Zarządzałem stacją benzynową przez dziesięć lat. Odwalałem zmiany za chorych, użerałem się z dostawcami, wykłócałem z centralą, nadskakiwałem ludziom z kontroli, a nawet odtykałem toalety i szorowałem podłogi. A i tak mnie zwolnili. Przyjechał jakiś ważniak z Warszawy i wyjaśnił, że nie ma już dla mnie miejsca w firmie.
Za szukanie nowej roboty zabrałem się następnego dnia. Wydawało mi się, że skoro jestem pracowity i ogarnięty, szybko znajdę pracę, która pozwoli nam żyć na dotychczasowym poziomie. Niestety, po czterech miesiącach wysyłania CV ciągle siedziałem w domu. Powoli kończyły się pieniądze, a ja coraz gorzej znosiłem bezrobocie.
– Daj spokój. Prędzej czy później coś ci się trafi – pocieszała żona.
– Wiem, wiem…
– Mówię poważnie. Odpuść trochę, bo zrujnujesz zdrowie. Damy sobie radę. Przecież ja teraz dobrze zarabiam.
Stałem się zgorzkniałym frustratem
Tak się szczęśliwie złożyło, że tuż po moim zwolnieniu Julia została szefową placówki bankowej. Jej podwyżka uratowała finanse naszego domu. Powinienem był się cieszyć z takiego rozwoju spraw, ale głupia, męska duma nie pozwalała zaakceptować sytuacji, w której się znalazłem. Fakt, że żona zarabia dużą kasę, a ja siedzę w domu jak jakiś nieudacznik, poważnie mnie frustrował. Życia nie ułatwiali też koledzy.
– Jesteś teraz utrzymanek! – śmiali się przy każdej okazji. – Musisz być na każde wezwanie. Ona mówi hop, a ty skaczesz!
– Ale śmieszne… – odburkiwałem, bo nie potrafiłem zdobyć się na swobodną reakcję.
– Gotuj, sprzątaj, pierz. Co innego ci pozostało? – rechotali. – Staraj się, żebyś dostał kieszonkowe. A może już cię żona odcięła od kasy? Pożyczyć ci stówę?
– Wystarczy, że ze mnie zejdziecie.
– No, nie dąsaj się. To przecież tylko żarty – zapewniali, ale mnie wcale nie było do śmiechu.
Tłumaczyłem sobie, że lada moment odzyskam kontrolę nad własnym życiem i starałem się panować nad złymi emocjami. Niestety, gdy tylko Julka wyciągała z torebki kartę płatniczą, znów wpadałem w podły nastrój. W spożywczym, na zakupach w galerii handlowej, czy w bawialniach dla dzieci… Za każdym razem czułem, że to ja powinienem regulować nasze rachunki.
W ten sposób po pięciu miesiącach bezrobocia zamieniłem się w zgorzkniałego frustrata. Wrzeszczałem na dzieciaki i czepiałem się żony. Zrobiłem się nawet zazdrosny. Wyobrażałem sobie, że w pracy kręcą się wokół niej całe tabuny facetów, którzy tylko czyhają, żeby ją uwieść. „Gdzie idziesz?”, „A z kim?”, „Coś się tak do tej roboty wystroiła?” – zarzucałem ją idiotycznymi pytaniami, a ona próbowała zrozumieć, o co mi w ogóle chodzi. Skąd u mnie tak małostkowe podejrzenia.
Jej zdziwienie było tym większe, że nigdy wcześniej nie robiłem jej podobnych pretensji. Co więcej, kiedy się poznaliśmy, zaimponowałem jej pewnością siebie i spokojem. Zwolnienie z pracy i trudne poszukiwania nowej posady odebrały mi poczucie własnej wartości. Stałem się przewrażliwionym na swoim punkcie smutasem. Mężczyzną niepewnym tego, czy zasługuje na miłość swoich bliskich. „Po co im ojciec nieudacznik?”, „Do czego Julce taki darmozjad?”, „Ciekawe, kiedy wymieni mnie na prawdziwego faceta?” – w kółko zadręczałem się podobnymi pytaniami.
Gdybym zdobył się na odwagę i opowiedział Julii o moich lękach, pewnie by mi trochę ulżyło. Niestety, byłem zbyt dumny, żeby powiedzieć wprost, jak bardzo się boję, że już na zawsze zostanę kurą domową. Chłopcem do odgrzewania obiadów, który co dzień zastanawia się, czy jego żona wróci w ogóle do domu.
Kto wie, jakby się to wszystko skończyło, gdyby nie impreza, na którą zaprosili nas znajomi. Nie chciałem iść, ale Julia uznała, że zabawa w towarzystwie dobrze mi zrobi i wyciągnęła mnie na siłę. Nie wiedziała przecież, że kumple stroją sobie ze mnie regularnie żarty. Zresztą, kto by pomyślał, że nie odpuszczą sobie tych kiepskich drwin nawet w towarzystwie żon.
To właśnie żona stanęła w mojej obronie
Zaczęło się nieźle. Wypiłem kilka drinków, rozluźniłem i rozgadałem. Szybko zapomniałem o kłopotach z pracą. Niestety, jeden z moich głupawych kolegów postanowił przypomnieć wszystkim, że mam swoje problemy. Zupełnie niespodziewanie przywalił durnym, szowinistycznym żartem.
– Te, a co ty tak nawijasz jak nakręcony? Oddaj głos żonie. Przecież to ona nosi w waszej rodzinie spodnie – przywalił z grubej rury.
– No właśnie – przytaknął drugi. – Skoczyłbyś do kuchni, zrobił nam wszystkim herbatkę…
Męska część towarzystwa ryknęła śmiechem, a ja zamarłem. Na próżno szukałem błyskotliwej riposty, bo wszystkie rozsądne myśli uciekły mi z głowy. Został jedynie wstyd i obezwładniająca panika. Siedziałbym tak pewnie z rozdziawioną gębą i słuchał, jak ze mnie drwią, gdyby nie Julia. To ona przerwała ich rechot.
– A co to za głupawe żarciki? – zapytała, nie ukrywając nawet rozdrażnienia.
– A takie tam… Z naszego utrzymanka – najodważniejszy z panów dorzucił jeszcze do pieca.
– Utrzymanka? Tak? To wiedzcie, chłopczyki, że w Piotrku jest więcej faceta niż w każdym z was. Mogliście nie rozpoznać, bo daleko wam do ideału, ale Piotr to chłop jakich mało. Pełny pakiet, że tak powiem! Czuję się przy nim spełnioną kobietą nie tylko dlatego, że wspiera mnie w domu i pomaga rozwijać karierę, ale też wie, jak uszczęśliwić mnie w sypialni. A z tego, co słyszałam od waszych żon, nie każdy z was to potrafi – potoczyła wzrokiem po twarzach zastygłych w nagłym przerażeniu. – No, Jacuś, powiedz. Dajesz radę? – przywaliła największemu wesołkowi, a purpurowy pąs, który pokrył jego twarz, wystarczył za odpowiedź.
Zapadła długa cisza, którą przerwała dopiero żona zaatakowanego Jacka. Wydawało się, że stanie po stronie obrażonego męża i wybuchnie zbiorowa awantura, ale ona dołożyła mu jeszcze od siebie. Widać żadnej z pań nie spodobały się szowinistyczne żarty czynione moim kosztem.
– Właśnie, cwaniaczku! Czy dziś się uda, czy znów będziesz przemęczony? – zapytała i tym razem roześmiały się dziewczyny.
Na tym wyczerpał się wątek „utrzymanka” i już do końca imprezy żaden z kumpli nie odważył się mnie zaczepiać. A ja spędziłem przyjemne kilka godzin w towarzystwie wyrozumiałych pań. Nie muszę chyba wyjaśniać, jak bardzo byłem Julce wdzięczny za to, że wystąpiła w mojej obronie. Gdy tylko wyszliśmy z bramy, spojrzałem jej głęboko w oczy i przeprosiłem.
Nie ma znaczenia, kto więcej zarabia
– A za co? – zapytała uśmiechnięta.
– Za te wszystkie pretensje, awantury. Za zazdrość… Przepraszam.
– No już. Wydaje mi się, że cię rozumiem.
– Tym bardziej jest mi przykro. No i dziękuję ci bardzo za to, co dzisiaj dla mnie zrobiłaś.
– Nie ma za co. Powiedziałam tylko prawdę. Nic wielkiego.
– Wiem, ale… – głos ugrzązł mi w gardle. Poczułem, jak w tej jednej chwili uwalniają się wszystkie nagromadzone w tych trudnych miesiącach emocje. Julka natychmiast to wyczuła.
– Piotruś… – zbliżyła się do mnie o krok i położyła rękę na policzku. – Jesteś moim bohaterem. Jesteś najlepszym mężem na świecie, tylko trochę się pogubiłeś. Ale to nie znaczy, że przestałam cię uwielbiać. To nie znaczy, że przestałam cię kochać.
– Ja ciebie też… – nie byłem w stanie wydusić z siebie więcej.
– Jesteś najbardziej męskim facetem, jakiego znam.
– Nawet teraz? – uśmiechnąłem się przez łzy wzruszenia.
– Szczególnie teraz! Bo jesteś ze mną szczery. Bo okazujesz prawdziwe uczucia i nie ukrywasz się za wściekłością. Pamiętaj, że jesteśmy zespołem. Jednością. Że zawsze razem, cokolwiek by się działo. Jeśli powodzi się tobie, to i ja mam udział w tych sukcesach. Jeśli ja cokolwiek osiągnę, to jest też twoja zasługa. Nie mam racji? No, powiedz… A teraz chodź do domu, bo czeka nas jeszcze druga część wieczoru – mrugnęła zalotnie i pociągnęła mnie do taksówki.
Dzięki niej odzyskałem pewność siebie, co na pewno pomogło mi znaleźć nową pracę. Zarządzam magazynem dużej firmy i jestem z tej posady bardzo zadowolony. Ile zarabiam? Czy więcej od żony? Dziś wiem, że odpowiedź na to pytanie nie ma to absolutnie żadnego znaczenia. Nie liczy się bowiem, to więcej zarabia. Liczy się tylko to, że się kochamy. Że jesteśmy jak dwie połówki całości. Jak duet, który ma tylko jeden cel – pozostać duetem najdłużej, jak to tylko możliwe.
Czytaj także:
„Widziałam, jak mój brat, ojciec i dziadek znikają pod wodą. Oni zginęli, a ja przeżyłam. Mama nigdy mi tego nie wybaczyła”
„Byłam zdesperowana i spragniona miłości, więc poszłam po poradę do wróżki. Wolę być łatwowierna idiotką, niż starą panną!”
„Przez 10 lat uczciwie pracowałam i płaciłam składki. Dziś ZUS nie chce mi wypłacić zasiłku, bo brakuje im jakiegoś świstka”