„Żona miała mnie za nieudacznika. Nigdy nie zapomnę jej miny, gdy wyznałem, że mam kochankę”

mężczyzna, który ma kochankę fot. iStock by Getty Images, shapecharge
„Eliza była piękna. Dotąd nie starałem się jej sobie wyobrazić, ale nawet nie śmiałem podejrzewać, że może być tak… idealna. Jej kasztanowe włosy spływały falami za ramiona, szare oczy błyszczały ciekawością, a pełne usta pozostawały rozciągnięte w serdecznym uśmiechu”.
/ 03.08.2023 22:30
mężczyzna, który ma kochankę fot. iStock by Getty Images, shapecharge

Po latach przyznaję, że nie wiem dlaczego właściwie ożeniłem się z Pauliną. Na pewno byłem nią zauroczony. Totalnie oczarowany. Kiedy spotkałem ją na przyjęciu urodzinowym mojej siostry, Justyny, wydawała mi się taka światowa. Justyna nie miała pojęcia, czemu ona w ogóle przyszła, bo nawet się nie przyjaźniły – moja siostra zaprosiła po prostu wszystkich ze swojego roku.

Rzeczywiście, kiedy zbliżyłem się do Pauliny, odkryłem, że jej rodzice są bardzo zamożni. Dziwnie się czułem, gdy zabrała mnie do rodzinnego domu, który przy naszym mieszkaniu przypominał raczej pałac. Podziwiałem ją i… chyba pokochałem moje wyobrażenie o niej – pięknej księżniczce o nienagannych manierach. Do tego zdolnej, bo jak się później okazało, ukończyła prawo z wyróżnieniem.

Nie rozumiem, jak doszło do tego, że stanęliśmy przed ołtarzem. Koło niej kręciło się przecież tylu doskonalszych, lepiej sytuowanych kandydatów na męża. Podejrzewam, że przez krótki moment, zaledwie jedno mgnienie oka była zafascynowana moimi pracami. Może wizja spędzenia reszty życia u boku artysty była kusząca, nie wiem. To w końcu zdawało się takie modne. W każdym razie, nasz związek nie spełnił jej oczekiwań.

Uwierzyłem, że do niczego się nie nadaję

Nie minął rok od naszego ślubu, a Paulinie przestało pasować moje zajęcie. Narzekała, że ja ciągle siedzę w domu, podczas gdy ona musi biegać do kancelarii i wszystko ogarniać sama.

– Robię ilustracje do książek – rzuciłem cierpliwie, uśmiechając się do niej łagodnie. – Jestem wolnym strzelcem, więc… na tym to polega, kochanie.

Kochałem to, co robiłem. I chociaż ona, jako prawniczka, zarabiała znacznie więcej, z początku aż tak bardzo mi to nie przeszkadzało. Poza tym, pod jej nieobecność zajmowałem się domem i starałem się o wszystko zadbać. Nie musiała praktycznie nic robić, bo to ja gotowałem, sprzątałem i prałem. Ona jednak w ogóle tego nie dostrzegała.

Jesteś nikim! – wrzasnęła na mnie któregoś razu, gdy nie spodobało jej się to, co przygotowałem na kolację. – Totalnym zerem! Nawet jedzenia dobrze nie potrafisz przygotować!

Ona w ogóle nie umiała gotować, ale nie pomyślałem wtedy, by jej to wypomnieć.

– W zeszłym tygodniu ci smakowało… – bąknąłem zamiast tego.

– I co? Myślisz, że w kółko będę jadła to samo? Poszukałbyś jakichś przepisów, a nie tylko ślęczysz nad tymi swoimi bohomazami…

– To moja praca – powtarzałem spokojnie, mając nadzieję, że kiedyś to do niej dotrze.

– Jaka praca? – popatrzyła na mnie z politowaniem. – Naprawdę myślisz, że ktoś będzie chciał te twoje wypociny? Są teraz te wszystkie nowe technologie, sztuczna inteligencja wygryzie cię prędzej niż myślisz! Po co komu będziesz ty i te twoje niby zdolności, skoro będzie mógł to samo kazać zrobić komputerowi? I to taniej!

A ja naprawdę zaczynałem w to wierzyć. Że robię coś złego, coś kompletnie bez sensu. I że rzeczywiście jestem nikim. Moje ilustracje sprzedawały się dobrze przez jakiś czas. Zgłaszali się też do mnie autorzy, którzy chcieli, żebym przygotował obrazy przedstawiające sceny z ich książek. Sęk w tym, że ostatnio było coraz mniej chętnych. Dni oczekiwania na zlecenie zmieniły się w tygodnie. Poważnych realizacji miałem jak na lekarstwo, a kiedy zgłaszałem się do czegoś, zwykle wybierali kogoś, kto brał mniej za ilustrację.

Niepowodzenia tylko mnie dołowały. Nie mogłem uciec od złudzenia, że naprawdę do niczego się nie nadaję. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy moje ilustracje rzeczywiście coś sobą reprezentują i czy przypadkiem nie straciłem tych wszystkich lat, które spędziłem na artystycznej uczelni. Może lepiej było wybrać coś bardziej… przyszłościowego? I, przede wszystkim, dochodowego.

Paulina tego nie ułatwiała. Zawsze też znajdowała świetny moment, by wbić mi szpilę.

– To twoje ostatnie dzieło? – zapytała z rana, patrząc na grafikę, wyświetlającą się na ekranie mojego tabletu. – Nic dziwnego, że nikt tego nie chce. Albo się starzejesz, albo to samo w sobie jest koszmarnie brzydkie. Może weź się jednak przekwalifikuj?

Nic nie odpowiedziałem. A ilustrację, którą oglądała, usunąłem z dysku.

Rozumieliśmy się w pół słowa

Zupełnie niespodziewanie odezwała się do mnie pewna kobieta. Eliza, bo tak się przedstawiła w rozmowie telefonicznej, chciała wydać swoją debiutancką książkę. Jako że zdecydowała się na selfpublishing, szukała kogoś, kto zrobi jej ilustracje.

– Widziałam twoje realizacje – przyznała. – Bardzo podoba mi się twoja kreska i sposób, w jaki kolorujesz. Jest w tym… taka lekkość. I coś nieosiągalnego, baśniowego.

Zrobiło mi się jakoś lekko na sercu. Nikt nigdy nie powiedział mi niczego tak miłego.

– Cóż… – Odchrząknąłem. – Miło, że tak sądzisz.

Zapytała, czy jeśli podeśle mi opisy bohaterów i scen, które chciałaby zrealizować, mógłbym jej przygotować jakiś projekt, a ja się zgodziłem. I od razu usiadłem do pracy. Nigdy niczego tak nie chciałem zrealizować, jak właśnie tego. Polubiłem bohaterów, których wykreowała, poczułem ich, podobnie jak klimat, w jakim tworzyła.

Potrzebowałem tego zlecenia. I je dostałem. A Eliza szybko stała się moją przyjaciółką, choć póki co wymienialiśmy tylko esemesy, wiadomości na Messengerze i dzwoniliśmy do siebie. W końcu, po jakichś dwóch tygodniach, Eliza poprosiła o spotkanie. Zgodziłem się, bo czemu by nie. Ostatnio wszystko wydawało się takie piękne. Takie przyjemne. I nie zmieniały tego nawet wieczne docinki Pauliny.

Z Elizą spotkaliśmy się w pobliskiej cukierni.

– No! To tak wygląda facet, który wyjmuje obrazy wprost z mojej głowy i przenosi je na papier!

Eliza była piękna. Dotąd nie starałem się jej sobie wyobrazić, ale nawet nie śmiałem podejrzewać, że może być tak… idealna. Jej kasztanowe włosy spływały falami za ramiona, szare oczy błyszczały ciekawością, a pełne usta pozostawały rozciągnięte w serdecznym uśmiechu.

– Nie przesadzajmy… – mruknąłem speszony.

– I jeszcze taki skromny. – Pokręciła głową z niedowierzaniem.

Dużo rozmawialiśmy. Zaskoczyła mnie swoim podejściem, bo… myśleliśmy dokładnie tak samo. Mówiła, że ludzie też nie rozumieją jej pracy. Rodzina śmiała się z niej, że wymyśliła sobie hobby, którego nie może nazywać niczym więcej. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś może uważać jej powieść za coś głupiego, niedorzecznego czy błahego. Niczego w życiu tak dobrze mi się nie czytało.

Jej mina była bezcenna

To spotkanie w cukierni nie było naszym ostatnim. Wspólnie pracowaliśmy nad książką. Ze swojej strony wspierałem ją jak mogłem, dając kontakty do ludzi z branży wydawniczej, których znałem. Z czasem bardzo się do siebie zbliżyliśmy i zaczęliśmy się spotykać nie tylko służbowo. Kiedy po raz kolejny odwiedziłem ją w jej domu, po dłuższej chwili ciszy zdecydowała się mnie pocałować.

– Przepraszam – mruknęła. – Masz przecież żonę…

W odpowiedzi odwzajemniłem pocałunek, nie martwiąc się wcale tym, co będzie dalej.

Długo nie mogłem zapomnieć o tych pocałunkach. Przed oczami miałem roziskrzone oczy Elizy, a moje serce biło mocniej za każdym razem, gdy o niej pomyślałem. Mimo wszystko, dobrze mi się pracowało. Lepiej niż kiedykolwiek. Obiecałem Elizie, że przygotuję jej koncepcje poszczególnych postaci z książki i zupełnie się w to wciągnąłem.

Wiecznie cię nie ma – zaczęła marudzić Paulina, gdy powróciła do domu.

– Rzeczywiście – mruknąłem z roztargnieniem.

– Gdzie ty tak ciągle znikasz, co? – rzuciła. – Gdybyś był normalnym facetem, pomyślałabym, że mnie zdradzasz.

Jestem normalnym facetem – stwierdziłem, nie odrywając wzroku od tabletu. – I cię zdradzam.

– Co? – Chyba nie zrozumiała.

– Zdradzam cię – powtórzyłem spokojnie. – Chodzę do kochanki. Tak to zwykle wygląda.

Jej mina była bezcenna. A nasze małżeństwo? To była przeszłość. I tak w przyszłym tygodniu miałem zamiar wyprowadzić się do Elizy.

Czytaj także:
„Matka zrobiła ze mnie nieudacznika. Sterowała mną jak marionetką. Gdy zacząłem się stawiać, rzuciła się na mnie z nożem”
„Byłem nieudacznikiem, a Iga dalej mnie kochała. Do czasu, aż nie przepiłem z kolegami pieniędzy na naszą randkę”
„Teściowa ma mnie za nieudacznika, bo mało zarabiam. Nie to co były facet mojej żony, który wyciąga krocie w Norwegii”

Redakcja poleca

REKLAMA