„Żona czyści moje konto z wypłaty jak najlepszy odkurzacz. Byłem w szoku, gdy odkryłem, na co idzie ta kasa"

Kłótnia w małżeństwie fot. iStock, LightFieldStudios
„Czy na fryzjera trzeba wydawać 1500 złotych? Czy zrobienie paznokci to koszt 700 złotych? Czy zakupy w sklepie obuwniczym muszą przekraczać średnią pensję?”.
/ 10.04.2024 13:15
Kłótnia w małżeństwie fot. iStock, LightFieldStudios

Nigdy nie byłem skąpcem i uważałem, że pieniądze są po to, aby je wydawać. Tym bardziej że zarabiałem całkiem nieźle i mogłem pozwolić sobie na naprawdę wiele.

Jednak nigdy nie przypuszczałem, że dla mojej żony nawet tak duża wypłata okaże się za mała. Kaśka pustoszyła moje konto w tempie ekspresowym. A kiedy odkryłem, na co idą moje ciężko zarobione pieniądze, to włos zjeżył mi się na głowie.

Moja żona lubiła luksusowe życie

Gdy poznałem Kaśkę, to stwierdziłam, że złapałem Pana Boga za nogi. Moja przyszła żona była inteligentna, zgrabna i piękna. Dodatkowo miała świetne poczucie humoru, a rozmowa z nią na niemal każdy temat była ucztą dla ducha. Nic dziwnego, że zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia.

— Ale wiesz, że Kaśka lubi luksusowe życie? — zapytał mnie kumpel, gdy poprosiłem go, aby został świadkiem na naszym ślubie.

— To chyba tak jak każda kobieta — odpowiedziałem ze śmiechem.

Owszem, słyszałem, że moja narzeczona lubi pieniądze, ale wtedy nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Tym bardziej że zapowiadałem się na świetnego prawnika i miałem nadzieję, że w przyszłości będę w grupie tych osób, które zarabiają zdecydowanie więcej niż średnia krajowa.

— Tylko nie mów, że cię nie ostrzegałem — roześmiał się Marek. Jednak przystał na moją propozycję i podczas ślubu podawał nam obrączki.

Po ślubie okazało się, że moja żona faktycznie lubi luksusowe życie. Niemal natychmiast zażądała dużego mieszkania, nowego auta, modnych ciuchów i zagranicznych wycieczek.

— Przecież jesteś prawnikiem — mówiła to tak, jakby praca w tym zawodzie automatycznie przynosiła duże dochody. A przecież na wszystko trzeba było sobie zapracować ciężką pracą.

Mnie na szczęście się udało

Dosyć szybko zostałem wspólnikiem dość dużej kancelarii, co niemal od razu przełożyło się na wysokość zarobków. Było nas stać na kupno apartamentu, dwóch dobrych aut, markowych ciuchów, kolacje w znanych restauracjach i wyjazdy w egzotyczne kraje.

Jednak mimo to nie chciałem żyć z dnia na dzień. Miałem w planach inwestycje i oszczędności, które pozwoliłyby mi na zabezpieczenie naszej przyszłości. Szkoda tylko, że moja żona miała zupełnie inne plany.

Byłem jedną z tych szczęśliwych osób, które nie mogły narzekać na zarobki. Z każdym kolejnym miesiącem na moje konto wpływały coraz większe sumy, które w ciągu roku dawały naprawdę przyzwoitą kwotę. Jednak co z tego, skoro w każdym miesiącu wchodziłem na debet, który został mi przyznany przez bank.

— Płatność została odrzucona — poinformowała mnie któregoś dnia pani w sklepie, w którym chciałem zapłacić za swój nowy garnitur.

— Jak to odrzucona? — zdziwiłem się. Kilkanaście dni temu na moje konto wpłynęła wypłata, która znacznie przewyższała nasze potencjalne wydatki.

Możemy spróbować jeszcze raz — ekspedientka ewidentnie się speszyła.

— Poproszę — poprosiłem. Jednak nic się nie zmieniło — karta znów została odrzucona. Zrobiło mi się głupio i przeprosiłem ekspedientkę za zajęcie jej czasu.

— To pewnie jakaś pomyłka, którą da się wyjaśnić — powiedziała ze zrozumieniem i uśmiechnęła się miło na pożegnanie. Ale mi nie było tak wesoło.

To był drugi miesiąc z rzędu, kiedy kilkanaście dni po wypłacie brakowało środków na koncie.

Coś tu było ewidentnie nie tak

Po powrocie do domu wszedłem na konto bankowe i przeanalizowałem wydatki. Oprócz tych standardowych, takich jak kredyt, rachunki, utrzymanie samochodów, ubezpieczenie, wydatki na jedzenie i tym podobne, na koncie było mnóstwo innych operacji.

Niemal każdego dnia z mojego konta znikała gotówka — albo jako płatność w różnorodnych punktach, albo jako wypłata z bankomatu. I wszystko odbywało się przy użyciu karty mojej żony, która czyściła moje konto niczym najlepszy odkurzacz.

Patrzyłem na zestawienia operacji z ostatnich dni i nie mogłem uwierzyć w to, jak można w tak krótkim czasie wydać taką sumę pieniędzy. I wtedy chyba pierwszy raz przyszła mi do głowy myśl, że wyrobienie żonie karty do mojego konta to był jednak błąd.

Kaśka zrezygnowała z pracy niemal od razu po ślubie, bo stwierdziła, że będzie znacznie lepiej jak zajmie się domem. Mi to nie przeszkadzało, bo uważałem, że spokojnie zarobię na nasze utrzymanie. Jednak nigdy w życiu nie przypuszczałem, że moja przecież niemała wypłata nie będzie wystarczać nam nawet na jeden miesiąc.

Trzeba było coś z tym zrobić

Od razu po powrocie do domu usiadłem do komputera i przeanalizowałem wszystkie wydatki z kilkunastu ostatnich dni. I muszę przyznać, że włos zjeżył mi się na głowie.

„Czy moja żona naprawdę wydaje tyle pieniędzy?” — pomyślałem ze zgrozą, gdy spojrzałem na ostateczną sumę.

Dlatego jeszcze tego samego dnia postanowiłem przeprowadzić z nią poważną rozmowę. Gdy tylko wróciła od kosmetyczki, to od razu przeszedłem do sedna.

— Ile dzisiaj wydałaś? — zapytałem spokojnie.

Już wcześniej zauważyłem torby z logo różnych projektantów, które moja żona położyła na blacie kuchennym.

— A dlaczego pytasz? — usłyszałem zdziwiony głos Kaśki. — Przecież nigdy się tym nie interesowałeś — dodała.

Spojrzałem na nią i dopiero teraz zauważyłem kilka szczegółów. Moja żona miała misternie ułożone włosy, profesjonalnie zrobione paznokcie, a na sobie nosiła ciuchy i biżuterię, które mogły kosztować miesięczne utrzymanie przeciętnej polskiej rodziny.

— Bo właśnie dzisiaj na moim koncie zabrakło gotówki — odpowiedziałem spokojnie. Kaśka spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a w jej pięknych oczach pojawiło się przerażenie.

Okradli nas? — zapytała ze słyszalną histerią w głosie.

— Nie, nie okradli. Po prostu wydałaś całą moją wypłatę — powiedziałem.

Kaśka początkowo patrzyła na mnie z niedowierzaniem, a potem niewinnie się uśmiechnęła.

— Nie przesadzaj — powiedziała. — Zresztą sam wiesz, ile kosztuje życie — dodała.

Z tym akurat się zgadzałem, bo doskonale wiedziałem, że życie na poziomie nie jest tanie. Ale tego popołudnia odkryłem, że inne wydatki mojej żony znacznie przekraczają zdrowy rozsądek.

Czy na fryzjera trzeba wydawać 1500 złotych? Czy zrobienie paznokci to koszt 700 złotych? Czy zakupy w sklepie obuwniczym muszą przekraczać średnią pensję? Czy trzeba kupować sukienkę za kilka tysięcy złotych?

Mógłbym tak wymieniać bez końca. Po podliczeniu średnich tygodniowych wydatków mojej żony wyszło mi, że z takich pieniędzy można było spokojnie utrzymać wielodzietną rodzinę. To się musiało skończyć.

Postanowiłem ograniczyć wydatki

Początkowo Kaśka nic nie robiła sobie z tego, że poprosiłem ją o ograniczenie wydatków. Tłumaczyłem jej, że trzeba oszczędzać i odkładać, aby mieć zabezpieczoną przyszłość.

— Mam żyć jak biedaczka? — pytała mnie z oburzeniem, gdy tłumaczyłem jej, że powinna pohamować odruch zakupoholizmu.

Nie dała sobie wytłumaczyć, że jedyne czego od niej oczekuję, to pohamowanie się przed wydawaniem całej mojej wypłaty. Jednak moje prośby na nic się nie zdały. Dlatego też postanowiłem działać w inny sposób.

Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, to było utworzenie subkonta, na które przelewałem znaczną część swojej wypłaty. Kaśka nie miała do niego dostępu, więc nie było ryzyka, że wyczyści je do zera. Jednak szybko się zorientowała, że coś tu nie gra.

— Dlaczego nie mogłam dzisiaj zapłacić za zakupy? — zapytała oburzona zaraz po powrocie do domu.

— Bo postanowiłem ograniczyć twoje wydatki — powiedziałem zgodnie z prawdą. A potem poinformowałem ją, że zrobiłem na jej karcie limit, co miało ograniczyć jej niepotrzebne wydatki.

Jak mogłeś? — krzyknęła oburzona. Zaraz potem dodała, że jestem sknerą i skąpcem.

Ja jednak nie reagowałem na jej zaczepki.

— Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś poszła do pracy i zaczęła zarabiać swoje pieniądze — powiedziałem zimno.

Tak szczerze powiedziawszy, to miałem już trochę dosyć jej pretensji. I tak żyła lepiej niż niejedna żona, a jedyne co potrafiła robić, to narzekać, że nie może sobie kupić kolejnej sukienki za kilka tysięcy.

Przez kolejne tygodnie Kaśka próbowała zmusić mnie do zmiany decyzji. Przekonywała mnie, że nie będzie już tyle wydawać i że zdecydowanie powstrzyma się przed kupowaniem takiej ilości rzeczy. Jednak ja jej nie uwierzyłem. Dalej zasilałem konto oszczędnościowe, a na karcie żony utrzymywałem blokadę. I muszę przyznać, że to przyniosło skutki.

Moja żona doskonale sobie radzi z mniejszą ilością gotówki, a ostatnio nawet przyznała mi rację, że zabezpieczenie na przyszłość jest naprawdę dobrym pomysłem. Uff, odetchnąłem z ulgą. Ale i tak nie popełnię już tego błędu i nie dam jej pełnego dostępu do swojego konta.

Czytaj także:
„Teściowa twierdzi, że wymodliła nam dziecko i kpi ze mnie, że jestem złą matką. Mam dość tej baby”
„Dzieci nie chcą zostawać z teściową. Byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, do czego je zmusza”
„Mąż umawiał się na randki z Internetu, bo potrzebował oddechu. Nie wierzyłam, że niewinny flirt”

Redakcja poleca

REKLAMA