Nigdy nie podejrzewałem, że w moim życiu pojawi się tyle tajemnic. Od pięciu lat jestem mężem Łucji, pięknej i delikatnej kobiety, która zawsze była moją ostoją. Nasze życie było jak z bajki – wspólne spacery, romantyczne kolacje, długie rozmowy przy kominku. Byliśmy parą, która rzadko się kłóciła, a jeśli już, to zawsze potrafiliśmy dojść do porozumienia.
To było dziwne
Jednak ostatnie miesiące przyniosły zmianę, której nie mogłem zrozumieć. Łucja zaczęła codziennie dostawać kwiaty. Początkowo myślałem, że to miły gest od kogoś z pracy, może jakaś koleżanka, która chciała jej poprawić humor. Ale kwiaty pojawiały się każdego dnia, zawsze rano, zawsze piękne, świeże i różnorodne. Z czasem zauważyłem, że Łucja, zamiast się cieszyć, stawała się coraz bardziej zamknięta i smutna. Nie potrafiłem tego zrozumieć.
– Kochanie, kto przysyła te kwiaty? – zapytałem pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy przy kolacji.
Łucja spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, ale w jej oczach dostrzegłem cień smutku.
– To nic takiego, Jacek. Po prostu ktoś chce mi sprawić przyjemność.
– Ale kto? Czy to ktoś z pracy? A może stara znajoma?
Łucja spuściła wzrok i zaczęła bawić się widelcem. Czułem, że coś ukrywa, ale nie chciałem naciskać. Przez następne dni zacząłem coraz bardziej myśleć o tych kwiatach. W mojej głowie rodziły się najgorsze scenariusze. Czyżby miała romans? Czy ktoś próbuje ją zdobyć? Moja zazdrość rosła z każdym dniem.
Byłem podejrzliwy
Wszystko to sprawiło, że zacząłem być bardziej podejrzliwy. Obserwowałem ją, starałem się dowiedzieć, skąd naprawdę pochodzą te kwiaty. Każdego ranka widziałem, jak z uśmiechem wstawia je do wazonu, ale w jej oczach nie było radości. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Nie mogłem dłużej tego wytrzymać. Postanowiłem, że muszę dowiedzieć się prawdy, nawet jeśli miałoby to zniszczyć naszą dotychczasową harmonię.
– Łucja, skąd te kwiaty? – zapytałem wprost, gdy tylko wróciłem z pracy i zobaczyłem kolejny bukiet na stole.
Moje podejrzenia narastały i nie mogłem już dłużej tego ukrywać.
Łucja spojrzała na mnie, zaskoczona moim tonem.
– Jacek, mówiłam ci już, to nic takiego. To tylko kwiaty.
– Nic takiego? Codziennie dostajesz kwiaty, a ja nie wiem, od kogo. Masz romans? – wyrzuciłem z siebie, choć wiedziałem, że to może być zbyt ostre.
Żona się obraziła
Łucja zbladła, jej oczy zaszły łzami.
– Jak możesz tak myśleć? – szepnęła.
– Bo nie dajesz mi żadnych odpowiedzi! – krzyknąłem, czując, jak narasta we mnie frustracja. – Kto ci je przysyła?
Łucja wstała od stołu, unikając mojego wzroku.
– To nie jest coś, o czym chcę teraz rozmawiać.
– To kiedy? Kiedy wreszcie mi powiesz? – poczułem, jak moja zazdrość przeradza się w gniew.
Łucja nic nie odpowiedziała. Wyszła z pokoju, a ja zostałem sam, wpatrując się w te przeklęte kwiaty. Czułem, że oddalamy się od siebie coraz bardziej, a moje podejrzenia zaczynają przejmować kontrolę nad naszym życiem.
Podpytywałem przyjaciółkę
Nie mogąc znieść tej niepewności, postanowiłem porozmawiać z Anią, przyjaciółką Łucji. Spotkaliśmy się w małej kawiarni na rogu.
– Ania, muszę wiedzieć. Skąd te kwiaty? – zacząłem od razu, bez zbędnych wstępów.
Ania zmieszała się, unikając mojego wzroku. – Jacek, to nie jest moja sprawa...
– Proszę, Ania. Wiem, że coś wiesz – naciskałem, czując, że muszę dowiedzieć się prawdy. – Czy Łucja ma kogoś?
– Nie, to nie tak... – odpowiedziała niepewnie.
– Więc o co chodzi? Dlaczego jest taka przygnębiona?
Ania westchnęła, widząc moją determinację.
– Jacek, obiecałam jej, że nic nie powiem. Ale widzę, że to cię dręczy. Łucja naprawdę cię kocha. Te kwiaty... one mają dla niej znaczenie.
– Jakie znaczenie? – zapytałem, coraz bardziej zdezorientowany.
Ania zamilkła na chwilę, potem dodała cicho: – To nie moja tajemnica. Porozmawiaj z Łucją jeszcze raz, ale tym razem z sercem, nie z gniewem.
Wróciłem do domu jeszcze bardziej zaniepokojony. Wiedziałem, że muszę spróbować inaczej, jeśli naprawdę chcę zrozumieć, co się dzieje.
Chciałem poznać prawdę
Wracając do domu, usłyszałem głosy dochodzące z kuchni. To Łucja rozmawiała przez telefon z Anią. Zatrzymałem się, nie chcąc przeszkadzać, ale słowa Łucji przyciągnęły moją uwagę.
– Ania, nie wiem, jak długo mogę to jeszcze ukrywać przed Jackiem – mówiła Łucja, jej głos drżał. – Kwiaty pomagają mi choć na chwilę zapomnieć o bólu.
Z sercem bijącym jak młot, postanowiłem wejść do kuchni. Łucja na mój widok natychmiast przerwała rozmowę.
– Łucja, musimy porozmawiać – powiedziałem stanowczo. – Co się dzieje? Dlaczego te kwiaty są dla ciebie takie ważne?
Byłem w szoku
Łucja spuściła wzrok, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach. – Jacek... – zaczęła, ale głos jej się załamał.
– Proszę, powiedz mi – błagałem, czując, jak narasta we mnie przerażenie. – Kocham cię i nie chcę cię stracić.
– Straciłam nasze dziecko – wyszeptała, a jej słowa przeszyły mnie jak nóż. – Nie chciałam cię obciążać... Kupiłam te kwiaty, by dodać koloru do mojego życia, by choć na chwilę poczuć, że coś pięknego może istnieć mimo wszystko.
Zamarłem. Oto stała przede mną moja żona, z całym swoim bólem, który tak długo ukrywała. Podszedłem do niej i objąłem ją mocno.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytałem, czując, że łzy napływają mi do oczu.
– Bałam się, że będzie ci jeszcze trudniej – odpowiedziała Łucja przez łzy. – Nie chciałam cię obciążać.
– Jesteśmy w tym razem – szepnąłem.
Ale byłem głupi
Kiedy Łucja opowiedziała mi o swoim bólu, poczułem, że muszę zrozumieć wszystko, co przeszła. Poprosiłem ją, aby opowiedziała mi o dniu, kiedy dowiedziała się o stracie dziecka.
– To był zwykły dzień – zaczęła cicho Łucja. – Poszłam na rutynowe badanie. Lekarz długo milczał, patrząc na ekran, a potem powiedział to, czego najbardziej się bałam. Straciłam nasze dziecko. Byłam w szoku. Nie wiedziałam, jak mam ci to powiedzieć, Jacek. Nie chciałam cię martwić.
– Dlaczego nie przyszłaś do mnie? – zapytałem, czując mieszankę smutku i frustracji.
– Nie chciałam, żebyś zobaczył mnie taką. Nie chciałam, żebyś myślał, że to moja wina.
Łucja opuściła głowę, a ja delikatnie podniosłem jej podbródek, zmuszając ją, by spojrzała mi w oczy.
– Nigdy bym tak nie pomyślał. Jestem tu dla ciebie, zawsze – powiedziałem, a łzy zaczęły płynąć po jej policzkach.
Opowiedziała mi, jak wróciła do domu i zadzwoniła do Ani. Ania przyszła natychmiast, wiedząc, że Łucja potrzebuje wsparcia.
– Łucja, musisz porozmawiać z Jackiem – powiedziała Ania, patrząc na moją żonę z troską.
– Nie mogę... Nie chcę go martwić – odpowiedziała Łucja, chowając twarz w dłoniach.
Ania wzięła ją za rękę. – On ma prawo wiedzieć. Razem przejdziecie przez to.
Łucja kupowała kwiaty każdego dnia, aby przypominały jej o nadziei i pięknie życia, mimo wszystko. Wiedziałem, że muszę jej dać czas i przestrzeń, aby zrozumiała, że nie jest sama w swoim bólu.
Nie wiedząc, jak poradzić sobie z emocjami, wyszedłem z domu i błąkałem się po okolicy, próbując przetrawić to, co usłyszałem. Po kilku godzinach wróciłem, zdecydowany porozmawiać z Łucją i wspólnie stawić czoła tej tragedii.
Przejdziemy przez to razem
Wróciłem do domu, zdeterminowany, aby naprawić nasze relacje. Łucja siedziała w salonie, wpatrując się w jeden z bukietów. Podszedłem do niej i usiadłem obok.
– Łucja, musimy przez to przejść razem – powiedziałem cicho. – Nie możemy udawać, że nic się nie stało.
Łucja spojrzała na mnie, a jej oczy były pełne łez. – Wiem, Jacek. Przepraszam, że cię odtrąciłam.
– Nie musisz przepraszać. Rozumiem, dlaczego to zrobiłaś. Ale teraz musimy być silni dla siebie nawzajem – powiedziałem, chwytając ją za rękę. – Chcę, żebyś wiedziała, że jestem tu dla ciebie, zawsze.
Łucja przytuliła się do mnie, a ja czułem, jak jej ciepło przenika moje ciało. Wiedziałem, że przed nami jeszcze długa droga, ale byłem gotów zrobić wszystko, żebyśmy mogli przez to przejść razem.
– Zaczniemy od nowa, razem – powiedziałem stanowczo. – Musimy być dla siebie wsparciem i otwarcie rozmawiać o swoich uczuciach.
Przytuliłem ją mocniej i spojrzałem jej prosto w oczy.
– Łucja, jeszcze będziemy mieli dziecko. Wierzę w to całym sercem. Może nie teraz, ale kiedyś nam się uda. Będziemy próbowali i nie poddamy się, bo jesteśmy w tym razem.
Łucja uśmiechnęła się przez łzy, a w jej oczach pojawiła się iskra nadziei.
Wiedziałem, że razem przetrwamy ten trudny czas. Nasza miłość była silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Choć przyszłość była niepewna, byliśmy gotowi stawić jej czoła, trzymając się za ręce.
Jacek, 37 lat
Czytaj także: „Mąż ciągle jest łakomym kąskiem dla kobiet. Wszystkie koleżanki córki chętnie zaciągnęłyby go do łóżka”
„Mój narzeczony był na każde skinienie koleżanek. Dla zemsty poszłam o krok dalej”
„Pojechałem za granicę na ogórki. Pracodawca mnie oszukał, więc w ramach zapłaty wziąłem sobie jego córkę”