„Żona odeszła do kochanka i zostawiła mnie samego z córką. Choć daję jej wszystko, to ta krnąbrna gówniara ciągle się mści”

mężczyzna ma problemy z córką fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Miałem wrażenie, jakby ktoś dał mi w twarz. Pogadamy sobie, córeczko, oj, pogadamy! Ale nie pogadaliśmy. Jak zwykle zresztą. Nie odezwała się nawet słowem ani kiedy ją odbierałem, ani później. Dopiero od policjanta dowiedziałem się, za co Emilka została zatrzymana”.
/ 03.11.2022 14:30
mężczyzna ma problemy z córką fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Telefon z komisariatu zastał mnie podczas narady. Gdyby mój asystent nie powiedział od razu, że chodzi o Emilkę, wysłałbym go do diabła.

– Przepraszam, za chwilę wracam – powiedziałem i przeszedłem do swojego gabinetu, żeby porozmawiać.

– Pana córka przebywa u nas – powiedział policjant, kiedy się przedstawiłem. – Może ją pan odebrać.

– Co znowu zrobiła? – spytałem, z trudem powstrzymując jęknięcie.

– Proszę przyjechać, wtedy porozmawiamy – uciął.

– Niestety, mam w tej chwili ważne spotkanie – odparłem. – Będę najwcześniej za trzy godziny.

Po drugiej stronie przez dłuższą chwilę panowała cisza.

– Jak pan uważa. Ale w tej chwili córka przebywa w naszym areszcie, nie mamy możliwości zapewnienia jej innych warunków – powiedział policjant.

– Nic jej nie będzie – burknąłem.

Cholerna gówniara

Niech sobie posiedzi na policyjnym dołku, może wreszcie coś do niej dotrze. Nie mogę zostawić wszystkiego i po nią lecieć! Wróciłem na salę posiedzeń i postarałem się wyrzucić z głowy myśli o problemach. Ale nie było to łatwe. Kilka razy pomyliłem się przy podawaniu sum inwestycji i dywidend. Wreszcie Michał, najstarszy członek zarządu, przerwał mi składanie raportu.

– Człowieku, załatw swoje sprawy, spotkamy się jutro. Tak to nie ma sensu.

Inni ochoczo się z nim zgodzili, a ja miałem wrażenie, jakby ktoś dał mi w twarz. Pogadamy sobie, córeczko, oj, pogadamy! Ale nie pogadaliśmy. Jak zwykle zresztą. Nie odezwała się nawet słowem ani kiedy ją odbierałem, ani później. Dopiero od policjanta dowiedziałem się, za co Emilka została zatrzymana. Wraz z grupą młodych ludzi pisała na murach jakieś hasła. Nie, nie polityczne, jak to teraz modne, a przynajmniej niezupełnie. Organizacja, do której należeli ci ludzie, upominała się o prawa zwierząt i swobodny dostęp do marihuany.

– Chce pan powiedzieć, że moja córka pali trawkę? – spytałem.

– Nie wiem – policjant wzruszył ramionami. – Nie robiliśmy jej badań. Jeśli jednak jest pan ciekaw, wystarczy kupić test i zbadać mocz…

– Czy coś przy niej znaleziono? – przerwałem mu.

– Nie, nie znaleziono. Dwaj chłopcy mieli przy sobie po pół grama suszu, ale pana córka nie – powiedział.

Milczał przez chwilę, a potem dodał:

– Wie pan, mam wrażenie, że ona to robi panu na złość. Nie pasuje do tego towarzystwa, ale się z nim zadaje. To już któryś raz, prawda? Niech pan z nią porozmawia, ale tak szczerze…

– Bardzo przepraszam, ale niech się pan nie bawi w terapeutę rodzinnego! – przerwałem mu. – Sam wiem, co mam robić z własnym dzieckiem!

Wzruszył ramionami i odszedł. Problem w tym, że nie wiedziałem, co z tym własnym dzieckiem powinienem zrobić.

Przez jej wyskoki mogą mnie zwolnić

Rozmowa… Łatwo powiedzieć. Ale jak rozmawiać z kimś, kto tego nie chce? Oczywiście Emilka przez całą drogę do domu milczała, nie reagowała na moje pytania. A miałem ich sporo – dlaczego zadaje się z tym towarzystwem? Czy nie powinna myśleć o nauce?

Jeszcze tego brakowało, żeby nie zdała matury! Wprawdzie to jeszcze prawie dwa lata, ale miną jak z bicza strzelił. Czy nie pomyślała, że narobi mi problemów, stracę stanowisko i nie będziemy mieli za co żyć? Czy uważa, że będę wiecznie tolerował jej wyskoki? Wyrzekałem tak, ale jednocześnie miałem wrażenie, to wszystko jest jak rzucanie grochem o ścianę.

W domu Emilka od razu poszła do siebie i zamknęła drzwi na klucz. Nawet nie próbowałem jej namawiać, żeby przyszła na kolację. Zaraz po odejściu Zuzanny miałem całkiem dobry kontakt z córką. Zostaliśmy sami, jej matka wybrała inne życie – za granicą, z kimś innym. Wydawało mi się, że to związało mnie i Emilkę na zawsze.

Niestety, po paru latach córka zaczęła się ode mnie oddalać. Tyrałem całymi dniami, żeby utrzymać dom, żebyśmy mogli żyć na przyzwoitym poziomie, a ona najwyraźniej nie rozumiała, ile to wszystko mnie kosztuje. Składałem te problemy na karb jej wieku, ale one wciąż się nasilały. Pamiętam całkiem niedawną rozmowę z pedagogiem szkolnym.

„Powinien pan częściej rozmawiać z córką. Poświęcać jej więcej czasu. Nikt tego za pana nie zrobi”. W dodatku ta kobieta zaproponowała mi adres dobrej poradni rodzinnej. Mnie! Jakbym był jakąś patologią! Nie potrzebowałem takiej pomocy. Sam sobie poradzę – jak zawsze w życiu.

Słabo mi wychodziło to radzenie sobie

Odbierałem Emilkę z policji już trzeci raz w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Na razie była tylko zatrzymywana przy okazji wybryków towarzystwa, w którym się obracała, ale obawiałem się, że pewnego dnia sama zrobi coś, za co będzie jej groziła sprawa sądowa.
Niestety, nie musiałem długo czekać. Już dwa tygodnie później dostałem kolejną informację, że córka jest na policji. Tym razem nie w naszym komisariacie, ale w komendzie miejskiej.
Na szczęście mogłem wyjść z firmy bez problemów. Tylko szef pokręcił głową z westchnieniem, kiedy się zwalniałem.

– Ech, te dzieci – powiedział. – Musisz się chyba mocniej zająć małą. Pamiętam, jakim jeszcze niedawno była słodkim dzieckiem… – dodał.

Komu innemu odwarknąłbym coś o wtrącaniu się w nie swoje sprawy, ale jemu nie potrafiłem. Nie dlatego, że się go bałem, ale głównie z szacunku. Zawsze uważałem go za mądrego człowieka. Szef zauważył jednak moje zniecierpliwienie, bo dodał, zanim wyszedłem:

– Nie staraj się być mądrzejszy, niż jesteś. Nie popełniaj błędów, które ja popełniłem. Wiesz, że nie mam zupełnie kontaktu z dziećmi? To dlatego, że nie umiałem z nimi pogadać, kiedy był na to czas, a potem zrobiło się za późno.

– Ale od pana żona odeszła razem z nimi. A ja zostałem sam z Emilką.

Machnął ręką i skrzywił się.

– Uwierz mi, że ostatecznie to naprawdę kosmetyczna różnica. Schrzaniłem sprawę, bo zająłem się tylko karierą. Myślałem, że pieniądze załatwią wszystko.

Pomyślałem, że łatwo mu dawać takie rady. Jego synowie byli już dorośli i nie musiał ich odbierać z rozmaitych placówek policyjnych. 

Mam się domyślić, o co chodzi?

Powrót do domu z córką odebraną z komisariatu znów odbywał się w ciszy. Ale tym razem nie zamierzałem odpuszczać. Byłem po prostu niesamowicie wściekły. Dlatego kiedy Emilka chciała iść do siebie, zagrodziłem jej drogę.

– Musimy porozmawiać – oznajmiłem.

– Niby o czym? – burknęła. – Złapali mnie i tyle.

– Do cholery! – podniosłem głos.

– Dziecko, przecież czeka cię sprawa o niszczenie mienia! Naprawdę myślisz, że to nic takiego?

– Oj tam – wzruszyła ramionami. – Nie ja jedna będę w sądzie.

Załamałem ręce, słysząc to. Dosłownie i w przenośni.

– Po co ci to? Powiedz. Dlaczego mi to robisz? Dlaczego starasz się, żeby było jak najgorzej? – zapytałem.

Patrzyła na mnie przez długą chwilę, a potem powiedziała chłodno:

– Pomyśl.

I przepchnęła się obok mnie. Nie zatrzymywałem jej. Poszedłem do salonu, nalałem sobie whiskey i sączyłem ją, ponuro zapatrzony w ścianę. Tym razem złapano moją córkę na gorącym uczynku. Ze sprayem w dłoni „ozdabiała” napisami świeżo odnowioną elewację wyremontowanej kamienicy. Siedziałem tak z pół godziny, aż wreszcie nie wytrzymałem i poszedłem na piętro.

– Otwórz! – zażądałem.

– Odejdź, tato! – dobiegło ze środka.

Wściekłem się i zacząłem krzyczeć.

– Masz wszystko, czego chcesz! Tenis, basen, konie, lekcje języków! Miałaś fantazję jechać zobaczyć Gruzję, pojechałaś. Chciałaś obejrzeć Wenecję, też cię tam wysłałem! Co mam zrobić, żebyś traktowała mnie normalnie?

Odpowiedziała mi cisza. Uderzyłem we framugę dłonią tak mocno, że z bólu pociemniało mi w oczach.

– Nie odezwiesz się?! – prawie to wyryczałem. – Mam tego dość!

– Pieniądze to nie wszystko! – usłyszałem. – Odejdź!

– Mam odejść?! A może wyjaśnisz mi jednak, dlaczego robisz wszystko, żeby mi dokuczyć?
Niestety, tym razem trafiłem na zupełny mur milczenia. .

Może Anka coś mi poradzi

Wieczorem zadzwoniłem do siostry. Mieszka w Szczecinie i rzadko się widujemy, ale bardzo ją cenię. Musiałem się wygadać, bo inaczej bym chyba eksplodował. Anka wysłuchała mnie cierpliwie jak to ona. Nie zadawała zbędnych pytań, dopóki nie skończyłem. Taka już była – spokojna i solidna.

– Słuchaj – powiedziała, kiedy już się wygadałem. – A nie pomyślałeś o tym, że Emilka chce zwrócić na siebie uwagę?

– Co? – spytałem z niedowierzaniem.

– Przecież ma wszystko, czego chce. Niczego jej nie żałuję, jeśli tylko mnie stać.

– Ech, braciszku – westchnęła Anka. – Przecież to dorastająca panna. Wychowuje się bez matki, nie ma obok siebie starszej kobiety, z którą mogłaby pogadać, a ciebie wiecznie nie ma w domu. Musisz jej poświęcać więcej czasu, spróbować porozmawiać o czymś innym niż co w szkole albo tylko ochrzaniać za wybryki. Za mało jesteś obecny w jej życiu – dodała.

– To co niby mam zrobić? – jęknąłem. – Zwolnić się z pracy i siedzieć z nią jak z niemowlakiem?

– Aleś ty głupi – zaśmiała się moja siostra. – Jesteś świetnym menedżerem, zarządzasz zespołami ludzi, a nie możesz sobie poradzić z jedną krnąbrną nastolatką. Jeśli nie wiesz, co robić, skorzystaj może z rady fachowca. Są poradnie rodzinne…

– Ty też? – oburzyłem się. – Co wy z tymi poradniami?

Anka milczała przez chwilę, a potem powiedziała powoli:

– Skoro nie pierwsza to mówię, może się zastanów. Jak człowiek usłyszy od kogoś, że jest pijany, to może posądzić mówiącego o złośliwość. Jeśli dwie osoby mu to mówią, powinien wziąć pod uwagę, że coś się dzieje. Ale jeżeli powtarza mu to więcej ludzi, należy się pogodzić z faktem, że zapewne mają rację…

Rozłączyłem się zły jak osa

Naprawdę się wściekli z tymi dobrymi radami! Ale następnego ranka, kiedy wszystko mi się trochę ułożyło w głowie, postanowiłem spróbować. Zobaczymy, co powie Emilka. Ale chyba z góry znałem odpowiedź. Na szczęście miałem akurat wolną sobotę, nie musiałem jechać do firmy, więc mogłem z porozmawiać z córką. Poszedłem na górę i zapukałem.

– Córeczko – powiedziałem łagodnie. – Chyba powinniśmy porozmawiać.

Za drzwiami panowała cisza. Wiedziałem, że Emilka nie śpi, bo słyszałem, jak chwilę wcześniej wychodziła do łazienki. Westchnąłem i odwróciłem się. Ale wtedy drzwi nagle się uchyliły.

– Córeczko? – zapytała Emilka z krzywym uśmiechem. – Całe wieki tak do mnie nie mówiłeś…

Śniadanie zjedliśmy w milczeniu. Nie chciałem zaczynać od razu, żeby nie wyglądało na to, że chcę załatwić sprawę jak najszybciej i po łebkach, a Emilce też się chyba nie śpieszyło.
Ale wreszcie trzeba było jakoś zacząć tę trudną rozmowę.

– Słuchaj – powiedziałem. – Niedobrze się dzieje między nami od jakiegoś czasu…

Pokiwała głową, zgadzając się ze mną, i czekała, co powiem dalej.

– Powiedz, co się u ciebie wydarzyło, że tak się oddaliłaś? – nie wiem, skąd przyszło mi do głowy to właśnie pytanie, ale trafiłem w sedno.

– O, tato! – zawołała Emilka. – Nareszcie jakieś pytanie o mnie, a nie tylko narzekanie, że znów robię coś złego.

Powstrzymałem ostrą odpowiedź, która cisnęła mi się na usta. Przez wieczne utarczki nauczyłem się reagować równie szybko i impulsywnie jak Emilka. Ale przecież to ja z nas dwojga byłem dorosły.

To był jeden z najszczęśliwszych poranków

– Powiedzmy, że przemyślałem parę spraw – odparłem spokojnie. – Denerwuje mnie, że zadajesz się z ludźmi, przez których masz kłopoty, ale rozumiem, że szukasz miejsca w życiu. Tylko chciałbym, żeby to miejsce było tam, gdzie trzeba, a nie za kratami.

Widziałem, że teraz ona się powstrzymuje przed odwarknięciem. Doceniałem to. I byłem nawet zdziwiony, że tak łatwo idzie ta rozmowa.

– Nie wiem, czy sobie sami poradzimy z tym problemem – powiedziałem ostrożnie. – Co byś powiedziała, gdybyśmy poszli do kogoś, kto jest w stanie nam pomóc? Może do poradni rodzinnej…

Z początku myślałem, że Emilka żywiołowo zaprotestuje, ale zachowała się nad podziw spokojnie.

– Co, rozmawiałeś z ciocią Anką? –  spytała. – Spokojnie. Ja też. Zadzwoniła do mnie wczoraj. Mówiła, że się o mnie martwisz i żebyśmy poprosili kogoś o pomoc, zanim nam się rodzina rozsypie.

To wyjaśniało, dlaczego Emilka tak łatwo zgodziła się na rozmowę.

– To jak będzie? – odezwałem się po chwili. – Spróbujemy?

– Spróbujemy – przytaknęła. – Ciocia powiedziała, że musimy na nowo nauczyć się rozmawiać. I że nie mogę wymagać od ciebie, żebyś poświęcał mi tak dużo czasu jak małemu dziecku.

– Ale rzeczywiście zacząłem cię zaniedbywać – mruknąłem. – Dopiero niedawno zacząłem to dostrzegać.

Emilka przyglądała mi się przez chwilę, a potem stwierdziła:

– Wiesz co? Chyba damy radę się dogadać nawet bez terapeuty. Ale jeśli chcesz, pójdziemy, gdzie trzeba.

To był jeden z najszczęśliwszych poranków w moim życiu.

Czytaj także:
„Panna, za którą kumpel ganiał latami, nagle magicznie się w nim zakochała. Oczywiście po chwili okazało się, że jest w ciąży...”
„Jeśli zeznam w sądzie prawdę, mąż będzie podejrzany straszliwą zbrodnię. Niby go kocham, ale nie mogę kryć oszusta”
„Sąsiadka żyła tylko dla dzieci, nie umiała się odnaleźć po ich wyprowadzce. Zmroziło mnie, gdy zobaczyłam, jak wygląda jej dom”

Redakcja poleca

REKLAMA