„Żona oznajmiła, że nie zamierza mi pomagać w opiece nad moją chorą mamą. To ona wpędziła biedaczkę do grobu”

kobieta, która nie chce żyć fot. Adobe Stock, suphaporn
„Opieka nad mamą spadła głównie na barki moje i Tomasza. Było mi przykro, bo ona chyba wyczuwała, że dla swojej synowej jest wyraźnym ciężarem, kłopotem. Coraz częściej też mówiła, że czas już na nią. I jakby sama to sobie potrafiła doskonale wmówić, bo z każdym dniem po prostu marniała w oczach”.
/ 19.07.2022 15:15
kobieta, która nie chce żyć fot. Adobe Stock, suphaporn

trudno przekonać starą, schorowaną kobietę, że wciąż jest potrzebna, kochana… samo gadanie to stanowczo za mało.

Synku, już na mnie czas. Muszę się zabierać z tego świata – ledwo pojąłem sens słów mamy, tak cicho mówiła; była bardzo słaba.

– Mamo, co ty pleciesz? – żachnąłem się tak, że aż wstałem z jej szpitalnego łóżka.

– Wiem, co mówię. Jestem już stara i zawadzam wam, młodym.

– Mamo, przestań! Ja sam mam prawie sześćdziesiąt lat…

– Jak byłam w twoim wieku, to pamiętam, jeszcze się wspaniale czułam – westchnęła. – Nie to co teraz. Człowiek nawet sam się ruszyć nie może, nie mówiąc już o tym, żeby co w domu zrobić. Nie ma sensu, żebym wychodziła z tego szpitala. Najlepiej, jakby mnie stąd zawieźli od razu do kostnicy.

Lekarz zasugerował rozwiązanie...

Nie chciałem dłużej się sprzeczać z mamą. Od trzech miesięcy właściwie nie wychodziła ze szpitala, przeszła kilka ciężkich zabiegów. Nic dziwnego, że miała ponury nastrój i nachodziły ją czarne myśli. Wierzyłem, że gdy wreszcie wróci jako tako do zdrowia, wszystko to minie i znów będzie chciała żyć.

– A co, jeśli nie? – zapytała moja żona, gdy podzieliłem się z nią swoim myślami. – Może powinniśmy jej dać umrzeć.

– Co?! – zdenerwowałem się. – O czym ty w ogóle mówisz?!

– O tym, że nie mamy prawa jej zmuszać do życia. Jeśli się czuje stara i zmęczona…

To co, mamy ją zabić?!

Posprzeczaliśmy się. Alicja twierdziła, że musimy myśleć o przyszłych pokoleniach. Oczywiście miała na myśli naszego syna, któremu pomagaliśmy w wychowaniu dwójki małych dzieci. Opiekowaliśmy się wnukami dość często, kiedy Tomek lub jego żona nie mieli czasu. Alicja uważała, że nie damy rady pomagać jednocześnie jemu i mojej matce. Ja zaś byłem pewien, że nam się to uda. Na razie nasz spór był o tyle bezprzedmiotowy, że mama miała spędzić jeszcze jakiś czas w szpitalu, potem czekała ją długa i żmudna rehabilitacja. Realny problem opieki nad nią mógł się pojawić dopiero za pół roku.

Tuż przed wypisaniem jej ze szpitala lekarz prowadzący poprosił mnie o chwilę rozmowy.

– Wie pan, to sprawa delikatna. Pańska matka rozmawiała ze mną o… – zawiesił głos.

Domyślam się o czym – odparłem, patrząc na niego uważnie. – I co ma pan zamiar zrobić?

– Jestem lekarzem, moim zadaniem jest ludzi leczyć. Ale z drugiej strony wiem, jak bezsensowne jest uporczywe podtrzymywanie życia. A przy dzisiejszych możliwościach medycyny jest to możliwe w nieskończoność. Choć drogo to kosztuje i wymaga wiele czasu bliskich…

– Mam zabić moją matkę, żeby oszczędzić czas i pieniądze?!

Wciąż znajdowały wymówki

Lekarz zrozumiał, że rozmowa ze mną na temat eutanazji do niczego nie prowadzi (mieszkamy za granicą, gdzie jest to legalne, stąd w ogóle taki temat). Mówił, że tylko chciał mnie poinformować o stanie psychicznym matki. Jednak ja świetnie wyczułem, o co mu tak naprawdę chodzi. On mi po prostu sugerował, jakie rozwiązanie jest najlepsze.

Wieczorem opowiedziałem o wszystkim Tomaszowi.

– Tato, mam nadzieję, że nie…

– Ależ skąd, synku.

– To świetnie, bo nigdy bym ci nie darował, gdyby coś stało się mojej ukochanej babci. Dzieciaki zaraz pójdą do szkoły, nam będzie lżej i na pewno wam pomożemy. Prawda, kochanie? – zapytał swoją żonę.

Moja synowa ni to się uśmiechnęła, ni to skrzywiła.

– No, oczywiście, w razie czego pomożemy, ale…

– Jakie ale?! – warknął syn.

– Nie denerwuj się, kotku, ale oboje dużo pracujemy. Uważam, że ostatnio za mało czasu poświęcamy dzieciom – powiedziała Karolina z lekkim wyrzutem. – Gdyby jeszcze doszła do tego opieka nad babcią, to w ogóle byśmy stracili z nimi kontakt.

Sprawa schorowanej staruszki podzieliła rodzinę na dwa obozy. Przy czym to nie było tak, żeby moja żona i synowa mówiły wprost, że należy mamie pomóc pożegnać się z tym światem. One tylko podnosiły szereg argumentów, które można by uznać za racjonalne, choć ja raczej uznaję je za nieludzkie. No i potem, gdy trzeba było pojechać pomóc, one zawsze znajdowały mnóstwo wymówek, aby tego nie robić. Dlatego opieka nad mamą spadła głównie na barki moje i Tomasza.

Było mi przykro, bo ona chyba wyczuwała, że dla swojej synowej i wnuka jest wyraźnym ciężarem, kłopotem. Coraz częściej też mówiła, że czas już na nią. I jakby sama to sobie potrafiła doskonale wmówić, bo z każdym dniem po prostu marniała w oczach. Aż pewnego dnia po prostu się nie obudziła.

Odniosłem wrażenie, że Alicja i Karolina były zadowolone z tego rozwiązania. Może trudno jest mi je o coś oskarżać, bo przecież nic złego nie zrobiły. Za to mam silne wewnętrzne przekonanie, że gdyby zrobiły coś dobrego, gdyby choć trochę zajęły się moją mamą i pokazały jej, że jest wciąż potrzebna, kochana – to ona nadal by żyła. Dlatego już zawsze będę miał o to do nich pretensje. I trudno mi będzie im wybaczyć.

Czytaj także:
„Przed laty, matka wybrała kochanka i porzuciła mnie jak stary mebel. W obliczu choroby przypomniała sobie, że ma córkę”
„Matka całe życie mnie krytykowała i byłam dla niej niewystarczająca. Chciała mnie zmotywować, ale złamała mi serce”
„Pokazałem chłopcom z rozbitych rodzin, jak to jest mieć tatę. Na starość doczekałem się 5 wdzięcznych wnuków”

Redakcja poleca

REKLAMA