Od zawsze marzyłam o wielkim ślubie i przez chwilę myślałam, że znalazłam idealnego kandydata na męża. Na ostatniej prostej odkryłam jednak jego paskudną tajemnicę. Zdradzał mnie praktycznie od początku naszej znajomości, a ja byłam tak zakochana, że ignorowałam świadczące o tym sygnały. Zamiast bezczynnie siedzieć i płakać, postanowiłam pokazać mu, na co mnie stać.
Narzeczony niemal idealny
Moi rodzice byli zachwyceni, gdy poznali Maćka. Świetnie wykształcony, z dobrej rodziny i z własnym mieszkaniem, robił na wszystkich wrażenie swoim nienagannym wychowaniem i poczuciem humoru. Oczywiście dla rodziców najważniejsze było to, że prowadził dobrze prosperujący biznes. Maciek był właścicielem znanej w naszym mieście kliniki medycyny estetycznej, więc miał pieniądze i cieszył się dużym szacunkiem ludzi. Kiedy zatem po dwóch latach znajomości poprosił mnie w końcu o rękę, byłam po prostu zachwycona. Mój książę z bajki wydawał się idealny, a do tego zapewnił mnie, że będę mogła zorganizować ślub z moich marzeń.
I wszystko wskazywało na to, że tak właśnie będzie. Miesiącami przygotowywałam ceremonię i przyjęcie, które miały przypieczętować naszą miłość jak z bajki. Maciek był bardzo zajęty swoim biznesem, więc dał mi wolną rękę, ale zawsze brał udział w ważnych spotkaniach, gdy go o to prosiłam. Byłam tak pochłonięta sprawami związanymi ze ślubem, że nawet nie zauważyłam jego coraz późniejszych powrotów do domu. Teraz wiem, że powinnam była się tym zainteresować i przede wszystkim zadawać więcej pytań.
Na około miesiąc przed ślubem mieliśmy umówione spotkanie z naszą konsultantką ślubną. Zapomniałam jednak wprowadzić to wydarzenie do kalendarza Maćka, więc w sumie nie zdziwiłam się, że nie pojawił się na czas. Nie mogłam się do niego dodzwonić, więc po spotkaniu pojechałam do kliniki, żeby omówić z nim kilka spraw związanych ze ślubem. Jak zwykle weszłam tylnymi drzwiami. Wydawało się, że w klinice nikogo nie ma, ale na końcu korytarza zobaczyłam światło. To było biura Maćka. Otworzyłam pewnie drzwi, sądząc, że siedzi jak zwykle nad fakturami, ale tym razem zajmował się czymś, a właściwie kimś zupełnie innym.
– Przeszkadzam w czymś ważnym? – dopiero, gdy się odezwałam Maciek i jego sekretarka zorientowali się, że ktoś ich nakrył.
– Jezu Wiolka, co ty tu robisz? Kotek słuchaj, ja nie wiem, jak to się stało – mówił szybko Maciek, próbując jednocześnie założyć spodnie. Pani Marzenka w tym czasie zdążyła schować swój biust w koszulę i zdesperowana szukała swoich majtek na podłodze gabinetu.
Nie chciałam tam stać i czekać na wytłumaczenia, więc po prostu wyszłam. Początkowo jakbym niczego nie czuła. Działałam zupełnie automatycznie. Wsiadłam w samochód i pojechałam do naszego mieszkania. Spakowałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy i zamierzałam wyjść, zanim Maciek mnie dogoni. Niestety nie zdążyłam.
– Wiola, co ty robisz? Przestań się wygłupiać, przecież nigdzie nie pójdziesz! Musimy porozmawiać – dyszał Maciek.
– Chcesz ze mną teraz rozmawiać? Po tym, jak 10 minut temu zabawiałeś się z jakąś lafiryndą? Ty chyba sobie kpisz! – mówiłam bardzo spokojnie.
– Wiola, no co ty! Przecież wiesz, że to nic nie znaczyło. Przecież to z tobą się żenię... ja po prostu musiałem spuścić z siebie trochę pary, bo wiesz biznes i ślub, to wszystko mnie stresuje – tłumaczył się głupio mój jeszcze narzeczony.
– Nie wierzę! Ty pieprzony gnoju! Wiesz co? Nie chcę, żebyś musiał żyć w ciągłym stresie! Możesz skreślić ślub z listy swoich obowiązków – wykrzyczałam ze łzami w oczach. Zdjęłam pierścionek zaręczynowy i rzuciłam go na oślep.
Maciek oczywiście nie wierzył, że odwołam ślub. Pozwolił mi więc w końcu wyjść, rzucając za mną wyznania miłości i zapewnienia, że jutro na spokojnie wszystko sobie wyjaśnimy. Tylko że tu nie było czego wyjaśniać. Nie zamierzałam wychodzić za kogoś, kto zdradza. Nagle przypomniałam sobie wszystkie docierające do mnie plotki, dotyczące relacji Maćka z klientkami kliniki. A także te zakłopotane spojrzenia pracowników kliniki, gdy wpadałam z niespodziewaną wizytą, a mój narzeczony „miał ważne spotkanie” i nie mógł podejść. Już nie mogłam naiwnie wierzyć tylko w to, co chciałam, ciągle wybielając mojego ukochanego. Musiałam zmierzyć się z rzeczywistością.
Zdradliwy i podły drań bez zasad
Zerwane zaręczyny i odwołany ślub były powodem nie lada zamieszania w całym mieście. Moi rodzice byli wprost zdruzgotani i ciężko było im uwierzyć w to, co się dzieje. Mimo to dzielnie mnie wspierali i między innymi dzięki nim jakoś przetrwałam pierwsze kilka tygodni po rozstaniu.
Oczywiście Maciek długo do mnie wydzwaniał, próbował przepraszać i się tłumaczyć, ale kiedy przycisnęłam go do muru, potwierdził, że to nie był pierwszy raz. A ja doskonale wiedziałam, że nie będzie też ostatnim, nawet jeśli za niego wyjdę.
Nie spodziewałam się jednak, że mój słodki narzeczony wpadnie w tak wielką złość, kiedy ostatecznie go odrzuciłam.
– Nie możesz mi tego zrobić! Mnie się nie zostawia, rozumiesz Wiolka? Nie zgadzam się! – wrzeszczał cały czerwony z gniewu.
– Tylko że to nie twoja decyzja dupku! Mogłeś o tym pomyśleć, gdy spotykałeś się w tym swoim zasranym gabinecie z kolejnymi laskami – odpowiedziałam.
– Zniszczę cię Wiolka! Nie będziesz miała życia w tym mieście, rozumiesz? Beze mnie jesteś tu nikim! Jeszcze się zastanów, czy tego chcesz – groził mi Maciek.
– Teraz już jestem pewna, że nigdy nie wyjdę za taką gnidę jak ty... wynoś się! – nie wytrzymałam.
Maciek chciał jeszcze coś dodać, ale do pokoju wszedł mój tata i grzecznie, ale stanowczo poprosił go o wyjście.
Nie musiałam długo czekać na efekty działania byłego narzeczonego. Po krótkim czasie zaczęły docierać do mnie informacje, że Maciek rozsiewa o mnie paskudne plotki. Niektóre z nich dotyczyły tego, jak byłam beznadziejna w łóżku, więc nie miał innego sposobu na zaspokojenie swoich potrzeb jak zdrada. Inne natomiast celowały wprost w moje życie zawodowe. Byłam menadżerką jednej z sieci popularnych sklepów odzieżowych. Maciek opowiadał wszystkim, że między innymi regularnie kradnę pieniądze i wykorzystuję pracowników. Moje szefostwo nie wierzyło w to wszystko, ale poprosili, żebym dla dobra wszystkich na jakiś czas poszła na urlop.
Tego już było za wiele! Uwielbiałam swoją pracę i byłam wściekła na Maćka. Nie zamierzałam więc zostawiać tej sprawy, dając mu wygrać. Chciałam zniszczyć to, co było jego dumą i jedynym sukcesem w jego marnym życiu.
Zemsta doskonała
Oprócz zdradzania swojej narzeczonej na prawo i lewo, Maciek popełnił jeszcze jeden poważny błąd. Dzielił się ze mną informacjami na temat swoich kombinacji dotyczących finansów kliniki. Unikanie płacenia podatków, zatrudnianie ludzi na czarno, to tylko przykłady „mądrego rozwijania biznesu”, jak to nazywał. Wiedziałam doskonale o wszystkim, co działo się w tej firmie, ale zawsze uznawałam, że to jego działka i po prostu się do tego nie wtrącałam. Kiedy jednak Maciek postanowił wypowiedzieć mi wojnę, nie zamierzałam pozostawać mu dłużna.
Ten jakże sprytny biznesmen, nie pomyślał nawet o zmianie haseł do wszystkich kont mailowych i plików w chmurze, które zawierały kompromitujące go dokumenty. Wdrożenie w życie mojego planu zemsty było więc o wiele łatwiejsze, niż się spodziewałam. Wystarczyło wszystko ściągnąć i wydrukować, a następnie wysłać do odpowiednich urzędów i mediów. Zajęło mi to dosłownie kilka godzin. Pozostawało więc spokojnie czekać i obserwować rozwój wypadków.
A wszystko potoczyło się naprawdę szybko. W ciągu tygodnia lokalne gazety i portale internetowe rozdmuchały aferę dotyczącą machlojek znanego biznesmena. Niedługo potem w klinice pojawiła się policja i przedstawiciele najróżniejszych urzędów w celu przeprowadzenia kontroli.
Procesy sądowe i olbrzymie kary zniszczyły kwitnący biznes Maćka. Ludzie z niedowierzaniem obserwowali upadek jego małego imperium, a ja czułam ogromną satysfakcję.
Nie wiem, ile zajmie mojemu byłemu podniesienie się z tej porażki. Biorąc jednak pod uwagę to, jakim jest sprytnym i pozbawionym zasad gnojkiem, szybko znajdzie nowy sposób na utrzymanie się na powierzchni. Mam jedynie nadzieję, że po drodze nie skrzywdzi ponownie jakiejś naiwnej kobiety, która po prostu szuka miłości.
Czytaj także:
„Moja 18-letnia córka spotyka się z facetem przed 30-stką. Jestem przerażona. Co taki dorosły facet może robić ze smarkulą?”
„Mąż sprowadzał do domu tabuny ludzi i oczekiwał, że będę ich obsługiwać jak gosposia. Gdy odmawiałam, robił mi awanturę”
„Mój syn mnie okradał. Ten tłumok zrujnował biznes, na który pracowałem całe życie. Na starość nie mam co włożyć do garnka”
„Moja siostra terroryzuje całą rodzinę. Mąż się jej boi, a córka od niej ucieka. Chciałam im pomóc, ale zaczęła mi grozić”