„Po 17 latach spotkaliśmy się i zaiskrzyło. Wzięliśmy szybki ślub, czego moja rodzina nie umiała pojąć i kpiła ze mnie”

Szczęśliwa para fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Kiedy patrzę na Dawida, nie mogę uwierzyć, że ten odpowiedzialny i kochający mąż, to ten sam chłopak, który podrywał mnie wiele lat temu na koloniach. Czasem pierwsze zauroczenie okazuje się tym jedynym”.
/ 19.01.2022 07:42
Szczęśliwa para fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

– Będziesz moim świadkiem? Proszę! – Paulina spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, choć dobrze wiedziała, że nigdy w życiu bym jej nie odmówiła.

Była moją jedyną siostrą i kochałam ją najbardziej na świecie. Wiedziałam, że gdzieś w głębi duszy ma irracjonalne poczucie winy, że wychodzi za mąż pierwsza, choć jest ode mnie młodsza.

– Wiesz co, myślę, że to po prostu nie wypada – śmiałam się z niej. 

Ale czasem całkiem poważnie musiałam ją zapewniać, że to dla mnie żaden problem. Paulina chodziła z Maćkiem od siedmiu lat, tymczasem ja nie miałam nawet chłopaka. Trudno mi było wymagać od niej, by na mnie poczekała.

Pamiętam, jaka była szczęśliwa, kiedy Maciek się oświadczył. Już kilka minut po tym, jak pierścionek pojawił się na jej palcu, zadzwoniła do mnie, żeby podzielić się swoją radością. Postanowiłam pomóc jej we wszystkich przygotowaniach do tego najważniejszego w życiu każdej dziewczyny dnia.

Od wieczoru panieńskiego po wybór sukni. Naszej mamy nie było już z nami od trzech lat, więc uważałam, że to na mnie spoczywa obowiązek zrobienia wszystkiego, by Paulina czuła się tego dnia wyjątkowo.

– A kto będzie drugim świadkiem? – zapytałam przeświadczona, że znam odpowiedź.

– Dawid.

– Jaki Dawid? A nie brat Maćka? – zdziwiłam się.

Wyjaśniła, że brat Maćka jest agnostykiem i woli trzymać się z dala od kościelnych ceremonii. No tak! Zapomniałam o tym. Zaczęłam ją więc wypytywać o tajemniczego kolegę Maćka, ale powiedziała, że nie zna go za dobrze, bo to jakiś kumpel z liceum, a w tamtych czasach jeszcze nie spotykała się z Maćkiem. To właściwie nie miało żadnego znaczenia. Zapytałam tylko z ciekawości.

Niebieskie oczy, zawadiacki uśmiech

Cieszyłam się, że jestem przy Pauli w tak ważnym momencie. W dniu ślubu pomagałam jej zrobić makijaż i założyć suknię, a kiedy tata odprowadzał ją do ołtarza, jak sobie wymarzyła, miałam łzy w oczach.

Przyjaciel Maćka przyszedł na ślub w ostatniej chwili. Do końca nie byliśmy pewni, czy w ogóle się zjawi, co strasznie podniosło mi ciśnienie. „Jak mógł zachować się tak nieodpowiedzialnie i ryzykować, że popsuje im uroczystość?!” – wściekałam się w duchu.

Kiedy w końcu stanął po przeciwnej stronie, byłam przekonana, że skądś go znam, ale nie mogłam przypomnieć sobie skąd. Wiedziałam, że kojarzę te niebieskie oczy i zawadiacki uśmiech. To nie był jednak czas na roztrząsanie tego typu zagadek – chciałam skupić się tylko na Paulince.

Łzy wzruszenia popłynęły mi po policzkach, kiedy słuchałam, jak siostra wypowiada słowa przysięgi. Szczerze życzyłam jej szczęścia i wierzyłam, że Maciek może jej to szczęście dać. Do tej pory byli wyjątkowo zgodną i zgraną parą. Miałam nadzieję, że ślub tego nie zmieni. Kiedy pod kościołem goście zaczęli rzucać w kierunku młodych ryżem, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się przekonana, że to ktoś z rodziny, ale nie – to był świadek.

– Cześć, Martynko. Nie miałem okazji przywitać się przed ślubem.

– Może dlatego, że przed ślubem cię nie było. Ledwie zdążyłeś – powiedziałam z wyrzutem.

– Pierwszy raz widzimy się po tylu latach, a ty mnie od razu tak rugasz!? Pamiętasz mnie w ogóle? – spojrzał wyczekująco, nieszczególnie przejęty moimi słowami.

Przyznałam, że coś mi świta, ale nie kojarzę, skąd moglibyśmy się znać.

– Z wakacji w Łebie – uśmiechnął się szeroko.

Nagle wróciły wspomnienia. To były wakacje, na których byłam piętnaście lat temu! Nic dziwnego, że nie rozpoznałam Dawida! Miałam wtedy szesnaście lat i pojechałam na swój pierwszy obóz młodzieżowy.

Dawid, o dwa lata ode mnie młodszy, usilnie próbował mnie poderwać, ale różnica wieku między nami, to była wówczas prawdziwa przepaść. Śmiałam się tylko z tych jego umizgów. Jednak pod koniec wakacji było mi go nawet żal, że aż tak się zauroczył, bo miałam wrażenie, że strasznie cierpi. Teraz, gdy zorientowałam się, że to on, aż oblał mnie rumieniec.

– Czyli pamiętasz – Dawid się zaśmiał. – Myślałem już, że złamałaś tyle serc, że straciłaś rachubę.

– Nie przesadzaj! – odparłam rozbawiona. – Od tamtej pory już chyba ci się zrosło.

– No, nie wiem… – mrugnął okiem.

To było nawet zabawne spotkać się po tylu latach!

Szliśmy tuż za młodą parą, a później wsiedliśmy z nimi do limuzyny. Paulina, podekscytowana podniosłą chwilą, dopiero po chwili przypomniała sobie, że miała nas sobie przedstawić. Była zaskoczona, gdy Dawid oznajmił, że to zbyteczne, bo świetnie się znamy i nie omieszkał opowiedzieć o tym, jak kiedyś potraktowałam jego młodzieńcze serce.

– A więc to ty jesteś ten Dawid?! – krzyknęła Paula, pogrążając mnie do reszty.

Uśmiechnął się, słysząc, że musiał być bohaterem naszych rozmów. Jakby mało było niespodzianek, okazało się, że siedzimy obok siebie przy stoliku Pauliny i Maćka, bo żadne z nas nie miało partnera.

– Dlaczego jesteś sama? – zapytał zdziwiony. – Nie musisz odpowiadać, jeśli to zbyt trudne. W twoim wieku, zakładam, że jesteś wdową?

– Ej! – uderzyłam go w ramię.

Wzruszył ramionami i odparł, że on z moich ust usłyszał niegdyś wiele żartów na swój temat, więc teraz, kiedy wymyślił już w końcu riposty, chętnie się odetnie. No, jeszcze tego brakowało! Złośliwego towarzysza.

Po obiedzie, pierwszym tańcu i kilku drinkach, rozmawiało nam się wyśmienicie. W pewnej chwili Dawid odszedł od stołu i poszedł do didżeja. Nie mogłam uwierzyć, kiedy usłyszałam hit tamtych wakacji. Zaczęłam się śmiać jak wariatka. Tymczasem Dawid poluzował nieco krawat i poprosił mnie do tańca. Nie mogłam odmówić. Byłam wzruszona, że wybrał tę piosenkę. Miałam wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie!

Straciłam głowę, jakbym znów miała 16 lat!

Bawiłam się z Dawidem doskonale, choć nadal nie mogłam uwierzyć w to, że to naprawdę on. Po tylu latach byliśmy już innymi ludźmi. Musieliśmy się poznać na nowo. Dawid zaczął opowiadać o tym, że pracuje w dziale reklamy lokalnej gazety, a ja jemu o mojej pracy w klubie fitness.

– Serio?! Jesteś instruktorką aerobiku? Czy mówisz to wszystko celowo, żebym znów się w tobie zakochał? – powiedział, a ja się roześmiałam. 

Po kilku godzinach Paulina i Maciek wyszli na środek sali, żeby rzucić bukietem i muszką. Chwilę wcześniej siostra zapytała mnie, czy będę brała udział w tej zabawie.

– Przestań, nie będę się wygłupiać – odparłam.

Dawid spojrzał zdumiony, podał mi rękę i zaprowadził mnie na środek. Paulina mrugnęła do mnie znacząco. Miałam wrażenie, że bukiet wylądował w moich rękach nieprzypadkowo, bo kiedy Maciek rzucał muszką, Dawid wyskoczył w górę i niemal stratował innych kawalerów, żeby tylko ją złapać. Wszyscy na sali zaczęli bić brawo, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem. Dawid podszedł do mnie i zaprezentował zdobycz.

– To co, Martynko? Mogę cię prosić o rękę? Czy znowu dostanę kosza? – zapytał, patrząc mi w oczy.

Zgodziłam się. Wtedy nie przypuszczałam, że potraktuje moje słowa tak poważnie. Od ślubu mojej siostry właściwie się nie rozstawaliśmy. Dawid przychodził po pracy do mojego mieszkania i zostawał w nim do rana. W weekendy wyjeżdżaliśmy do jego domku na przedmieściach.

Spędzaliśmy ze sobą cały czas i z każdym dniem zakochiwaliśmy się w sobie coraz bardziej. Kiedyś wydawało mi się, że tak szaleńczo zakochują się tylko nastolatki. W moim wieku ludzie nie tracą już głowy do tego stopnia! A jednak…

Pewnego piątkowego wieczoru, Dawid zapytał, czy pojadę z nim w tajemnicze miejsce…

– Nie pytaj, gdzie. To niespodzianka – stwierdził.

– Teraz? – byłam zaskoczona.

Skinął głową. Zgodziłam się i wsiadłam do jego samochodu. Było już późno i nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Gdy obudziłam się po kilku godzinach, dojeżdżaliśmy już do celu.

– To Łeba? Nie żartuj! – powiedziałam rozczulona.

Poszliśmy na plażę. Było ciemno, ale zaczynało się już rozjaśniać. Usiedliśmy na piasku, podziwiając wschód słońca, a wtedy Dawid powiedział:

– Minęło już siedemnaście lat, odkąd dałaś mi tu kosza. Dlatego pomyślałem, że przywiozę cię w to miejsce.

– Jesteś masochistą? – zaśmiałam się, choć czułam, do czego zmierza.

Dawid uklęknął przede mną i wyciągnął pudełeczko z pierścionkiem.

– Martyno Anno, czy zechcesz ze mną chodzić? Zawsze i wszędzie… do końca życia?

– Póki śmierć nas nie rozłączy? – zapytałam z uśmiechem.

Oczywiście się zgodziłam i tym razem nie miałam wątpliwości. Kiedy powiedziałam Paulinie, sądziłam, że oszaleje z radości. W końcu to dzięki niej ponownie spotkałam Dawida i złapałam na weselu jej bukiet. Mimo to nie kryła zaskoczenia, jak szybko wszystko się potoczyło.

– Jesteś pewna, Martyna? Ja wyszłam za Maćka dopiero po siedmiu latach. Wiem, że nie każdy spotyka się tak długo, ale pół roku?

Nie podobała mi się jej reakcja, choć oczywiście w głębi duszy sama odczuwałam strach przed tak szybkim sformalizowaniem związku. Byłam jednak tak zakochana, że uważałam to za spełnienie marzeń i nie chciałam z nich rezygnować.

– Spokojnie. Przecież poznaliśmy się sto lat temu – zażartowałam, żeby nieco zbagatelizować obawy.

Ona jednak powtórzyła, żebym lepiej się tak nie spieszyła, bo zakochany człowiek nie widzi wielu rzeczy, które potem mogą okazać się nie do przyjęcia.

– Masz coś konkretnego na myśli, czy po prostu jesteś zazdrosna?! – odpaliłam urażona.

– Wiesz… ostatnio trudno mi się dogadać z Maćkiem.

– Co się dzieje, Paula? – spytałam zaskoczona.

Byłam tak zajęta Dawidem, że przestałam zwracać uwagę na to, co dzieje się w życiu mojej siostry. A może po prostu byłam przekonana, że nic złego już się stać nie może?

– Maciek nie chce mieć dzieci – załkała. – Jakoś nie poruszyliśmy tego tematu przed ślubem… Myślałam, że to oczywiste. On mówi, że jesteśmy za młodzi i staniemy się tacy sami, jak ci wszyscy ludzie, z którymi nie da się porozmawiać o niczym innym, tylko o kaszkach i kupkach. A ja właśnie marzę o tym, żeby już móc rozmawiać właśnie o tym.

Nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć, poza tym, że na pewno Maciek zmieni zdanie. Starałam się być dla niej wsparciem, ale właściwie poza tym, że mogła się przy mnie wypłakać, niewiele miałam jej pomóc.

Mąż, dzieci, dom – marzenia czasem się spełniają!

Zaczęłam zastanawiać się, czy Dawid nie ma podobnej opinii? W końcu był w wieku Maćka. Wieczorem bałam się poruszyć z nim ten temat, ale mój ukochany zauważył, jak bardzo przeżywam rozmowę z siostrą i zaczął wypytywać, co się dzieje…

Powiedziałam mu wprost, bo uznałam, że to zbyt ważne, by unikać tematu. Dawid stwierdził, że uwielbia dzieci i jest przekonany, że Maciek też, bo zawsze świetnie bawił się z jego bratankiem.

– Więc skąd ta obawa?

– Wiesz co? Pójdę z nim na piwo i spróbuję go wyczuć – zaoferował.

Uznałam, że to świetny pomysł. Po długim wieczorze z Maćkiem, Dawid wrócił do domu rozbawiony. Powiedział, że jest tak, jak przypuszczał.

– Maciek chce mieć dzieci, ale dopadł go strach przed utratą młodości. Kiedy Dawid powiedział mu, że my także planujemy dzieci, spojrzał na niego zaskoczony, po czym zaśmiał się, że zamiast na piwo będą chodzić na spacery z butelkami z mlekiem.

– Poważnie? – zapytałam zaskoczona. – To my już też jesteśmy na etapie planowania?

– A nie jesteśmy? – uśmiechnął się Dawid i mnie przytulił.

Następnego dnia zadzwoniła do mnie Paulina i powiedziała, że nie wie, co zrobiłam, ale stał się cud.

– Jak tak masz załatwiać sprawy z moim mężem, to daję ci błogosławieństwo na nową drogę życia – zaśmiała się szczęśliwa.

Z perspektywy lat uważam, że mój szybki ślub z Dawidem, to jednak był skok na głęboką wodę. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i dziś wiem, że była to dobra decyzja. Dawid i Maciek są świetnymi ojcami, a my z Pauliną spełniamy się w rolach mam. Myślimy nawet o tym, żeby zamieszkać w bliźniaku. Nasze córki mogłyby się razem wychowywać.

Kiedy patrzę na Dawida, nie mogę uwierzyć, że ten odpowiedzialny i kochający mąż, to ten sam chłopak, który podrywał mnie wiele lat temu na koloniach. Czasem pierwsze zauroczenie okazuje się tym jedynym.

Czytaj także:
„Nie mogłem przestać myśleć o Karolinie. Nawet gdy okazało się, że może być moją siostrą, marzyłem o jej pocałunkach”
„Robert porzucił mnie jak zużytą zabawkę. Mój świat się rozsypał, a nikt mi nie współczuł, tylko sypali mi sól na ranę”
„Moja przyjaciółka zmarła na raka piersi. Przed śmiercią poprosiła mnie, żebym zaopiekowała się jej dziećmi”

Redakcja poleca

REKLAMA