Marzyłam o pracy w korporacji. Kiedy więc wreszcie ją dostałam byłam najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Niestety teraz muszę z niej zrezygnować. A wszystko przez to, że zakochałam się w nieodpowiednim facecie. Roberta zobaczyłam po raz pierwszy chyba trzeciego dnia pracy w firmie. Wpadł na chwilę do szefowej naszego działu, po jakieś dokumenty. Myślę, że nie zwrócił na mnie uwagi, bo nawet nie spojrzał w moją stronę. Natomiast ja byłam nim zauroczona.
– O rany… Kto to jest? – odwróciłam się do koleżanki.
– To? Robert, nasz dyrektor finansowy – szepnęła.
– Ale ciacho, aż się spróbować chce – oblizałam się.
– Zapomnij, za wysokie progi. A poza tym żonaty – jeszcze bardziej ściszyła głos.
– Naprawdę? Jaka szkoda – westchnęłam zawiedziona.
Potrzebowałam faceta
Minął już ponad rok od dnia, w którym rozstałam się z Adamem i ciągle nie mogłam znaleźć sobie nowego partnera. Wszyscy warci uwagi faceci byli zajęci. Tak jak Robert. Próbowałam o nim nie myśleć, ale jakoś nie potrafiłam. Przez następne tygodnie przyglądałam mu się dyskretnie, marząc o dniu, w którym moglibyśmy choć przez chwilę porozmawiać. Nie planowałam romansu. Mama zawsze mi powtarzała, by nie budować szczęścia na nieszczęściu innej kobiety. Bo to się zawsze mści. Chciałam go po prostu poznać.
Okazja trafiła się kilka miesięcy później. Było wiadomo, że firma zakończy rok z pokaźnym zyskiem i szefostwo zorganizowało z tej okazji huczną imprezę w zacisznym hotelu za miastem. Zabawa była naprawdę świetna. Dobra muzyka, jedzenie, no i oczywiście alkohol. Mnóstwo alkoholu. Właśnie zamawiałam przy barze kolejnego drinka, gdy poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na pupie. Aż podskoczyłam.
– Co to za głupie żarty! Zabieraj te łapy, bo ci zaraz przyłożę! – odwróciłam się i zamarłam. Przede mną stał Robert i uśmiechał się od ucha do ucha.
– Wal, nie będę się bronił – podniósł ręce do góry. – Ale zdecydowanie wolałbym, żebyś mnie przytuliła.
– Nie przytulam się do nieznajomych – mruknęłam, bo nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy.
– E tam, na pewno mnie znasz, choćby z widzenia. A jeśli nawet nie, to możemy to szybciutko nadrobić. Tam na górze są całkiem sympatyczne pokoje. Weźmiemy szampana, kieliszki, usiądziemy wygodnie i sobie pogadamy – przysunął się bliżej.
– Widzę, że nie lubisz tracić czasu. Ale dla mnie to zdecydowanie za szybkie tempo – zrobiłam krok w tył.
– O rany, nie mam nic zdrożnego na myśli. Po prostu chcę na chwilę zmienić klimat. Głowa mi już pęka od tej muzyki. Posiedzimy kilka minut w spokoju i zaraz wrócimy. Nikt nawet nie zauważy, że nas nie ma – patrzył mi w oczy.
Zrobiło mi się jakoś dziwnie ciepło na sercu.
– No dobrze… Ja też chętnie odpocznę przez chwilę od tego jazgotu – poddałam się.
Skłamałabym, mówiąc, że uwierzyłam w tę „tylko zmianę klimatu”. Dokładnie wiedziałam, po co Robert ciągnie mnie na górę. Ale jakoś nie potrafiłam się oprzeć. Nie wiem, czy to przez alkohol, czy przez to, że tak długo nie byłam z mężczyzną. Od ostatniego seksu z Adamem minęły przecież lata świetlne! Poza tym Robert bardzo mi się przecież podobał. Kiedy więc po wejściu do pokoju postawił kubełek z szampanem na podłodze, oparł mnie o ścianę i zaczął całować, nawet nie zaprotestowałam. Przylgnęłam do niego i zaczęłam rozpinać mu koszulę. To był szalony seks. Dziki, gwałtowny, namiętny. Tak nas poniosło, że nawet nie dotarliśmy do łóżka…
Romans przerodził się w uczucie
Po wszystkim długo nie mogłam dojść do siebie. Było mi cudownie. Robert też wyglądał na zadowolonego.
– No, no, masz temperament. Dawno czegoś takiego nie przeżyłem. Mam nadzieję, że to powtórzymy – przeciągnął się leniwie.
– No nie wiem, zastanowię się – pokręciłam głową.
– Nie drocz się ze mną. Przecież widzę, że chcesz – przytulił mnie.
– No dobrze, chcę – wyszeptałam.
– Tylko pamiętaj, żadnych zobowiązań, miłosnych wyznań i takich tam niepotrzebnych bzdur. Uczciwie uprzedzam, mam żonę, dziecko… Nie chcę ich stracić. Wszystko musi więc zostać między nami. Żadnych spojrzeń w firmie, czułych gestów, bo ludzie zaczną gadać. Zachowujemy się tak, jakbyśmy znali się tylko z widzenia – powiedział.
Zrobiło mi się przykro, ale postanowiłam, że nie dam tego po sobie poznać.
– Okej, odpowiada mi ten układ. Nie lubię stałych związków, ale seks uwielbiam – rzuciłam od niechcenia. Dobrze, że wstał i zaczął się ubierać, bo gdyby patrzył mi w oczy, na pewno zorientowałby się, że nie jestem do końca szczera.
Zaczęliśmy się spotykać. U mnie, bo Robert z wiadomych względów nie mógł zaprosić mnie do siebie. Kochaliśmy się do utraty tchu, a potem wracaliśmy do rzeczywistości. O ile jednak jemu przychodziło to z łatwością, mnie było coraz trudniej. Czułam, że się zakochuję. Broniłam się przed tym uczuciem, ale było silniejsze ode mnie. W pewnym momencie złapałam się na tym, że nie chcę się z nim rozstawać nawet na minutę.
Gdy wychodził ode mnie, ledwie powstrzymywałam płacz. Chciałam, żeby został, przytulił mnie, pozwolił zasnąć w swoich ramionach. A rano zjadł ze mną śniadanie. Ale mijały miesiące i nic takiego się nie działo. Owszem, gdy byliśmy razem, Robert był miły, czuły, ale gdy było już po wszystkim, nagle spoglądał na zegarek, błyskawicznie się ubierał i znikał. Z bezsilności i żalu chciało mi się wyć.
Po roku miałam dość takiej huśtawki. Rola kochanki na godziny przestała mi wystarczać. Postanowiłam porozmawiać o tym z Robertem. Wiedziałam, że sporo ryzykuję, ale naiwnie łudziłam się, że przychodzi do mnie nie tylko po to, by się kochać, że jednak coś do mnie czuje. Przygotowałam więc uroczystą kolację i z niecierpliwością czekałam na jego przybycie.
Przyszedł spóźniony, bo w firmie było ważne zebranie. Aby umilić sobie czekanie, wypiłam kilka kieliszków wina. Do dziś tego żałuję. Może gdybym nie piła, nie zdobyłabym się na taką szczerość. I nasza rozmowa potoczyłaby się inaczej. A tak…
– O, a co to za święto? – zapytał, gdy wreszcie się zjawił i zobaczył zastawiony stół.
– Rocznica naszego pierwszego bliskiego spotkania – przypomniałam.
– Ano tak… Chętnie bym z tobą poucztował, ale czas mnie goni. To zebranie… Zresztą sama wiesz – zaczął się rozbierać.
– Tak wiem… Ale może dziś zrobiłbyś wyjątek? Taka okazja… Posiedzimy, zjemy, napijemy się wina, a potem będziemy kochać się do świtu. Rano zrobię ci pyszną jajecznicę – uśmiechnęłam się.
– Przestań się wygłupiać i choć do łóżka. Naprawdę nie mam czasu – zaczął mnie ciągnąć w stronę sypialni. Poczułam, jak wzbiera we mnie złość.
– Nie podoba mi się, jak mnie traktujesz! – zaparłam się nogami. Zatrzymał się.
– O co ci chodzi? Przecież mamy umowę. Oboje byliśmy z niej zadowoleni? Czyż nie tak? – zapytał.
– Ale ja już nie jestem. Czas zmienić warunki – odparłam.
– Doprawdy? A na jakie? – wyglądał na zaciekawionego
– Nie chcę być dłużej tą drugą. Chcę cię mieć tylko dla siebie – wypaliłam i rzuciłam mu się na szyję.
Reakcja Roberta kompletnie mnie zaskoczyła. Nie liczyłam na to, że wyzna mi miłość i powie, że jutro składa pozew o rozwód. Ale myślałam, że mnie przytuli, da mi jakąś nadzieję A on? Odepchnął mnie gwałtownie i zaczął się ubierać.
– Co robisz? – przestraszyłam się.
– Wychodzę – odparł.
– Jak to? – nie mogłam uwierzyć.
– Normalnie. Nasza umowa zostaje anulowana. Koniec znajomości – wycedził i po prostu wyszedł.
Z żalu przepłakałam całą noc. Od tamtej pory minął tydzień. Chciałam porozmawiać z Robertem, ale nie odbiera telefonów, nie odpisuje na maile. Raz próbowałam zaczepić go w pracy, ale syknął tylko, żebym się do niego nie zbliżała, bo wylecę z firmy na zbity pysk. Nie wiem, co robić. Nie potrafię przestać go kochać. Zgodziłabym się na wszystko, byle tylko znów wziął mnie w ramiona. Ale on nie chce mnie nawet wysłuchać. Muszę się chyba zwolnić z pracy. Może jak przestanę go widywać, uda mi się zabić tę miłość?
Więcej prawdziwych historii:
„Mąż bił mnie za wszystko. Za to, że zapomniałam kupić mąki i za to, że w zlewie został brudny talerz”
„Moja mama do reszty oszalała. Ma 60 lat, a znalazła sobie narzeczonego, który może jest w moim wieku”
„Zostałam samotną matką trójki dzieci. Mój mąż odszedł do kochanki. Zostawił mnie bez grosza i pracy”