– Nie jestem pewna, czy wyrazić zgodę na ten wyjazd… – rzuciłam niepewne spojrzenie w stronę mamy.
– To przecież jego tata… Nie powinnaś ograniczać im kontaktów.
– Tata! Akurat! – zirytowałam się, czując narastającą złość. – Taki, co pamięta o synu od święta. Skąd mam mieć pewność, że da sobie radę z opieką nad dziesięcioletnim chłopcem?
Był niedojrzały
– Daj spokój. Kuba to już duży chłopak. Przypomnij sobie, jak ty w jego wieku jeździłaś sama na kolonie, bez rodziców. I dawałaś sobie radę.
– Marcin bywa lekkomyślny… – westchnęłam. „Gdyby było inaczej, to chyba nie doszłoby do rozwodu" – pomyślałam.
Gdy zobaczyłam po raz pierwszy faceta, z którym później wzięłam ślub, od razu spodobała mi się jego młodzieńcza beztroska. Fizycznie prezentował się niezwykle męsko, ale jego spojrzenie miało w sobie to „coś”, przez co serce zaczynało mi szybciej łomotać w piersi.
Nasze pierwsze spotkanie miało miejsce podczas oczekiwania na wyciąg narciarski. Kompletnie oniemiałam, gdy uświadomiłam sobie, że ten atrakcyjny brunet wsiądzie razem ze mną do jednego wagonika. Byłam tak zaaferowana tą myślą, że… zgubiłam jedną nartę, która wypadła mi spod nogi, potoczyła się po zboczu i wbiła kilkadziesiąt metrów dalej w zaspę śnieżną na skraju trasy.
Poczułam, jak zamieram z przerażenia. W duchu podziękowałam opatrzności, że żadnemu z narciarzy przejeżdżających w pobliżu wyciągu nic się nie stało. Z powodu tego przystojnego faceta zrobiło mi się potwornie niezręcznie, a właściwie to spłonęłam rumieńcem zawstydzenia.
Całkiem mnie oczarował
Zamiast mnie wydrwić, stwierdził, że takie sytuacje mają miejsce i abym zaczekała na szczycie, a on, zjeżdżając na dół, zabierze moją nartę i dostarczy mi ją na górę. Zrobił to, a następnie, zamiast szusować w dół, udaliśmy się do schroniska na kawę i przegadaliśmy trzy godziny, dopóki nie poinformowano nas, że lada moment wyciąg przestanie działać, a na stok wyjadą maszyny do równania śniegu.
Kolejnego poranka razem szusowaliśmy po stoku. Marcin miał niezły narciarski skill, ale w codziennym życiu był kiepskim kompanem. Być może za wcześnie wpadliśmy? Na wakacjach byliśmy we dwójkę, a wróciliśmy we trójkę – z małym Kubusiem, który rósł w moim łonie.
Mój najdroższy wpadł w euforię na myśl, że będzie tatą i poprosił mnie o rękę. Wprowadziliśmy się do mieszkania, które wcześniej zajmowała jego babcia, a ona przeniosła się do rodziców Marcina. Zarówno my, jak i dziadkowie nie mogliśmy się doczekać przyjścia na świat Kuby, a mój ukochany robił co mógł, żeby sprostać roli dobrego ojca.
Tyle tylko, że niespecjalnie mu to szło. Owszem, był typem „taty od rozrywek”, który chętnie zabierze malucha do ogrodu zoologicznego albo na plac zabaw, ale zupełnie nie angażował się w codzienną opiekę nad Kubą. Wiecznie miał inne sprawy na głowie.
Miałam dość harówy
W końcu usłyszałam od niego, że stawiam mu za dużo ograniczeń, bo wymagam, żeby zajmował się zwykłymi, domowymi sprawami, a on po prostu ich nie znosi. Zupełnie jakbym ja przepadała za praniem, robieniem porządków czy gotowaniem… Nasz związek musiał się rozpaść. Musiałam wrócić do mamy.
Na początku nie byłam zadowolona z wizyt Marcina u Kuby. Uważałam za ogromną niesprawiedliwość, że ma frajdę z zabawy z synem bez żadnych zobowiązań. Celowo robiłam problemy. Kiedy Marcin informował, że wpadnie, to akurat musiałam iść z Kubą do lekarza albo coś w tym stylu.
W końcu osiągnęłam swój cel – mój eks przestał widywać się z naszym dzieckiem. Stało się tak, ponieważ wyjechał do pracy poza granicami kraju. Przez ostatnie trzy lata jego relacja z Kubusiem sprowadzała się w zasadzie do pogaduszek przez internet i rozmów telefonicznych. Nie zgodziłam się na to, żeby synek spędził z tatą wakacje, tłumacząc to jego zbyt młodym wiekiem.
Tęsknił za tatą
Gdy Marcin ponownie pojawił się w Polsce, nasz syn skończył już niemal dziewięć lat i bardzo pragnął spędzać czas z ojcem. W swoich oczach idealizował tatę i w odróżnieniu ode mnie nie dostrzegał żadnych jego wad. Wprost przepadał za Marcinem i jego obecną dziewczyną Agatą, a także jej psami rasy husky. Z tego, co mi wiadomo, miała ich podobno aż cztery, co kompletnie nie mieściło mi się w głowie.
Cała ta wataha psów w domu to po prostu totalne wariactwo! Kompletnie nie mogłam pojąć, jakim cudem Marcin przystał na ten pomysł. Przecież on wprost nie znosił zwierzaków. Gdy braliśmy ślub, byłam właścicielką mieszańca, ale on wręcz zażądał, żebym oddała go pod opiekę moich rodziców. Przystałam na to, bo moja miłość do Marcina była silniejsza niż uczucie do czworonoga, ale z czasem zaczęłam żałować, że mimo wszystko nie postawiłam na swoim.
Wszystko wskazuje na to, że ta cała Agata miała większy wpływ na Marcina, bo nie dość, że wcale nie wkurzał się o te psy, to jeszcze angażował się w opiekę nad nimi. Kuba był totalnie oczarowany całą tą ekipą.
Podziwiał ich
– Mamuś, te psiaki wcale nie przebywają w domu, tylko mają budę na podwórku. Muszą regularnie wychodzić na dwór, tata zabiera je ze sobą, jak jedzie na rowerze. To znaczy tata pedałuje, a one hasają obok. Dwa z nich on ćwiczy, a dwa są pod opieką Agaty.
– Ćwiczy? Ale po co? – zaskoczyły mnie historie, które opowiadał mi syn.
– Startują w zawodach. To takie specjalne psiaki, które ciągną sanie – wytłumaczył mi.
Marcin zawsze był niezłym ciachem, a teraz wyglądał jak trener personalny, mocno umięśniony. To mnie wkurzyło jeszcze bardziej. No i to, że tak się dogaduje z tą Agatą.
Pragnęłam zrobić mu na złość, więc przy każdej okazji starałam się pokrzyżować plany jego spotkań z naszym synem. Jednak Kuba był już na tyle samodzielny, że potrafił upomnieć się o kontakty z tatą. W gruncie rzeczy to właśnie on zdecydował o wyjeździe z ojcem na narty.
– Nie mam zamiaru jechać nigdzie indziej – oświadczył stanowczo, mimo że przedstawiłam mu świetny pomysł wyjazdu na ferie zimowe z grupą jego kolegów.
Zaczęłam wypytywać Marcina o wszelkie szczegóły wyjazdu z naszym synem. Przesłał mi odnośnik do strony ośrodka wypoczynkowego i broszurę ze stokami narciarskimi, a kiedy dokładnie to wszystko przejrzałam, stwierdziłam, że chyba faktycznie mogę mu zaufać i oddać małego pod jego opiekę.
Postanowiłam zaryzykować
– Tylko pamiętaj, że Kuba to jeszcze dziecko – pouczałam byłego męża, tłumacząc mu dokładnie, jak ma się zajmować naszym synem, czym go karmić, w jakie gry z nim grać.
– Spokojnie, laptopa raczej ze sobą nie weźmiemy.
– Serio? – zazwyczaj trzymałam Kubę z daleka od komputera, ale teraz przyszło mi do głowy, że przecież on to lubi. – Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić Kuby bez jego ukochanego laptopa. Mam nadzieję, że w tym pensjonacie będzie chociaż dostęp do sieci.
– No tak, pewnie będzie – mruknął mój były facet.
Upewniłam się, że Kubuś ma wszystko co potrzebne na wyjazd. W końcu młody nie wytrzymał i się wkurzył:
– Daj spokój! To nie jest wyprawa na koniec świata, tylko wyjazd w góry. Za dwa tygodnie będę w domu.
Rzeczywiście, dwa tygodnie to niby krótko… Okropnie brakowało mi syna. Zwłaszcza że często nie odbierał, gdy dzwoniłam. Tłumaczył, że sygnał komórkowy jest słaby.
Gdy pojawił się ponownie w domu, podbiegłam do niego cała w skowronkach.
– Opowiadaj jak było! – niecierpliwiłam się.
Przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że mina Kuby zmieniła się na nieco skrzywioną. Po chwili wahania zaczął mówić:
– Było super…
Nie mogłam w to uwierzyć
Grzebałam w jego bagażu i nagle…
– A to co takiego? – zdziwiłam się, gdy zobaczyłam jego kombinezon narciarski. Zupełnie nieużywany. – To ty w ogóle nie szusowałeś na stoku?
– Jeździłem, tylko że tata i Agata kupili mi nowy strój, żeby ten się nie pobrudził. Obawiali się twojej reakcji. Wszędzie było pełno błocka…
– Jakiego błocka?
Okazało się, że Marcin nie zabrał naszego dziecka do ośrodka wypoczynkowego, który mi przedstawił. Faktycznie pojechali w góry, ale zamiast w pokojach hotelowych, nocowali w przyczepach kempingowych, a toalety zastępowały im przenośne szalety. Całe dnie spędzali natomiast na szkoleniu psów.
– To był specjalny obóz. Przyjechała cała masa znajomych taty i Agaty, każdy ze swoim psem. Dwa razy dziennie odbywały się treningi, a wieczorami rozpalaliśmy ognisko i piekliśmy kiełbaski. Było super. Tata pozwolił mi nawet powozić psim zaprzęgiem – relacjonował Kuba, a policzki aż mu się zaczerwieniły z podekscytowania.
– Nie mogę uwierzyć, że mnie tak okłamałeś! – zadzwoniłam do eks męża kiedy Kuba poszedł spać. – Jesteś nieodpowiedzialny. Ostatni raz, kiedy pozwoliłam ci zabrać syna na wyjazd. – wrzeszczałam.
– Pozwoliłaś? Kuba to nie przedmiot – nagle usłyszałam opanowany głos Marcina, który mi przerwał. – Pogadaj z nim, bo chyba dobrze się bawił podczas wyjazdu.
Wkurzyłam się
– On może i nie jest już małym dzieckiem, ale ja i tak wiem, co jest dla niego najlepsze, niezależnie od jego upodobań – powiedziałam stanowczo.
– Czy coś mu się stało?! Złapał przeziębienie? Najważniejsze, że nie zrobiłem czegoś po twojej myśli. I wiesz co? Mam gdzieś, co o tym sądzisz. Kuba to również mój syn i będę spędzał z nim wolny czas tak, jak mi się podoba. – Marcin zakończył rozmowę, rzucając słuchawką.
– Zastanawiam się, czy nie powinnam zgłosić tego komuś? Może dyrekcji szkoły? Chyba nocowanie dziecka w przyczepie kempingowej podczas zimy jest niezgodne z prawem? – głowiłam się nad tym.
– Ewunia, daj spokój! – moja mama zrobiła poważną minę, gdy opowiadałam jej o całej sytuacji. – Czy ty naprawdę nie dostrzegasz, że Marcin postąpił słusznie? Kubie nic złego się nie przytrafiło. Co więcej, wrócił zachwycony. Wyrósł, stał się bardziej męski i pokochał te pieski.
– No tak. A teraz męczy mnie, żebym kupiła mu psa rasy husky – odpowiedziałam.
– Ach, więc o to ci chodzi. Wygląda na to, że zwyczajnie jesteś zazdrosna – skwitowała moja mama i, niestety, trafiła w punkt.
Oszalałam z zazdrości
Byłam zazdrosna o to, że Kubie podobają się te wszystkie zwariowane pomysły taty. A do tego polubił Agatę i jej psy.
– Przecież powinnaś się z tego cieszyć. Masz pojęcie, jak dzieci potrafią cierpieć po tym, jak rodzice się rozstaną? Zdarza się, że nowe partnerki zakazują ojcom widywać się z dziećmi z poprzedniego związku. To są autentyczne tragedie, a nie to, że twój synek polubił Agatę i jej psy. Wyjaśnij mu, że husky nie może mieszkać w mieszkaniu w bloku. I nie zabraniaj mu jeździć do taty. Zobaczysz, że wyjdzie wam to na plus.
Bez wątpienia jest w tym trochę prawdy! Początkowo buntowniczo reagowałam na słowa mamy, ale po przemyśleniu sprawy doszłam do przekonania, że jej uwagi są całkiem trafne. Wizyty u taty okazały się świetną motywacją dla Kuby. Zaczął się przykładać do nauki i wykazywać większą odpowiedzialność, aby móc go odwiedzać. Poza tym, dzięki ćwiczeniom na świeżym powietrzu, jego sylwetka stała się bardziej męska. Ja natomiast po pewnym czasie nawet polubiłam Agatę. Szczerze mówiąc, to całkiem w porządku dziewczyna…
Ewa, 37 lat
Czytaj także:
„Poszłam posprzątać grób męża i wróciłam wstrząśnięta. Nie zapalę mu już znicza nawet na Wszystkich Świętych”
„Mąż po 20 latach zaprosił mnie na randkę. Czułam się jak w cyrku, ale przypomniałam sobie, dlaczego go kocham”
„Jako fryzjerka znam wszystkie grzechy sąsiadów. Gdy wyjawiłam jeden z nich, rozbiłam małżeństwo przyjaciółki”