Wychodziłem już do pracy, kierowca czekał przed furtką. Miałem tylko pół godziny do rozpoczęcia negocjacji z zagranicznymi kontrahentami. I właśnie wtedy zatrzymała mnie Ala:
– Musimy porozmawiać. Natychmiast!
Rzuciłem okiem na zegarek, po czym westchnąłem:
– Dobrze. Tylko błagam kochanie, mów krótko.
– Krótko mówiąc, to nie zgadzam się Grzegorzu, by nasza córka spotykała się z kryminalistą – odparła.
Ja też nie miałem łatwo
Spojrzałem na nią zdziwiony. Tak, pamiętałem oczywiście wczorajszą uroczystą kolację, na której Ewa przedstawiła nam swojego narzeczonego Andrzeja.
I o minie mojej żony, gdy dowiedziała się, że chłopak nie tylko jest biedny, ale do tego wywodzi się z jakiejś maleńkiej podlubelskiej wsi, z rodziny – jak sam to określił – patologicznej.
Było nas w domu ośmioro, a ojciec cały czas pijany – opowiadał pomiędzy przystawką ze świeżych muli a kremem ze szparagów. – Zdarzały się dni, że w domu nie dało się znaleźć nawet czerstwego chleba.
– On nie jest kryminalistą – zaprotestowałem. – Sama słyszałaś, studiuje medycynę, chce zostać chirurgiem. To poukładany i ambitny chłopak.
– Ale jego ojciec był kryminalistą!
– Raczej alkoholikiem – sprostowałem.
– Na jedno wychodzi! A takie rzeczy się dziedziczy.
Nie chciałem się z nią sprzeczać, potwornie się spieszyłem. Obiecałem więc wrócić do rozmowy wieczorem. Kierowca już przestępował z nogi na nogę przy otwartych drzwiach mercedesa.
Jadąc przez miasto, patrzyłem na mijane wystawy drogich sklepów i szyldy modnych restauracji. Teraz było mnie stać, żeby w nich jadać i robić zakupy, ale kiedyś... Ile to razy gapiłem się na stosik pączków za szybą cukierni, wiedząc, że nie stać mnie nawet na zakup jednego? Tak, ja też byłem za młodu biedakiem. A nawet przedstawicielem "marginesu społecznego". Ojca nie poznałem nigdy, matka była alkoholiczką, która zatruła się metanolem, gdy miałem 7 lat.
Do tego czasu napatrzyłem się na pijackie burdy... Gdy zabierano mnie do domu dziecka, myślałem, że taki właśnie jest świat. Że trzeba być silnym i agresywnym by przetrwać. Na szczęście trafiłem na dobrych pedagogów, którzy przekonali mnie, że jest inaczej. Odkąd to zrozumiałem, stałem się wzorowym uczniem, a potem studentem szkoły handlowej. Jeszcze przed magisterium założyłem pierwszą firmę. Mając 25 lat, byłem już milionerem. I wtedy poznałem Alę. Imponowało mi jej arystokratyczne pochodzenie, nienaganne maniery, historię rodziny, którą znała do kilkunastu pokoleń wstecz. Aby jej nie utracić, zmyśliłem historię o cudownych rodzicach, którzy zginęli w wypadku i spadku po cioci z Ameryki, dzięki któremu rozkręciłem interesy.
Moja kochana żona do dziś nie miała pojęcia, że wyszła za chłopaka z najgorszej dzielnicy...
Tak, kiedyś byłem taki jak Andrzej. Sponiewierany przez życie, ale głodny jego niedostępnych uroków i przywilejów. Gotów uczyć się i pracować do utraty tchu, byle tylko je zdobyć. Z rozmyślań wyrwał mnie widok biurowca mojej firmy. Daleko zaszedłem... Pod wpływem nagłego impulsu chwyciłem telefon i zadzwoniłem do córki.
– Tak tato? – usłyszałem jej głos. – Pewnie dzwonisz, żeby mi zabronić spotykania się z Andrzejem? Nie najlepiej wyszło nam wczorajsze spotkanie. Mina mamy była jednoznaczna...
– Kochasz go? – spytałem.
– No jasne! – odpowiedziała zaskoczona.
– A on ciebie?
– Na maksa!
– Więc nie przejmuj się mamą. Biorę ją na siebie. I powiedz Andrzejowi, że zawsze jest mile widziany w naszym domu.
Rozłączyłem się, bo asystentka dawała mi rozpaczliwe znaki, żeby już zaczynać. Poprawiłem więc krawat i wkroczyłem do sali negocjacyjnej. Czułem ulgę, choć wieczorem czekała mnie trudna rozmowa z żoną.
Więcej prawdziwych historii:
„Twój narzeczony to ideał? Lepiej weź go w podróż przedślubną, bo możesz się rozczarować jak ja...”
„Mąż dla pieniędzy poświęciłby wszystko – nawet rodzinę. Prosiłam, żeby odpuścił, ale w końcu przestałam go poznawać”
„Narzeczona chciała, bym dla niej sprzedał firmę i wziął kredyt na 50 tys. złotych. Gdy odmówiłem, rzuciła mnie”
„Związałam się z bufonem, który na siłę chciał mnie zmienić, bo nie pasowałam do jego »luksusowego« towarzystwa”