„Żona kolegi powiększyła piersi. Przyjaciółki jej zazdroszczą, ale on nie jest zachwycony. W ich związku zaczęło się psuć…”

koledzy rozmawiają fot. Adobe Stock, arthurhidden
„Przyjaźniliśmy się od lat, więc spotykaliśmy się czasem na piwie. Poszedłem, i jak zwykle na jednym się nie skończyło. Wypiliśmy po trzy i wtedy Adrian się otworzył. Poznałem powód, dla którego do mnie zadzwonił. Chciał się zwierzyć z poważnego i intymnego problemu, jak twierdził. Poprosił mnie, żebym nikomu o nim nie mówił”.
/ 26.09.2022 15:15
koledzy rozmawiają fot. Adobe Stock, arthurhidden

To dopiero była wiadomość. Ewelina, żona mojego dobrego kolegi, Adriana, powiększyła sobie piersi. Oczywiście natychmiast dowiedziało się o tym całe nasze towarzystwo.

Nie mogę uwierzyć – powiedziałem do żony z głupim uśmiechem, który aż cisnął się na usta.

– Rzeczywiście, wyglądasz na takiego, co musiałby zobaczyć, żeby uwierzyć – zadrwiła sobie ze mnie Ania nie bez złości.

– Oj, Anka, przecież to śmieszne. Nie bądź zazdrosna.

– Nie jestem – prychnęła.

– Chociaż nie, właściwie to jestem. Masz taką głupią minę.

– Bo do tej pory myślałem, że takie rzeczy robią tylko gwiazdy. No wiesz, ludzie z telewizji.

– Ja też tak myślałam.

– A tu proszę, Ewelina… No, ale z drugiej strony ona tego potrzebowała. Nie to, co ty! Tobie niczego, moja słodziutka, nie brakuje.

– Oj, dajże spokój, Tomek. Bez przesady! – Anka machnęła ręką, ale wreszcie się uśmiechnęła.

– No właśnie o tym mówię. W twoim przypadku poprawa czegokolwiek byłaby już przesadą – kokietowałem moją ukochaną żonę w nadziei, że się rozchmurzy.

Anka jeszcze chwilę się boczyła, ale szybko jej przeszło. Zaraz też porzuciliśmy ten temat. Nie chcieliśmy być małostkowi. To była decyzja naszej koleżanki i skoro czuła, że tego właśnie potrzebuje, nikt nie powinien się z niej śmiać. Uznaliśmy też oboje, że gdy się z nią spotkamy, nie będziemy zwracać na jej przemianę uwagi. To byłoby niegrzeczne.

Nie bardzo wiedzieliśmy, jak się zachować

Kiedy jednak doszło do spotkania, nasze postanowienie okazało się bardzo trudne w realizacji. Ciekawość brała górę nad dobrym wychowaniem. Spotkaliśmy Ewelinę na imprezie u znajomych. Była cała nasza paczka, czyli sześć par. My z Anką przyszliśmy ostatni i Ewelina z Adrianem siedzieli już przy stole. Przywitaliśmy się ze wszystkimi i usiedliśmy na miejscu przeznaczonym dla nas. Pech chciał, że akurat naprzeciwko „odmienionej”.

Piliśmy drinki, rozmowa się rozkręcała, a ja walczyłem ze sobą, żeby nie zerkać w niewłaściwą stronę. W końcu doszło do tego, że w ogóle na Ewelinę nie patrzyłem. Moja Ania tak samo. Uciekała wzrokiem, jakby w tamtych okolicach parzyło. Mieliśmy wrażenie, że w tym skrępowaniu nie jesteśmy jedyni i wszyscy nie za bardzo wiedzą, jak się zachować. Czy udawać, że nic się nie zmieniło, czy skomplementować przemianę. Czy może rzucić jakimś żartem na ten temat – oczywiście, dla rozładowania atmosfery.

Sprawę załatwiłoby, gdyby Ewelina albo Adrian coś powiedzieli. Ale oni milczeli. Przypuszczałem, że to ze względu na wrażliwość Eweliny na punkcie jej urody. Zresztą, chyba każda z dziewczyn na jej miejscu udawałaby, że nic się nie stało. No bo co tu powiedzieć? Gdyby to była nowa sukienka, fryzura czy but, wtedy wiadomo jak zareagować. Ale w przypadku nowych piersi, nic nie przychodzi człowiekowi do głowy.

Przyjęcie minęło więc w atmosferze ukradkowych spojrzeń i uciążliwego skrępowania. Nic nie zostało oficjalnie potwierdzone. Rozeszliśmy się do domów, udając, że nie było sprawy. Każdy ze wzrokiem zmęczonym od żelaznej dyscypliny. Ale zaraz po imprezie okazało się, że nie wszyscy radzą sobie z ciekawością. Wielu miało ochotę sprawę obgadać. Zaczęły się telefony i rozmowy na wiadomy temat.

Podobają ci się? – pytała żonę jedna z koleżanek.

– Nie wiem. Jakoś tak dziwnie. Cały czas zastanawiałam się, co z tamtymi… – zażartowała Anka.

Ale nie wszystkim było do śmiechu. Jeden ze znajomych tak się przemianą Eweliny zainspirował, że zaczął zachęcać do operacji swoją żonę. Wybuchła z tego niezła afera. Jego lepsza połowa poczuła się tak urażona tymi jego zachętami, że śmiertelnie się obraziła.

Mnie wydawało się to sporą przesadą, ale moja Ania zaczęła bronić tej urażonej koleżanki. I też się trochę posprzeczaliśmy. Przekonywałem żonę, że sam nigdy bym jej o nic takiego nie poprosił, ale rozumiem faceta, ma przecież prawo delikatnie wyrazić swoją opinię, prawda?

– Gdybym na przykład był gruby, a ty poprosiłabyś, żebym przeszedł na dietę, bez wahania bym się zgodził. Bez obrażania się – tłumaczyłem.

– Ale to zupełnie co innego – odpowiadała Ania. – Tu chodzi o coś, czego człowiek nie może w sobie zmienić, bo taki się urodził!

– No właśnie może! Czego dowiodła Ewelina – uśmiechnąłem się.

– Przecież wiesz, co mam na myśli… – irytowała się.

– Nie do końca. Wydaje mi się, że troszkę przesadzasz.

– Tak? To co ty byś we mnie zmienił? No proszę, zasugeruj! Tylko „delikatnie” – wzięła się pod boki.

Poczułem, że wchodzimy na grząski grunt, więc odpuściłem. Przyznałem Ani rację i zmieniłem temat.

O dziwo, żadne z nich nie było zadowolone

Rozmowa z żoną uświadomiła mi jednak, że tak mało znaczący fakt, jak operacja piersi u jednej z koleżanek, znacznie obniżyła u wszystkich naszych dziewczyn samoocenę. Musiały odnieść wrażenie, że są już na takim etapie życia, że pora na pierwsze próby odmładzania. Nawet moja Ania tak zareagowała, a przecież dbam o jej poczucie pewności siebie – komplementuję ją, doceniam i cały czas z nią flirtuję.

Nie ustawałem więc w dalszych zachwytach nad urodą mojej żony. No i podziałało. Temat przemiany Eweliny już nie wracał, tym bardziej że przez długi czas nie było okazji do spotkania z nią i jej facetem.

Po jakimś czasie zadzwonił jednak Adrian, mąż Eweliny. Przyjaźniliśmy się od lat, więc spotykaliśmy się czasem na piwie. Poszedłem, i jak zwykle na jednym się nie skończyło. Wypiliśmy po trzy i wtedy Adrian się otworzył. Poznałem powód, dla którego do mnie zadzwonił. Chciał się zwierzyć z poważnego i intymnego problemu, jak twierdził. Poprosił mnie, żebym nikomu o nim nie mówił. Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że powiem mojej żonie. W końcu wszystkim się dzielimy. Wierzył jednak w jej dyskrecję.

Wróciłem do domu i jak zwykle po zakrapianym spotkaniu, zacząłem się w moją Anię wtulać. Odganiała mnie od siebie od niechcenia, aż w końcu zażartowała:

– Cieszę się, że mimo wszystko ciągle ci się podobam.

– Co to znaczy „mimo wszystko”?

– No wiesz, nie jestem Eweliną…

– A widzisz, właśnie w tej sprawie spotkał się ze mną Adrian. Chciał się zwierzyć z pewnego problemu.

– Z jakiego? – Anka wyraźnie się zainteresowała.

– Ej, ależ pani wścibska… – pogroziłem jej palcem.

– No nie wygłupiaj się, powiedz.

Wiedziałem, że prędzej czy później i tak się wygadam, więc zdałem jej relację z naszej rozmowy. Opowiedziałem jej, jak to Adrian ciężko wzdychał nad kuflem piwa. Jak narzekał, że operacja piersi była błędem. Ewelina nie jest zadowolona, bo nie czuje się komfortowo, a i on również.

Przyznał, nie bez lekkiego zażenowania, że w ubraniu Ewelina wygląda imponująco, ale nago już nieco… sztucznie. No i on do tej sztuczności nie może się przyzwyczaić. Nie tak wyobrażał sobie efekt końcowy… Cała sprawa nie była już więc ani śmieszna, ani ekscytująca. Raczej smutna. Nie do pozazdroszczenia. Operacja stała się dla Eweliny i Adriana prawdziwym problemem.

Dzięki Bogu, my z moją Anią nie mamy takich dziwacznych pomysłów. Bo zdajemy sobie sprawę z tego, że miłość to nie kwestia kształtów czy rozmiarów, ale czegoś ważniejszego. Czego? No, tego to już nikt do końca nie wie…

Czytaj także:
„Moja babcia przypadkowo wyszła za zabójcę swojego ukochanego. Zemściła się dopiero po wielu latach”
„Miałam składać papiery rozwodowe, gdy mąż uległ wypadkowi. Jest sparaliżowany, a rozwód pozostał tylko marzeniem”
„Okłamałam faceta, że jestem w ciąży, żeby zamieszkać w jego wielkim domu. W końcu nie gnieżdżę się w bloku”

Redakcja poleca

REKLAMA