„Żona spuściła mnie ze smyczy i chciałem zaszaleć. Poszedłem na panienki, wróciłem w skarpetkach i z pustym kontem”

Oszukany mężczyzna fot. Adobe Stock, pololia
„Byłem w szoku. Nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem od żony. Poczułem, jak zalewa mnie zimny pot. Czyżbym rzeczywiście przebalował wszystkie te pieniądze? Moja historia będzie ostrzeżeniem dla innych >>spuszczonych ze smyczy<< żonkosiów”.
/ 13.02.2022 08:56
Oszukany mężczyzna fot. Adobe Stock, pololia

Już od trzech dni męczyłem się na szkoleniu w Łodzi, w centrali firmy. Od rano do wieczora tylko wykłady, prezentacje, a na koniec testy. Słowem, ciężka umysłowa harówka. Uznałem, że należy mi się jakaś rozrywka, więc kiedy kolega z pracy namówił mnie na ten wypad, długo się nie wahałem.

– Chodź, pójdziemy gdzieś, wypijemy kilka piw, zabawimy się. Bo mnie już od tego wszystkiego głowa boli – zaproponował.

Niby obiecałem żonie, że nie będę szukał wrażeń, ale… Tamtego wieczoru zadzwoniłem do Kasi, powiedziałem, że jestem już w hotelu i kładę się grzecznie spać, a tak naprawdę ruszyłem w miasto. Kuba pożegnał się ze mną już w pierwszym barze. Poznał jakąś panienkę i postanowił oddalić się z nią w ustronne miejsce.

– Sorki, stary, ale dziewczę jest napalone jak kotka w rui. Nie mogę przepuścić takiej okazji – mrugnął do mnie i zniknął.

Trochę byłem zły, że mnie tak zostawił samego, ale nie protestowałem. Pomyślałem, że na jego miejscu zrobiłbym pewnie tak samo. Dopiłem więc swoje piwo i ruszyłem na zwiedzanie kolejnych lokali. Miałem nadzieję, że i mnie trafi się gdzieś jakaś blond okazja.

No i się trafiła. Niestety…

Z zewnątrz klub nie prezentował się okazale. Ot, niewielki czerwony szyld nad wejściem do zabytkowej kamienicy. Ale w środku – bajka. Urządzone z przepychem wnętrze, zapewniające prywatność loże, kelnerki reagujące na każde skinienie. No i półnagie panienki tańczące na podestach.

Gdy je zobaczyłem, to mi się od razu gorąco zrobiło. Rozsiadłem się na skórzanej kanapie i wbiłem wzrok w zgrabną blondynkę zmysłowo okręcającą się wokół rury. Dostrzegła to i uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. Wypięła tyłeczek, zafalowała biustem. Zamówiłem jednego drinka, potem drugiego i trzeciego…

Ocknąłem się w hotelowym pokoju. A właściwie to kumpel mnie obudził. Tak długo walił w drzwi, aż w końcu wstałem i otworzyłem.

Nie miałem pojęcia, że na facetów to też działa!

– Człowieku, co się z tobą dzieje? Dzwonię, pukam, a ty chrapiesz w najlepsze. Wstawaj. Za pół godziny zaczynają się zajęcia – powiedział, machając niecierpliwie ręką.

– Dobra, już, nie wrzeszcz. Zaraz będę gotowy – mruknąłem i poszedłem do łazienki.

Stojąc pod prysznicem próbowałem sobie przypomnieć, jak skończył się poprzedni wieczór, ale nie potrafiłem. Ostatnie, co pamiętałem, to był uśmiech blondynki i słodko-gorzki smak drinka, który podała mi kelnerka. A potem nic. Czarna dziura.

Poczułem się trochę nieswojo, bo nigdy wcześniej film mi się nie urwał, ale machnąłem ręką. Cieszyłem się, że nic mi się nie stało, że cały i zdrowy wróciłem do hotelu. Dzień na szkoleniu ciągnął się niemiłosiernie.

Byłem niewyspany, potwornie bolała mnie głowa. Sam nie wiem, jakim cudem wytrwałem tyle godzin. Gdy wreszcie zajęcia dobiegły końca, od razu wróciłem do hotelu. Kumpel ciągnął mnie na piwo, ale tym razem odmówiłem. Już prawie zasypiałem, gdy odezwała się komórka. Żona!

– Cześć, kochanie! Właśnie miałem dzwonić, życzyć ci miłych snów… – zacząłem.

– Jacek! – przerwała mi. – Co się stało z naszymi pieniędzmi?!

– Słucham?

– Chciałam dzisiaj wypłacić z bankomatu dwieście złotych na zakupy. I co? Nie mogłam. Na ekranie pojawił się napis: brak środków na koncie. Włożyłam kartę drugi raz, to samo. Co to ma wszystko znaczyć?! – krzyczała.

– To niemożliwe…

– Jak to niemożliwe? Od razu poszłam do banku wyjaśnić sprawę. A pani mi na to, że dzisiejszej nocy z naszego konta zeszły wszystkie pieniądze. Ktoś płacił kartą w jakimś nocnym klubie w Łodzi… – nacierała.

Nogi się pode mną ugięły.

– Kochanie, to na pewno jakaś pomyłka. Całą noc spędziłem w hotelu, w swoim pokoju. Spałem… – wykrztusiłem.

– Jaka pomyłka? Masz mnie za idiotkę?! Ja tu się zamartwiam, że tak się męczysz na tym szkoleniu, tęsknię, czekam, a ty sobie w najlepsze balujesz. Nie daruję ci tego! Nie masz po co wracać do domu!

– Ale, kochanie, Kasieńko, uwierz mi… Nie zrobiłem niczego złego… To na pewno da się jakoś wyjaśnić – plątałem się.

– Dla mnie wszystko jest jasne! Z nami koniec. Jutro idę do adwokata. Spotkamy się w sądzie, na sprawie rozwodowej – wrzasnęła i się rozłączyła.

Próbowałem się do niej jeszcze dodzwonić, ale nie odbierała. W końcu wyłączyła telefon. Byłem w szoku. Nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem od żony. Zerwałem się z łóżka i sięgnąłem do portfela. W środku nie było nawet grosika.

Zamiast tego znalazłem trzy faktury na usługi świadczone przez klub i dołączone do nich wydruki z terminala do kart płatniczych. W sumie opiewały na bez mała 20 tysięcy złotych, czyli dokładnie tyle, ile mieliśmy na koncie.

Ostatni na 5 tysięcy złotych „wyczyścił” do końca moją kartę kredytową. Poczułem, jak zalewa mnie zimny pot. Czyżbym rzeczywiście przebalował wszystkie te pieniądze? Ale jak? Kiedy?

Nie pamiętałem, żebym zamawiał jakieś indywidualne tańce erotyczne w prywatnym pokoju, pił prawdziwego szampana, trzydziestoletnią whisky, czy żebym jadł kawior z bieługi. Choć wytężałem umysł ze wszystkich sił, miałem w głowie kompletną pustkę.

Nie wiedziałem, co robić. Załamany poszedłem pogadać z kumplem. Zazwyczaj nie zwierzam się nikomu z kłopotów, ale ta sprawa tak mnie ruszyła, że musiałem kogoś poprosić o radę. Gdy Kuba usłyszał, co mi się przytrafiło, to aż się za głowę złapał.

– Rany, człowieku, gdzie cię, do cholery, poniosło? Nie wiesz, że tylko frajerzy chodzą do klubów go-go? – zapytał.

– A to dlaczego?

– Bo stamtąd zawsze wychodzi się w samych skarpetkach. Panienki przymilają się do ciebie, uśmiechają, kuszą, a w tym czasie kelnerki dosypują ci do drinka jakiegoś świństwa… Wypijasz i po kilkunastu minutach jesteś bezbronny jak dziecko. Robisz, co ci każą. Jakbyś miał milion na koncie, to też byś wszystko stracił. Gwarantuję.

– Ale… to na facetów też działa? – wybałuszyłem oczy.

– Oczywiście. A co ty myślałeś, że tylko na kobiety? – nie mógł uwierzyć, że jestem aż tak naiwny.

– To co mam teraz zrobić? – jęknąłem, łapiąc się za głowę.

A nie dałby mi pan jakiegoś zaświadczenia? 

– Nic. Jak szkolenie się skończy, to wróć do domu i spróbuj jakoś udobruchać Kaśkę. Nie wiem, może jak padniesz na kolana, opowiesz o wszystkim jak na świętej spowiedzi, to ci wybaczy – doradził Kuba.

– Jak ją udobruchać? Nie mam nawet za co kupić kwiatów… – westchnąłem, pokazując mu puściuteńki portfel.

– Nie martw się, pożyczę ci parę groszy do pierwszego – obiecał.

– A może najpierw pojadę do tego klubu i spróbuję odzyskać pieniądze? Przecież nie mogą tak bezkarnie robić ludzi w balona! – zdenerwowałem się.

– Zwariowałeś? Wywalą cię na zbity pysk i jeszcze obiją. Przecież teoretycznie wszystko jest w porządku. Zaakceptowałeś płatność, wbiłeś PIN.

– Ale pod wpływem tego czegoś– przerwałem mu.

– No i co z tego? Badania nic już nie wykażą. Za późno – stwierdził.

– A skąd ty tyle wiesz na te temat? – łypnąłem na Kubę podejrzliwie.

– Szczerze? Rok temu też wybrałem się do takiego klubu, w Sopocie. I poległem na kilkanaście tysięcy. Próbowałem je odzyskać i wylądowałem w szpitalu. Mówię ci, najlepiej zapomnij o całej sprawie. Tak będzie bezpieczniej – poradził mi.

Wróciłem do pokoju i padłem na łóżko. Ale choć liczyłem barany i przewracałem się z boku na bok, nie mogłem zasnąć. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że dałem się tak perfidnie oszukać! Następnego dnia wczesnym rankiem zwolniłem się ze szkolenia i pojechałem do prokuratury.

– Policja ma ten klub na oku – usłyszałem, gdy opowiedziałem, z czym przychodzę.

– Naprawdę? – ucieszyłem się

– Tak. Nie jest pan jedynym poszkodowany. W ostatnim czasie zgłosiło się do nas kilku mężczyzn, którzy stwierdzili, że w tym klubie wyłudzono od nich duże pieniądze. Metoda była ta sama. Żaden z nich nic nie pamięta.

– No i…? – zapytałem z nadzieją w głosie.

– No i prowadzimy w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Więcej panu powiedzieć nie mogę. Dla dobra śledztwa – stwierdził.

– A dałby mi pan chociaż coś… jakieś zaświadczenie? – jęknąłem.

– Jakie zaświadczenie?

– No, że mnie prawdopodobnie czymś nafaszerowali i okradli.

– A po co to panu? – zdziwił się.

– Dla żony. Jak znam życie, to pieniędzy nie odzyskam, ale może chociaż małżeństwo uratuję – wyjaśniłem.

Nie wystawił. Choć prosiłem go, błagałem, nie napisał żadnego papierka. Dostałem tylko zaświadczenie, że powiadomiłem prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Kaśce to oczywiście nie wystarczyło. Gdy wróciłem do domu i pokazałem jej papierek, bez słowa wystawiła mnie z rzeczami za drzwi.

Od tamtej pory minęło prawie pół roku. Nadal mieszkam u rodziców, bo żona ciągle się boczy. Co prawda chyba wreszcie uwierzyła w opowieść o tym, że dosypano mi czegoś do drinka, ale i tak mi nie wybaczyła.

Stwierdziła, że w ogóle nie powinienem wchodzić do takiego parszywego miejsca. Ale skąd mogłem wiedzieć, że to był klub go-go? Przecież nad drzwiami był tylko niepozorny szyld z nazwą. Nawet nie pamiętam jaką… 

Czytaj także:
„Matka >>wpadła<< mając 50 lat. Była bez pieniędzy, pracy i męża. Nie miałam wyboru, musiałam adoptować własną siostrę”
„Znudziła mnie rola ojca, więc porzuciłem żonę i syna. Wolę obiadki mojej mamy i wygodną kanapę niż pieluchy i krzyki”
„Żeby ukarać męża za zdradę, sama poszłam w tango z innym. Planowana zemsta skończyła się nieplanowaną ciążą”

Redakcja poleca

REKLAMA