Krzysiek od początku mi się podobał. Wysoki, zadbany, przystojny – po prostu ideał. I do tego ten uroczy i zawadiacki uśmiech, który potrafił stopić największe lody. Nic dziwnego, że straciłam dla niego głowę. Która dziewczyna by nie straciła?
Zaskoczył mnie
Początkowo nic nie wskazywało na to, że między nami mogłoby być coś poważniejszego niż zwykła znajomość. Pracowaliśmy w jednym dziale i jedyne co nas łączyło, to projekty, tabelki w arkuszu kalkulacyjnym i narzekanie na firmowy ekspres do kawy, który wiecznie się psuł. Jednak wszystko się zmieniło na imprezie, którą zorganizowała nasza firma z okazji dziesięciolecia działalności.
– Zatańczysz ze mną? – usłyszałam.
Impreza właśnie się rozkręcała, a ja zamierzałam ulotnić się do domu. Nigdy nie lubiłam takich spędów.
– Ja? – zapytałam zdziwiona i podniosłam do góry głowę, aby zobaczyć, kto wpadł na taki pomysł.
Nie byłam najbardziej towarzyską osobą i na takich imprezach nie mogłam liczyć na zbyt duże zainteresowanie.
Jednak tym razem było inaczej. Przede mną stał Krzysiek z wyciągniętą ręką i wyraźnie był przekonany, że mu nie odmówię. I nie odmówiłam. Przetańczyliśmy cały wieczór. Okazało się, że Krzysiek nie tylko był przystojny, ale też inteligentny, oczytany i wygadany. Nawet nie zorientowałam się, kiedy minęły kolejne godziny. Wiedziałam tylko jedno – chciałam, aby ta noc trwała wiecznie.
Zaczęliśmy się umawiać
Początkowo byłam przekonana, że nasz wspólny wieczór to jednorazowy epizod. "Pewnie nie znalazł nikogo ciekawszego towarzystwa" – wmawiałam sobie. Okazało się jednak, że nie miałam racji.
– Dasz się zaprosić na kolację? – zapytał mnie Krzysiek któregoś ranka, gdy kolejny raz walczyłam z niedziałającym ekspresem.
Podszedł na tyle blisko, że poczułam zapach jego perfum. I od razu zrobiło mi się gorąco.
– Na kolację? – wydukałam. Poczułam się jak idiotka.
– Tak, na kolację – przytaknął Krzysiek. – Znam świetną knajpkę, w której na pewno ci się spodoba – dodał z uśmiechem.
A potem wyszedł bez słowa, tak jakby nie przyjmował odmowy. Po kilku godzinach wysłał mi SMS–a, że wpadnie po mnie wieczorem.
Ten wieczór zapoczątkował nasze spotkania. Potem było jeszcze kino, lodowisko, wypad za miasto i ścianka wspinaczkowa. A któregoś wieczoru zaprosił mnie na kolację ze śniadaniem. Przekonałam się, że Krzysiek ma jeszcze jedną zaletę – jest świetnym kochankiem. Jednocześnie traktował nasz związek poważnie.
Oświadczył mi się
– Zostaniesz moją żoną? – zapytał któregoś ranka.
W ręku trzymał przepiękny pierścionek, który doskonale pasował na mój palec. Nie mogłam w to uwierzyć. Nudna i przeciętna szara myszka została zauważona i pokochana przez kogoś takiego jak Krzysiek.
– Tak – odpowiedziałam i rzuciłam się Krzyśkowi na szyję.
Czułam się jak księżniczka, która znalazła swojego królewicza. Niestety dosyć szybko przekonałam się, że królewicz nie jest stały w uczuciach i potrzebuje dodatkowych wrażeń.
Pierwsze miesiące małżeństwa były cudowne. Krzysiek przynosił mi kwiaty i czekoladki, zapraszał mnie na randki i na każdym kroku udowadniał, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu. A ja niemal każdej nocy pokazywałam mu, ile dla mnie znaczy. Jednak miesiąc miodowy nie może trwać wiecznie i przychodzi w końcu taki czas, że trzeba zmierzyć się z prawdziwym życiem. Nas też to dopadło.
Pojawiły się problemy
– Dzisiaj nie mam siły – powiedziałam mężowi, gdy próbował zaciągnąć mnie do sypialni.
I taka właśnie była prawda. W ostatnich tygodniach pracowaliśmy po kilkanaście godzin na dobę, bo firma zyskała kilka nowych kontraktów. Nic więc dziwnego, że po powrocie do domu marzyłam jedynie o kąpieli i położeniu się do łóżka.
Nie tylko kwestie łóżkowe stały się przyczyną naszych sprzeczek. Z każdym kolejnym miesiącem naszego małżeństwa przekonywałam się, że mamy odmienne podejście do życia. Ja marzyłam o domku z ogródkiem, dzieciach i psie, a dla Krzyśka najważniejsza była praca, zarabianie pieniędzy i dobra zabawa.
– Nie uważasz, że to już jest ten czas, aby pomyśleć o powiększeniu rodziny? – zapytałam męża po cudownej nocy, podczas której znowu zbliżyliśmy się do siebie.
– Mamy jeszcze czas – odpowiedział Krzysiek i od razu uciął temat.
Chciałam z nim o tym porozmawiać, ale on szybko podniósł się z łóżka i poszedł do łazienki. A potem włączył komputer i zupełnie przestał zwracać na mnie uwagę.
Nie wierzyłam, że tyle pracuje
I to właśnie komputer stał się kolejnym powodem naszych kłótni. Nie było takiego dnia, aby Krzysiek nie włączał swojego laptopa i nie przesiadywał przed nim po kilka godzin na dobę. Dochodziło nawet do tego, że od razu po powrocie do domu zamykał się w pokoju i przez kilka kolejnych godzin siedział przed komputerem. A jak go pytałam, co robi przez ten czas, to odpowiadał, że ma sporo pracy. Trochę czasu minęło, zanim zorientowałam się, co tak naprawdę robi mój mąż.
Prawda o pracy po godzinach mojego męża ujrzała światło dzienne przez zupełny przypadek. Któregoś wieczoru Krzysiek jak zwykle usiadł do laptopa i zaczął coś w nim przeglądać. Pech chciał, że w tym samym czasie zadzwonił jego telefon, a mój mąż stwierdził, że musi go odebrać. Tak bardzo nie chciał rozmawiać przy mnie, że szybko wyszedł na balkon i zapomniał wygasić ekran komputera. Sama nie wiem, co mnie podkusiło, aby tam zajrzeć. Może to była zwykła ciekawość, a może ta słynna kobieca intuicja.
Byłam w szoku
Podeszłam do stolika, na którym stał laptop i spojrzałam na ekran. I od razu poczułam, jak podnosi mi się ciśnienie. Mój mąż był zalogowany na popularnym portalu randkowym. W oczy od razu rzuciły mi się zdjęcia młodych uśmiechniętych kobiet. Jedno muszę przyznać – wszystkie były bardzo piękne.
Jednak nie to wstrząsnęło mną najbardziej. Otóż okazało się, że mój mąż umawia się z nimi na spotkania. Na monitorze zobaczyłam otwarte okienko konwersacji, w którym Krzysiek nie tylko pisał pikantne komplementy, ale także proponował konkretny termin spotkania. "Może jutro o 16?" – przeczytałam. No tak, na jutro byłam umówiona z koleżanką i Krzysiek doskonale o tym wiedział.
Spojrzałam na męża stojącego na balkonie. I od razu pomyślałam o tym, że pewnie umawia się na jedną ze swoich randek. "Ciekawe ile ich było?" – pomyślałam zrozpaczona.
Krzysiek chyba nie zorientował się, że poznałam jego sekret. Zanim wrócił z balkonu, to zdążyłam wrócić na kanapę. Jednak starałam się na niego nie patrzeć, bo bałam się, że moja twarz wszystko zdradzi.
Musiałam poznać prawdę
Postanowiłam sprawdzić, czy mój mąż faktycznie szuka szczęścia na randkach z Internetu. Odwołałam spotkanie z koleżanką i około 15 pojawiłam się przed naszym blokiem. Nie musiałam długo czekać. Krzysiek wyszedł z mieszkania i ruszył w stronę centrum. A tam czekała na niego długonoga blondynka, która nie wyglądała i nie zachowywała się jak zwykła koleżanka. Nie musiałam nic więcej wiedzieć. Pobiegłam do domu i przepłakałam pół wieczoru.
Gdy Krzysiek wrócił do domu, to od razu powiedziałam mu, że wiem o jego randce.
– Grzebałaś w moim komputerze?! –zapytał oburzony.
– Nie musiałam – odpowiedziałam chłodno. – Ten jeden jedyny raz zostawiłeś włączony laptop. Wiem wszystko – dodałam.
Nie wierzyłam mu
Krzysiek spojrzał na mnie. A potem zaczął się tłumaczyć.
– To tylko niewinne spotkania – usłyszałam. – Po prostu czasami potrzebuję oddechu.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
– Niewinne spotkania?! – zapytałam nie mogąc powstrzymać złości. – Umawiasz się na randki z Internetu i twierdzisz, że to nic takiego?
Krzysiek milczał, a ja byłam coraz bardziej zdenerwowana.
– Od czego chcesz odpocząć? Ode mnie? – zapytałam po kilku minutach ciszy. I chyba najbardziej na świecie bałam się odpowiedzi.
– Od nas – odpowiedział cicho mój mąż.
A ja nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć.
Krzysiek złamał mi serce. Kochałam go całą sobą, ale nie byłam w stanie mu wybaczyć. I chociaż mój mąż zapewniał mnie, że na żadnych z tych spotkań mnie nie zdradził, to ja nie potrafiłam mu uwierzyć. Nie mogłam pozbyć się wizji Krzyśka baraszkującego w łóżku z obcymi kobietami.
Zdecydowałam się na rozwód. Wręczając Krzyśkowi pozew rozwodowy miałam nadzieję, że mój mąż będzie próbował mnie przekonać do zmiany decyzji. Nic takiego nie miało miejsca. Krzysiek przyjął ze spokojem nasze rozstanie i życzył mi powodzenia w dalszym życiu. Dopiero wtedy zrozumiałam, że nasze małżeństwo było pomyłką.
Czytaj także: „Mąż mnie olewał, więc chciałam uleczyć smutki w łóżku sąsiada. Przystojniak zamiast cukru, pożyczył moje serce”
„Zostałam bezrobotna po 50-tce. Nie miałam szans z młodymi, więc sama stworzyłam sobie miejsce pracy” „Mój przyszły mąż rzucił mnie 4 tygodnie przed ślubem. Kasa innej była ważniejsza od naszej miłości”