„Moja żona to demon i zła kobieta. Zdradziła mnie i wzięła za moimi plecami pożyczkę dla kochanka”

Żona mnie zdradziła fot. Adobe Stock, Syda Productions
Wiesz, jak się czuje człowiek, który podejrzewa, że jest oszukiwany przez najbliższą, najukochańszą osobę na świecie? Może wiesz, ponieważ twój były cię oszukiwał. Zostawił z długami i przyprawiał rogi. Byłem przekonany, że po takich doświadczeniach nie zrobisz nic podobnego drugiemu człowiekowi.
/ 29.12.2021 05:54
Żona mnie zdradziła fot. Adobe Stock, Syda Productions

Patrzysz na mnie wzrokiem małego kotka, na którego spadły wszystkie nieszczęścia świata.

– Naprawdę zamierzasz odejść? – pytasz z udawanym smutkiem. – I zmarnować wszystko, co nas łączyło? Tę piękną miłość?

Kręcę głową z niedowierzaniem

Naprawdę to powiedziałaś? A kto połamał tej miłości ręce i nogi? Kto skruszył jej kręgosłup? Kto zmasakrował jej urodziwe oblicze? Tak, pewnie byś tego chciała, zrzucić winę na mnie. Przecież zawsze tak robiłaś, a ja liczyłem w duchu do dziesięciu, gdyż kłótnia z tobą zbyt wiele mnie kosztowała. Za bardzo cię kochałem!

– Czy nic nie zostało w tobie z człowieka? – podnosisz głos. – Zero uczuć? Przecież pokochałam cię właśnie za twoje ciepło, za ten spokój. A ty... A ty urządzasz mi jakieś karczemne awantury.

Milczę przez dłuższą chwilę, czekając, aż przejdzie mi złość. Ale nie tym razem! Już nic nie muszę i wreszcie mogę normalnie się odezwać. Mogę nawet wykrzyczeć wszystko, co mnie bolało przez te parę lat wspólnego życia. Tyle że nie chce mi się już kląć i wyrzekać. Tak to jest, kiedy człowiek zyskuje wolność, pewne sprawy stają się nieistotne. Nawet takie, które wcześniej uważał za niezwykle ważne.

– Wiesz... Muszę przyznać, że jesteś mistrzynią świata w odwracaniu kota ogonem.

Milczysz, a ja się uśmiecham, choć wiele mnie ten grymas kosztuje. Bo prawda jest taka, że wciąż jeszcze cię kocham. A przynajmniej nie umarło we mnie to wszystko, choć sam nie wiem, jak to możliwe po tym wszystkim, co się stało. Kiedy twoja córka zaczęła mnie traktować per noga, powinienem się domyślić, że coś jest nie tak.

A właściwie nie dlatego, że przestała mi okazywać sympatię, tylko ze względu na twoją postawę.

– Widocznie czymś ją wkurzyłeś – usłyszałem, gdy powiedziałem ci o swoich spostrzeżeniach. – Wiesz, jak jest z nastolatkami. Coś jej musiało się w głowie przekręcić. Trzeba to przetrwać. Dla mnie przecież też jest niemiła.

To prawda. Bywała tak również dla ciebie. I doprawdy, dziwiłem się, że to znosisz. Wiedziałem przecież, jak reagujesz na wyskoki Eweliny. Odpuszczałaś jej pewne rzeczy zaskakująco łatwo. Zauważyłem kiedyś, że taka relacja między wami nasilała się, kiedy wyjeżdżałem. A musiałem wyjeżdżać. Dla ciebie wyprowadziłem się ponad pół tysiąca kilometrów od rodzinnego domu, zostawiając rodziców.

Po śmierci ojca musiałem częściej bywać u mamy i pomagać jej. Pamiętam, jak poznaliśmy się na moim spotkaniu autorskim w Gdyni. Od razu zwróciłem na ciebie uwagę, bo jakże mogłem nie zwrócić? Byłaś spełnieniem moich snów, kobietą, o jakiej marzyłem i nie przypuszczałem, że kiedyś taką spotkam.

A przede wszystkim, że będzie chciała poznać mnie bliżej. Ty byłaś kilka lat po rozwodzie, ja dopiero kilka miesięcy. Przyrzekałem sobie, że nigdy więcej się nie ożenię, ale poznałem ciebie. I było mi jak w raju. Zdawało się, że oboje grubo po czterdziestce wiemy, czego spodziewać się po życiu, a przede wszystkim, czego jeszcze od niego oczekujemy.

Piękna i mądra – taką cię widziałem

Piękna – tak, bez wątpienia.

– Powiedz mi prawdę – mówię. – Czy Ewelina cię szantażowała? Wiedziała, że jesteś wobec mnie nie w porządku, prawda? I korzystała z tego. Szłaś z nią na układ. Ona robi, co chce i nic nie mówi, a ty jej odpuszczasz.

Masz oburzoną minę, ale oboje wiemy, że udajesz.

Uważasz, że wciągnęłam dziecko w rozgrywki między nami?

– Po pierwsze, wszystko na to wskazuje, a po drugie, wcale nie dziecko.

Milknę, zastanawiam się, czy powiedzieć ci o tym, o czym jeszcze nie mówiłem. O pewnym znalezisku. Ale na razie rezygnuję. Na razie nie przeszłoby mi to przez gardło. Chociaż to właśnie ten drobiazg wzbudził moje podejrzenia, a nawet upewnił, że coś złego się dzieje. Zamiast tego poruszam inną sprawę.

– Wiesz, jak się poczułem, kiedy odkryłem, że zadłużyłaś się w banku na ponad piętnaście tysięcy? – zapytałem.

Broda zaczęła mi drżeć.

– Wiesz – powiedziałem lekkim tonem, kiedy jechaliśmy razem do pracy w poniedziałek rano. – Koleżanka w piątek przyszła do szkoły zapłakana. Okazało się, że przyszedł do niej komornik.

Przerwałaś mi, jak to miałaś zawsze w zwyczaju, żeby powiedzieć coś, twoim zdaniem, o wiele bardziej istotnego. Nie bardzo się dla ciebie liczyło, co mówię.

Wtedy zacząłem to wyraźnie widzieć

Ale po chwili wróciłem do tematu.

– Przyszedł do niej komornik. Okazało się, że jej mąż wziął w jakimś banku pożyczkę. Nie spłacał należności. Ale się dziewczyna zdziwiła.

Pokiwałaś głową, lecz nic nie powiedziałaś. Nie było to dla ciebie ciekawe.

– Powiedz, co to za małżeństwo? – mówiłem dalej. – Jak można wziąć pożyczkę i nie powiedzieć o tym żonie? Ja ci mówię nawet o mniej istotnych rzeczach.

Milczałaś. Wcale nie byłem zdziwiony. Dzień wcześniej zobaczyłem te wiadomości w twojej komórce. Nie grzebałem w niej specjalnie. Sama chciałaś, żebym przeniósł ci kontakty ze starego aparatu na nowy. I naprawdę zupełnie przypadkiem zobaczyłem to ostrzeżenie z banku, że jeśli nie spłacisz kolejnej raty, rozpoczną postępowanie windykacyjne.

Oczywiście przejrzałem całą twoją korespondencję z wierzycielem. Aż mnie zatkało. Pożyczyłaś dziesięć i pół tysiąca! Na co?! Powtórzyłem jeszcze raz opinię, że w prawdziwym małżeństwie tak się nie robi, ale znów nie zareagowałaś. Na co liczyłem? Że wyznasz mi prawdę? Tak, do cholery!

Właśnie na to liczyłem! Wiesz, jak się czuje człowiek, który podejrzewa, że jest oszukiwany przez najbliższą, najukochańszą osobę na świecie? Może wiesz, ponieważ twój były cię oszukiwał. Zostawił z długami i przyprawiał rogi. Byłem przekonany, że po takich doświadczeniach nie zrobisz nic podobnego drugiemu człowiekowi.

– To świństwo grzebać w cudzych wiadomościach! – przechodzisz do ataku. – Przecież to naruszenie tajemnicy korespondencji! – krzyczysz.

Ofensywa to u ciebie odruch, przynajmniej od pewnego czasu. Ile razy mówiłem o czymś, co mnie uwiera, boli w naszym związku albo o co mam do ciebie żal, to od razu przechodziłaś do ataku.

Robiłaś ze mnie czepliwego kretyna

Cóż, może parę razy przesadziłem, może oczekiwałem od ciebie zbyt wiele. Przecież taka piękna kobieta ma swoje prawa. Nie można jej traktować jak każdej innej. Tak właśnie jeszcze niedawno myślałem. Boże, jaki ja byłem głupi.

– Co jest gorsze: zobaczyć przypadkiem, co przede mną ukrywasz, czy wziąć pożyczkę dla kochanka i nic nie powiedzieć mężowi? – krzywię pogardliwie wargi.

Mam nadzieje, że tak to wygląda, a nie jakbym miał się za chwilę rozpłakać.

– Mówiłam ci przecież, że to bez znaczenia. Tylko ciebie...

– Daruj sobie! – przerywam. – Już wtedy powinno się to układać dla mnie w logiczną całość. Ale niestety się nie ułożyło. Muszę przyznać, że umiejętnie zrobiłaś mi wodę z mózgu.

– A dlaczego mi nie powiedziałeś od razu, że wiesz o tym długu? – znów przechodzisz do natarcia.

Milczę przez dłuższą chwilę.

– Bałem się – mówię wreszcie. – Bałem się, że cię stracę, ale też nie chciałem poznać prawdy. I było mi wstyd. Pomyślałem, że jeśli pożyczasz pieniądze, to znaczy, że zbyt mało ci daję. Skąd miałem wiedzieć, że dajesz forsę temu gówniarzowi, nie myśląc zupełnie o mnie? Nie patrz tak! Wiesz doskonale, że oddawałem ci wszystko, zostawiając sobie tylko tyle, żeby nie prosić cię o forsę na podstawowe zakupy.

Przełykam ślinę, czekam, aż coś powiesz. Oczywiście nadaremnie.

– Niby nie wiesz, że nie kupowałem sobie butów i ubrań? I nosiłem wszystko, dopóki mi z grzbietu nie spadło? A tymczasem ty i Ewelina co chwila sprowadzałyście sobie coś ze sklepów internetowych, jeździłyście po galeriach na zakupy. A ja pisałem, pisałem i pisałem. Robiłem tłumaczenia, redagowałem teksty. Tylko po to, żeby były jakieś lepsze pieniądze.

Wciąż mówię oczywistości.

Ale co innego mi pozostało?

Wciąż zachowujesz się, jakbyś o tym nie wiedziała. Idź do przedpokoju i zobacz, ile ty masz butów, a ile ja... Zajmuję jedną półkę w jednej szafie. Niedużą półkę. Jednak najgorsza była tamta sobota, a właściwie noc z soboty na niedzielę.

Znowu pojechałem do mamy. To znaczy, ty sądziłaś, że wyjeżdżam. Tak naprawdę zatrzymałem się u Marcina w Gdańsku. Dzwoniłaś jak zwykle, udając, że interesujesz się, jak mija mi podróż, a ja udawałem, że jadę. Oczywiście dzwoniłaś rzadko. Marcin kupił piwo, ale nie miałem ochoty na alkohol. Na nic nie miałem. Rozmowa z kumplem nie kleiła się.

Widział, że coś się ze mną dzieje, dopytywał, ale nie chciałem mówić, a on nie naciskał. Na tym właśnie polega męska przyjaźń. Do domu przyjechałem po dwudziestej trzeciej. Nie było cię. Gdy Ewelina mnie zobaczyła w drzwiach, o mało nie zemdlała.

– Gdzie matka?! – warknąłem.

– Wyszła... do sklepu, chyba wyszła – zaczęła się jąkać gówniara.

Patrzyłem jej w oczy jak zaskroniec hipnotyzujący żabę.

– O tej porze? – prychnąłem pogardliwie. – Nie chrzań. Jak on ma na imię? Na pewno wiesz!

– Mariusz – wyszeptała, zanim zdążyła cokolwiek pomyśleć.

Przełknąłem gorzką gulę w gardle.

– Hasło do komputera matki! – zażądałem. – Hasło, ale to już!

Nie zdołałem się powstrzymać. Przyskoczyłem do dziewczyny przycisnąłem ją do ściany. To też powinno dać mi do myślenia. Od kilku dobrych miesięcy nie znałem hasła do twojego komputera! Ewelina wydusiła je, kiedy uznała, że to nie przelewki. Zabrałem jej komórkę, żeby nie mogła cię ostrzec.

A potem sprawdziłem twoją korespondencję z kochankiem. Na szczęście zapomniałaś się wylogować z portalu społecznościowego. W ten sposób dowiedziałem się, w którym hotelu urządziliście sobie schadzkę. Powinienem czuć dziką satysfakcję, kiedy w końcu twój kochaś otworzył mi drzwi.

Podciągnęłaś kołdrę aż pod brodę

Pierwszy raz zobaczyłem, że potrafisz być naprawdę przerażona. Rzucam ci na kolana niewielkie, puste opakowanie. Takie foliowe sreberko z miękką wyściółką. To jest to, przed czym się tak wahałem na początku, czego nie odważyłem ci się pokazać przez wiele miesięcy. Moje ostateczne upokorzenie.

– Co to?! – wytrzeszczasz na mnie oczy. – Co ty mi tu dajesz?

– Znalazłem to pod naszym łóżkiem. Kiedy Ewelina pojechała w góry i zostałaś w domu sama. Ja byłem u mamy. Czysty przypadek, zupełnie jak z tymi wiadomościami z banku. Upuściłem komórkę, która odbiła się i poleciała prosto pod łóżko. Jeśli potrzebujesz wyjaśnień, to jest to opakowanie po prezerwatywach. Wiesz, że ja gumek nie używam!

Robisz się czerwona. Wiem, co powiesz za chwilę, ale jestem szybszy.

– Splugawiłaś nasze małżeńskie łoże! Z tym gówniarzem, dla którego się zapożyczyłaś! Przecież należności spłacałaś także z tego, co ci dawałem!

– A ja myślę, że nic ci pod łóżko nie wpadło – cedzisz przez zęby. – Robiłeś rewizję, kiedy byłam w pracy!

Jeszcze nie tak dawno to oskarżenie pewnie by mnie zabolało i sprowokowało do jakiejś gwałtownej odpowiedzi. Ale teraz byłem już innym człowiekiem.

– Jeśli nawet, to co? – pytam z krzywym uśmiechem.

Teraz nie muszę się już silić na kpiący ton. Sam przychodzi.

Czy to cokolwiek zmienia?

Nie uderzyłem tego szczyla, chociaż wcześniej miałem na to olbrzymią ochotę. Gdy kiedyś myślałem o podobnej scenie, nieodmiennie kochanek mojej pięknej żony lądował w kałuży krwi, a ja odchodziłem od zapłakanej wiarołomnej niewiasty jak mężny rycerz. Zupełnie jak bohater poematu „Rękawiczka”, który pogardził miłością okrutnej księżniczki.

Lecz kiedy przyszło co do czego, odpuściłem

Przede mną stał młodzik, najwyżej dwudziestoparoletni o chudych łydkach i takich ramionkach. Zdmuchnąłbym go jednym ciosem, bo nie chodził zupełnie w mojej wadze, jak to się mówi. Tyle że wszystkiego mi się odechciało.

Dosłownie wszystkiego. Odwróciłem się i odszedłem. Nie chciałem na nich patrzeć. Nie odzywasz się. To również twoja główna broń. Milczysz do chwili, aż ja zacznę mówić, tak robiłaś przy większości naszych kłótni. A ja się wtedy łamałem. Bo przecież nie można tak żyć. Bo przecież też byłem winien nieporozumieniom.

Lecz dzisiaj to inna sprawa, powinnaś to wiedzieć, a przynajmniej wyczuwać. Wstaję, biorę plecak z rzeczami. Za wiele tego nie ma. Kilka koszulek, drugie spodnie, bielizna i skarpetki. Nawet laptop zmieścił się bez problemu. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem?

Przez cały czas naszego wspólnego życia niczego właściwie się nie dorobiłem. Cóż, może to nawet lepiej, nie będę musiał wyprowadzać się na raty.

Wystarczy zamknąć za sobą drzwi

– Żegnaj – mówię.

Nie ma w tych słowach zadęcia, jak w kiepskim melodramacie. Po prostu pójdę i mnie nie będzie.

– Nie przemyślisz tego? – pytasz.

– Nie, bo tu nie ma o czym myśleć. Mam nadzieję, że z tym szczeniakiem będzie ci lepiej niż ze mną.

W twoich oczach pojawiają się łzy, ale to mnie już w ogóle nie rusza.

– Przecież on nic dla mnie nie znaczył! – mówisz. – To była tylko przygoda. I to kiepska – dodajesz ciszej. – Nie wiem sama, co mi odbiło.

Kiwam głową, łagodnie się uśmiechając. Tego też nie muszę udawać, bo naprawdę trochę ci współczuję.

– Żegnaj – powtarzam. – Coś się w moim życiu skończyło. Może i dobrze. Widocznie nie zasłużyłem sobie na ciebie.

Podchodzę do drzwi, naciskam klamkę i wychodzę.

– Rafał! – wołasz jeszcze. – Rafał! Proszę cię, wróć do mnie.

Chwila pokusy, żeby się poddać, ale zaraz karcę się za tę słabość. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Szczególnie, jeśli to naprawdę nie jest już ta sama rzeka.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA