„Żona od lat się do mnie nie zbliżała. Przypominała sobie moje imię, gdy trzeba było naprawić kran i przepchnąć rury”

problemy w małżeństwie fot. Getty Images, Westend61
„Gdy Magda była w domu, a dzieciaki miały opiekę, również zdarzało mi się znikać, ale żona absolutnie się nie interesowała tym, dokąd wychodzę i z kim się spotykam. Było mi przykro, ale był to najlepszy dowód na to, że jej już całkowicie na mnie nie zależy”.
/ 27.02.2024 08:30
problemy w małżeństwie fot. Getty Images, Westend61

Brak czułości i intymności doprowadził nasze małżeństwo na skraj. Nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, nie umieliśmy ze sobą spędzać czasu. Ale znaleźliśmy sposób, by na nowo się odnaleźć.

Czy naprawdę tak musi być?

W naszym związku nie działo się najlepiej. Magda miała na głowie dużo obowiązków służbowych i godziny jej pracy przeciągały się do późnego wieczoru. Zdarzało się też, że wyjeżdżała na delegacje, a ja w tym czasie miałem na głowie dom, dwóch naszych synów i pracę w warsztacie samochodowym. Nie mieliśmy okazji ani czasu, by móc delektować się chwilą tylko we dwoje. Przyznam, że łączyło nas też coraz mniej tematów do rozmów. Wymiany zdań sprowadzały się jedynie do wymiany informacji na temat naszych chłopaków lub rzeczy niezbędnych w domu.

O sytuacji w naszej sypialni w ogóle nie ma co mówić. Ten aspekt całkowicie zniknął wraz z czasem. Czuliśmy się jak para współlokatorów, którzy jedynie śpią w jednym łóżku i mają wspólne dzieci. Mimo to, nadal uważałem Magdę za swoją przyjaciółkę. Przynajmniej taką miałem nadzieję…

– Wiesz Piotruś po wielu latach związku ludzie się od siebie oddalają i nie czują do siebie tego, co na początku – mój kumpel starał się mnie uspokoić, gdy zwierzyłem mu się z moich rozterek. – Nie ma już szaleństwa w łóżku, spontanów. To się nazywa proza życia.

– Nie wiem, czy coś takiego mi się podoba. Nie byłem na to przygotowany…

– To przywyknij, tak już jest. Każdy w związku z dłuższym stażem ci tak powie. Rodzina potrzebuje spokoju i rutyny.

Może Krzysiek miał rację, ale nie oznaczało to, że to akceptowałem. Chciałem czuć jakieś emocje, odrobinę ciepła. Przecież moglibyśmy mieć jakieś wspólne hobby, które by nas do siebie ponownie zbliżyło? Byleby to nie było ślęczenie przed Netflixem i przewalanie kolejnych sezonów bzdurnych seriali. Problem w tym, że Magda nie miała ochoty, by wprowadzić jakieś zmiany.

– Wiesz dobrze, że haruję, by naszą rodzinę było stać na wszystko – wypomniała mi, gdy starałem się zacząć rozmowę na temat naszej relacji. – Twoja pensja jest gorsza od mojej, więc na swoje barki muszę wziąć ten ciężar.

Tak skończyła się nasza rozmowa, po której Magda wróciła do przerzucania kartek i raportów z pracy. A ja tylko chciałem zaprosić ją na romantyczną kolację… Położyłem się do łóżka oczywiście sam, bo wiedziałem, że następnego dnia rano czeka mnie batalia z dzieciakami, z których żaden nie chciał iść do swojej placówki. Oczywiście później musiałem jechać do swojej, jak się dowiedziałem, kiepsko płatnej pracy.

Schlebiało mi jej zainteresowanie

Dokładnie tego dnia poznałem Sylwię. Pojawiła się w naszym warsztacie przypadkiem, podczas jazdy na desce rozdzielczej jej samochodu pojawiła się migająca kontrolka. A że byliśmy najbliżej… Zainteresowała mnie. Była piękną, szczupłą kobietą, z której oczu bił spokój. Od razu wyczułem między nami pozytywne fluidy. Na szczęście usterka w jej pojeździe okazała się błaha, a ja z radością zająłem się jej naprawą.

Tydzień później Sylwia znowu się u nas zjawiła. Tym razem na wymianę klocków hamulcowych i filtrów. W związku z tym, że naprawa zajęła nieco więcej czasu, mieliśmy okazję dłużej porozmawiać. Poruszaliśmy zwykłe, bezpieczne tematy, ale dowiedziałem się o niej również tego, że niedawno rozstała się z wieloletnim partnerem, który zostawił ją dla młodszej. Naprawdę jej współczułem, ale nigdy wcześniej nie rozważałem możliwości życia z kimś innym, niż moja Magda. To ona była moją żona, matką naszych dzieci i moją przyjaciółką. Teraz już nie była moją kochanką, ale przecież nie mógłbym…

W jednej chwili straciłem tę pewność. Jeśli Sylwia chciałaby mnie nagle przytulić, na pewno nie umiałbym się jej sprzeciwić. Kiedy pewnego słonecznego dnia zaproponowała wizytę w lodziarni, od razu przystałem na tę propozycję. Miło nam się rozmawiało, a ja poczułem w sobie wielką chęć, by jej przyznać, że nie jestem szczęśliwy w swoim małżeństwie.

– Widzę po tobie, że nie jest ci łatwo – patrzyła mi prosto w oczy. – Wydaje mi się, że żona cię nie docenia. Na pewno potrzebujesz też czułości.

Lekko dotknęła mojej ręki, po plecach przebiegł mi przyjemny dreszcz. Nie było w tym nic dziwnego, bo nie pamiętam kiedy Magda dotknęła mnie w ten sposób. Wyjście na lody zmieniło się w randkę w domu Sylwii. Z jednej strony czułem się źle i miałem wyrzutu sumienia, z drugiej – czułem radość i szczęście. Oto była w moim życiu osoba, która liczyła się z moimi uczuciami.

Nie obchodziłem jej

Do domu wróciłem późnym wieczorem, z uśmiechem na ustach. Od progu przywitał mnie chłodny głos mojej żony.

– Szkoda, że nie później… Pewnie cię zatrzymały bardzo ważne sprawy… – powiedziała z przekąsem, a ja wiedziałem, że nawet gdybym wymyślił jakieś kłamstwo na poczekaniu, ona i tak by mnie nie słuchała.

– Tato, pomóż mi w lekcjach – w pokoju dziecięcego wyszedł Mikołaj, trzymając w rękach podręcznik do matematyki. – Nie umiem tych ułamków, to jest jakaś bzdura!

– Dobrze, dobrze. Siadaj do biurka, zaraz przyjdę – odparłem, głaskając go po głowie.

Magda zauważyła moją obecność na dobre później. Powiedziała, że pod zlewem coś cieknie i muszę się tym zająć. Wydała polecenie, parobek je wykonał. Następnego dnia też spotkałem się z Sylwią. Kolejnego i kolejnego też. Gdy Magda była w domu, a dzieciaki miały opiekę, również zdarzało mi się znikać, ale żona absolutnie się nie interesowała tym dokąd wychodzę i z kim się spotykam. Było mi przykro, ale był to najlepszy dowód na to, że jej już całkowicie na mnie nie zależy. Ale miałem Sylwię, tak trwałem w zawieszeniu i poczuciu małego szczęścia, dopóki Stasio, młodszy syn, nie zapytał któregoś wieczoru:

– Tato, a wujek Tomek pójdzie z nami jutro na plac zabaw?

– Jaki wujek Tomek? – zdziwiłem się.

– Musimy poważnie porozmawiać – powiedziała Magda.

Włączyłem chłopakom bajki, bo przeczuwałem, że zaraz atmosfera w naszym domu stanie się mocno napięta. Usiadłem z żoną w kuchni.

– Spotykasz się z kimś innym, ja też kogoś sobie znalazłam – powiedziała to tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.

– No słyszałem właśnie. Już wiem, że ma na imię Tomek.

– Zgadza się. Odpuśćmy sobie wszystkie te tajemnice. Zauważyłam, że od kilku tygodni masz znacznie lepszy humor, uśmiechasz się, jak nie ty.

Nieźle to sobie wymyśliła

W jej głosie nie słyszałem smutku, ani rozczarowania. Po prostu stwierdziła fakt, na chłodno, bez emocji.

– Chcesz się rozwieść? – postanowiłem kontynuować naszą rozmowę w podobnym tonie.

– Ale niby po co? – Magda autentycznie się zdziwiła. – Ty masz swoją koleżankę, ja mam swojego kolegę. Przecież teraz jest dobrze, tak jak jest. Musimy sobie komplikować życie?

Naprawdę nie wiedziałem co powiedzieć, zatkało mnie. A Magda kontynuowała.

– Chyba nie zniszczymy naszego małżeństwa z powodu chwilowych uniesień i zauroczeń. Mamy dzieci, wspólny kredyt, jeszcze się lubimy – z każdym jej słowem czułem się coraz dziwniej. – Raz na jakiś czas każdemu należy się jakaś odskocznia.

Nadal nie wiedziałem, jak powinienem zareagować.

– Wolne związki to znak naszych czasów – Magda się nakręcała. – To taki sposób na szarość dnia. Chyba się ze mną zgodzisz? Zacząłeś o siebie dbać, lepiej się ubierasz – popatrzyła na mnie z nagłym zainteresowaniem.

– Nie życzę sobie, by chłopaki miały kontakt z tym Tomkiem – wypowiedziałem pierwsze słowa od dłuższego czasu.

– Nie ma sprawy – Magda była poważna. – Umówmy się, że nikt nie ma prawa rozbić naszej rodziny. Umowa? Pasuje ci taki układ?

 

Zgodziłem się. Przyznam, że przez jakiś czas mi to nawet odpowiadało, ale z czasem Sylwia zaczęła na mnie mocno naciskać. Dla niej nasza relacja nie była chwilowym zauroczeniem, chciała, bym się zadeklarował.

– Kiedy zostawisz żonę? Przecież wiesz, że możesz zamieszkać ze mną, a z dziećmi nadal będziesz utrzymywał kontakt – mówiła

– Nie chcę odchodzić od Magdy. Mam rodzinę odpowiadałem ze smutkiem.

 

– Jaką rodzinę? – zaśmiała się gorzko. – To jakaś farsa, a nie rodzina. Ty zdradzasz żonę ze mną, ona zdradza cię z obcym facetem. To ma być rodzina?

– Nazywamy to otwartym związkiem – sam słyszałem, że brzmi to nieco idiotycznie.

Do tej pory słyszałem o takich rzeczach jedynie w filmach i serialach. W życiu nie pomyślałbym, że taka relacja będzie mnie dotyczyła. Słowa Sylwii dały mi do myślenia, bo faktycznie nie tak powinna wyglądać rodzina.

– Nie otwarty, ale wygodny, zwłaszcza dla twojej żony. Nie dziwię jej się, skoro we wszystkim ją wyręczasz, a ona ma wszystko podstawione pod nos. Karierę robi, dzieci ma zaopiekowane, dom ogarnięty. A kiedy poświęciła odrobinę zainteresowania tobie? Kiedy cię przytuliła albo pocałowała?

Nie odpowiedziałem, ale wiem, że Sylwia doskonale ją znała.

– Powiedz mi chociaż, czy ty chcesz ze mną być? Mam być zapchajdziura czy raczej kimś na dłużej?

Nie wiedziałem. Wyszedłem od Sylwii z głową pełną niespokojnych myśli, które musiałem sobie ułożyć. Czy chciałem żyć w wolnym związki? A może podświadomie czułem, że to niewłaściwe? Magda spotykała się już z kimś innym, zresztą kolejnym. Nie potrafiła związać się z kimś na dłużej. Każdemu z nich oferowała to, czego nie dawała mnie – bliskość i czułość. Nie robiłem jej wyrzutów, bo przecież ja w tym czasie miałem Sylwię. Ale czy ja jeszcze kochałem swoją żonę? Czy ona kochała mnie? Co tak właściwie nas łączyło? Może to było tylko przyzwyczajenie i wygoda? Czułem pustkę…

Nie chciałem tego ciągnąć

Wiedziałem, że muszę się rozmówić z Magdą.

Powiedz mi, czy ty mnie jeszcze kochasz? – zadałem jej to pytanie od razu po przekroczeniu progu domu.

Spojrzała na mnie z uwagą.

– Wiesz co, też ostatnio się nad tym zastanawiałam – odrzekła całkiem spokojnie.

– No i?

– Nie wiem Piotrek, co dalej z nami może być – powiedziała. – Wiem, że nie podoba mi się ta twoja Sylwia. Nie chcę, żebyś się z nią dłużej spotykał.

– A ja nie chcę słyszeć o twoich kolejnych facetach! – wyrwało mi się nieco zbyt głośno. – Oni mają ciebie od dawna, a ja, twój mąż, nie mogę cię mieć już od dawna. Ja już tego nie chcę.

– To fakt. Bardzo się od siebie oddaliliśmy… – szepnęła.

Po jej twarzy popłynęły łzy.

– Może spróbujemy coś z tym zrobić?

– Tak, spróbujmy.

To była nieprzespana noc. Udało nam się przeprowadzić długą rozmowę, jak przyjaciele, którzy nie mają żadnych tajemnic. Może potrzebowaliśmy otwartego związku, by zrozumieć, ile dla siebie znaczymy. Może. Wiem na pewno, że Sylwia będzie cierpiała. Bo chcemy z Magdą uratować nasz związek, odbudować intymność. Czas pokaże, czy nam się uda.

Czytaj także:
„Mąż był zazdrosny i miał pretensje, że dzieci są na pierwszym miejscu. W końcu spakował walizki i tyle go widziałam”
„Mój szwagier jednej nocy obskoczył obie siostry. Z Agą się zaręczył, a mi zrobił dziecko”
„Moja praca to kołchoz i ciągłe śrubowanie norm. Zostało mi 5 lat do emerytury, ale chyba jej nie dożyję”

Redakcja poleca

REKLAMA