„Gdy żona mnie zostawiła, okazało się, że nie umiem nawet zrobić sobie obiadu i uprać gaci. Kasiu, błagam, wracaj!”

Mężczyzna prasuje koszulę fot. Adobe Stock
Bez Kasi wszystko jest jakieś niedomyte, pościel, ciuchy wiecznie wymięte...
/ 19.01.2021 11:51
Mężczyzna prasuje koszulę fot. Adobe Stock

Katarzyna zostawiła mnie w październiku. Bez żadnych sygnałów, bez uprzedzenia i jakichkolwiek rozmów. Pewnego dnia oznajmiła, że jednak ma dość i odchodzi.
– Jak to jednak? Dlaczego jednak? Co się stało? Nic złego się nie wydarzyło.
– Właśnie. Myślę, że chodzi o to, że nic się nie wydarzyło. Między nami już nie iskrzy.
– Jak nie iskrzy? Iskrzy. We mnie iskrzy. Jak cholera. Co to znaczy, że odchodzisz? Na chwilę? Chcesz pobyć sama?
– Nic nie rozumiesz? Naprawdę nie widzisz tego, że nasz związek od lat jest już całkowicie martwy? Wojteczku, nie bądź dzieckiem i nie udawaj, że to cię zaskoczyło.
– Nie jest martwy, sypiamy ze sobą.
– No tak. Sypiasz ze mną. Ciekawe tylko, dlaczego nie zauważyłeś, że ja już od dawna nie sypiam z tobą.
– Jak nie sypiasz?
– Pomyśl chwilę i się domyśl.
– Kaśka, może zrobiłem coś nie tak, ale chyba po tych wszystkich latach należą mi się jakieś wyjaśnienia.
– Przypomnij sobie nasze początki, był w nas entuzjazm, jakaś pasja, o coś nam chodziło. A potem, jak już wzięliśmy ślub, znieruchomiałeś. Wojtek, te ostatnie lata spędziłeś jak mucha zatopiona w bursztynie. Nic nie robisz. Nie rozwijasz się. Nie masz aspiracji i pragnień, żadnych chyba poza dwoma piwami przed snem i – od czasu do czasu – tego, co wydaje ci się, że jest seksem. Przypomnij sobie, jak wyglądają nasze spotkania towarzyskie. Każdy ma coś do powiedzenia, coś przeczytał, był w teatrze, w kinie. A ty co? Zawsze mi wtedy wstyd za ciebie. Ja już tak nie chcę. Nie zauważyłeś, że coś się w świecie zmienia, świat poszedł do przodu. Ty stoisz w miejscu.
– Nieprawda!
– Dobra, myśl sobie, co chcesz. To już wyłącznie twoja sprawa.

Tak wyglądała nasza ostatnia rozmowa. Poczułem, że zapadam się w czarną otchłań. Nie byłem przygotowany na podobny scenariusz. Nasze życie było sympatyczne i uporządkowane. Nie mieliśmy dzieci. Z wyboru. Ja pracowałem w administracji jednej z uczelni i było mi dobrze. Zarabiałem przyzwoicie, czas pracy miałem mocno elastyczny. Obserwowałem z tego miejsca, jak pchający się wyżej koledzy popadali w obłęd. Gryźli się, podstawiali sobie nogi, zawiązywali spiski i koterie. Im wyżej, tym walka bardziej bezwzględna.

Katarzyna miała w sobie więcej ambicji. Pięła się po szczeblach kariery spod znaku PR. Dla mnie cały ten światek „pijarowski” to przelewanie z pustego w próżne. Nic nie produkują, nic światu od siebie nie dodają, tylko kombinują, jak sprzedać ludziom chłam. Jak przekonać, że debilny polityk jest zbawcą narodu albo że firma żerująca na ludzkim strachu sprzedaje przepustki do szczęśliwego i długiego życia. Nieważne. Katarzyna to lubiła. Traktowała kolejne wyzwania zawodowe z absolutną powagą. Inwestowała w siebie.

To prawda, że ja przestałem się starać. Tu mogę przyznać jej rację. Miałem już wszystko, czego potrzebowałem do szczęścia: dom, spokojną pracę, święty spokój i kochającą – jak wierzyłem – żonę. Kaśka nie marnowała czasu. Po studiach zaliczyła kilka różnych kursów, nauczyła się dodatkowo hiszpańskiego i do łóżka kładła się ze stosem książek. Może rzeczywiście niepotrzebnie to bagatelizowałem. Ale byłem szczęśliwy.

Kaśka wyprowadziła się błyskawicznie. Nie chciała powiedzieć dokąd ani czy kogoś ma. Szalałem z zazdrości. Próbowałem nawet ją śledzić, ale mi nie wyszło. Zgubiłem ją, gdy wsiadła do taksówki, a ja nie mogłem się włączyć do ruchu. Czatowałem pod jej pracą, lecz zawsze wychodziła w grupie znajomych z firmy. Zrobiłem listę jej koleżanek i zacząłem wydzwaniać...
– Cześć, Teresko.
– No, cześć, co tam u ciebie?
– Jakoś daję sobie radę – kłamałem.
– A jak tam u Kasi? Wszystko w porządku?
– O tak. Kaśka świetnie sobie żyje.
– No to dobrze... Eee, a ma tam kogoś? Czy sama ciągle jest?
– Wojtek, o takie sprawy to pytaj Kaśkę.
– Nie mogę, bo ona nic mi nie mówi i przestała odbierać ode mnie telefony.
– Sam widzisz. Czego ode mnie oczekujesz? Że będę na nią donosić? Zapomnij. Kaśka jest dorosła, podjęła jakieś decyzje i je realizuje. Ty zajmij się wreszcie sobą.

Boże, jak ja nienawidziłem tego zdania: „zajmij się wreszcie sobą”. Całe moje dorosłe życie było wobec Kaśki, z nią i dla niej. Puste mieszkanie mnie przygnębia. Samotność jest nie do zniesienia. Nagle uświadomiłem sobie, że wszyscy moi znajomi, to byli NASI znajomi. Odbierali telefony, coś tam pogadali i radzili, żebym zajął się sobą. Nie chcę i nie mogę zająć się sobą, bo to tak, jakbym już stracił nadzieję na to, że Kasia wróci. Jakbym odwrócił się plecami do naszej przeszłości, odkreślił wszystko grubą linią i zaczął nowy etap. A ja nie chcę nowego etapu. Ona opamięta się i wróci. Byliśmy przecież szczęśliwi.
– Jesteś pewien, że ona też była szczęśliwa? – spytał Poldek, mój stary kumpel jeszcze z czasów szkoły średniej.
– No a jak, nie była?
– Wojtek, jeśli odeszła, to pewnie nie była.
– Nic nam nie brakowało. Fajnie było – upierałem się. – Może nawet gdzieś popełniłem jakiś błąd, ale to przecież można naprawić. Czytam teraz dużo o tym, jak zapobiegać kryzysom małżeńskim, i tam... – Wojtek, opanuj się. To już nie jest kryzys. To koniec. - Poldek nic nie rozumiał. Nie zostawia się kogoś po tylu latach, ot tak. – Ja mogę ci to wytłumaczyć. Umówmy się na jakąś wódkę, bo nawet napić nie mam się już z kim – byłem coraz bardziej żałosny.
– Wojtuś, ja już nie piję. Od trzech lat prowadzę modelowo czyste życie.
– To nic, trudno. Jak się z powrotem zabrudzisz, to zadzwoń – rozłączyłem się. Nie wytrzymałem długo. Nie miałem kogo poprosić o pomoc w kilku ważnych, jak się okazało, sprawach.
– Poldek, słuchaj... Ty jako osoba prowadząca czyste życie będziesz mógł mi pomóc. Co mam zrobić, żeby pościel, no wiesz, po praniu, była taka gładka...
– Oszalałeś?
– Nie, dlaczego? Chcę, żeby pościel była taka jak wtedy, gdy była tu Kasia.
– Nie wiem. Wyprasuj ją porządnie.
– Prasuję, ale nie jest taka sama.
– Ty, odpieprz się. Jak nie umiesz inaczej, to śpij w niewyprasowanej. Co za różnica, przecież i tak się po pierwszej nocy skotłuje.
– Nie możesz zapytać Sylwii? – Nie będę robił z siebie idioty. My nie prasujemy pościeli.
– Jak nie prasujecie?
– Normalnie. Ubrań też nie prasuję. Ze dwa razy w roku koszulę, jak mam wyjście na elegancką uroczystość.
– Dziwne... Ej, a wiesz może, jak najlepiej czyścić łazienkę?
– Wojtek, błagam. Weź szczotkę czy szmatę, kup jakieś płyny do czyszczenia i wymyj. No, czego tu nie umieć?
– Bo ja próbuję, ale wszystko jest nie tak.
– Zamów sobie kobietę do sprzątania.
– Oszalałeś? Nie zrobię tego. Nie chcę, żeby obca baba szperała mi po naszym mieszkaniu.
– Twoim mieszkaniu.
– Naszym. Kaśka tu wróci.
– Dobra. Mam dosyć. Stary, kończę, bo mi tu druga połowa meczu się zaczyna.
– Poczekaj. Weź prześlij mi jakieś proste przepisy na potrawy. Żrę na mieście i nie dość, że drogo, to jeszcze zacząłem tyć.
– Dobra, coś ci prześlę, choć wiesz, ja to raczej improwizuję w kuchni.
– Cokolwiek, no, pamiętasz, taką zapiekankę na kartoflach, jadłem kiedyś u ciebie.
– Ok. Jutro ci wyślę.

To wszystko nie ma sensu. Nie potrafię spać, budzę się codziennie koło trzeciej w nocy i rozprostowuję pozwijane prześcieradło. A potem przewalam się z boku na bok i myślę o Kasi. Wyobraźnia podsuwa mi okrutne obrazy, jak to w nocy. Rano wchodzę wymęczony do łazienki. Wanna, zlew, kibel, kafelki, wszystko jakieś zmatowiałe. Rzygać się chce. Wreszcie wczoraj dostałem od Poldka ten przepis na zapiekankę. Wydaje się prosty. Dziś sobota, to dobry dzień, żeby rozpocząć nowy rozdział w moim życiu. Nauczę się gotować, to dopiero będzie niespodzianka, gdy Kaśka wróci.

Dla mnie to najważniejsze wyróżnienie w całym moim życiu zawodowym – usłyszałem głos Kasi z telewizora. – Traktuję je jako nagrodę za ciężką pracę zawodową i społeczną wykonywaną przez ostatnie lata, ale także jako symboliczną nagrodę dla wszystkich dziewczyn i kobiet, które wzięły sprawy w swoje ręce i pokazują na każdym polu, na co je stać. Dziewczyny, to nagroda dla was wszystkich. Mamy w sobie dość siły i odwagi, żeby zmieniać ten ciągle zmaskulinizowany świat...

Patrzyłem jak urzeczony. Moja Kasia przemawia w telewizji. Pięknie wygląda. W nozdrza wdarł mi się zapach spalenizny. Z piekarnika buchnął prosto w oczy czarny dym, aż pociekły mi łzy.
– O cholera! Najgorsze, że zupełnie nie wiem, co słychać u mojej żony. Ona nie odbiera telefonów, jej znajomi milczą. 

Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”

Redakcja poleca

REKLAMA