„Dla szefa byłam za stara, a moje pomysły trąciły średniowieczem. To ja mu pokażę na co mnie stać”

dojrzałą kobieta sukcesu fot. Adobe Stock, deagreez
„Kilka kolejnych dni pamiętam jak przez mgłę. Siedziałam w swoim przytulnym mieszkanku i przez cały dzień wypłakiwałam się w poduszkę. Nigdy nie sądziłam, że tak mnie to zaboli”.
/ 24.08.2023 13:30
dojrzałą kobieta sukcesu fot. Adobe Stock, deagreez

Już na studiach dostałam się do znanej agencji reklamowej. Od tamtej pory pięłam się po szczeblach kariery — z roku na rok byłam coraz wyżej w hierarchii, a moje oszczędności rosły wprost proporcjonalnie do awansów.

Jeszcze przed 35. rokiem życia mogłam sobie pozwolić na przytulne mieszkanko w dobrej dzielnicy, auto z górnej półki i wycieczki w egzotyczne miejsca. To wszystko miało oczywiście swoją cenę.

Praca była moim życiem

Niemal nie posiadałam życia prywatnego, a prawie cały wolny czas poświęcałam firmie. Jednak szef mnie doceniał i nagradzał odpowiednimi profitami. Czego można chcieć więcej. Jednak pewnego dnia okazało się, że jestem za stara na standardy firmy, a szefostwo nie ma mi nic do zaproponowania. Z dnia na dzień zostałam zwolniona. Wtedy postanowiłam się zemścić.

Tego dnia przyszłam do pracy nieco wcześniej. Byłam po urlopie i jak najszybciej chciałam sprawdzić, co działo się w firmie pod moją nieobecność. Wprawdzie przez cały ten czas miałam dostęp do maila i do pulpitu zdalnego, ale to przecież nie to samo. I tak byłam z siebie dumna, że potrafiłam wyjechać na wakacje, bo jeszcze kilka lat temu nawet bym o tym nie pomyślała.

Teraz to się zmieniło. „Chyba się starzejesz — pomyślałam z rozbawieniem. Szybko odgoniłam od siebie głupie myśli i zabrałam się do pracy. Katastrofa przyszła w samo południe.

— Pani Grażyno, szef panią wzywa — usłyszałam w słuchawce sekretarkę prezesa. Wcale mnie to nie zdziwiło. „Pewnie chce obgadać strategię po moim urlopie— doszłam do wniosku.

Szybko wypiłam kilka łyków zimnej już kawy i pobiegałam do gabinetu szefa. A tam spotkało mnie największe zaskoczenie w moim zawodowym życiu.

— Pani Grażyno — zaczął szef. — Jest pani doskonałym pracownikiem, który wiele włożył w rozwój tej firmy. Tak naprawdę trudno byłoby się nam rozwijać bez pani pracy i zaangażowania.

Zrobiło mi się bardzo miło. I tak naprawdę byłam przekonana, że czekają mnie kolejne profity. „Może tym razem szef marketingu?— rozmarzyłam się. Jednak plany szefa były zupełnie inne.

— Jednak podjąłem decyzję o wręczeniu pani wypowiedzenia — usłyszałam po kilkunastu sekundach samych pochwał.

Wypowiedzenie? Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.

— Wypowiedzenie? To chyba żart — powiedziałam osłupiała.

Szef tylko na mnie spojrzał.

— To nie żart. Po prostu potrzebujemy świeżej krwi. Pani pomysły się już trochę zestarzały, a my musimy iść z duchem czasu. Tylko wtedy mamy szansę na rozwój i wyprzedzenie konkurencji.

Zaniemówiłam. Mój szef właśnie mi powiedział, że jestem za stara. Oczywiście zrobił to w zawoalowany sposób, ale ja nie miałam wątpliwości co miał na myśli.

— Chce mi pan powiedzieć, że jestem za stara do tej firmy? — zapytałam wściekła. Czułam jak rumieniec wypełza mi na twarz. O nie, nie dam się tak potraktować. Zwolnienie ze względu na wiek to jawna dyskryminacja.

— Pani Grażyno, co też pani opowiada — mój szef doskonale udał oburzenie. — Po prostu pani stanowisko pracy zostanie zlikwidowane. Nie jest już potrzebne — dodał.

No tak, świetnie to rozegrał. W takiej sytuacji nie miałam żadnych szans na wygranie w sądzie pracy. Do swojego pokoju wróciłam załamana. Czułam na sobie spojrzenia współpracowników, którzy już wiedzieli co mnie spotkało. Nie miałam ochoty przebywać tu ani minuty dłużej. Postanowiłam pójść na zaległy urlop.

Dlaczego mi to zrobił?

Kilka kolejnych dni pamiętam jak przez mgłę. Siedziałam w swoim przytulnym mieszkanku i przez cały dzień wypłakiwałam się w poduszkę. Nigdy nie sądziłam, że tak mnie to zaboli. Ale nigdy też nie przypuszczałam, że zostanę tak potraktowana.

Oddałam tej firmie niemal wszystko, a po tylu latach zostałam potraktowana jak śmieć. I po co mi to było? W tamtej chwili zazdrościłam swoim nielicznym koleżankom, które miały spokojną pracę w urzędzie, szkole lub firmie rodzinnej.

Nie wiem jakbym to wszystko przetrzymała, gdyby nie Karolina. Była moją przyjaciółką jeszcze ze studiów, która jako jedyna nie urwała ze mną kontaktu gdy zaczęłam robić karierę w korporacji. Teraz wyciągnęła mnie na kawę i próbowała pocieszyć.

— Grażyna, nie daj sobie wmówić, że jesteś do niczego — pocieszała mnie gdy wypłakiwałam się jej na ramieniu. — Masz wiedzę i doświadczenie, które są potrzebne na rynku pracy — przekonywała mnie.

— Ale jestem stara — powiedziałam z rozpaczą w głosie. Karolina spojrzała na mnie i popukała się w czoło.

— Jesteś stara? Dziewczyno, masz 57 lat — wykrzyknęła. — A to świetny czas na zmiany. Twoja stara firma nawet nie wie co straciła. Na pewno dasz sobie radę i jeszcze wszystkim pokażesz, na co się stać.

Uwierzyłam jej. Jeszcze tego samego dnia zaczęłam wysyłać setki CV. I chociaż trochę to trwało, ale w końcu przyniosło oczekiwany skutek.

Ja mu jeszcze pokażę!

Jako jedna z pierwszych firm odezwała się do mnie niewielka agencja reklamowa, która dopiero zaczynała swoją działalność na rynku reklamowym. Rozmowa przebiegała w bardzo miłej atmosferze, a właściciel wydawał się zainteresowany moją kandydaturą.

— Jest tylko jeden problem — usłyszałam na koniec rozmowy. „No tak, zaraz usłyszę, że jestem za stara” — pomyślałam ze złością. Spojrzałam na właściciela agencji i czekałam na wyrok.

— Pani ma bardzo wysokie kwalifikacje, a nas obecnie nie stać na takiego specjalistę — usłyszałam. — A bardzo tego żałuję.

Nie zastanawiałam się ani minuty dłużej. Postanowiłam przyjąć tą posadę. I chociaż musiałam zaczynać niemal od zera i z dużo niższymi zarobkami, to nie wahałam się ani chwili. W końcu znów mogłam czuć się potrzebna. Nie ma co ukrywać — praca była mi potrzebna do życia jak rybie woda.

Szybko zaaklimatyzowałam się w nowej firmie. W nowym miejscu pracy wykorzystywałam wszystkie swoje umiejętności, aby zdobywać coraz to nowych klientów. I muszę przyznać, że szło mi całkiem nieźle. Szef doceniał moje zaangażowanie i po kilku miesiącach dostałam pierwszy awans i podwyżkę. Wreszcie poczułam, że znów wracam do życia.

— Jak układa ci się w nowej pracy? — zapytała mnie Karolina gdy spotkałyśmy się kilka miesięcy po moim zwolnieniu ze starej firmy.

— Całkiem nieźle — odpowiedziałam. A potem ją przytuliłam. — To dzięki tobie zrozumiałam, że jestem jeszcze coś warta. Dałaś mi wiatr w żagle, który popchnął mnie do przodu — powiedziałam wzruszona.

— Daj spokój, od tego są przyjaciele — roześmiała się Karolina. Potem spojrzała na mnie konspiracyjnie i zapytała, czy nie chciałabym wyrównać rachunków. Na początku nie wiedziałam o co jej chodzi.

— Na pewno zachowałaś jakieś kontakty ze starej pracy — powiedziała Karolina. — Mogłabyś je wykorzystać. A pamiętaj, że zemsta bywa bardzo słodka — dodała moja poukładana i grzeczna przyjaciółka. Tego się po niej nie spodziewałam.

Ten plan był genialny

Karolina wyłożyła mi swój plan. Początkowo miałam pewne wątpliwości, ale potem pozbyłam się wyrzutów sumienia. Przecież potraktowali mnie jak niepotrzebną rzecz — tłumaczyłam sobie. Dlatego też postanowiłam się zemścić.

Tego samego wieczoru opracowałam plan działania. Przypomniałam sobie kontakty do najważniejszych klientów z poprzedniej firmy. Wcale nie było to trudne, bo po tylu latach pisania maili i wybierania numerów telefonów nauczyłam się tych danych niemal na pamięć. Zresztą były one dostępne w sieci, co także ułatwiło mi zadanie.

W krótkich wiadomościach zaproponowałam im przejście do konkurencji na bardzo atrakcyjnych warunkach. Kilku odmówiło od razu, inni czekali na rozwiązanie obowiązującej umowy, a kolejni zgodzili się bez chwili wahania. W ten sposób w ciągu kilku godzin pracy zyskałam grono poważnych klientów, którzy na pewno zasilą budżet mojej nowej firmy.

— Jak pani mogła to zrobić? — usłyszałam w słuchawce głos byłego szefa.

Zadzwonił do mnie kilka dni po przejęciu klientów, kiedy kilku z nich zakończyło już współpracę z poprzednią agencją.

— Jak pani nie wstyd? — dodał. No nie, on mnie pytał czy nie jest mi wstyd.

Nie skomentowałam tego, bo nie chciałam wdawać się z nim w niepotrzebne dyskusje.

— Podam panią do sądu — dodał na zakończenie. Zupełnie się tym nie przejęłam. Nie miał żadnych podstaw. Przecież klienci mogą decydować o tym, z kim chcą współpracować.

Mój nowy szef nie mógł uwierzyć, że w tak krótkim czasie zdobyłam tak dużo nowych klientów. A ja byłam bardzo zadowolona mogąc pracować z tymi samymi ludźmi. A jeszcze większą satysfakcję przyniosła mi zemsta, która — jak się przekonałam — jest bardzo słodka.

I chociaż nie do końca pochwalałam swoje postępowanie, to wiem, że następnym razem zrobiłabym dokładnie to samo.

Czytaj także:
„Doniosłam kierownikowi, że moja przyjaciółka pije w pracy. Zwolnili ją, a ja dostałam awans. Nie żałuję tej zdrady”
„Wypruwałam sobie żyły w pracy, a szef i tak mnie zwolnił. Zupełnie się załamałam i nie wiedziałam, co ze sobą począć”
„Zwolnili mnie tuż przed emeryturą. Zamiast odpocząć, musiałam zakasać rękawy i brać się do roboty”

Redakcja poleca

REKLAMA