Kiedy Nina jeszcze była żoną mojego kumpla, nie odważyłem się nawet pomyśleć o niej w romantycznym kontekście. Jednak przyszedł dzień, w którym ich małżeństwo się zakończyło. Nie mogłem przepuścić tej okazji.
Nie było jej łatwo
Przyznam, że poczułem ulgę, gdy Nina po trudnym rozwodzie w końcu zaczęła się zbierać do kupy, a nastrój z dnia na dzień jej się poprawiał. Zawsze byłem blisko z nią i Leszkiem, więc ich rozwód był dla mnie mocnym ciosem. Chociaż on bez problemu uporządkował sobie po nim życie, prawdopodobnie dlatego, że po prostu znalazł inną partnerkę.
Nina za to została samotną matką. Na początku unikała nawet spotykania się ze mną, bo pewnie za bardzo kojarzyłem jej się z jej nieudanym małżeństwem. Dodatkowo mogła też sądzić, że będę wspierał jej byłego męża z racji męskiej solidarności.
No i trochą miała racji, ale nie do końca. Widywałem Leszka co jakiś czas, ale zawsze gdzieś w przelocie, na mieście, poza domem. Nie byłem zbyt zainteresowany bliższym poznaniem jego nowej dziewczyny. Ale rozumiałem Ninę. Gdy ja rozstałem się z Elżbietą, też przestałem utrzymywać kontakty z jej koleżankami, nawet tymi, które znałem z czasów szkolnych. Ale pewnego dnia zadzwonił telefon...
– Robert, muszę cię o coś poprosić – powiedziała Nina, po tym jak wymieniliśmy grzeczności.
– Słucham.
– Potrzebuję twojej pomocy.
– Dobrze, zrobię wszystko, co w mojej mocy! – zaśmiałem się. – Więc u kogo tym razem chcesz złamać nogę?
Nasze stare żarciki, które tylko nieliczni zrozumieją, nigdy nie były tak naprawdę o przemocy. Powiem tyle, że chodziło tu o nogę od stołu, dlatego pytanie brzmiało trochę dziwnie: „u kogo”, a nie „komu”.
– U mnie – odpowiedziała, a ja w jej głosie usłyszałem śmiech, więc wyglądało na to, że zaczynała wracać do normy. – Chciałabym otworzyć biznes, coś jak duży kiosk z różnymi drobiazgami. Potrzebuję pomocy mężczyzny.
Nie musiała prosić mnie o pomoc drugi raz
Już dwa dni później, w piątkowy wieczór, pojawiłem się pod podanym mi wcześniej adresem. Faktycznie, na miejscu znajdował się kiosk, chociaż bardziej przypominał mały pawilon, nie miał bowiem nic wspólnego z typową budką „Ruchu”, z tym niewielkim zapleczem i właściwie brakiem przestrzeni dla klientów. Miałem zająć się montażem półek oraz noszeniem cięższych przedmiotów. Na moje szczęście, większość sprzętów już tam była, bo Nina przejęła ten biznes od kogoś, kto nie odniósł w nim sukcesu.
– Cześć! – powitała mnie uśmiechem, gdy tylko mnie zobaczyła.
Znowu zdałem sobie sprawę, jak bardzo ta kobieta jest pociągająca, a jednocześnie zastanawiałem się, dlaczego Leszek zdecydował się ją zostawić. No cóż, mężczyźni po czterdziestce często chcą przeżywać swoją drugą młodość, a to jest okres w życiu równie skomplikowana jak czasy szkolne.
Zaraz jednak musiałem odwrócić wzrok, bo miałem wrażenie, że Nina zauważyła, iż zbyt długo na nią patrzę. Nie ma co ukrywać, nie byłem wtedy w związku, z nikim się nie spotykałem; jak to się mówi – byłem głodny miłości, więc w tamtym momencie uroda byłej żony mojego przyjaciela zrobiła na mnie jeszcze większe wrażenie.
– Dobra, bierzemy się do roboty, nie ma co tak stać – powiedziałem zdecydowanie, chcąc przerwać niezręczną ciszę, a przede wszystkim moje zakłopotanie.
– Dobrze – od razu się ożywiła. – Dzięki wielkie za pomoc.
– Hej, wujek – nagle gdzieś z tyłu wyłonił się jej siedemnastoletni syn, Czarek.
Przybiłem z nim piątkę. Zawsze miałem do niego słabość i trochę mi go brakowało, gdy jego rodzice się rozeszli. Spędziłem resztę dnia i wieczór na przykręcaniu półek, przestawianiu różnych rzeczy, przesuwaniu lady tu i tam, po to, żeby lokal zaczął przypominać kiosk. Mimo że zrobiłem sporo, to pozostało jeszcze trochę do zrobienia na kolejny dzień.
– Dałbyś może radę przyjść około szesnastej? – zapytała Nina. – Ja wiem, że to sobota i może to już trochę późno, ale najpierw muszę załatwić kilka rzeczy w hurtowniach.
Gdy pojawiłem się o planowanym czasie, myślałem, że czeka na mnie mnóstwo paczek. Ale okazało się, że te lżejsze już wcześniej wnieśli Czarek i kilka innych osób, które mu pomagały. Dla mnie zostały tylko te najcięższe.
– A gdzie jest Czarek? – zapytałem.
– Poszedł na imprezę – odpowiedziała. – Zaczął się teraz cykl „osiemnastek”. Co tydzień go nie ma.
Zabrałem się więc za pracę. Nie była ona jakaś skomplikowana, ale wymagała nieco siły. Nie była to robota dla delikatnych kobiecych dłoni czy młodzieńczego kręgosłupa. A do tego jeszcze doszło to przesuwanie lady... Po kolejnej pół godzinie w końcu ustawiłem ostatnie ciężkie przedmioty na ich miejsca i niespodziewanie uświadomiłem sobie, że zostaliśmy sami. Ja i Nina.
W tym momencie coś się zmieniło
Właśnie się nachyliła, aby sprzątnąć coś na niższej półce, a ja bezwiednie przyglądałem się jej atrakcyjnym, smukłym biodrom, wciśniętych w jasne dżinsy. Poczułem nagły napływ gorąca i od razu odwróciłem spojrzenie, ale po krótkiej chwili złapałem się na tym, że znowu na nią patrzę.
Kiedy była żoną mojego kumpla, nie miałem z nią jakichś bliższych kontaktów. No, i w żadnym razie nie postrzegałem jej jako kobiety, która mogłaby być dla mnie ważna. I na pewno tak powinno być nadal. Niespodziewanie obróciła swój wzrok w moją stronę. Prawdopodobnie zaczerwieniłem się... Mam nadzieję, że było na tyle ciemno, że tego nie widziała. Zrobiło mi się głupio, jakby przyłapała mnie na gorąco uczynku... Ale potem na jej twarzy pojawił się coś, co przypominało uśmiech zrozumienia. Poczułem się dziwnie.
– Możesz mi pomóc? – zapytała.
Stała właśnie obok ściany, z ramionami skierowanymi w kierunku półek w rogu pomieszczenia. Podszedłem do niej od tylu, aby odebrać od niej stos magazynów i umieścić je na najwyższej półce. W tym momencie oparła się o mnie plecami i... tymi cudownymi pośladkami... Uznałem, że zwyczajnie straciła równowagę, ale ona opierała się o mnie nieco zbyt długo, a ja nie miałem zamiaru za szybko zmieniać pozycji. I trwało to co najmniej kilka sekund, aż zaczęło być to nieco niekomfortowe. Żałowałem, że ten moment niedługo przeminie, ale tak musiało być.
Dlatego wrzuciłem gazety na górę i chciałem się wycofać. Ale wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałem. Nina gwałtownie się obróciła w moją stronę i znaleźliśmy się w naprawdę... bliskiej sytuacji. Spojrzała na mnie, a w jej spojrzeniu zauważyłem coś więcej niż tylko przychylność. Nie potrzebowałem więcej sygnałów. To wystarczyło. Opuściłem więc ręce i ją objąłem. Czułem się jednocześnie nieco niezręcznie i... fantastycznie. Tak oto miało miejsce coś, o czym nie ośmieliłbym się nawet pomarzyć!
– Od dłuższego czasu tego chciałeś, co nie? – zapytała zmysłowym tonem.
Nie zdołałem odpowiedzieć. Nie mogłem z siebie wydusić ani jednego słowa... Rzuciłem tylko szybkie spojrzenie na okna pawilonu. Na moje szczęście, były już zasłonięte roletami. Nina lekko zmrużyła oczy, uśmiechając się ze zrozumieniem.
Oddaliśmy się namiętności
Nasz pierwszy pocałunek był nieco nieśmiały, bardziej miał na celu zapoznanie się. Jej usta miały delikatny, owocowy posmak błyszczyka. Potem po raz drugi złączyliśmy usta, tym razem z większą pasją i namiętnością, badając się wzajemnie swoimi językami.
Jej zapach był po prostu niesamowity. Na chwilę przemknęło mi przez myśl, że to wszystko pewnie było zaplanowane, ale to była tylko taka przelotna myśl gdzieś na granicy mojej świadomości. W tamtym momencie nie miała znaczenia. Zdjąłem jej jeansy, najpierw rozpiąłem pasek, potem guzik, i rozsunąłem zamek. Cały czas bałem się, że Nina w którymś momencie zakończy tę cudowną i niespodziewaną zabawę, ale przecież musiałem próbować!
– Chodź ze mną – powiedziałem.
Zaprowadziłem ją w kierunku lady.
– Drzwi – szepnęła.
Błyskawicznie podbiegłem i przekręciłem zasuwę, zamykając drzwi. Od razu wróciłem do Niny. Stała, opierając się beztrosko o ladę, ze zmysłowym uśmiechem na twarzy i nieco zamglonym spojrzeniem.
– Zastanawiałeś się nad tym? – zapytała niskim głosem.
Zdałem sobie sprawę, że od czasu ich rozstania faktycznie częściej myślałem o Ninie, częściej, niż byłoby to właściwe. Wcześniej próbowałem tę świadomość zepchnąć na dalszy plan, ale teraz...
– Tak – wyszeptałem do jej ucha. – Od dawna o tobie marzyłem.
Obróciłem ją plecami do siebie, a ona oparła dłonie o blat. Ująłem ją mocno za talię i wspólnie rozpoczęliśmy podróż do krainy rozkoszy. To było niesamowite doświadczenie. Nigdy wcześniej nie miałem okazji kochać się w ten sposób. Czułem się jak główny bohater niegrzecznej produkcji filmowej, co dodatkowo mnie podniecało.
Mówić, że to było jak fajerwerki rozkoszy, to jak nie mówić nic. To było niesamowite! A później pojechaliśmy do mojego domu, aby dalej cieszyć się tym świetnym wieczorem. I tak staliśmy się parą. Na razie jest za wcześnie na to, aby stwierdzić, czy to się przerodzi w coś poważnego, ale mówiąc szczerze, mam taką nadzieję. Bo przecież łączy nas nie tylko niesamowity seks, ale także długa znajomość. Myślę, że byłoby fajnie mieć taką dziewczynę, a może nawet... żonę?
Czytaj także:
„Teść kradł nasze koperty ze ślubu i chciał dać mi łapówkę za milczenie. Wpakowałam się w przedziwną rodzinę”
„Kochanie się z mężem było dla mnie wstydliwe aż do czterdziestki. Byłam cnotką i w ciszy robiłam, co musiałam”
„Mąż wyjechał za pracą do Anglii. Pojechał za kasą, a wrócił z brzuchatą lalą i pozwem rozwodowym”