„Zmarnowałem dwie szanse na ojcostwo i szczęśliwą rodzinę. Trzeciej pewnie już nie będzie”

mężczyzna, który stracił szanse na ojcostwo fot. Adobe Stock, Kateryna
– Będziemy rodzicami. – Chyba ty – odpowiedziałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. – Wydawało mi się, że jednak my. Ale skoro tak, to trudno – powiedziała tylko i wybiegła na zewnątrz. Potem już nigdy nie odebrała ode mnie telefonu.
/ 13.07.2021 08:59
mężczyzna, który stracił szanse na ojcostwo fot. Adobe Stock, Kateryna

To była sekunda, a może jej ułamek? Tamtego dnia szedłem przez park do pracy i nagle zobaczyłem tego chłopca. Bujał się na huśtawce, a ja poczułem, jakby zeszło ze mnie całe powietrze. Bo zobaczyłem niemal siebie. Siedem lat? Jasne, kręcone włoski? Jakbym widział własne zdjęcie z dzieciństwa. Z wrażenia aż usiadłem na ławce.

Mały bawił się w najlepsze, a nieopodal siedziała ona. Ania. Moja dawna dziewczyna

I wtedy wszystko wróciło. Ania była ze mną od końca liceum. Chcieliśmy razem zamieszkać, wziąć ślub, razem się zestarzeć. Problem w tym, że mieliśmy trochę inne wyobrażenie o tempie tego życia. Ja zamierzałem najpierw zostać cenionym architektem, jej było wszystko jedno – przynajmniej tak to wtedy widziałem. Mimo to miłość kwitła. Nie mieliśmy własnego mieszkania, więc kiedy tylko było można, wyrywaliśmy się do domów kolegów, których akurat nie było, na kempingi. Łatwo przewidzieć, jak to się skończyło. Któregoś pięknego wieczoru – a byliśmy akurat na biwaku na Mazurach – Ania postawiła przede mną pudełko.

– Co to? Przecież nie mam urodzin – zdziwiłem się.
– Otwórz – zarumieniła się.

Próbowałem skontaktować się z nią jeszcze dziesiątki razy

Otworzyłem. Moim oczom ukazała się para malusieńkich dziecięcych bucików. Zdębiałem. O co chodziło?

– Będziemy rodzicami – uśmiechnęła się.
– Chyba ty – odpowiedziałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.

Ania zbladła i pędem wstała od stolika w knajpie, w której siedzieliśmy.

– Wydawało mi się, że jednak my. Ale skoro tak, to trudno – powiedziała tylko i wybiegła na zewnątrz.

Siedziałem oniemiały jeszcze z pół godziny. Zamówiłem kolejne piwo. Jasne, że chciałem z nią spędzić życie. Jasne, że dzieci też chciałem mieć, ale teraz? Kiedy wszystko dopiero się zaczynało? To niemożliwe! Nie ja, nie dla mnie! Rodzice zawsze powtarzali, że najpierw wykształcenie, potem praca, a na końcu rodzina…

Nie wiem, ile jeszcze wypiłem. Jakoś koło północy właściciel knajpy kazał mi się wynosić, więc poszedłem, po rozum do głowy także. Boże drogi, co ja najlepszego narobiłem? Ona uciekła z płaczem, ja zostałem jak ten ostatni drań. Dokąd poszła? Miałem nadzieję, że do naszego domku. Poleciałem jak na skrzydłach. Ani jej, ani jej rzeczy. Jest środek nocy, nie może być daleko – pomyślałem. Zacząłem latać po kempingu, nawołując, aż w końcu wyszedł do mnie jakiś koleś i kazał mi się zamknąć.

Przypomniałem sobie o przystanku autobusowym. W okolicy był raptem jeden. Pobiegłem, nikogo. Las? Niemożliwe, bała się lasu, nie poszłaby tam sama. Po kilku godzinach takiego biegania padłem. Z samego rana spakowałem się i pobiegłem na najbliższy autobus, żeby wrócić do miasta. Ogarnąłem się w domu, zbyłem rodziców, że niby pogoda nie dopisywała i natychmiast ruszyłem do domu Anki. Najpierw nikt nie odpowiadał na pukanie i dzwonienie. Po naprawdę długiej chwili drzwi otworzył jej ojciec.

– Panie Andrzeju… – wysapałem.
– Nie ma jej i nie będzie. Znikaj – powiedział wyjątkowo spokojnie, po czym zatrzasnął mi drzwi przed nosem.

W domu ojciec nie wytrzymał ciszy i zapytał, o co chodzi. Powiedziałem.

– Jesteś kretynem – stwierdził.
– Sam mówiłeś, że najpierw wykształcenie, praca, potem rodzina! – wkurzyłem się.
– W teorii. Ale życie to życie, bywa różnie, szkoda, że do ciebie nie dotarło. Ucz się na swoich błędach. Miałeś piękną i mądrą dziewczynę, schrzaniłeś. To teraz płać.

I tyle ze spraw wychowawczych. Próbowałem się dostać do Ani jeszcze dziesiątki razy. Pisałem, dzwoniłem, nic. Chyba po pół roku dałem sobie spokój. Skoro nie chciała mieć ze mną nic wspólnego… W tym czasie odpuściłem parę egzaminów. Prawie mnie wywalili z uczelni. W końcu wziąłem się za naukę, obroniłem dyplom. Myślałem o Ani, ale coraz rzadziej.

Po pięciu latach poznałem dziewczynę. Nie ukrywam, była do niej podobna

Jasne włosy, błękitne oczy. Czy się zakochałem? Sam nie wiem. W każdym razie wzięliśmy ślub i było całkiem nieźle. Minęły dwa lata. Sandra bardzo chciała mieć dziecko, nijak nie wychodziło, ale się z tym pogodziłem. Ona nie. Kazała mi robić badania, testy. Niby wszystko było okej, ale nie udawało jej się zajść w ciążę przez kolejny rok. Aż pewnego dnia, kiedy wróciłem do domu, czekała na mnie z kolacją. Kwiaty, świece, moja ulubiona zapiekanka. A na stole pudełko przewiązane różową wstążką.

– Otwórz i już – zarumieniła się Sandra, a pode mną ugięły się nogi, bo przed oczami stanęła mi scena z przeszłości.

I tak, miałem rację. Moim oczom kolejny raz ukazała się para dziecięcych bucików. Zrobiłem się blady jak ściana, osunąłem się na krzesło, jednym haustem opróżniłem całą szklankę wody.

– Co jest? Będziemy rodzicami. Przecież chcieliśmy… – zaczęła, widząc, że najwyraźniej coś jest nie tak.

Chyba ty – przypomniałem sobie, co powiedziałem Ani i jak uciekła ode mnie wtedy na kempingu. I znowu, zanim pomyślałem dwa razy, opowiedziałem Sandrze wszystko, co wtedy zaszło. Gdy skończyłem, trzęsły jej się ręce.

– Masz dziecko? – zapytała w końcu.
– Nie wiem, szczerze. Próbowałem nawiązać kontakt z Anią, ale nie chciała mieć ze mną nic wspólnego – westchnąłem.

– I wcale się nie dziwię, byłeś dupkiem. I pewnie wciąż jesteś! – szklanka z wodą wylądowała na ścianie i rozbiła się w drobny mak. – Skoro potraktowałeś tak kobietę, którą kochałeś, to i mnie możesz tak potraktować! Wynoś się – zaczęła krzyczeć. – Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Jutro dam ci znać, co zamierzam. Teraz muszę pobyć sama. Wolę tak, niż być z kłamcą!

Niemal siłą wypchnęła mnie za drzwi, zdążyłem tylko zabrać tę swoją nieszczęsną aktówkę. Pojechałem do rodziców, bo nie miałem innego pomysłu. Ojciec, widząc moją zbolałą minę, tylko przygotował drinka i kazał mi siadać.

– Jesteś kretynem – usłyszałem po raz kolejny. – Znowu spartoliłeś wszystko. Wtedy byłeś gnojkiem, jeszcze tylko to cię tłumaczy. Ale teraz? Na co czekasz? Idź spać do gościnnego, a jutro błagaj ją o przebaczenie, bo trzecia szansa może się nie zdarzyć.

I fakt, nie zdarzyła się. Bo tuż po północy odebrałem telefon ze szpitala

Sandra trafiła na oddział. Była w drugim miesiącu i ze stresu poroniła. Nie chciała mnie widzieć. Lekarze nawet mnie do niej nie wpuścili. Po tygodniu dostałem wiadomość, że chce rozwodu. Nie miałem sumienia tego utrudniać. Podpisałem, co chciała, czekałem na rozprawę. I właśnie wtedy zobaczyłem na placu zabaw tego chłopca i Anię.

Siedziałem jak zahipnotyzowany, patrząc, jak się bawi, obserwując kobietę, miłość sprzed lat. W pewnej chwili mały podbiegł do mnie i niewiele myśląc, wylał mi na kolana wodę z butelki.

– Krystian, tak nie można! – krzyknęła Ania. – Przecież to obcy pan i…

I nasze spojrzenia się spotkały. Tkwiliśmy tak, gapiąc się na siebie w milczeniu.

– Ma na imię Krystian? – wykrztusiłem.
– Tak. Po ojcu. Ale już go nie ma – zobaczyłem, że jest bliska łez.
– Ania, proszę…
– Co chcesz mi powiedzieć?! – teraz była zła. – Jego ojca nigdy nie było i nie będzie. Pamiętasz, co wtedy powiedziałeś? Jak mnie odtrąciłeś? Jego też. Masz za swoje, niestety.

W tej chwili podszedł do nas jakiś facet i mocno uścisnął Anię.

– Jestem, kochanie. Jak mija dzień? – zapytał radośnie. – O, ktoś znajomy? – spojrzał na mnie.
– Tak, znajomy z przeszłości – uśmiechnęła się. – Chodźmy do domu – wtuliła się w niego.

I tak patrzyłem, jak odchodzą. Ania, moja miłość, jej partner i… mój syn. Szczęśliwa rodzina, którą sam mogłem mieć. Pomyślałem też o Sandrze i o tym, że zawiodłem je obie. I przyznałem z bolesną szczerością, że przegrałem swoje dwie szanse na szczęście. Trzeciej już raczej nie będzie. Od tamtej pory jestem sam...

Czytaj także:
Kamila najpierw była dziewczyną mojego syna, potem uwiodła mojego męża
Mąż ma pretensje, że ciągle niańczę swojego brata
Po utracie pracy przeniosłam się z dnia na dzień do Warszawy

Redakcja poleca

REKLAMA