„Żona ciągle mnie krytykuje i ma za ofermę. Zdziwi się, jak dostanie papiery rozwodowe i zostanie bez kasy”

rozczarowany mężczyzna fot. Adobe Stock, fizkes
„– Kochasz ją? – zapytał mnie kumpel, który pomagał wybierać mi obrączki. Wzruszyłem ramionami. W tamtym momencie sam siebie przekonywałem, że nawet małżeństwo z rozsądku może być początkiem wielkiego i pięknego uczucia. Tylko nie przewidziałem tego, że za żonę trafi mi się prawdziwa zołza”.
/ 18.02.2024 19:15
rozczarowany mężczyzna fot. Adobe Stock, fizkes

Przez większość lat naszego małżeństwa ciągle słyszałem, że jestem głupi, nieudolny i ciamajdowaty. Moja żona była ze mnie wiecznie niezadowolona, o czym informowała nie tylko mnie, ale też naszą rodzinę i znajomych. Przez wiele lat jakoś to znosiłem, bo nie chciałem kłótni i awantur. Ale wreszcie postanowiłem tupnąć noga i zmienić coś w moim życiu. Z niecierpliwością czekam na dzień, w którym Marta dostanie pismo od naszego adwokata.

Nie kochaliśmy się

Nasze małżeństwo nie było oparte na miłości. Bardziej chodziło o rozsądek, wygodę i bycie z kimś. Jeszcze na studiach Marta zaproponowała mi pewien układ.

– Jeśli za pięć lat nadal będziemy sami, to możemy wziąć ślub. Co ty na to? – powiedziała mi na jednej z imprez.

Jak zwykle przyszliśmy na nią sami, bo jakoś omijało nas szczęście w miłości. I w sumie nie wiem dlaczego, bo byliśmy zwykłymi młodymi ludźmi, którzy szukają drugiej połówki. Ale jakoś nam się układało.

– Umowa stoi – powiedziałem i podniosłem kufel z piwem w geście toastu. Jednak w duchu się roześmiałem, bo nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby ta umowa miała się spełnić. A jednak.

Kiedy po pięciu latach nadal z Martą byliśmy samotni, to niespodziewanie wróciliśmy do naszej rozmowy. I chociaż nie łączyło nas uczucie, to byliśmy bardzo dobrymi znajomymi i lubiliśmy ze sobą spędzać czas. "Czemu nie" – pomyślałem. I tak od słowa do słowa zaczęliśmy planować nasz ślub. A kilka miesięcy później stanęliśmy na ślubnym kobiercu.

– Kochasz ją? – zapytał mnie kumpel, który pomagał wybierać mi obrączki.

Wzruszyłem ramionami. W tamtym momencie sam siebie przekonywałem, że nawet małżeństwo z rozsądku może być początkiem wielkiego i pięknego uczucia. Tylko nie przewidziałem tego, że za żonę trafi mi się prawdziwa zołza, która na każdym kroku będzie mi dawała do zrozumienia, że jestem kimś gorszym od niej.

Pomiatała mną

Jako nauczyciel języka angielskiego nie zarabiałem kokosów. Jednak bardzo lubiłem tę robotę, a dodatkowe korepetycje i godziny w szkołach językowych pozwalały mi na całkiem przyzwoite wynagrodzenie. Jednak Marcie to nie wystarczało.

– Znowu nie pojedziemy w tym roku na zagraniczne wakacje? – zapytała z pretensją.

Kilka godzin wcześniej próbowałem się dowiedzieć, czy woli spędzić urlop w górach czy na Mazurach.

– A po co mamy przepłacać, gdy w naszej Polsce jest tak pięknie? – zapytałem.

I tak właśnie myślałem. Uwielbiałem wycieczki po naszym kraju i oda zawsze uważałem, że nie mamy czego zazdrościć Francji, Włochom czy Hiszpanii. Poza tym nie chciałem wydawać pieniędzy na podróże, bo miałem inne plany. Właśnie znalazłem świetną ofertę na zakup domu i zamierzałem zgromadzić na ten cel odpowiednie środki.

Zawsze spędzamy wakacje w Polsce. A nasi znajomi co roku wyjeżdżają gdzieś za granicę – usłyszałem.

– I co z tego? – spytałem. – Przecież nie musimy być tacy jak nasi znajomi.

Marta teatralnie westchnęła.

– Może tobie pasują wakacje w Polsce – powiedziała z ironią. – Ale ja bym chciała pojechać gdzieś dalej i pozwiedzać coś więcej. Marzą mi się ciepłe kraje, w których w końcu mogłabym odpocząć i nacieszyć się słońcem.

Moją pracę traktowała lekceważąco

A potem wyciągnęła z szuflady foldery biur podróży i zakomunikowała mi, że nawet wybrała już niektóre wycieczki. Spojrzałem na ceny i zdębiałem.

– Przecież nie stać nas na to – powiedziałem.

– Mamy jeszcze kilka miesięcy do wakacji – usłyszałem w odpowiedzi. – Weźmiesz kilka dodatkowych godzin lekcji i korepetycji.

Spojrzałem na nią zdziwiony

Nie mogę pracować całą dobę – powiedziałem oburzony.

– Nie przesadzaj – odpowiedziała Marta. – Jako nauczyciel nie pracujesz dużo. A jak weźmiesz się do roboty, to może w końcu uda nam się gdzieś wyjechać dalej, niż na te zapyziałe Mazury – dodała.

Nic nie odpowiedziałem. Najzwyczajniej w świecie nie wiedziałem, jak mam zareagować. Według mojej żony leniłem się w pracy i to dlatego nie mogliśmy pozwolić sobie na zagraniczną wycieczkę. Szkoda tylko, że nie rozumiała, że praca nauczyciela wcale nie jest taka prosta, jak jej się wydaje.

Nie chciałem jej powiedzieć

Przez kilka dni nie wracałem do tematu wakacji. Wziąłem kilka dodatkowych korepetycji i godzin w szkołach językowych, co całkowicie pochłonęło mój wolny czas. Jednak nie zamierzałem zbierać na wymarzone wakacje Marty. Bardziej chodziło mi o to, aby unikać spotkań z żoną, a jednocześnie odkładać określone sumy na zakup domu.

– A twoja żona wie, jakie masz plany? – zapytał mnie kumpel, gdy któregoś razu zwierzyłem mu się z moich zamiarów.

– Jeszcze nic jej nie mówiłem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. I tak naprawdę sam nie wiedziałem, czy w ogóle chcę jej o tym powiedzieć.

Jeszcze przed ślubem ustaliliśmy, że będziemy mieć rozdzielność majątkową. I chociaż na samym początku zakładałem, że z czasem to się zmieni, to jednak teraz byłem z tego zadowolony. Nie mówiłem Marcie o wszystkich swoich dochodach, a duża ich część lądowała na dobrze oprocentowanych kontach.

– A powiesz? – dopytywał kolega.

– Jeszcze nie wiem – odpowiedziałem i szybko zmieniłem temat.

Nie chciałem myśleć o Marcie i o tym, jaka czeka nas przyszłość. Jedno wiedziałem na pewno – nasze małżeństwo nie było takie, jakie sobie wymarzyłem kilka lat wcześniej.

Ciągle miała pretensje

Po powrocie do domu od razu natknąłem się na żonę.

– Gdzie byłeś? – zapytała.

– Umówiłem się z kolegą – odparłem.

– Aha – odpowiedziała. – Myślałam, że jesteś w pracy – dodała.

Widziałem w jej oczach rozczarowanie. Według niej powinienem zarabiać pieniądze na wakacje, a nie spędzać bezproduktywny czas z kumplem.

– Chciałem odpocząć – odparłem.

Marta spojrzała na mnie z niezadowoloną miną, a potem wygłosiła swój stały tekst.

– Ty wiecznie odpoczywasz – usłyszałem. – Wybrałeś sobie taki zawód, żeby tylko się nie przepracować. Nigdy nie sądziłam, że powiem tak o swoim mężu, ale jesteś zwykłym nieudacznikiem.

– To po co za mnie wychodziłaś? – zapytałem ze złością.

– Właśnie sama zadaję sobie to pytanie – odpowiedziała, a potem odwróciła się na pięcie i poszła do sypialni.

Zostałem sam na środku salonu i zacząłem zastanawiać się nad własnym życiem. Jeszcze kilka lat temu myślałem, że nasze małżeństwo będzie szczęśliwe, a rozsądek zamieni się w miłość. Teraz wiedziałem, że są to tylko płonne marzenia, które nie mają szans na spełnienie. "I po co mi to było?" – pomyślałem rozczarowany. Gdybym wcześniej wiedział, że małżeństwo będzie tak wyglądało, to pewnie nigdy bym się na to zdecydował. Chyba wolałbym być sam niż z kimś, kto wiecznie wyzywa mnie od oferm i nierobów.

Podjąłem decyzję 

Kilka kolejnych tygodni to były ciągłe narzekania mojej żony. Przez niemal cały czas słuchałem, jaki to jestem niedobry, bo nie chcę zafundować jej wakacji życia. Oprócz tego dowiedziałem się, że nie mam żadnych ambicji.

– Mógłbyś w końcu poszukać sobie pracy, która przynosiłaby jakieś normalne dochody – powiedziała mi któregoś wieczoru, gdy kolejny raz twardo odmówiłem poniesienia kosztów zagranicznego wyjazdu.

– Ale ja lubię swoją pracę – odpowiedziałem pomiędzy jednym a drugim kęsem kolacji.

– Lubię, lubię – zaczęła mnie przedrzeźniać. – I co z tego? Jesteś facetem bez ambicji. Wolisz uczyć cudze dzieci zamiast zatrudnić się w jakiejś przyzwoitej firmie.

Tego było już za wiele. Wprawdzie już jakiś czas temu rozważałem rozstanie z Martą, ale teraz w końcu podjąłem ostateczną decyzję. Zdałem sobie sprawę z tego, że Marta się nie zmieni, a ja będę tkwić w związku z kobietą, która traktuje mnie jak śmiecia.

Zostanie z niczym

Następnego dnia skontaktowałem się z naszym adwokatem. Poprosiłem go o przygotowanie odpowiednich dokumentów. Z jednej strony chodziło o pozew rozwodowy, który miał być złożony w możliwie najkrótszym terminie. Ale to nie wszystko. Adwokat miał się także zająć kwestiami finansowymi. Rozdzielność majątkowa zapewniała mi bardzo dobre warunki rozwodu. Tak naprawdę z niczym nie musiałem dzielić się z Martą, a wszystkie moje dochody i oszczędności uzbierane podczas małżeństwa były tylko moje. Dodatkowo mieszkanie, w którym mieszkaliśmy dostałem w spadku po babci, o czym Marta chyba zapomniała. Nigdy nie zrobiłem jej współwłaścicielką, co miało swoje konsekwencje – moja żona nie miała do niego żadnych praw.

W praktyce oznaczało to, że po rozwodzie Marta zostanie z niczym. I jakoś nie jest mi jej żal. Co więcej – już nie mogę doczekać się dnia, w którym Marta otworzy pismo od naszego prawnika. To będzie piękny dzień. Chyba jeden z najszczęśliwszych w moim życiu.

Czytaj także: „Od lat żyjemy z mężem jak brat z siostrą. Po co mi facet, z którym figlowanie przyprawie mnie o mdłości?” „Nie widziałam się z matką 9 lat, a ona dalej jest toksyczna. Chce zmienić imię mojej córki i wygonić męża”
„Wpadłam w rozpacz po śmierci córeczki. Mąż szybko stanął na nogi i zostawił mnie samą w żałobie”

 


 

Redakcja poleca

REKLAMA