„Teściowa twierdzi, że wymodliła nam dziecko i kpi ze mnie, że jestem złą matką. Mam dość tej baby”

teściowa z synową fot. Getty Images, ONOKY - Eric Audras
„– Jak można oddać tak małe dziecko do żłobka? – zapytała oburzona. Odliczyłam w myślach do dziesięciu i wzięłam głęboki oddech. – Chcę wrócić do pracy – powiedziałam spokojnie. – Do pracy? – w głosie mamy Pawła pojawiła się nuta ironii. – Ty po prostu jesteś wygodna”.
/ 07.04.2024 19:15
teściowa z synową fot. Getty Images, ONOKY - Eric Audras

Zostanie matką nigdy nie było moim priorytetem. I chociaż nie byłam zagorzałą przeciwniczką macierzyństwa, to jednak nie zamierzałam podporządkowywać swojego życia gromadce dzieci Podobnie myślał mój mąż, który uważał, że mamy jeszcze sporo czasu na to, aby zostać rodzicami.

– Najpierw powinniśmy odłożyć trochę pieniędzy, aby mieć za co wychować naszego potomka – powtarzał za każdym razem, gdy pytałam go o to, czy chce zostać ojcem.

Teściowa wytykała mi wiek

Zupełnie inne zdanie miała moja teściowa. Sama urodziła piątkę dzieci i była przekonana, że to właśnie wychowywanie pociech powinno być sensem życia każdej kobiety. Zupełnie nie rozumiała, że teraz są inne czasy i niektóre kobiety mają inne priorytety.

Była jeszcze jedna sprawa, która mojej teściowej spędzała sen z powiek. Otóż bardzo przejmowała się moim wiekiem i była przekonana, że takie zwlekanie z zajściem w ciążę źle się skończy.

– Musisz pamiętać o tym, że latka lecą, a ty nie jesteś coraz młodsza – powiedziała mi na niedzielnym obiedzie, na który zaprosiła pół rodziny.

Spojrzałam na nią ze złością, bo nie uważałam, że rozmawianie o moim wieku i ewentualnej ciąży jest dobrym tematem na rodzinne spotkanie.

Mój mąż myślał chyba pomyślał podobnie, bo spiorunował swoją matkę wzrokiem i poprosił ją, aby nie wtrącała się w nasze życie.

– Synku, nie denerwuj się tak – powiedziała teściowa z uśmiechem. 

A potem dodała, że ona tylko chce nam uświadomić, że odwlekanie ciąży w nieskończoność może skończyć się tym, że nigdy nie zostaniemy rodzicami. Nie miałam siły tłumaczyć jej, że w dzisiejszych czasach kobiety rodzą w dużo starszym wieku i nikt nie ma z tym problemu.

A jednak zaszłam w ciążę

Kilka tygodni po niezbyt miłym obiedzie zaczęłam odczuwać dziwne dolegliwości.

– Może jesteś w ciąży? – zapytał mnie Paweł, gdy kolejny raz pobiegłam do łazienki z powodu męczących mnie mdłości.

Kilka dni temu ta sama myśl przyszła mi do głowy, ale na początku myślałam, że to zmęczenie, przepracowanie i zbyt dużo śmieciowego jedzenia.

– Zrobię test – powiedziałam i poszłam do apteki.

Jakie było moje zdziwienie, gdy na teście pojawiły się dwie bardzo wyraźne kreski. I jeżeli nawet miałam jeszcze jakieś wątpliwości, to ginekolog całkowicie je rozwiał.

Jest pani w ciąży – powiedział. – To piąty tydzień – dodał.

Dokonałam w myślach szybkich obliczeń i wyszło mi z nich, że stało się to podczas naszego wyjazdy w góry.

– Weekend w górach zapamiętamy do końca życia – powiedziałam mężowi, gdy tylko wróciłam do domu. Paweł od razu zorientował się, o co chodzi. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.

– Poradzimy sobie – powiedział. A potem dodał, że bycie rodzicami na pewno jest fajne. To mi wystarczyło. Chociaż miałam mnóstwo obaw, to wiedziałam, że razem z Pawłem stworzymy kochającą się rodzinę.

Teściowa czuła, że to jej zasługa

Pomimo tego, iż ciąża nie była planowana, to sprawiła mi wiele radości. I jak się szybko okazało, to nie tylko ja cieszyłam się z tego, że zostanę matką.

Co tydzień chodziłam na mszę, aby modlić się o twoją ciążę – powiedziała teściowa, gdy tylko dowiedziała się, że zostanie babcią. – I wreszcie się udało – dodała z uśmiechem.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że teściowa będzie nie tylko babcią, ale także osobą, której wydaje się, że na temat wychowywania dziecka wie wszystko.

Już w pierwszej dobie po porodzie przyszła do szpitala i zaczęła udzielać mi mnóstwo rad.

– Powinnaś karmić małą piersią – powiedziała z niesmakiem, gdy zobaczyła, że przygotowuję butelkę z pokarmem. – Ja wykarmiłam piątkę dzieci – dodała.

Jej ton głosu wskazywał, że nie jest zadowolona z tego, co robię. Natomiast ja od początku wiedziałam, że nie będę karmić piersią. Chciałam po macierzyńskim wrócić do pracy, a karmienie piersią na pewno by mi tego nie ułatwiło. Jednaj nie zamierzałam sprzeczać się z teściową.

– Wiem, co robię – powiedziałam tylko i wróciłam do karmienia córki. 

Z miny teściowej wywnioskowałam, że jej zdaniem jest zupełnie inaczej.

Pomagała mi w opiece nad dzieckiem

Przez pierwsze miesiące teściowa odwiedzała nas niemal codziennie. Początkowo byłam z tego zadowolona, bo mama Pawła bardzo pomagała mi przy małej. Ja nie miałam żadnego doświadczenia, więc rady na temat kolek, ząbkowania czy braku apetytu były dla mnie na wagę złota.

Wychowałam piątkę dzieci, więc żadne problemy nie są mi obce – śmiała się, gdy ja już nie miałam pomysłu jak uspokoić płaczące niemowlę.

A ja korzystałam z jej sposobów, które faktycznie przynosiły efekty. Jednocześnie pasowało mi, że teściowa tak chętnie opiekuje się Marysią. Dzięki temu miałam czas się wyspać, posprzątać mieszkanie czy pójść na zakupy. Udawało nam się nawet wychodzić z Pawłem na randki, bo teściowa była na każde zawołanie.

Wtrącała się we wszystko

Jednak z czasem wiele rzeczy zaczęło mi przeszkadzać. Teściowa coraz bardziej wtrącała się we wszystko, co miało jakikolwiek związek z moją córką.

– Za szybko rozszerzasz jej dietę – powiedziała, gdy po kilku miesiącach sięgnęłam po warzywa i owoce.

Dziecko nie powinno spać w wózku – zwróciła mi uwagę, gdy zostawiłam małą w wózku po popołudniowym spacerze.

– Za ciepło ją ubierasz – zauważyła, gdy w chłodny dzień założyłam malutkiej grubszą kurtkę.

I tak bez końca. Każdego dnia słyszałam, co robię źle i co powinnam robić inaczej. Bywały takie dni, że miałam obawy, iż cokolwiek zrobię, to teściowej i tak nie będzie się to podobało. Zaczynałam odnosić wrażenie, że to nie ja wychowuję moje dziecko. I chociaż na początku powstrzymywałam się od przypominania teściowej, że to ja jestem matką Marysi, to po kolejnej uwadze wypowiedzianej z wyższością straciłam w końcu cierpliwość.

– Wolałabym, aby mama nie mówiła mi ciągle, co mam robić – zwróciłam jej uwagę. Właśnie kolejny raz usłyszałam, że zabawki, które kupuję małej, nie są odpowiednie do jej wieku.

Spojrzała na mnie ze złością, ale nic nie powiedziała. Tego dnia wyszła od nas zdecydowanie wcześniej niż zwykle.

Twierdziła, że jestem wygodna

Gdy Marysia skończyła rok, postanowiłam wrócić do pracy. Jeszcze przed jej urodzeniem ustaliliśmy z Pawłem, że nie będę przedłużać urlopu wychowawczego. Znaleźliśmy prywatny żłobek, który spełniał wszystkie nasze oczekiwania. Ta decyzja oczywiście nie spodobała się teściowej.

– Jak można oddać tak małe dziecko do żłobka? – zapytała oburzona, gdy dowiedziała się, że nie zamierzam kontynuować swojego pobytu w domu. – Powinnaś posiedzieć z nią przynamniej do czasu, aż skończy trzy latka.

Odliczyłam w myślach do dziesięciu i wzięłam głęboki oddech.

Chcę wrócić do pracy – powiedziałam spokojnie.

– Do pracy? – w głosie mamy Pawła pojawiła się nuta ironii. – Ty po prostu jesteś wygodna. Znudziło ci się siedzenie w domu z dzieckiem i wolisz oddać ją na wychowanie do obcych ludzi – powiedziała.  A potem dodała, że nie jestem w stanie wychować nawet jednego dziecka.

– Ja wychowywałam piątkę maluchów i nie uciekałam od obowiązków – dorzuciła swój słynny argument.

Tego było już za wiele.

Mnóstwo dzieci chodzi do żłobka i żadnemu z nich nie dzieje się krzywda – powiedziałam ostrym głosem.

Miałam serdecznie dosyć tego, że teściowa próbuje narzucić nam swoje zdanie.

– Zresztą to jest naprawdę dobry żłobek i jestem pewna, że doskonale zajmą się tam moim dzieckiem – dodałam. A potem uświadomiłam sobie, że zaczynam się tłumaczyć, chociaż wcale nie miałam takiego obowiązku.

– Zresztą nie musimy tłumaczyć mamie swojej decyzji – powiedziałam zimno. – To jest nasze dziecko i to my podejmujemy decyzję o tym, jak będziemy je wychowywać.

Paweł tylko spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. Byłam mu wdzięczna za to, że w tym sporze nie stanął po stronie swojej matki. Teściowa natomiast parsknęła.

– Zobaczysz, że szybko przyjdziesz do mnie po pomoc – powiedziała. A potem opuściła nasze mieszkanie.

Nie poddałam się

Pierwsze tygodnie były bardzo ciężkie. Marysia sporo chorowała, a jak już chodziła do żłobka, to niemal cały czas płakała. Czasami byłam już tak zmęczona, że zastanawiałam się, czy teściowa nie miała racji i czy nie powinnam zrezygnować z pracy. Jednak nie poddałam się. Mój szef był bardzo wyrozumiały i pozwalał mi na brać zwolnienia i urlopy. Z czasem sytuacja się uspokoiła, a Marysia zaczęła przyzwyczajać się do nowej sytuacji. Teraz bardzo lubi chodzić do żłobka i wesoło się uśmiecha na widok swoich ulubionych pań.

Teściowa przez długi czas nie mogła zaakceptować nowej sytuacji. Niemal codziennie dzwoniła do Pawła i mówiła, jaka ze mnie wyrodna matka. Jednak ja nie dałam się wyprowadzić z równowagi. Miałam w nosie jej pretensje i konsekwentnie realizowałam swój plan.

Wiem, że mocno się jej naraziłam. Ale nie zamierzam się tym przejmować. Nie dopuszczę do tego, aby to teściowa układała nam życie i zajmowała się wychowywaniem naszego dziecka. I mam nadzieję, że mama Pawła w końcu to zrozumie. 

Czytaj także: „Według męża powinnam poruszać się tylko między pralką, lodówką i łóżkiem. Czuję się jak na łańcuchu”
„Mąż przysięgał, że nie opuści mnie aż do ostatniej złotówki. Wydał moją kasę i zwiał do kochanki”
„Udawałam, że kocham męża, bo miał dużo kasy. Ślub z rozsądku pomógł mi w końcu wyrwać się z biedy”

 

Redakcja poleca

REKLAMA