„Zmieniał panienki jak skarpetki, a ja byłam głucha na oczywiste sygnały przed ślubem. Jak mogłam kochać takiego zdrajcę?”

zdradzona kobieta przed ślubem fot. Adobe Stock, elenarostunova
„Zamiast tańczyć do białego rana na własnym weselu, płakałam w poduszkę w moim dawnym pokoju w domu rodziców. Myślałam, że spotkałam prawdziwy ideał, a tak naprawdę Waldek był zwykłą świnią. Wierzyłam w każde jego słowo, ale na szczęście w końcu odkryłam jego największe hobby – kobiety. Nadal jest mi niedobrze, gdy pomyślę, że spałam z nim w jednym łóżku”.
/ 21.05.2023 19:15
zdradzona kobieta przed ślubem fot. Adobe Stock, elenarostunova

Okoliczności, w jakich poznałam Waldka, były bardzo dramatyczne. Wracając w niedzielę od rodziców do Warszawy, miałam wypadek samochodowy. Inny kierowca wymusił pierwszeństwo i mój samochód dachował. Jedyne, co zapamiętałam z tego traumatycznego wydarzenia to cudowny mężczyzna, który wyciągnął mnie z auta. To był właśnie Waldek, który za mną jechał.

Prawdziwy książę z bajki

Jakimś cudem skończyło się na szoku, paru siniakach i lekkich zadrapaniach. Waldek odwiedził mnie w szpitalu i szybko skradł moje serce. Był moim osobistym rycerzem na białym koniu, który dosłownie uratował mnie z opresji. Już po kilku randkach wiedziałam, że to właśnie facet, na którego tak długo czekałam.

Po niespełna roku zamieszkaliśmy razem, a po 2 latach Waldek mi się oświadczył. Myślałam, że jestem największą szczęściarą, bo Waldek był cudownym mężczyzną, który na dodatek był bardzo przystojny i zamożny. Jedynym minusem była jego praca, przez którą mój narzeczony często spędzał wieczory, a nawet noce poza domem. Spotkania z ważnymi klientami i wyjazdy służbowe były na porządku dziennym. Mimo to Waldek zawsze mi to wynagradzał i na każdym kroku udowadniał, jak bardzo zależy mu na moim szczęściu.

Nie mogłam nawet przypuszczać, że nasza wspólna przyszłość jest w jakikolwiek sposób zagrożona. Z radością poświęciłam cały swój wolny czas i energię na organizację ślubu. Na początku nie zauważyłam więc nawet, że Waldek staje się coraz bardziej nieobecny. Wkrótce jednak mój świat miał się wywrócić do góry nogami.

Głupie gadanie zazdrosnych koleżanek

To było jakieś pół roku przed ślubem. Jedna z moich bliskich koleżanek z pracy organizowała urodzinową kolację tylko dla dziewczyn. Najpierw miałyśmy się wszystkie spotkać w jej mieszkaniu na drinka, a potem wyjść do restauracji. Wśród zaproszonych kobiet było kilka, które dobrze znałam. Jedną z nich była Mariola. Oficjalnie moja przełożona z korpo, za którą nieszczególnie przepadałam. Mariola uwielbiała gadać i plotkować, więc nie zdziwiło mnie, że niemal od początku zdominowała konwersację. Nie spodziewałam się natomiast, że jeden z najgorętszych tematów tego wieczoru będzie dotyczył mnie, a dokładniej mojego narzeczonego.

– Och Marta, totalnie zapomniałam Ci powiedzieć, że mój Marcin widział ostatnio w klubie twojego narzeczonego! – zwróciła się do mnie Mariola.

– Waldka? W klubie? Chyba coś mu się pomyliło, Waldek nie jest typem klubowicza – zaśmiałam się.

– No, ale to nie był taki zwykły klub. – dodała z wielkim uśmiechem moja przełożona – To było w Hadesie! W tym Hadesie...

Byłam zupełnie zmieszana. Hades to klub ze striptizem, który nie cieszy się zbyt dobrą sławą. Głównie ze względu na fakt, że oprócz oglądania tańczących pań, klienci mogą też wynajmować je na godziny i spędzać z nimi upojne chwile w prywatnych pokojach. Na mieście mówiło się też, że większość z tych kobiet pochodzi ze wschodu i nie pracuje tam dobrowolnie. Absurdalny wydawał mi się więc pomysł, że mój narzeczony mógł przebywać w takim miejscu.

– Daj spokój, Waldek w Hadesie? To śmieszne! – próbowałam bagatelizować jej opowieść – Lepiej powiedz, co tam robił twój Marcin?

– Bawili się z chłopakami na mieście na wieczorze kawalerskim i na koniec poszli jeszcze na drinka do Hadesu. Wiesz, na dobitkę – zachichotała głupio Mariola.

– To pewnie byli tak pijani, że Marcinowi faktycznie mogło się wydawać, że widział Waldka – przekonywałam.

– Nie no, aż tak wstawiony nie był, żeby miał zwidy. Zresztą miał podejść, żeby się przywitać, ale Waldek zniknął na zapleczu – kontynuowała Mariola.

Z opresji wybawiła mnie przyjaciółka, która stwierdziła, że dość tych głupot i zbieramy się do restauracji. Widziałam jednak, że Mariola patrzy na mnie ciągle z kpiącym uśmieszkiem. Przez cały wieczór myślałam tylko o tym, co mi powiedziała i sama siebie przekonywałam, że to jakaś głupia pomyłka. Albo po prostu zwykła złośliwość z jej strony.

Kiedy wróciłam do domu, opowiedziałam Waldkowi o całej sytuacji. Na szczęście mój narzeczony od razu wybuchł śmiechem.

– Ha ha ha dobra historia! Ja w Hadesie? Marcin może niech jednak wstrzyma się z tym alkoholem, bo już ma omamy jakieś – kpił Waldek.

– Mówię ci, Mariola była tak pewna tej swojej opowiastki, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię przy tych wszystkich dziewczynach – żaliłam się Waldkowi.

– Kochanie nie daj się tej wariatce! Widzisz, jaka jest zazdrosna, bo się kochamy i chcemy spędzić razem całe życie. A ona tkwi w tym związku bez przyszłości z facetem, który zamiast przytulać ją w łóżku, włóczy się z kumplami po podejrzanych klubach – uspokajał mnie Waldek.

Przytuliłam się do niego i zapomniałam o całej sprawie.

Podwójne życie mojego narzeczonego

Nasz ślub zbliżał się wielkimi krokami, a Waldek zachowywał się coraz dziwniej. Jego późne powroty do domu w środku nocy stawały się już normą. Tłumaczył to tym, że próbują teraz ubić interes z kontrahentami z USA i muszą im się naprawdę podlizywać. Wielkie kolacje i wyjścia na drinki były więc jego obowiązkiem. Jednocześnie Waldek zapewniał mnie, że już wkrótce się to skończy i będzie mógł się w pełni skupić na ślubie.

Oczywiście we wszystko wierzyłam, dopóki nie znalazłam w jego spodniach pewnej wizytówki. Na jednej stronie było wielkie logo nieszczęsnego klubu Hades, a na drugiej dane kontaktowe menadżerki o imieniu Ilona. Byłam przerażona tym niepozornym znaleziskiem. Zakręciło mi się w głowie i musiałam usiąść, żeby się nie przewrócić. Czyli opowieści Marioli były prawdziwe? Waldek faktycznie bywał w Hadesie? A jeśli tak, to co tam robił? I po co mu wizytówka menadżerki tego obrzydliwego miejsca?

Byłam w zupełnym szoku, ale kiedy trochę się uspokoiłam, postanowiłam zadzwonić na numer z wizytówki. W sumie nie wiedziałam, co chcę powiedzieć, ale jednocześnie wydawało mi się to konieczne.

– Dzień dobry, czy zna pani Waldka? – wykrztusiłam z siebie, gdy telefon odebrała Ilona.

– Tak, a o co chodzi? – odpowiedziała oschle kobieta.

– Jestem jego narzeczoną... ja nie wiem w sumie, po co dzwonię... ale chcę wiedzieć, co on tam robi? – w końcu to z siebie wydusiłam.

– Czyli ty jesteś Marta? Słuchaj, to chyba nie jest rozmowa na telefon. Możesz się ze mną spotkać na mieście za godzinę? – zapytała.

– Yyyy tak, chyba tak – odpowiedziałam zupełnie zbita z tropu.

– W porządku, prześlę ci adres sms–em, do zobaczenia – odparła i się rozłączyła.

Jechałam do wskazanej przez nią restauracji jak w amoku, nadal nie wierząc, że to dzieje się naprawdę. Nie miałam też pojęcia, czego dowiem się od Ilony, ale instynkt podpowiadał mi, że to nie będzie nic miłego. I niestety się nie myliłam.

– Nie mogę dłużej słuchać, jak ten palant przechwala się przed swoimi wspólnikami, jak gładko idzie mu okłamywanie swojej narzeczonej. Nie wiem, czy chcesz usłyszeć prawdę na temat swojego, jak się domyślam, idealnego narzeczonego? – Ilona nie owijała w bawełnę i zaczęła od razu z grubej rury, gdy tylko usiadłyśmy.

– Po to tu chyba jestem, choć nadal trudno mi uwierzyć, że Waldek ma coś wspólnego z Hadesem – odparłam szczerze.

– Coś wspólnego? – powiedziała z niedowierzaniem Ilona – Kochana, on od roku kręci tym całym biznesem. Najpierw pojawiał się u nas jako gość, potem został stałym klientem, regularnie wynajmując pokoje na godziny, aż w końcu zakręcił się wokół szefa i przejął klub za gruby hajs.

Siedziałam tam, z niedowierzaniem słuchając opowieści Ilony. Hades należy do Waldka, który na dodatek sam korzysta z usług swoich pracowniczek. I to się dzieje od tak dawna, a ja niczego nie zauważyłam. Kim w ogóle jest ten człowiek, którego za chwilę miałam poślubić. Brzydziła mnie myśl o tym, co robi tym biednym dziewczynom. Było mi niedobrze na wspomnienie naszych wspólnych intymnych chwil.

Ilona nie szczędziła mi szczegółów dotyczących prowadzonego przez nich biznesu. Kiedy więc wróciłam do naszego mieszkania, spakowałam swoje rzeczy i natychmiast wyjechałam z miasta. Waldkowi zostawiłam tylko kartkę na stole, na której napisałam, że wiem o Hadesie i odwołuję ślub. Wszystko to robiłam mechanicznie i dopiero gdy dotarłam do domu rodziców, coś we mnie pękło. Przepłakałam dosłownie całą noc w ramionach zdezorientowanej i przerażonej mamy. Rodzice też nie mogli w to wszystko uwierzyć, ale w pełni mnie wspierali, za co jestem im ogromnie wdzięczna.

Z Waldkiem spotkałam się dopiero po tygodniu, kiedy wróciłam po resztę moich rzeczy. Co ciekawe, niczemu nie zaprzeczał. Stwierdził, że nie mówił mi o niczym, bo wiedział, że nie zaakceptuję jego pasji do tego biznesu. To było po prostu obrzydliwe. Ta świnia nie tylko mnie nie przeprosiła, ale jeszcze chwaliła się swoim sukcesem. Nasz związek nic dla niego nie znaczył. I mimo że wciąż mocno przeżywam to, co się wydarzyło, jestem szczęśliwa, że odkryłam jego tajemnicę. Dzięki temu mam jeszcze nadzieję na naprawdę szczęśliwą przyszłość.

Czytaj także:
„Zabrała mi ją za ocean, bo myślała, że tego trzeba mojej córce. Cieszę się, że ta zołza tak bardzo się pomyliła”
„Nakryłem żonę z kochankiem w naszej sypialni. Okazało się, że ta flądra przyprawiała mi rogi od samego początku”
„Drań od początku zdradzał mnie na prawo i lewo. Chce zabawiać kochanki? Śmiało, ja zabawię się z jego biznesem”

Redakcja poleca

REKLAMA