Karolina pracuje w tym samym biurowcu co ja, na szóstym piętrze. Moja firma jest na ósmym, więc czasem spędzaliśmy w windzie razem nawet i dwie minuty. Nie pamiętam, kiedy zaczęliśmy wymieniać zdawkowe pozdrowienia. Aż dwa miesiące temu jedna z tych wspólnych przejażdżek zakończyła się pomiędzy piętrem czwartym a piątym. Coś trzasnęło, puknęło. Winda stanęła, zgasło światło.
– Ojej! – wyrwało się mojej towarzyszce.
Zapaliłem latarkę w komórce.
– Alarm. Proszę wcisnąć alarm.
Wcisnąłem. Kilka razy.
– Poczekajmy. Przecież zauważą, że winda stanęła – próbowałem zachować zimną krew, choć też czułem się nieswojo.
Czekaliśmy kilka minut w milczeniu.
– Zaczyna mi być duszno… Ma pan zasięg w telefonie? Bo ja nie.
Zacząłem się martwić, że dziewczyna zemdleje. A ja nigdy nie uważałem na szkoleniach BHP. Z nadzieją zacząłem wpatrywać się w ekran komórki. Ale też nie miałem ani jednej kreski. Czekaliśmy na pomoc dwadzieścia pięć minut. Pamiętam, bo co chwilę zerkałem na zegarek.
Karolina siedziała na podłodze. Wachlowałem ją papierami, które znalazłem w torbie. I zmuszałem do mówienia, bo uznałem, że dzięki temu nie straci przytomności. Sporo się o niej dowiedziałem. Na tyle dużo, że jak już mili panowie z ochrony nas uwolnili, zapragnąłem poznać ją bliżej.
Umówiliśmy się na świętowanie w sobotę
Po kolacji poszliśmy do klubu. Szaleliśmy na parkiecie do świtu. Potem była kolejna randka, impreza u jej przyjaciół… Tam po raz pierwszy się pocałowaliśmy. Z trudem się powstrzymałem, żeby nie wyznać Karolinie miłości. Ugryzłem się w język – żeby jej nie wystraszyć.
Miesiąc temu uznałem, że pora na kolejny krok. Zaprosiłem Karolinę na kolację. Do siebie. Szykowałem się całą sobotę. Wysprzątałem mieszkanie. Ugotowałem makaron i upiekłem sernik. Pomyślałem, że mama byłaby ze mnie dumna. To ona nauczyła mnie gotować. Zawsze mi powtarzała, że nic tak nie kręci kobiet jak dobrze gotujący facet.
Mama zginęła w 2017. Weszła zamyślona na jezdnię, nie odratowali jej…Ciągle bardzo mi jej brakuje. Karolina na pewno bardzo by jej się spodobała. Zdążyłem wyjąć ciasto z piekarnika, gdy zadzwonił dzwonek.
– Hej, cześć. Ale pięknie pachnie. Jak u mojej babci – Karolina zarzuciła mi ręce na szyję i pocałowała mnie namiętnie.
Zaprowadziłem ją do salonu. Nalałem kieliszek wina. Zobaczyłem, że Karolina przygląda się zdjęciu, które stało na stoliku. Znalazłem je w rzeczach mamy już po jej śmierci. Nigdy nie poznałem ojca. Mama nie chciała mi nawet powiedzieć, kto nim jest. „Masz mnie i muszę ci wystarczyć” – powtarzała zawsze, gdy męczyłem ją o ojca. Pytać przestałem, gdy dorosłem. Zastanawiać się – nigdy. Ciągle wierzyłem, że w końcu mama mi powie…
Kiedy po kilku miesiącach od śmierci mamy wreszcie zebrałem siły, by przejrzeć jej rzeczy – znalazłem to zdjęcie. Pozowała na nim z wysokim blondynem, który czule przytulał ją do siebie. „Miastko Małe, lipiec 1988”. Lato, kiedy zostałem poczęty. Tego faceta nie było na żadnym innym zdjęciu, nie było też żadnych listów… Ale oprawiłem to zdjęcie w ramki i lubiłem myśleć, że to jest właśnie mój tata.
– Hej, kto to? – zapytała Karolina.
– Moi rodzice – rzuciłem i zniknąłem w kuchni, bo z garnka z makaronem zaczęła kipieć woda.
Nie słyszałem nawet trzaśnięcia drzwi
Ale kiedy wróciłem do salonu, Karoliny już nie było. Rzuciłem się do okna. Zobaczyłem, jak znika za zakrętem. Złapałem za telefon. Pierwsze połączenie Karolina odrzuciła. A potem wyłączyła telefon.
Nie miałem pojęcia, co się stało. Czym ją obraziłem. Zacząłem się rozglądać po mieszkaniu. Może gdzieś leży mamy szminka albo szczotka do włosów? A Karolina pomyślała, że z kimś mieszkam? Ale przecież wszystkie rzeczy mamy już wyrzuciłem, a pamiątki miałem schowane w pudełku.
Sprawdziłem w łazience. W kubeczku stała tylko jedna szczoteczka do zębów. Żadnego damskiego dezodorantu ani kremu. Co mogło się stać? Przez cały weekend dzwoniłem, nagrywałem się na automatyczną sekretarkę, pisałem esemesy. I nic.
Poszedłem pod jej blok. Ale nie znałem numeru mieszkania ani nawet piętra. Postanowiłem zaczekać do poniedziałku i poszukać jej w biurze. Wiedziałem, w której firmie pracowała Karolina. Pobiegłem tam w poniedziałek z samego rana.
– Karolina? Dziś rano zadzwoniła i poprosiła o urlop. Dziwna sprawa, podejrzewam, że jakiś facet porwał ją na romantyczny wypad na koniec świata – jej koleżanka z pokoju puściła do mnie oko. – Nie wiem kiedy wróci. I czy wróci…
Od tamtego weekendu chodziłem po świecie jak zombie. Co chwila sprawdzałem, czy nie mam wiadomości od Karoliny. Przyszła dopiero dwa tygodnie później: „Przepraszam. Spanikowałam. Chyba winna ci jestem przeprosiny”.
Umówiliśmy się na kawę. Starałem się zachować spokój. Nie krzyczeć, nie narzucać się. Dać jej mówić.
– Krzysiek, zachowałam się okropnie. Wiem. To było głupie. Ale spanikowałam. Bo ja się w tobie naprawdę zakochałam. I byłam pewna, że tego wieczora… No wiesz, że będziemy się kochać. Włożyłam nawet najlepszą bieliznę – Karolina uśmiechnęła się i wytarła z policzka łzy. – I wtedy zobaczyłam tę fotografię. Miałam nadzieję, że to pomyłka, że przypadek. Ale nie, powiedziałeś „to moi rodzice”. O mało nie upadłam. Bo widzisz… Ten chłopak na tej fotografii to mój tata. Nie mam wątpliwości. Mamy to samo zdjęcie w albumie. Tata miał w młodości bzika na punkcie fotografii. To głównie on robił zdjęcia. Sam jest tylko na kilku.
Karolina ciągle mówiła, ale już jej nie słuchałem. Byłem wściekły na mamę, na siebie, na tego faceta ze zdjęcia i na los. Gdybym nie postawił tego głupiego zdjęcia… Bylibyśmy parą. Ale z siostrą? Sam nie wiedziałem, co myśleć.
– Tata mi nigdy nie powiedział, że mam brata. Mamie raczej też nie. Poznałeś go kiedyś?
Powiedziałem prawdę. Że mama nigdy nie chciała o ojcu rozmawiać. Teraz już wiem dlaczego. Pewnie się dowiedziała, że ma rodzinę i jest szczęśliwy. To zdjęcie znalazłem po jej śmierci. Ta data. To wtedy mama zaszła w ciążę.
Nawet nie znam jego imienia…
– Tadeusz…
– Tadeusz – powtórzyłem.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu.
– Krzysiek, w takim razie nie ma pewności, że to jest twój ojciec? Może pochopnie wyciągnąłeś wnioski… Może to jakieś jedno wielkie nieporozumienie. Boję się, że zranię mamę, ale nie mam wyjścia. Muszę pogadać z ojcem. Muszę…
Karolina cmoknęła mnie w policzek i wybiegła z kawiarni. Zadzwoniła wieczorem.
– Przyjedź. Tata wszystko mi opowiedział. Znał twoją mamę, spędzali razem wakacje. Ale zarzeka się, że nie może być twoim tatą. A ja mu bardzo chcę uwierzyć.
Pojechałem. I choć całe życie tak bardzo chciałem poznać ojca, tym razem modliłem się, żeby to jednak nie był on. Usiedliśmy przy herbacie. Mama Karoliny też. Miałem nadzieję, że to dobry znak. Że pan Tadeusz nie ma przed żoną nic do ukrycia.
– Wiem od Karo, że Aga nie żyje. Bardzo współczuję. Taka bezsensowna śmierć. Pana mama było wspaniałą dziewczyną. Znaliśmy się tylko kilka tygodni, ale świetnie ją pamiętam. W Miastku mieszkają moi dziadkowie. Co roku spędzałem tam wakacje. Najpierw sam, potem zabierałem kolegów. Pomagaliśmy w polu, kąpaliśmy się w rzece, chodziliśmy na dyskoteki. Tamtego lata wnuczka sąsiadów dziadków przywiozła na wakacje koleżankę. Pana mamę. Ja wtedy wbiłem sobie do głowy, że zostanę fotografem. Nie rozstawałem się z moim Canonem, na który odkładałem przez ponad rok. O proszę, tu mam zdjęcia z tamtego lata – gospodarz sięgnął po gruby album. – Tu jest Aga z Martą, sąsiadką. Tu cała paczka… A to zdjęcie pan zna. Zrobił je nam Marek. Po wakacjach wysłałem je Adze.
Pan Tadeusz odłożył album. Zamyślił się.
– Teraz wiem, dlaczego Aga jesienią przestała się odzywać. Mieliśmy się spotkać całą paczką. Nie przyszła. Zadzwoniłem, żeby się spytać czemu, pana babcia powiedziała, że córka wyjechała na studia do innego miasta. Więcej się nie spotkaliśmy.
– Mama nigdy nie poszła na studia. Po moich urodzinach zatrudniła się na poczcie. Nigdy nie zmieniła pracy…
– Panie Krzysztofie – tata Karoliny wziął głęboki oddech. – Proszę mi uwierzyć. Nie jestem pana tatą. Bardzo lubiłem Agę. Ale chodziłem wtedy z Martą. Między nami nigdy nic nie było. Na pewno. Ale jeżeli rzeczywiście kochacie się z moją córką, to może powinniście zrobić test. Żeby nigdy nie mieć żadnych wątpliwości. Domyślam się, o co pan teraz chciałby zapytać. Ale nie mam pojęcia, kto może być pana ojcem. Aga nie chodziła z żadnym z moich kolegów. Były szalone imprezy, ale nie pamiętam nic, co mogłoby pomóc. Mogę dać panu ich telefony, jeśli chce pan szukać dalej. Przykro mi…
Może tamtego wieczora straciłem ojca, ale zyskałem dziewczynę. Jesteśmy razem, choć jeszcze ze sobą nie spaliśmy. I ja, i Karo wierzymy jej ojcu, ale za jego radą zrobiliśmy test DNA. Wyniki za kilka dni. Już planuję, co tym razem podam na kolację.
Czytaj także:
„Przespałam się z mężem kuzynki na ich weselu. Zrobiłam to z premedytacją, chciałam uszczknąć trochę tortu dla siebie”
„Mąż okłamał mnie, że jest bezpłodny, a tak naprawdę sam pozbawił się płodności. Bał się, złapania na dziecko”
„To był niezapomniany sylwester. Spadłam z drabiny, goście w moim mieszkaniu imprezowali, a ja czekałam na RTG”