„Znajomi z pracy na imprezach firmowych zachowują się jak małpy w zoo. Nie rozumieją, że ja nie lubię się upadlać”

kobieta zażenowana zachowaniem współpracowników fot. Adobe Stock
Odepchnęłam namolnego samca i wtedy z boku padło kategoryczne: "Ta pani sobie tego nie życzy".
/ 28.04.2021 15:56
kobieta zażenowana zachowaniem współpracowników fot. Adobe Stock

Patrzyłam na koleżanki, które szalały wokół, i czułam zażenowanie. Dojrzałe kobiety, matki, żony, a zachowują się jak osoby spuszczone ze smyczy. Wstydziłam się, że jestem tu razem z nimi. A nawet, że jestem kobietą! To było klasyczne zachowanie pracowników na wyjeździe służbowym.

Z drugiej strony, w ten sposób walczy się też o pozycję, awans, podwyżkę. Patrzyłam, jak Kasia, szara myszka, która normalnie nie odchodzi od komputera, bo się boi ludzi – tu pod wpływem paru głębszych drinków wiła się jak piskorz przed zataczającymi się w tańcu mężczyznami. Danka, wielka pani dyrektor, siedziała na kolanach swojego pracownika i coś zawzięcie mu tłumaczyła. Na pewno ani on, ani ona nie będą pamiętać, o czym dziś rozmawiali. A ja? A ja trochę zdziwiona tym wszystkim – stoję z boku.

Niezrażony nachylił się, by pocałować mnie w szyję

– Agata, nie bawisz się? – zaczepił mnie Wojtek, wciskając mi szklankę w rękę.
Wojtek, szef projektu. Gdybym się wokół niego zakręciła, mogłabym pracować w jego zespole, może nawet awansować na jego zastępcę – uświadomiłam sobie.
– Bawię się, tylko po swojemu – odpowiedziałam grzecznie.
– No nie, chyba mi nie odmówisz? – spytał, obejmując mnie wpół.
– Wojtek, daj spokój! – zdenerwowałam się, bo nie lubiłam, gdy ktoś przekraczał pewne granice. Kolega, niezrażony, nachylił się, żeby pocałować mnie w szyję.

Kiedy się delikatnie odsunęłam, przycisnął mnie mocniej. W tym samym momencie poczułam lekkie szarpnięcie. Ktoś zdecydowanym ruchem odsunął Wojtka ode mnie.
Ta pani nie życzy sobie pana towarzystwa – usłyszałam.
Przed mną stał wysoki mężczyzna w białej koszuli, z lekkim zarostem. Mógł mieć ze 40 lat. Stanął tak, aby osłonić mnie przed Wojtkiem, który zresztą, przestraszony, już gdzieś skulił się w objęciach innej kobiety.
– Wszystko w porządku? – zapytał.
– Tak – skinęłam głową niepewnie.
I delikatnie przesunęłam się ku drzwiom. Nie było sensu tu zostawać. Wolałam wrócić do pokoju i się wyspać. Jutro kolejny dzień szkolenia, a ja miałam zamiar wyciągnąć z tego jak najwięcej.

Mój obrońca rozpłynął się równie szybko, jak się pojawił.
Na zewnątrz było już ciemno. Wokół hotelu rozciągał się park. Przed powrotem do pokoju postanowiłam się przejść. Po rozgrzanej atmosferze przy kolacji powiew chłodnego powietrza i zapach liści na trawie działały kojąco. Stanęłam i wsłuchiwałam się w odgłosy przyrody. „Ciągle sama – pomyślałam smutno. –Może ze mną jest coś nie tak? Może takiemu Wojtkowi powinnam dać się choć pocałować? Może poszlibyśmy do kina? Może nawet spędzilibyśmy kilka nocy ze sobą? No tak, tylko co dalej? Przecież nie tego chcę od życia. Marzę o prawdziwym uczuciu, prawdziwym związku… Tylko gdzie szukać tego wszystkiego, gdy się ma 35 lat, odpowiedzialną pracę i nie ufa się facetom? A ten mężczyzna, który stanął w mojej obronie? Też nie był zainteresowany, by mi dalej towarzyszyć…”.
Moje rozmyślania przerwały dziwne odgłosy. Trzask łamanych gałęzi… Ktoś wyraźnie szedł w moim kierunku.
„Przecież nikt nie widział, że wychodzę… Albo tak tylko mi się wydawało” – przemknęło mi przez głowę. Byłam zła, że nie poszłam od razu do pokoju.
– Tu jesteś, maleńka! – usłyszałam nagle uradowany głos Wojtka.
Zrobiło mi się słabo. „Tu jestem bez szans, ale przecież to mój kolega z pracy, chyba nie rzuci się na mnie?” – łudziłam się przez chwilę, cofając się o krok, gdy podszedł do mnie za blisko.
– Tutaj nie ma twojego bohatera, za to jestem ja – zakomunikował triumfalnie.

W panice rzuciłam się do ucieczki przez park

Staliśmy tak naprzeciwko siebie. W jego oczach zobaczyłam to, czego tak bardzo bałam się u mężczyzny. Pożądanie, ale
i agresję widoczną w minie zdobywcy…
W ułamku sekundy odwróciłam się i zaczęłam biec w kierunku hotelu. Przebiegłam kilkanaście metrów, gdy zahaczyłam o konar i przewróciłam się na stertę opadłych liści. Czekałam tylko na chwilę, gdy poczuje na sobie ręce Wojtka… Ale nic się nie działo. Nikt mnie nie gonił.
Usiadłam na mokrej ziemi: ku mnie szedł mężczyzna, który już raz mnie obronił. A gdzieś w bok zdążał Wojtek.
Nieznajomy kucnął obok mnie. Zdjął kurtkę i założył na moje ramiona.
– Na imię mi Piotr – powiedział.

Było mi zimno, głupio i wstyd. To ja zrobiłam z siebie pośmiewisko, a nie te dziewczyny, które teraz piją i przyklejają się do każdego faceta. To ja jutro spalę się ze wstydu, kiedy na szkoleniu będę musiała siedzieć naprzeciwko Piotra
i udawać, że nic się nie stało…
– Lubi pani ryzyko – uśmiechnął się tymczasem mój ochroniarz.
Wybaczy pan, nie mam ochoty na rozmowę – rzuciłam sucho i wstałam, otrzepując się z liści.
– Przed chwilą drugi raz wybawiłem panią od tego natręta. Chce pani znowu ryzykować? – spytał łagodnie.
Zrobiło mi się głupio. Nie powinnam go spławiać tylko dlatego, że jest facetem! Fakt, dwa razy mnie uratował…
– Dziękuję – powiedziałam skruszona.
– Jest sens przyjeżdżać na te spotkania, skoro one się tak kończą? – zapytał, kiedy już szliśmy powoli w stronę hotelu.
– Oczywiście, że jest – potwierdziłam z przejęciem.

I zaczęłam opowiadać o tym wszystkim, czego się dziś dowiedziałam i nauczyłam, i o tym, co udało mi skonfrontować
i sprawdzić. Czułam się też w obowiązku potwierdzić drugą stronę medalu.
– To, co się wydarzyło przed chwilą, to incydent. Przyznaję mój błąd, powinnam była pójść prosto do pokoju godzinę wcześniej – tłumaczyłam się. – Ale wie pan, takie szkolenia dają siłę, dają taki power, żeby zrobić coś więcej, lepiej. Budują zaangażowanie – podsumowałam.
Faktycznie osoba niewtajemniczona mogła się dziwić, w jakim celu  pracownicy dużej firmy pakują się w autokar i jadą za miasto.
Czyli to wszystko, czego się pani tu nauczyła wykorzysta pani w pracy? – upewnił się Piotr.
– Niekoniecznie – roześmiałam się. – Niestety, to nie ja podejmuję decyzję. Ja mogę tylko pracować najlepiej, jak potrafię, ale ktoś inny decyduje, czy rozwiązanie, które proponuję, będzie wdrożone…
Dopiero teraz dotarło do mnie, że plotę trzy po trzy. Co tego człowieka może obchodzić go moja praca?! Dobrze, że byliśmy już w środku hotelu, więc nasza rozmowa zmierzała ku końcowi.
– Zanudziłam pana? – zapytałam, próbując brzmieć naturalnie.
– Nie, skąd! To bardzo interesujące – uśmiechnął się. – Spotkamy się jutro?
– Może wieczorem – zaproponowałam. – W ciągu dnia będę na wykładach.
– No to do zobaczenia – powiedział i pocałował mnie w rękę.

„Ojej! Dawno już nie spotkałam takiego faceta” – pomyślałam, zamykając drzwi od swojego pokoju. Nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się tabuny myśli.

Poczułam na karku wścibskie spojrzenia

Następnego ranka w sali konferencyjnej przywitał nas prezes. Oświadczył, że dzisiejszą sesję poprowadzi nasz nowy dyrektor personalny. I wtedy wszedł… Piotr. Zaczerwieniłam się po korzonki włosów. Wojtek przecierał oczy, popatrując to na Piotra, to na mnie. Inni się chyba nie zorientowali, że Piotr „towarzyszył” nam już wczoraj podczas kolacji.
Pan prelegent dyskretnie uśmiechnął się do mnie, a potem bardzo profesjonalnie poprowadził szkolenie. Byłam pełna podziwu, ale podczas przerwy chciałam zaszyć się w mysią dziurę.
– Dlaczego tak się chowasz? – zaskoczył mnie, jak zwykle zjawiając się obok ni stąd, ni zowąd. – Oprócz ciebie nie znam tu nikogo, więc będzie mi miło, jeżeli mi potowarzyszysz…

Poczułam na karku świdrujące, wścibskie spojrzenia. Kto by się spodziewał, że Agata, ta cicha, nieimprezująca dziewczyna, pierwsza wejdzie w krąg znajomych nowego personalnego!
„To jest moja chwila” – pomyślałam, patrząc w rozbawione oczy Piotra.
Jasne, będziemy się trzymać razem – powiedziałam, po czym ostentacyjnie stuknęliśmy się szklankami z wodą.
Jedną z pierwszych decyzji Piotra było udzielenie nagany Wojtkowi. I tak Wojtek miał szczęście, że nie został zwolniony. Ja awansowałam na dyrektora projektu, lecz w zupełnie innej firmie. Ze względu na coraz większą zażyłość z dyrektorem personalnym musiałam zmienić pracę.
Ale ja nie miałam nic przeciwko temu, zmieniałam przecież swe życie na lepsze.

Czytaj także:
„Narzeczona odeszła do innego, bo byłem dla niej nudziarzem bez perspektyw. Po kilku miesiącach błagała o wybaczenie”
„Zaszłam w ciążę jako 16-latka. Mój syn jest o tydzień starszy od… mojej siostry”
„Teściowa nie akceptuje mnie, bo nie mogę mieć dzieci. Najchętniej wyswatałaby mojego męża z kimś innym”

Redakcja poleca

REKLAMA