To miał być najszczęśliwszy dzień mojego życia, ale zepsuł mi go mój teść. Nie przyszło mi nawet do głowy, że jest zdolny do czegoś takiego.
Rodzice zajęli się organizacją
Zasady były klarownie wyznaczone już w dniu, gdy się zaręczyliśmy. To moi rodzice wraz z przyszłymi teściami zdecydowali, że zorganizują nasze wesele podczas karnawału. To była ich własna koncepcja. Moja mama wręcz zaznaczyła, że nie jest w stanie sobie wyobrazić, że przyjdzie na wesele swojego jedynego dziecka tylko jako gość, nawet jeśli miałaby być gościem specjalnym.
– Jako twoi rodzice, mamy obowiązek zorganizować przyjęcie dla gości – oznajmiła mi mama. – W końcu, od kiedy skończyłaś 18 lat, oszczędzałam co roku trochę pieniędzy, myśląc o twoim ślubie – przyznała. – Przyjęcie weselne to nasz prezent dla was, więc proszę, nie myśl o samodzielnym organizowaniu wesela. To skończy się na tym, że weźmiecie kredyt i zaczniecie wspólne życie z długami. A przecież każda złotówka na początku waszej wspólnej drogi jest ważna. Nie musicie się martwić, nie narzucimy wam niczego, przygotujemy tę uroczystość zgodnie z waszymi oczekiwaniami.
Byłam pewna, że mogę jej zaufać i nie martwiłam się o pomysły moich rodziców, bo zawsze udawało nam się dojść do porozumienia. Mimo to, trochę obawiałam się, co wymyślą rodzice Bartka. Nie byli oni tak podekscytowani tym małżeństwem jak moi rodzice. Dodatkowo charakter przyszłej teściowej wydawał mi się być problematyczny. Była znana jako osoba despotyczna i konfliktowa. Wiedziałam, że jeśli zdecyduje się dać pieniądze na nasze wesele, to będzie chciała kontrolować wszystko, od menu po wybór mojej sukni ślubnej.
– Spokojnie – uspokajał mnie Bartek. – Mama lubi się przekomarzać, ale tylko w pracy i z koleżankami. Tata potrafi ją uspokoić. Zawsze nad nią panuje. Już z nim gadałem. Obiecał, że jak mama zacznie się nakręcać, to szybko ją uspokoi – żartował mój przyszły mąż.
Od początku myślałam o tym, żeby w podzięce postawić tacie Bartka pomnik. Kiedy nadszedł czas na rezerwację sali ślubnej, mama Bartka akceptowała każdą naszą decyzję. Nie wtrącała się nawet podczas wyboru jedzenia i dekoracji.
– Właśnie nie jestem w stanie zająć się tym wszystkim. Wierzę w was, dziewczyny – oznajmiła i w praktyce zrezygnowała z udziału w planowaniu: przekazała nam pieniądze i pozwoliła działać na własną rękę.
To moje rodzice zaczęli krytykować nasze pomysły. Byli nieco niezadowoleni z tego, że chcieliśmy zaprosić wszystkich naszych kolegów z uczelni i mniej więcej od północy zorganizować wesele w stylu dyskoteki. Rodzice Bartka stwierdzili, że przede wszystkim młodzież bawi się na weselu, więc to jest dobry pomysł.
Wmurowało mnie w podłogę
Nie pamiętam dużo z samej ceremonii ślubnej i początku przyjęcia weselnego. Byłam tak poruszona, spięta i pełna emocji, że skupiłam całą uwagę na Bartku, aby uniknąć zdenerwowania. Nie miałam kontroli nad tym, gdzie trafiają prezenty, które dostaliśmy od gości po ceremonii, ani nad tym, gdzie idą koperty z pieniędzmi. Liczyłam na to, że Bartek jakoś sobie radzi z tym wszystkim i że pomaga mu mój teść.
Zaczęłam się odprężać dopiero w trakcie imprezy, kiedy już skosztowałam kilku drinków oraz zrobiłam oficjalne zdjęcia, pierwszy taniec i życzenia dla rodziców. Koło pierwszej w nocy, pierwsi goście zaczęli się zbierać do domu. Część z nich nie wręczyła nam prezentu podczas ceremonii ślubnej, tylko zdecydowali się na to w momencie pożegnania.
Otrzymałam kilka kopert z pieniędzmi oraz prezenty. W związku z tym poprosiłam Bartka, aby pomógł mojej mamie w rozdawaniu słodyczy gościom, a ja sama udałam się na górę do naszego sypialni, aby tam odłożyć prezenty. Niosąc paczki, wchodziłam po krętych i dość stromych schodach, kiedy nagle poczułam zawroty głowy. „Mam wrażenie, że przesadziłam z alkoholem” – pomyślałam, podpierając się balustradą, aby nie potknąć się o moją długą suknię. Ledwo utrzymując równowagę, dotarłam do mojego pokoju. Drzwi były delikatnie uchylone.
To mnie zaskoczyło, ponieważ Bartek był jeszcze na parterze, ale jednocześnie ucieszyło, bo nie musiałam szukać klucza, mając przy sobie cały ten dobytek. Weszłam do środka i... zamarłam. Moim oczom ukazał się mój teść, który stał plecami do drzwi, przy szafce, i przeglądał koperty z pieniędzmi od gości. Nie zauważył mojego przybycia. Z niektórych prezentów wyjmował pojedyncze banknoty, które następnie chował do kieszeni i odkładał koperty na bok. Byłam w takim szoku, że nie przez chwilę nie byłam w stanie się nawet odezwać. W końcu to mój teść, któremu zaufałam i darzyłam ogromną sympatią.
Osoba, którą naprawdę lubiłam, której ufałam i która od dzisiaj miała być dla mnie „tatą”, po prostu mnie oszukiwała! Przecież sam razem z moją teściową wiele razy powtarzał, że pieniądze od gości na weselu są naszym prezentem – dla mnie i Bartka, które miały posłużyć jako wkład własny na nowe mieszkanie. Czyżby nagle zmienił zdanie? Wygląda na to, bo niezaprzeczalnie wyjmował z grubych kopert gotówkę – sądząc, że nikt tego nie zauważy.
– Co ty wyprawiasz, na miłość boską?! – wykrzyczałam.
Zaskoczony, odwrócił się w moją stronę.
– Eeee, no... nic specjalnego – zaczął jąkać. – Bartek wręczył mi koperty i poprosił, abym je przechował w waszym pokoju w miejscu, gdzie będą bezpieczne – twarz teścia zrobiła się czerwona jak pomidor.
– Jeżeli Bartek kazał ci je tutaj odłożyć, to dlaczego w ogóle je otwierasz i wyjmujesz z nich kasę?! – wrzasnęłam. – Nie okłamuj mnie, widzę przecież, że kradniesz! To straszne oszustwo! Nie spodziewałam się tego po tobie!
Nie jestem pewna, czy to przez alkohol, którym się napiłam na ślubie, czy przez napięcie, ale wrzeszczałam na mężczyznę w wieku mojego taty, jakby był małym dzieckiem. Tak nie powinna traktować się rodzina.
– Ja? – mój teść udawał zdziwienie, choć doskonale wiedział, że został przyłapany na gorącym uczynku. – O co ci chodzi, młoda? Tylko sprawdzałem, czy goście nie wrzucali pustych kopert – uparcie zaprzeczał. – Nie jestem pewien, czy Bartek ci to opowiedział, ale na ślubie jego kuzyna Olka niektórzy byli na tyle bezwstydni, że wrzucali puste koperty.
– Co za bezczelność, to jest żałosne! – odpaliłam. – Ale to nieistotne, nie zmieniaj tematu. Odłóż te pieniądze i wyjdź stąd! – zdecydowanie powiedziałam.
Poczułam się oszukana
Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Mój wymarzony ślub miał wyglądać zupełnie inaczej. Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić w tej sytuacji. Czy powinnam zepsuć świętowanie Bartka i opowiedzieć mu o wszystkim? Czy zdradzić tajemnicę komuś innemu, moim bliskim, czy może teściowej Wiedziałam, że to wywoła skandal. „Może teść był po prostu nietrzeźwy, nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi” – zaczęłam go usprawiedliwiać. Nie chciałam siać zamętu, zwłaszcza w tak ważnym dla nas dniu. Schowałam pieniądze do sejfu w pokoju i wróciłam do gości. Postanowiłam nie psuć im zabawy.
Kiedy nadszedł czas na poprawiny, postanowiłam usiąść jak najdalej od mojego teścia. Unikając jego spojrzenia, omijałam go szerokim łukiem. Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że nie powinnam przesadzać z dramatyzowaniem. Ta cała sytuacja mogła być zwykłą pomyłką. Może naprawdę miał dobry zamiar – chciał sprawdzić, jak hojnie zachowają się goście, a fakt, że był nieco podchmielony, skłonił go do wzięcia sobie paru stówek. Może akurat wtedy potrzebował tych pieniędzy na weselu, do pokrycia jakiegoś wydatku, z zamiarem oddania ich następnego dnia...
– Posłuchaj, chciałbym z tobą porozmawiać – złapał mnie teść pod koniec przyjęcia, kiedy szłam do łazienki.
– Nie mamy o czym rozmawiać – odparłam, bo naprawdę nie miałam ochoty gadać.
– Mylisz się, mamy – odparł zimno. – Nie chcę, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym, co wczoraj ujrzałaś – wypowiedział, podając mi jakąś kasę.
– Co to ma być? – zapytałam zdziwiona.
– Weź, to dwukrotność tego, co zabrałem z waszych kopert. Kup sobie coś, co ci się podoba, jakiś fajny ciuch, albo spędź fajny czas z przyjaciółkami czy z Bartkiem. Po prostu zapomnijmy o tym, co miało miejsce, i nie rozmawiaj o tym. Nie możesz zrujnować mojego małżeństwa i naszej rodziny.
Prezent od teścia wypadł mi z dłoni. Natychmiast odwróciłam się i popędziłam do łazienki. Przez pół godziny nie mogłam powstrzymać łez. Nikt nigdy wcześniej nie obchodził się ze mną w taki sposób! Traktowano mnie jak naiwną, łatwowierną dziewczynę, która da się kupić za kilkaset złotych! Doszłam do granic mojej cierpliwości. Wieczorem opowiedziałam Bartkowi o całym zdarzeniu. Przyznał, że od jakiegoś czasu podejrzewał, iż jego ojciec zaczyna mieć problem z hazardem.
– Ojciec nałogowo gra w karty i przez to ma długi – oznajmił Bartek. – Przecież to mama niemal w całości pokryła koszty naszego wesela, bo tata mówił, że jego firma ma problemy i nie ma dostępu do gotówki – wyjaśnił mi i podziękował za szczerą rozmową. – Nie zamierzam o tym mówić mamie, bo nie chcę dodawać jej kolejnych zmartwień – zdecydował. – Ale jutro planuję poważnie porozmawiać z tatą. Musi zacząć leczenie od nałogu, inaczej straci nas wszystkich.
Czytaj także:
„Panna próbowała wrobić mnie w dziecko. Powinienem ją pogonić, ale zakochałem się jak szczeniak. Nie wiem, co robić”
„W głowie mojej synowej słychać tylko echo. Dlaczego mój syn był tak głupi i związał się z tym pustakiem?”
„Czekałam na dziecko jak na zbawienie, a teraz czuję się nieszczęśliwa. Nie chcę już być matką, to nie dla mnie”