„Zięć wypomina mi, że mało daję wnukom w kopercie, a sobie folguję. Jego zdaniem restauracja to nie miejsce dla emerytek”

załamana babcia fot. iStock, dragana991
„Co z tego, że Piotr dobrze zarabia, skoro ma węża w kieszeni. Wszystko musi mu się zgadzać co do grosza. Nawet mi wypomina, że wydaję na siebie za dużo pieniędzy”.
/ 03.12.2023 14:33
załamana babcia fot. iStock, dragana991

Nigdy nie przepadałam za zięciem. Pomimo że jest mężem mojej córki od 6 lat, w dalszym ciągu nie potrafię pogodzić się z tym, że Dorota dokonała takiego, a nie innego wyboru. Co z tego, że Piotr dobrze zarabia, skoro ma węża w kieszeni. Wszystko musi mu się zgadzać co do grosza. Nawet mi wypomina, że wydaję na siebie za dużo pieniędzy.

Dorota to moje jedyne dziecko

Dla mnie zawsze była oczkiem w głowie i chciałam dla niej jak najlepiej. Starałam się jednak szanować jej wybory. Doskonale pamiętam dzień, w którym przedstawiła mi Piotra – między nami od razu zazgrzytało. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, o co dokładnie chodzi, ale bardzo szybko przekonałam się, że on jest po prostu strasznie skąpy. Powtarzałam Dorocie, że życie u boku takiego mężczyzny jest bardzo trudne, ponieważ będzie miała wyliczaną każdą złotówkę.

Tak się składa, że coś o tym wiem, bo mój świętej pamięci małżonek postępował dokładnie w ten właśnie sposób. Miałam z nim krzyż pański. Niechętnie to przyznaję, ale po jego śmierci trochę mi ulżyło. Zabezpieczył mnie pod względem finansowym – mam przyzwoite oszczędności plus emeryturę.

Nie prowadzę wystawnego życia, ale raz na jakiś czas nie odmawiam sobie drobnych przyjemności. Lubię wybrać się do muzeum lub do kina, a potem do restauracji na obiad czy kolację. Nie zdarza się to często i nie widzę powodu, dla którego miałabym z tego rezygnować, ale zięć jest innego zdania.

Ostatnich świąt Bożego Narodzenia nie wspominam zbyt dobrze. Mam dwoje wnucząt – 5-letnią Igę i 6-letniego Antosia. Każdemu z nich włożyłam do koperty po 100 zł. Uważam, że to całkiem sporo, jak na dzieci w ich wieku. Oprócz tego dostały ode mnie słodycze i pluszowe misie. Wyglądały na bardzo zadowolone – w przeciwieństwie do ich ojca, który po zerknięciu w koperty przybrał kwaśną minę.

– No to się mamusia postarała – burknął pod nosem.

– Piotrek, daj ty spokój – Dorota sprzedała mu kuksańca w bok, była najwyraźniej zakłopotana.

– Chodzi po drogich restauracjach, więc chyba stać ją na to, żeby wnukom zrobić lepsze prezenty – mówił o mnie tak, jakby nie było mnie obok.

– Mój drogi – uznałam za stosowne się odezwać – ja tobie nie wypominam, na co wydajesz swoje pieniądze.

Iga i Antoś bawili się nowymi zabawkami, nie zwracając uwagi na naszą rozmowę – i całe szczęście, bo wtedy to już chyba doszczętnie spłonęłabym ze wstydu.

– Naprawdę musicie teraz o tym debatować? – denerwowała się Dorota. – Na litość boską, są święta.

Ja tylko wyrażam swoje zdanie – uniósł się Piotr. – Po prostu uważam, że jak na emerytkę, mama żyje ponad stan.

Miałam nieodpartą ochotę powiedzieć coś naprawdę niegrzecznego, lecz w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Jednakże poczułam się mocno urażona. Jeśli chodziło o kwestie związane z pieniędzmi, Piotr nie potrafił wyhamować. Reszta wieczoru upłynęła w dość napiętej atmosferze. Nie miałam zamiaru siedzieć u córki i zięcia nie wiadomo, jak długo. Wymówiłam się bólem głowy i wróciłam do siebie. Popłakałam się – nie rozumiałam, dlaczego Piotr mnie tak traktował.

Dorota jest świetnie zorganizowaną osobą

Nie przesadza z prośbami o pomoc przy dzieciach, ale kiedy zwraca się z nimi do mnie, nie odmawiam. Nie wydaje mi się, abym poświęcała Idze i Antosiowi zbyt mało czasu – uwielbiam te małe diabełki, chociaż niekiedy dają mi ostro w kość. Oczywiście w oczach Piotra wygląda to zupełnie inaczej. Jego zdaniem powinnam dać sobie spokój ze wszelkimi rozrywkami, bo jako starsza pani wcale ich nie potrzebuję.

– Kobiety w tym wieku zajmują się wnukami – oto jego opinia.

Szczerze powiedziawszy, ręce mi opadają, gdy słucham takich rzeczy. Jestem emerytką, więc mam siedzieć w domu i nigdzie nosa nie wyściubiać? To niedorzeczne. Najbardziej w tym wszystkim boli mnie to, że do tej pory Dorota jawnie nie stanęła w mojej obronie. Nie tak ją wychowałam. Miałyśmy świetną relację, ale odkąd poślubiła Piotra, nasze więzi osłabły. Nie mam bladego pojęcia, co tak naprawdę dzieje się w ich domu, ale podejrzewam, że sytuacja nie raczej nie napawa optymizmem.

– Cześć kochanie – zadzwoniłam któregoś dnia do córki – mogę mieć do ciebie małą prośbę?

– Coś się stało? – zaniepokoiła się Dorota.

– Złapałam jakieś lekkie przeziębienie i chciałam cię poprosić o zrobienie drobnych zakupów.

– Jasne, mamo, nie ma sprawy – córka dała się nabrać na mój mały fortel.

Jeśli bym jej powiedziała, że musimy porozmawiać, za bardzo by się denerwowała albo przyjechałaby z dziećmi, co uniemożliwiałoby spokojną pogawędkę. Usłyszawszy, że jestem przeziębiona, nie zaryzykuje zabrania ze sobą maluchów. Pojawiła się całkiem szybko.

– Nie wyglądasz na chorą – nie kryła zdziwienia.

– Jakoś musiałam cię tu zwabić – uśmiechnęłam się serdecznie. – Wejdź, zaparzę nam herbaty. Wczoraj upiekłam pyszną szarlotkę.

Dorota zdjęła płaszcz i udała się za mną do kuchni.

– Mamo, o co chodzi? – położyła dłoń na moim ramieniu.

– Kochanie, martwię się o to, że ostatnimi czasy mamy kiepski kontakt, kiedyś było inaczej – ani mi się śniło owijać w bawełnę.

Klapnęła zrezygnowana na krześle

– Masz rację – westchnęła głęboko.

– Proszę, bądź ze mną szczera – popatrzyłam jej prosto w oczy. – Czy między tobą a Piotrem jest w porządku?

– Tak – mina momentalnie jej zrzedła – a czemu pytasz?

– Dorotka, kochanie, przecież to ja, mnie możesz powiedzieć – starałam się przybrać jak najłagodniejszy ton.

Wzbraniała się przed wyznaniami, ale naciskałam na nią na tyle skutecznie, że w pewnym momencie się poddała. Z jej oczu popłynęły łzy.

– Mamo, ja mam dosyć – szlochała. – Tylko się czepia i wymyśla jakieś niestworzone historie, jest chorobliwie zazdrosny i ciągle podejrzewa mnie o zdradę.

– Czy on cię bije? – zapytałam wprost.

– Nie, przysięgam, że nie, ale boję się, że to zrobi.

Mocno ją przytulając, pozwoliłam jej się wypłakać.

– Kochanie, pamiętaj o tym, że możesz na mnie liczyć – zapewniłam córkę. – Dzwoń o każdej porze dnia i nocy, gdyby coś się działo.

Niestety, wykrakałam, bo na telefon od córki nie musiałam długo czekać. Była przestraszona. Mąż urządził jej scenę na oczach dzieci, nie szczędząc przy tym najgorszych obelg. Tego już było za wiele. Natychmiast wsiadłam w samochód. Otworzyła mi zapłakana Dorota, a Piotr na mój widok wpadł w gniew.

– No tylko ciebie tu brakowało! – krzyknął rozzłoszczony.

– Zejdź mi z drogi – pomimo że wszystko się we mnie gotowało, zachowałam spokój.

– Bo co? – jak nic szukał zaczepki.

– Nie sądzę, żebyś uderzył starszą panią. Chyba nie chcesz, żeby zadzwoniła po policję – byłam stanowcza i chyba to sprawiło, że na chwilę ochłonął.

Pomogłam Dorotce naprędce spakować dzieci i we czwórkę opuściliśmy mieszkanie. Piotr coś wrzeszczał, ale niczego ponadto nie miał odwagi zrobić. Zabrałam córkę i wnuki do siebie. Miałam dwupokojowe, przestronne mieszkanie, więc nie było problemu z pomieszczeniem naszej gromadki. Poradziłam Dorocie, żeby nie odbierała od męża telefonów przez co najmniej kilka dni.

– Niech on się uspokoi – tłumaczyłam córce – to może rozum mu wróci.

Tak też się stało

Nie minął tydzień, jak Piotr spuścił z tonu i poprosił żonę o spotkanie. Zgodziła się, ale w mojej obecności. Zachowywał się grzecznie. Wyznał, że od pewnego czasu ma problemy w firmie i nie wie, jak je rozwiązać.

– Wiem, to kiepskie tłumaczenie – powiedział. – Bezsensownie się na was wyżywałem.

Dorota postawiła Piotrowi warunek, że nie złoży pozwu o rozwód, jeżeli on zgodzi się pójść na terapię dla par. Ponadto zażądała, żeby mnie przeprosił i udał się także na indywidualną terapię. Oznajmił, że uczyni to, co konieczne, aby ratować ich małżeństwo.

W tamtej chwili sceptycznie podchodziłam do tych obietnic, ale teraz – po 4 miesiącach – muszę przyznać, że się z nich wywiązuje. W końcu odzyskałam spokój, widząc, jak twarz mojej córki promienieje. Mam jedynie nadzieję, że Piotr na dobre się zmieni, bo w przeciwnym razie nie wyobrażam sobie, aby Dorotka nadal była jego żoną.

Czytaj także:
„Przed ślubem wystartowaliśmy z budową domu na działce teściów. To był ich spisek, a teraz jestem bez kasy i narzeczonego”
„Ślub dla kredytu, kochankowie dla uciech, a dzieci dla interesu. Nie ma drugiego tak zgodnego małżeństwa, jak nasze”
„W pracy załatwiałam prywatne sprawy, robiłam zakupy i czytałam ploteczki. Ktoś na mnie doniósł i mam przechlapane”

Redakcja poleca

REKLAMA