„Żona mnie oszukała. Przed ślubem chciała gromadkę dzieci, a teraz wygania mnie z łóżka, bo kariera ważniejsza”

rozczarowany mężczyzna fot. Adobe Stock, silverkblack
„– Wydawało mi się, że chcę mieć dzieci – usłyszałem. – Ale nie chcę. Chcę się skupić na sobie, na swojej pracy i na potrzebach. W życiu nie awansuję, jak będę się grzebać w pieluchach. Dziecko tylko by mnie ograniczało”.
/ 22.01.2024 21:15
rozczarowany mężczyzna fot. Adobe Stock, silverkblack

Martę poznałem jeszcze na studiach i od razu przypadliśmy sobie do gustu. Ujęła mnie wszystkim – wyglądem, osobowością i ogromnym poczuciem humoru. Nie bez znaczenia był też fakt, że podobnie jak ja marzyła o gromadce dzieci. Nigdy nie przypuszczałem, że po ślubie zmieni zdanie i oznajmi mi, że jednak nie chce zostać matką.

Marzyłem o dziecku

Tego dnia umówiłem się z Martą na zakupy. I gdy na nią czekałem, to minęła mnie kobieta z dwójką dzieci. Od razu poczułem ciepło na sercu.

– Jaki fajny masz samochód – odezwałem się do kilkuletniego smyka, który w ręku dumnie niósł żółtą koparkę.

Chłopczyk wesoło się roześmiał i poinformował mnie, że to prezent od dziadka. Jego mama początkowo patrzyła na mnie nieufnie, ale po chwili pogłaskała malca po głowie i ciepło się uśmiechnęła. A potem pożegnała się i poszła w swoją stronę. Ja natomiast zostałem ze swoimi myślami. Już od dłuższego czasu chciałem zostać ojcem, ale cały czas nic z tego nie wychodziło. I nie bardzo rozumiałem, co jest tego powodem.

Żona twierdziła, że nas nie stać

– Cześć kochanie – usłyszałem obok głos żony. Tak się zamyśliłem, że nawet nie zauważyłem, że do mnie podeszła. – O czym tak myślisz? – zapytała.

– O dzieciach – odpowiedziałem szczerze. – Nie uważasz, że to już najwyższy czas, abyśmy rozpoczęli starania o takiego słodkiego bobasa? – zapytałem i spojrzałem żonie prosto w oczy.

Marta westchnęła i odwróciła wzrok.

– Przecież wiesz, że to nie jest najlepszy moment – powiedziała cicho.

– Ale dlaczego? – nie ustępowałem.

Nie rozumiałem, dlaczego Marta wziąć odkładała decyzję o rodzicielstwie.

– Przecież już rozmawialiśmy na ten temat – żona teatralnie przewróciła oczami. – Dziecko to duży koszt. A nas jeszcze nie stać na to.

– To kiedy będzie nas stać? – zdenerwowałem się. Oboje byliśmy po trzydziestce, a czasu niestety nie da się cofnąć. – Zresztą nie przesadzaj. Oboje pracujemy i zarabiamy całkiem przyzwoicie. Do tego nie zapominaj, że jest 800+ – mrugnąłem do żony.

– Mam rodzić dziecko za 800+? – wykrzyknęła Marta. Spojrzałem na nią zaskoczony

– Przecież to tylko żart – próbowałem się tłumaczyć. Jednak Marta była już tak zła, że na nic się zdały moje tłumaczenia.

Mieliśmy ciche dni

Po tej niezbyt przyjemnej wymianie zdań w moim małżeństwie nastały ciche dni. I chociaż z boku wyglądało to tak, jakby wszystko było w porządku, to ja doskonale wiedziałem, że tak nie jest. Marta prawie w ogóle się do mnie nie odzywała, a jak tylko szliśmy do sypialni, to odwracała się do mnie plecami i niemal od razu zasypiała.

Nie dzisiaj, jestem zmęczona – odpowiadała za każdym razem, gdy tylko próbowałem zainicjować igraszki miłosne.

Ale ile można być zmęczonym? Postanowiłem w końcu to wyjaśnić.

– Marta, musimy porozmawiać – powiedziałem od razu, gdy tylko żona wróciła po pracy.

– Stało się coś? – zapytała obojętnie.

– Tak, stało się! – zupełnie nieświadomie podniosłem głos, za co Marta od razu zgromiła mnie wzrokiem. – Po prostu nie rozumiem twojej niechęci do bycia mamą. Przecież jeszcze przed ślubem mówiłaś mi, że marzysz o całej gromadce.

– Bo to było przed ślubem – powiedziała. – A teraz okazało się, że życie to nie bajka.

Nie rozumiałem, o co jej chodzi. Przecież tyle małżeństw, i w to gorszej sytuacji niż nasza, decyduje się na dziecko. Postanowiłem postawić sprawę jasno.

– Czy ty zamierzasz w ogóle mieć dzieci? – zapytałem.

Patrzyłem żonie prosto w oczy i oczekiwałem jasnej odpowiedzi.

– Może – odpowiedziała w końcu. Odetchnąłem z ulgą. – Ale na pewno nie teraz – dodała niemal od razu.

Taka postawa była dla mnie niezrozumiała. Postanowiłem się nie poddawać. Mocno wierzyłem w to, że Marta w końcu się opamięta, a do głosu dojdzie jej instynkt macierzyński.

W tajemnicy brała tabletki antykoncepcyjne

Przez kilka kolejnych dni nie wracaliśmy do naszej rozmowy. Nie chciałem za mocno naciskać, bo obawiałem się, że mój upór przyniesie odwrotny skutek. Dlatego nie podejmowałem tematu. Postanowiłem jednak zadziałać w inny sposób.

Przygotuj romantyczną kolację i kup jej jakąś błyskotkę – poradził mi kolega, któremu zwierzałem się ze swoich małżeńskich problemów. – Może wtedy zmięknie – roześmiał się. Bardzo w to wątpiłem, ale nic nie stało na przeszkodzie, aby spróbować. 

Wprawdzie nie byłem mistrzem gotowania, ale jednak potrafiłem przyrządzić kilka popisowych dań. Dlatego od razu po powrocie do domu zabrałem się do pracy. I muszę przyznać, że wyszło mi całkiem nieźle. „Jeszcze tylko ładny obrus, dobre wino i możemy zaczynać" – pomyślałem i ruszyłem do szafki w poszukiwaniu tego pierwszego. Z tego co pamiętałem, żona trzymała takie rzeczy w szafce w korytarzu. I owszem, znalazłem w niej obrus, ale nie tylko.

Pomiędzy ręcznikami leżało opakowanie tabletek. Nazwa nic mi nie mówiła, ale przecież to nie problem. W końcu mamy XXI wiek i w Internecie można znaleźć dosłownie wszystko. Wujek Google i tym razem nie zawiódł. Jednak nie tego się spodziewałem. Okazało się, że moja żona ukrywa w szafce tabletki antykoncepcyjne. Tylko dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem?

Chciałem wyjaśnień

– Co to jest? – zapytałem Martę, gdy tylko przekroczyła próg naszego mieszkania.

O romantycznej kolacji oczywiście nie było już mowy.

– Tabletki antykoncepcyjne – odpowiedziała od razu.

Doceniałem to, że nie próbuje kłamać i oszukiwać. Zresztą pewnie domyślała się, że wszystko sprawdziłem.

– Po co ci one? – zapytałem zszokowany.

Nigdy nie przypuszczałem, że moja żona zdecyduje się na taki krok. I to bez konsultacji ze mną.

– A po co się przyjmuje tabletki antykoncepcyjne? – usłyszałem oburzony głos Marty. – Nie udawaj głupiego – dodała jeszcze. A potem odwróciła się do mnie plecami i poszła do łazienki.

Tym razem nie zamierzałem odpuścić. Wiedziałem, że musimy w końcu przeprowadzić poważną rozmowę, dlatego gdy Marta przyszła do sypialni, tod razu zacząłem rozmowę.

– Dlaczego to zrobiłaś? – zapytałem. Starałem się, aby mój głos nie był napastliwy. – I dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

Marta milczała. Wyglądało na to, że nie zamierza ze mną rozmawiać.

Musimy w końcu porozmawiać – westchnąłem. – Tak dalej być nie może.

– Dobrze, porozmawiajmy – powiedziała w końcu moja żona.

Zmieniły się jej priorytety

Spojrzałem na nią z nadzieją, że w końcu uda nam się dojść do porozumienia.

– Rozumiem, że nie jesteś jeszcze gotowa na dziecko – zacząłem.

Jednak Marta nie dała mi dokończyć. Chwyciła mnie za rękę, a potem popatrzyła mi prosto w oczy. Od razu wiedziałem, że nie spodoba mi się to, co za chwilę usłyszę.

– Kocham cię – usłyszałem. Jednak to wyznanie wcale mnie nie uspokoiło.

– Ale? – zapytałem. Przecież zawsze musi być jakieś "ale", prawda?

– Ale ja nie chcę mieć dzieci – usłyszałem wyznanie, które wcale mnie nie zaskoczyło.

Tak naprawdę to już od dłuższego czasu podejrzewałem, że priorytety mojej żony uległy zmianie.

– Na razie nie chcesz mieć dzieci – próbowałem wmawiać sobie, że to tylko chwilowe. – I ja to rozumiem – dodałem. A potem zapewniłem żonę, że poczekam tak długo, jak trzeba będzie.

– Nic nie rozumiesz – wyszeptała Marta. – Ja w ogóle nie chcę mieć dzieci. I to się nie zmieni za dzień, tydzień, miesiąc, rok czy pięć lat. Rozumiesz? Nie zamierzam urodzić żadnego dziecka – dodała już nieco głośniej.

– Ale dlaczego? – zapytałem. I chociaż spodziewałem się takiego wyznania, to jednak jego kategoryczność mocno mnie  zaskoczyło. – Przecież zawsze chciałaś mieć dzieci.

– Wydawało mi się, że chcę mieć dzieci – usłyszałem. – Ale nie chcę. Chcę się skupić na sobie, na swojej pracy i na potrzebach. W życiu nie awansuję, jak będę się grzebać w pieluchach. Dziecko tylko by mnie ograniczało.

Czułem się oszukany

Patrzyłem na Martę i nie widziałem już w niej dziewczyny sprzed kilku lat. Gdzie się podziała moja narzeczona, która chciała wychowywać ze mną kilkoro dzieci?

Jesteś egoistką – powiedziałem w końcu.

– Być może – odpowiedziała spokojnie moja żona. – Ale przynajmniej jestem szczera.

No tak, szczera to ona była. Szkoda tylko, że dopiero teraz. Gdybym wiedział o tym przed ślubem, to... no właśnie, to co? Sam się nad tym zastanawiałem. Kochałem Martę i nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Ale z drugiej strony, nie wyobrażałem też sobie życia bez dzieci.

– I co teraz? – usłyszałem głos żony.

Sam nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć.

Ostatecznie zdecydowałem się na rozwód. Było mi bardzo ciężko zostawić kobietę, którą kochałem całym sercem. Ale wciąż pragnę zostać ojcem. I chociaż nie wiem, czy mi się to uda, to wchodzę w nowe życie z nadzieją, że w końcu spełnię to marzenie.

Czytaj także:
„Na ślub dostałam cenny prezent. Pochwaliłam się koleżance, a ta zazdrosna łajza doniosła na mnie do skarbówki”
„Mój mąż nie pilnował rozporka i zrobił dziecko kochance. Nieodpowiedzialna bździągwa chce je oddać. Wezmę je do siebie”
„Romans z kolegą miał być początkiem końca mojej łóżkowej posuchy. Niestety, byłam tylko trybikiem w jego brudnej gierce”

 
 
 

Redakcja poleca

REKLAMA