Mama była taka szczęśliwa, gdy Kostek zadzwonił, że przylatuje do kraju! Tylko z czego ona tak się cieszy? Przecież jedyne, co zyska, to dodatkowe pranie i gotowanie, bo brat cały urlop poświęci jak zwykle na imprezowanie z kolegami z rodzinnej wioski. Zawsze tak jest – najpierw szumne zapowiedzi, plany, jak to będzie cudownie znów się spotkać i pogadać, wyskoczyć z dzieciakami do aquaparku, a potem telefon grzeje się Kostkowi w ręce. Bardzo by chciał, ale musi wyjść, jedna dyskoteka, druga, a potem się okazuje, że dziwnym trafem wrócił też Jacek z Holandii i muszą się spotkać… I tak całe dwa tygodnie, po których mój braciszek jest bardziej zmęczony niż po robocie w tej swojej przetwórni ryb.
Cud w ogóle, że jest w stanie o własnych siłach wejść po trapie do samolotu!
Kochana mama oczywiście na wszystko znajdzie wytłumaczenie, więc za każdym razem słyszymy od niej, że „młodość musi się wyszumieć”.
– Chłopak pozna wreszcie właściwą dziewczynę, ożeni się, to i będzie musiał się ogarnąć – mówi. – Na pewno mu się dobrze ułoży, głupi nie jest.
Ale która dziewczyna zechce niereformowalnego imprezowicza, ja się pytam? Przecież taki facet to katastrofa! Poza tym już nie chcę mamy dobijać, więc przemilczę drobny fakt, że Kostek nigdy w życiu nie wyglądał na zakochanego. No chyba że w kolegach!
– Może to gej? – rzucił ostatnio mój mąż. – Czytałem, że oni masowo wyjeżdżają na Wyspy, bo tam jest większa tolerancja. Wiesz, że mogą tam ślub brać?
– A odkąd ty się, Wituś, tak prawami mniejszości interesujesz? – zapytałam zjadliwie, bo mnie wkurzył. – Będziesz może orientację zmieniał?
Fuknął na mnie, że niby co to za gadki do prawdziwego macho, i polazł do warsztatu. No ale naprawdę – będzie mi geja z rodzonego brata robił! A choćby nawet, to co? Na razie w naszym zaścianku, choć zapyziałym, to nie jest przestępstwo!
– I ty mu lepiej powiedz od razu, Marlena – ostrzegł mnie mąż jeszcze tego samego dnia przy kolacji. – Niech gospodaruje pieniędzmi rozsądnie, bo nie zamierzam znów mu pożyczać. Kto to widział, tak się sczyścić do zera!
Przypomniałam Witkowi, że Kostek zawsze swoje długi oddaje, i to z naddatkiem. Jak puszcza przelew przez Western Union, to w sporym zaokrągleniu. Miałam jednak wrażenie, że do męża nic nie dotarło. Brat w końcu przyleciał i w zasadzie mama miała rację, że się cieszyła, bo i mnie jego widok sprawił wiele radości. Od razu inaczej się w domu zrobiło, jakby ktoś świeże powietrze wpuścił! Dzieciakom nawiózł prezentów, mnie płytę ulubionego zespołu, mamie mięciutki koc z angory, a Witkowi wiertarkę.
Spędziliśmy razem dwa dni, na trzeci pojechaliśmy nareszcie do aquaparku, a potem…
Cóż, potem się zaczęło. Konstanty odbierał telefon i znikał, wracał nad ranem, spał do obiadu, potem znów telefon… Karuzela ruszyła.
– Nie wiem, mamuś, jakim cudem on tu niby wypoczywa – wyrwało mi się za którymś razem. – Przecież to musi być szalenie wyczerpujące.
– Marlenko, odpoczynek polega głównie na odmianie, a nie sądzę, żeby twój brat miał zbyt wielu kolegów w Glasgow. Na czasie też mu pewnie nie zbywa.
Może i tak… Sama miewam wrażenie, że wolałabym iść kamienie tłuc niż po raz kolejny układać z dzieciakami klocki lego. Już się nie mogę doczekać, jak pójdą do przedszkola jesienią, a ja wrócę do pracy.
– Nie żałuj mu – mama poklepała mnie po ręce. – To dobry chłopak. Przyjdzie czas, to się ustatkuje. Ja w niego wierzę.
Pewnie, że dobry, przecież wiem. Nawet teraz, w dyskotekowym kołowrocie znalazł chwilę, żeby wymienić mi wąż od pralki, o którym bezskutecznie trąbiłam Witkowi od miesiąca. Kochany z niego brat! Dwa dni przed odlotem stało się to, czego się obawiałam: Kostek przyszedł pożyczyć kasę. Niedużo, najwyżej trzy stówki, na pożegnalną imprezę i dojazd do Gdańska na lotnisko. Nie wypada przecież, żeby koledzy wozili go za friko; przynajmniej za paliwo powinien zwrócić.
– Nie gniewaj się, Kostek, ale muszę zapytać Witolda o zgodę – zrobiło mi się głupio. – W końcu kasa jest wspólna.
Spojrzał zdziwiony:
– No tak, pewnie masz rację.
I żebym nie myślała – on przecież zdaje sobie sprawę, że jego pożyczki wkurzyłyby świętego… Tym razem, jak mi tłumaczył, był przygotowany, ale dzień wcześniej dał Pawłowi na ubezpieczenie samochodu. Robotę chłopak stracił, a bez auta nie znajdzie nowej.
– Przecież to mój przyjaciel, on też by tak postąpił – dodał.
– Miejmy nadzieję – roześmiałam się i zmierzwiłam braciszkowi włosy. – Ach, ty nasz święty Mikołaju!
Taki się jakiś klimat do zwierzeń zrobił… Ja trochę ponarzekałam, że się już w domu duszę
Kostek zaczął mówić o Szkotce, która mu się podoba – cóż, skoro dotąd chyba nie zarejestrowała jego istnienia.
– Nawet nie wiesz, jakie to dołujące być przezroczystym dla dziewczyny – westchnął.
Zdążyłam tylko pomyśleć z ulgą, że nie jest gejem, gdy przerwała nam listonoszka, która przyniosła przekaz od mojej teściowej. Pięć stówek! A na odwrocie: „Dziękuję, synu. Zwracam, jak obiecałam – mama”. Od razu odliczyłam trzysta i dałam bratu. Gdy zapytał, czy na pewno nie będę mieć problemów, stwierdziłam z przekonaniem, że sobie poradzę. W końcu skoro Witek bez pytania o zgodę pożycza kasę swojej matce, to i ja mogę, nie? No i tu się zdziwiłam, bo kiedy mąż wrócił z pracy, urządził mi awanturę:
– Przecież, do diabła, mówiłem ci, że masz Kostkowi więcej kasy nie dawać! Głucha jesteś?! – wrzeszczał.
– A, przepraszam, to moja rodzina jest gorsza od twojej? – zapytałam spokojnie, choć aż się we mnie gotowało. – Ty swojej matce pożyczyłeś pięć stów bez konsultacji ze mną, choć niby w małżeństwie panuje wspólnota majątkowa. Lepiej się swoimi dziećmi zajmij!
Wyjęłam z szuflady druczek przelewu i rzuciłam na stół. Niech nie myśli, że nie wiem.
– No, ty chyba doszczętnie zgłupiałaś, żeby porównywać wydatki na lekarstwa i na dyskoteki! – stwierdził Witek.
– A co to za różnica, skoro mój brat oddaje kasę tak samo jak twoja matka?
– Taka, że ktoś powinien w końcu gówniarzowi uświadomić, że jest dorosły i musi nauczyć się odpowiedzialności. Obie z matką niańczycie go jak niemowlaka! – fuknął.
Wychowawca się znalazł i pedagog w jednym!
– W pewien sposób i ty jesteś niańczony przez moją rodzinę – nie wytrzymałam. – Myślisz, że dałbyś radę zarobić na mieszkanie, które u mojej mamy masz za friko? Przecież płacimy tylko za media! Ja ci nie wymawiam, ale sam korzystasz z pomocy rodziny, więc naprawdę nie powinieneś się tak rzucać.
Rzecz jasna, mój mąż się wściekł. Tym razem wyjechał z tekstem, że nie mam dla niego szacunku. Jak to w ogóle możliwe, że on mi czegoś zabrania, a ja robię swoje? Według niego jestem kompletnie nielojalna!
– Sam jesteś nielojalny, do tego stosujesz podwójne standardy – wygarnęłam mu. – Chcesz wychowywać mojego brata? Może zajmij się dziećmi, bo widujesz je tylko w weekendy!
No i teraz chłop nie odzywa się od dwóch dni. Czy naprawdę aż tak zawiniłam?
Czytaj także:
Zaszłam w ciążę z młodym kochankiem. Nie powiem mężowi
Dopiero po śmierci żony pogodziłem się z jedynym synem
Kiedy spalił się nam dom, dowiedzieliśmy się na kogo możemy liczyć