„Żona obwiniała mnie o wypadek córki i nie chciała mi wybaczyć. Skąd mogłem wiedzieć, jaki będzie finał wycieczki?”

pokłócona para fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„– To przez ciebie, bydlaku, wszystko przez ciebie! Czułam, że nie powinna jechać. Ale ty się uparłeś! I widzisz, do czego doprowadziłeś?! Nienawidzę cię! – waliła mnie z całych sił. – Uspokój się… To był nieszczęśliwy wypadek – próbowałem złapać ją za ręce”.
/ 05.09.2023 19:15
pokłócona para fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Aśka twierdziła, że Magda jest jeszcze za młoda na takie wypady, że to zbyt niebezpieczne. Ja jednak obstawałem przy swoim. Wiedziałem, że córce bardzo zależy na tym wyjeździe. Poza tym uważałem, że szesnastolatki nie można traktować jak małego dziecka, że trzeba jej zaufać. I żona w końcu uległa.

Na moją odpowiedzialność

– No dobrze, niech jedzie. Ale pamiętaj, jeśli jej się coś stanie, nigdy ci tego nie daruję! – powiedziała.

– Daj spokój! Setki tysięcy ludzi jeździ na rowerach. Wróci z Kaszub cała i zdrowa – odparłem z pewnością w głosie.

Kilka dni później  policja powiadomiła nas przez telefon, że córka leży w szpitalu, w Gdańsku. Jakiś idiota chciał ominąć korki i wjechał  samochodem na ścieżkę rowerową. Potrącił kilka osób, w tym Magdę.
Byłem w szoku. Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem.

Gdy już się jednak trochę otrząsnąłem, zapakowałem płaczącą żonę do samochodu i ruszyliśmy do Gdańska. Złamałem chyba wszystkie przepisy drogowe. Potem był szaleńczy bieg po szpitalnych korytarzach i długie oczekiwanie na informacje, co z Magdą. Myślałem, że zwariuję.

W końcu przyszedł do nas lekarz.

– Córka jest już po operacji – zaczął.

– Wyzdrowieje? – przerwałem mu.

– Czas pokaże. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale obrażenia są poważne. Nie ma gwarancji, czy córka wróci do pełnej sprawności – rozłożył ręce. Nogi się pode mną ugięły.

– Czy możemy ją zobaczyć? – wykrztusiłem z trudem.

– W zasadzie jest na to jeszcze za wcześnie, ale proszę – popatrzył na nas ze współczuciem. Zrozumiałem, że raczej nie wierzy, że Magda dożyje nawet następnego dnia.

Żona wpadła w histerię

Stanęliśmy przy łóżku córki. Leżała nieruchomo, podłączona do jakichś monitorów i rurek. Miała opuchniętą, poobijaną twarz, obandażowaną głowę. Była nieprzytomna. Ten widok tak mnie przeraził, że aż się rozpłakałem. Liczyłem na to, że Magda mnie pocieszy, przytuli, doda mi otuchy. Tymczasem ona rzuciła się na mnie z pięściami.

– To przez ciebie, bydlaku, wszystko przez ciebie! Czułam, że nie powinna jechać. Ale ty się uparłeś! I widzisz, do czego doprowadziłeś?! Nienawidzę cię! – uderzała mnie z całych sił.

– Uspokój się… To był nieszczęśliwy wypadek – próbowałem złapać ją za ręce.

– Żaden wypadek! Uprzedzałam, że ci nie wybaczę! Wynoś się z mojego życia raz na zawsze! Z nami koniec! – krzyczała.

Dostała takiej histerii, że wycofałem się na korytarz. Było mi przykro, że potraktowała mnie w ten sposób, ale z nią nie dyskutowałem. Myślałem, że to rozpacz i ból odbierają jej rozum. I że jak się już trochę uspokoi, to zrozumie, że to tamten wariat za kierownicą jest winien, nie ja.

Moja mała córeczka

Córka przeżyła krytyczną noc. A potem następne. Co prawda wciąż była nieprzytomna, ale sama oddychała. Wierzyłem więc, że jej szanse na powrót do zdrowia rosną. Cieszyłem się z tego jak wariat. Chciałem podzielić się tą radością z żoną, ale ona ciągle zachowywała się tak, jakbym bym jej największym wrogiem.

Nadal obwiniała mnie o wypadek, wyzywała od najgorszych. Wyprowadziła się do innego hotelu, żeby, jak twierdziła, nie oglądać mnie na oczy. Zachowywała się jak wariatka. Początkowo znosiłem to ze względnym spokojem, ale po tygodniu moja cierpliwość się wyczerpała. Przecież ja też cierpiałem! Też bałem się o Magdę! Czy ona tego nie rozumiała?! Gdy więc znowu zaczęła mnie wyzywać, i to przy łóżku córki, nie wytrzymałem.

– Dość tego! Powinniśmy się teraz wspierać, razem walczyć o zdrowie naszego dziecka. A ty co? Potrafisz tylko pluć jadem! – wrzasnąłem.

– A dziwisz mi się? Przez ciebie Madzia leży w śpiączce i nie wiadomo, czy się kiedykolwiek obudzi… – aż kipiała. Już miałem jej przerwać i wrzasnąć, że jak się nie uspokoi to popamięta, ale nie zdążyłem.

– Obudzi się, obudzi… Przy takich wrzaskach nie da się spać – usłyszałem nagle słaby głos córki. Spojrzałem na Aśkę. Stała jak zamurowana. Po chwili jednak się pozbierała i podbiegła do łóżka Magdy.

– O Boże, córeczko, wreszcie jesteś z nami – zaczęła płakać ze szczęścia.

– Jestem, tylko już nie krzyczcie, chcę jeszcze trochę odpocząć – wykrztusiła i zasnęła. Ale to był już zwyczajny, dobry sen.

Od tamtej pory minął rok. Magda zupełnie wróciła do zdrowia. Właśnie szykuje się do wyjazdu na wakacje. A ja? No cóż, wybaczyłem żonie tamte wrzaski i pretensje. Kto wie może to przez nie córka wybudziła się ze śpiączki, kto wie…

Czytaj także: „Mój tata czuł, że dziadek go nie kocha. Rodzice zbudowali mu całe życie na kłamstwie i nigdy nie zdradzili prawdy”
„Przyjaźń damsko-męska? Nie, dziękuję. Wypłakiwałam się przyjacielowi, a on chciał zniszczyć mój związek i mnie zaliczyć”
„Po śmierci żony oddałem córki dziadkom i umyłem ręce. Wysyłałem im kasę i prezenty, a one potrzebowały ojca”

 

Redakcja poleca

REKLAMA