„Nie widziałam się z matką 9 lat, a ona dalej jest toksyczna. Chce zmienić imię mojej córki i wygonić męża”

zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, YURII Seleznov
„Mój mąż jedynie mocno zacisnął usta i spojrzał na mnie. Na stole leżał wydrukowany mail, w którym oferowano Jackowi pracę na drugim krańcu Polski za tysiąc złotych mniej niż zarabia obecnie. Oboje wiedzieliśmy, że nie ma się nad czym zastanawiać. Inaczej matka rozwali naszą rodzinę”.
/ 11.02.2024 21:15
zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, YURII Seleznov

Pewnego dnia, kiedy mój mąż Jacek wrócił z pracy, był niesamowicie podekscytowany. 

Dostałem awans. Zostanę kierownikiem zespołu w nowej filii naszej firmy.

– Fantastycznie! – wykrzyknęłam i natychmiast zaczęłam całować mojego ukochanego.

To była dla nas szansa

Byliśmy razem już pięć lat, z czego trzy po ślubie. Rok wcześniej przyszła na świat nasza córeczka i obecnie korzystałam z urlopu wychowawczego. Jeśli chodzi o emocje, to było nadal wspaniale. Ale finansowo dawaliśmy sobie radę tylko dlatego, że prowadziłam gospodarstwo domowe z ołówkiem w dłoni.

Awans Jacka wiązał się z podwyżką. Ale to nie wszystko – nareszcie, mój mężczyzna będzie czuł, że jego praca jest doceniana, co dla męskiej pewności siebie jest niezmiernie istotne. Kiedy skończyliśmy świętować, zapytałam:

– Więc, gdzie znajduje się ten oddział?

Na twarzy Jacka pojawił się szeroki uśmiech:

– We Wrocławiu. Ale nie przejmuj się, dostaniemy służbowe mieszkanie na nowym osiedlu i pokryją nasze koszty przeprowadzki. We Wrocławiu z łatwością znajdziesz nową pracę, gdy skończy ci się urlop... Co się stało? Wyglądasz na niezadowoloną.

– We Wrocławiu? – starałam się jakoś opanować sytuację. – Ja przecież stamtąd pochodzę...

Nie chciałam tam wracać

– Wiem o tym. Wrócisz do swojego miasta. Do znajomych, przyjaciół, rodziny.

– Dokładnie, rodziny. Tam mieszka moja mama.

– Daj sobie z tym spokój, Ula. Minęło już... co, siedem lat? A nie, dziewięć! Jak długo można się obrażać na własną matkę? Czyżbyś jej nie kochała?

– Kocham. Ale z daleka. Musisz mi uwierzyć, tak jest lepiej dla nas wszystkich.

Patrząc na mnie, Jacek zrobił obrażoną minę.

– Mogę zrezygnować z awansu, jeśli chcesz. Nie jestem jednak pewien, kiedy nadarzy się ponownie taka okazja...

Przytaknęłam więc i przytuliłam się do niego.

– Spokojnie, poradzimy sobie – uspokoił mnie. – Przecież jest nas dwoje, a ona to tylko jedna starsza kobieta. Co może nam zrobić?

Jego słowa tylko potwierdzały moje podejrzenia – mój mąż nie miał pojęcia, jaka jest moja mama.

Pamiętam, co zrobiła

Dokładnie dziewięć lat temu, tuż po zakończeniu studiów, opuściłam Wrocław po srogiej awanturze. Rok przedtem zmarł mój tata – w całej rodzinie, za plecami mojej matki, mówi się, że po prostu uciekł od niej. Oczywiście to tylko złośliwa gadanina, ale już na podstawie tego komentarza można sobie tylko wyobrazić, jak toksyczna jest.

Po tym jak tata odszedł, mama skupiła się na mnie całkowicie. W tamtym czasie byłam w związku z Erykiem, ale nie do końca go polubiła. Nadal mieszkałam w naszym domu rodzinnym – małym segmencie na Krzykach, obok kilkunastu mu podobnych. Mama pracowała jako nauczycielka matematyki w liceum i była przekonana, że podobnie jak każde równanie ma jedno rozwiązanie, tak samo w życiu istnieje tylko jedno właściwe podejście.

– Córeczko, kocham cię – mówiła ze smutkiem w głosie. – On jest taki mało energiczny, brak mu zapału. Nawet nie jestem pewna, czy jego plemniki są wystarczająco mocne, by cię zapłodnić.

– Mamo!

– Ale czyż nie mówię prawdy? Który prawdziwy mężczyzna nosi na rękach bransolety, a na szyi wisiorki? To nie jest facet dla ciebie.

– On jest artystą. Ekologiem. Takie są teraz czasy.

– Właśnie o tym mówię.

– Mamo, życie nie jest jak matematyka, gdzie tylko jedno rozwiązanie jest właściwe.

Podniosła głowę do góry i skrzyżowała ręce.

– Nie licz na to, że nie będę się troszczyć. Co byłaby ze mnie za matka?!

Wtrąciła się między nas

Ta przeszkoda była nie do pokonania, ale pewnie jakoś bym to wytrzymała. Eryk planował w ciągu kilku miesięcy przeprowadzić się do nowego mieszkania, który był właśnie w budowie. Mieliśmy nadzieję, że zamieszkamy tam razem.

Lecz zauważyłam, że coś się zmieniało między nami. Był jakiś chłodny w stosunku do mnie. Spotkania były coraz rzadsze, miał dla mnie coraz mniej czasu. Pomyślałam więc, że może z kimś się spotyka. Tak bywa. Ale to nie to. Kiedy zapytałam go bezpośrednio, odpowiedział:

– Nie potrafię sobie poradzić z twoją mamą.

Stało się jasne, że moja matulka, nie mogąc dotrzeć do mnie, postanowiła naskoczyć na Eryka. Wydzwaniała, niby przypadkiem na niego wpadała i... mnie obgadywała. Twierdziła, że jestem straszną bałaganiarą. Że roztrwaniam pieniądze na lewo i prawo i nie jestem oszczędna.

– Nie powiedziałem ci tego wcześniej, nie chciałem pogarszać sytuacji – tłumaczył. – Myślałem, że jej przejdzie, że sobie odpuści. I wyglądało na to, że tak się stało... – odwrócił wzrok od mnie.

– Ale osiągnęła swój cel – powiedziałam cicho. – Zacząłeś na mnie inaczej patrzeć... i wątpić we mnie. 

– Robiłem wszystko, żeby tak nie było, ale...

Tak oto zakończyłam swoją relację z Erykiem. Następnie doszło do wielkiej awantury z moją matką, kiedy usiłowałam jej uświadomić, jakie błędy popełniła i jak bardzo jest koszmarna, ale jedynym efektem było to, że się na mnie pogniewała.

Uciekłam od niej

Miałam tego wszystkiego dosyć. Po miesiącu obroniłam moją pracę magisterską i zaczęłam pracować w Lublinie. Przez pierwsze miesiące nie było łatwo, ponieważ musiałam wynająć mieszkanie i prawie nie miałam co jeść, ale w końcu byłam na swoim.

Kiedy wychodziłam za Jacka, przekonał mnie, bym zaprosiła mamę na ślub. Bo czas w końcu sobie wybaczyć. Więc do niej zadzwoniłam. Ale wszystko skończyło się na kolejnym dramacie, czyli obrazą, bo zdecydowałam się na małżeństwo bez jej aprobaty. Mój mąż też jej nie pasował, choć nawet nie widziała go na oczy, ani nie wiedziała, jakim jest człowiekiem.

Tak oto minęło dziewięć lat. Byłam w kontakcie z innymi członkami rodziny, więc wiedziałam, że moja mama dobrze sobie radzi. Przeszła na emeryturę, lecz nadal pracuje w prywatnym liceum, bo jest świetną nauczycielką. No i nadal jest nie do wytrzymania.

Przeprowadziliśmy się

Tydzień po tym, jak się przeprowadziliśmy i jako tako uporządkowaliśmy nasze nowe mieszkanie, zadzwoniłam do mamy. Poinformowałam ją, że wróciłam do Wrocławia, ponieważ Jacek otrzymał awans i teraz jest szefem biura. Wyraziłam też chęć, aby poznała swoją wnuczkę oraz jeśli ma na to ochotę, zapraszamy ją na obiad. Spodziewałam się, że moja matka zacznie od tego, że skoro nie zadzwoniłam do niej od razu, to mogę zapomnieć o wszelkich kontaktach. Ale nie.

– Skarbie – powiedziała. – Jestem taka szczęśliwa, że w końcu poszłaś po rozum do głowy. Nie mogę się już doczekać, kiedy spotkam swoją wnusię. Tylko dlaczego nazywa się Kamila? Przecież dawno temu zdecydowałyśmy, że będzie miała imię po mnie, a drugie po babci. Kamil jest pełno, jako Irena byłaby unikalna. Ale nie ma co się przejmować, wszystko można zmienić. Więc kiedy jest ten obiad? W piątek? Mam nadzieję, że pamiętasz, że to jest dzień postny, i poza tym, kto organizuje uroczysty obiad w piątek? Ale skoro tak zdecydowałaś, to przyjdę.

Nic się nie zmieniła

Kilka dnia później patrzyliśmy na  papiery rozrzucone na stole. Wśród nich znalazła się robocza wersja pisma do Urzędu Stanu Cywilnego o zmianę imienia naszej córeczki na Irena. Mama była nieugięta, mówiła, że łamię jej serce, przecież kiedyś obiecałyśmy sobie, że tak właśnie postąpimy.

Oczywiście, tylko wtedy miałam sześć lat. Nie chcę, aby moja dziewczynka miała na imię Irena. Obok leżał list od notariusza, który prosił, żebym zdecydowała, co dalej z domem. Mama bardzo chciała, żebyśmy zamieszkali w segmencie, ale na jej zasadach.

– To jest miejsce, w którym się wychowałaś, Urszulko – mówiła. – Twój tata na pewno się w grobie przewraca, widząc, że wydajecie tyle kasy na jakieś nędzne dwa małe pokoje, kiedy tutaj jest tyle przestrzeni, a do tego jeszcze piękny ogród. Możesz nawet zdecydować się na drugie dziecko. Urodzisz, wrócisz do pracy, a ja będę się opiekować maluchami. W końcu ktoś będzie się nimi zajmował, jak należy. Ty chyba nie masz do tego daru. A twój mąż... Najlepiej, żeby miał jakąś pracę wyjazdową. Będzie nam tylko przeszkadzał, a i tak nie ma z niego żadnego pożytku. 

Nie wiedziałam nawet, co jej odpowiedzieć. Tak mnie zamurowało.

Mąż się sprzeciwił

Kiedy oznajmiłam Jackowi o pomyśle mojej matki, kompletnie zbladł.

– Nie, Ula, nigdy w życiu. Ale ona ma tupet!

– Jeżeli tego nie zrobimy, dom przepisze opiece społecznej, a ona sama trafi do domu spokojnej starości. Tak oznajmiła.

Nic mnie to nie obchodzi

Jacek mocno zacisnął usta i spojrzał na mnie, a potem na stół. Leżał na nim wydrukowany mail, w którym oferowano Jackowi pracę na drugim krańcu Polski za tysiąc złotych mniej niż zarabia obecnie. Oboje wiedzieliśmy, że nie ma się nad czym zastanawiać. Inaczej matka rozwali naszą rodzinę. 

Znów uciekałam

Trzy miesiące później ruszyliśmy w drogę. Nie mogę powiedzieć, że beztrosko, bo naprawdę bardzo kocham mamę Przez całe te lata często za nią tęskniłam. Nasz umysł jest tak skonstruowany, że z pamięci usuwa te złe chwile, pozostawiając tylko te dobre. To dlatego, że jego głównym zadaniem jest utrzymanie nas w dobrym humorze.

Więc i ja przypominałam sobie te wieczory, kiedy mama opowiadała mi bajki. Kiedy broniła mnie na placu zabaw. Kiedy razem z tatą chodziliśmy po górach i razem śmialiśmy się przy ognisku. Kiedy pocieszała mnie, gdy po raz pierwszy miałam złamane serce. 

Chciałam, żeby była moją najlepszą przyjaciółką, najważniejszą mi osobą. Ale po prostu to nie wychodziło. Nie ma znaczenia, kto jest winny. Po prostu nie potrafimy się dogadać. Nie pasujemy do siebie. I o to czuję największy żal. Będzie mi lepiej, gdy będę daleko.

Czytaj także: „Alina uwiodła mnie, ale chodziło jej tylko o moją kasę. Prawdziwa miłość czekała cały czas tuż obok”
„Teściowie chcieli, żebym podpisała intercyzę. Twardo negocjowałam i teraz żyję jak pączek w maśle”
„Opieka nad wnukami przez cały dzień jest dla mnie udręką. Nie tak wyobrażałem sobie moją emeryturę”

Redakcja poleca

REKLAMA