinę dalszych zdarzeń.
Zdjęcia do reklamy przebiegły szybko i bezproblemowo. Marysia była wyjątkowo spokojnym dzieckiem, więc podczas nagrywania było bardzo mało przerw. Dodatkowo zachwyciła wszystkich i podbiła serce całej ekipy. A do ustalonej kwoty został dodany całkiem przyzwoity bonus, który sprawił, że było nas stać na naprawdę luksusowe wakacje.
Moja żona postanowiła zarabiać na dziecku
Minęło kilka miesięcy od występu Marysi w reklamie. Tak naprawdę już prawie o tym zapomniałem i niemal całkowicie skupiłem się na pracy i życiu rodzinnym. Zupełnie inaczej niż moja żona, która miała już kolejne plany związane z naszą córką.
— Odezwała się do mnie agencja, która organizowała pierwszą reklamę Marysi — zakomunikowała mi Basia, gdy któregoś wieczoru wróciłem z pracy do domu. Byłem zły oraz głodny i jedyne, o czym marzyłem, to zjedzenie kolacji oraz położenie się do łóżka.
— Czego chcieli? — zapytałem dosyć obcesowo.
— Zaproponowali kolejny występ w reklamie — odpowiedziała Basia z uśmiechem. Popatrzyłem na moją żonę, która chyba już podjęła decyzję.
— Nie ma mowy — odpowiedziałem.
— Ale wiesz, ile oni chcą nam zapłacić? — zapytała Basia po chwili przerwy. — Moglibyśmy zmienić samochód — dodała. Tego było za wiele. Moja żona kolejny raz chciała zarobić na naszym dziecku.
— Nie zgadzam się — powiedziałem stanowczo. Wtedy Basia się rozpłakała. A ja kolejny raz jej uległem. Być może jednym z powodów było to, że faktycznie przydałoby się zmienić samochód, a ja od kilku miesięcy nie dostałem premii.
Życie od castingu do castingu
Od tamtego czasu Marysia wystąpiła jeszcze w kilku reklamach. Trudno mi się do tego przyznać, ale zarobki z tego były faktycznie duże. Nie tylko kupiliśmy nowe auto, ale także zaczęliśmy się zastanawiać nad zmianą mieszkania. Jednak nie opuszczały mnie wyrzuty sumienia. „Przecież nasze kilkunastomiesięczne dziecko nie może na nas zarabiać” — strofowałem sam siebie. Ale gdy próbowałem rozmawiać o tym z Basią, to ona nie chciała tego słuchać.
— Przecież to tylko kilka godzin dziennie — mówiła za każdym razem, gdy kilkukrotnie próbowałem ją przekonać, że czas najwyższy przystopować. — Poza tym Marysi nie dzieje się krzywda — dodawała. Ale czy na pewno? Ja miałem coraz większe wątpliwości.
Kiedy mojej żonie kończył się urlop macierzyński, to zapytałem, kiedy wraca do pracy.
— Nie zamierzam wracać do biura — odpowiedziała mi. — Muszę skoncentrować się na castingach i występach Marysi — dodała. Ten pomysł zupełnie mi się nie podobał, ale kolejny raz nie potrafiłem sprzeciwić się żonie.
W ten oto sposób rozpoczęło się życie od castingu do castingu. Moja żona nie tylko przyjmowała zlecenia od znanej nam agencji marketingowej, ale też samodzielnie wyszukiwała castingi, na które jeździła z Marysią.
W pewnym momencie odnosiłem już wrażenie, że całe jej życie kręci się jedynie wokół sesji reklamowych naszej córki. Zupełnie straciła zdrowy rozsądek. Liczyło się tylko to, aby podpisać kolejny kontrakt i zainkasować kolejną sumkę pieniędzy. Miałem wrażenie, że bardziej liczą się dla niej pieniądze niż dobro własnego dziecka.
Czas najwyższy z tym skończyć. Nasze dziecko nie miało dzieciństwa!
Przez kolejne trzy lata życie mojej żony obracało się wokół castingów. Jednak z czasem okazało się, że wcale nie jest to łatwy kawałek chleba. Przede wszystkim była bardzo duża konkurencja, co sprawiało, iż zleceń było zdecydowanie mniej niż na początku. Dodatkowo Marysia zaczynała się buntować.
— Mamusiu, ja nie chcę nigdzie jechać — powiedziała płaczliwym głosem, gdy Baśka pakowała ją na kolejny wyjazd. — Wolę jechać do babci.
— Daj spokój, to tylko dwa dni — odpowiedziała moja żona ze złością.
— Ale ja nie chcę — wykrzyknęła Marysia i pobiegła do swojego pokoju. Wtedy zrozumiałem, że czas najwyższy z tym skończyć. Postanowiłem porozmawiać z Baśką.
— Musimy rozważyć rezygnację z tych castingów — powiedziałem. Jednak Baśka nawet nie chciała o tym słyszeć.
— Chyba żartujesz — powiedziała ze złością. — Wiesz, jakie mamy z tego zarobki?
— Ale zarobki to nie wszystko — odpowiedziałem. — Nasze dziecko nie ma dzieciństwa — dodałem.
— Nie przesadzaj — usłyszałem od mojej żony. — W przyszłości mi podziękuje, że zrobiłam z niej gwiazdę — dodała. Wcale nie byłem tego taki pewien. Nasza córka chciała być po prostu dzieckiem. Musiałem działać. Dlatego podjąłem jedyną możliwą decyzję.
— Ten casting będzie ostatni — powiedziałem stanowczo. — Potem zakończysz te działania, które niszczą dzieciństwo Marysi — dodałem. Zobaczyłem złość na twarzy Basi. Wiedziałem, że jest wściekła. Jednak nic nie mogła zrobić, bo do każdego kontraktu reklamowego była potrzebna zgoda obojga rodziców. A ja nie zamierzałem podpisać już ani jednej.
Przez kilka kolejnych dni Baśka próbowała przekonać mnie do zmiany decyzji. Używała różnych argumentów, ale ten najważniejszy zawsze dotyczył pieniędzy. Nie mogłem uwierzyć, że moja żona była tak chciwa, że nie liczyło się dla niej nawet dobro własnego dziecka. Jednak ja nie uległem jej presji. Po jakimś czasie ustąpiła. A dla mnie największą nagrodą był uśmiech Marysi, która w końcu zaczęła mieć szczęśliwe dzieciństwo.
Czytaj także:
„Moja kochanka pragnie zemsty, bo nie chciałem zostawić żony. Szantażuje mnie, a ja się boję, że wszystko stracę”
„Moja dziewczyna sprowadziła do naszego mieszkania swojego byłego faceta. Później zastałem ich razem w łóżku”
„Cieszę się, że facet mnie zdradził. Dzięki temu zmieniłam swoje życie na lepsze, stałam się samodzielna i szczęśliwa”