„Zeswatałam brata z przyjaciółką. Zmieniła się nie do poznania i trzyma go pod pantoflem, dlatego muszę ich rozdzielić”

Zeswatałam brata z przyjaciółką fot. Adobe Stock, JackF
Ula ewidentnie zapomniała, że to mnie zawdzięcza swoje szczęście. Tego związku nie byłoby beze mnie! – Lepiej uważaj… – posłałam jej krzywy uśmiech – tak łatwo, jak was zeswatałam, mogę was rozdzielić.
/ 27.07.2021 21:55
Zeswatałam brata z przyjaciółką fot. Adobe Stock, JackF

Paweł był nieśmiałym kujonem w okularach, przez co nie miał łatwego życia. Pomagałam mu, jak mogłam. Może nie biłam się z tymi, którzy mu dokuczali, za to używałam jako broni mojego ostrego języka.

Kiedy Paweł poszedł na studia, znalazł sobie wreszcie towarzystwo i przestałam być jego jedyną koleżanką. Ulżyło mi, nie ukrywam.

Minęło jeszcze parę lat i mój brat zmienił się z brzydkiego kaczątka w łabędzia

Wyprzystojniał, założył własną firmę, nabrał pewności siebie. Tylko jakoś nadal nie miał szczęścia w miłości. Niby na brak zainteresowania nie narzekał, ale fatalnie wybierał. Wciąż trafiał na zołzy. Pewnie coś tam sobie rekompensował, celując w panny śliczne jak z obrazka, ale potem ponosił konsekwencje. Te księżniczki uważały się za ósmy cud świata i oczekiwały ciągłego nadskakiwania.

Paweł dwoił się i troił, by je zadowolić. Ale na końcu i tak zostawał ze złamanym sercem. Kiedy rozstał się ze swoją ostatnią „wielką miłością”, wpadł w taki dół psychiczny, że zaczęłam się o niego martwić. Jakby znów stał się zdołowanym, pryszczatym nastolatkiem sprzed lat.

Uznałam, że muszę mu pomóc.

Znajdę mu dobrą dziewczynę

Nie musiałam specjalnie szukać, bo znałam dziewczynę, która była jakby stworzona dla mojego brata. Ulka, znajoma z zumby. Brunetka o wielkich oczach i pięknym uśmiechu. Kłopot w tym, że Ula nie była ani trochę wredna. Skoro Paweł, jak do tej pory, zawsze zakochiwał się z zołzach, to nie poleci na sympatyczną, otwartą, promieniującą dobrą energią Ulę.

Chyba że… namówię ją, żeby na początku poudawała pannę nieprzystępną. Po zajęciach zumby zaprosiłam Ulę na kawę i wtajemniczyłam ją w mój pomysł.

– Niedawno narzekałaś, jak ciężko znaleźć porządnego faceta. No to znalazłam ci jednego. Daję gwarancję, że ci się spodoba.

– No nie wiem… – skrzywiła się – mogę się z nim umówić, okej, ale to udawanie zołzy…? Jakieś to dziecinne…

– Ale podziała! Liczy się skuteczność. Kiedy już się w tobie zakocha, będziesz mogła być normalna, czyli fajna – przekonywałam.

Moje argumenty do niej nie trafiały, póki nie pokazałam jej zdjęcia Pawła. Wtedy szybko zmiękła i zgodziła się na mój plan. Mój brat nie poszedłby na randkę w ciemno, więc zorganizowałam przyjęcie, na które go zaprosiłam i na którym oczywiście zjawiła się też Ulka.

Początek był świetny. Ledwie Paweł zauważył Ulę, w jego oku pojawił się charakterystyczny, dobrze mi znany błysk: spodobała mu się. Zagadał do niej, ona okazała zainteresowanie, nawiązali kontakt.

Szybko zatonęli w rozmowie i reszta świata przestała dla nich istnieć

Zerkałam na nich co jakiś czas, żeby mieć pewność, że sprawy idą w dobrym kierunku. Niestety, Ulę tak wciągnęła konwersacja, że zapomniała o moich wskazówkach. Czarowała Pawła swoim uśmiechem, potakiwała mu, trzepotała rzęsami.

Nie była ani trochę zołzowata. Cholera, zaraz uzna, że jest zbyt miła, zbyt chętna i straci zainteresowanie! No i miałam rację: kiedy po kilku minutach znów na nich spojrzałam, Ula nadal była rozpromieniona i rozświergotana, ale u Pawła zauważyłam już pierwsze oznaki lekkiego znudzenia.

Nadal się uśmiechał, ale już nie wpatrywał się w swoją rozmówczynię z zachwytem, tylko błądził wzrokiem po pokoju. Nie mogłam pozwolić, żeby mój świetny plan spalił na panewce. Podeszłam do nich i zagadnęłam:

– Ulka, pomożesz mi w kuchni?

Dołączyłam naglące spojrzenie, więc poszła za mną, acz z ociąganiem, jakby wiedziała, że ją zburczę.

– Ale on mi się naprawdę bardzo spodobał – tłumaczyła się. – Nie chcę udawać, że jest inaczej. Takie intrygi są jakieś… poniżające, dla mnie i dla niego.

– No to nic z tego nie będzie – zgasiłam ją. – Pawełek już zaczyna ziewać. Lubi, gdy dziewczyna stanowi wyzwanie. Co poradzę, może to głupie, ale tak ma.

Ula wykrzywiła usta w podkówkę.

– Zachowaj te minki dla niego. Jeszcze nie wszystko stracone. Wracaj do pokoju. Tylko nie idź prosto do Pawła, najpierw zatrzymaj się przy dziewczynach z zumby, pogadaj z nimi chwilę. A jak mój brat sam do ciebie podbije, nie bądź taka słodka, pokaż pazur – pouczyłam ją.

Ula miała w sobie ukryty talent aktorski, bo po wyjściu z kuchni była inną kobietą

Z podziwem obserwowałam, jak zmienia się w tajemniczą, chłodną, niedostępną, ale nie na tyle, żeby Paweł poczuł się odrzucony. Zaintrygowała go, obudziła w nim łowcę i znów nie mógł oderwać od niej oczu.

Nie mam pojęcia, czemu faceci tak reagują – czy to jakiś atawizm, czy duch rywalizacji – tak jak nie rozumiem, czemu dziewczyny uwielbiają się zakochiwać w „złych chłopcach”. W każdym razie, znając mechanizm, wykorzystałam go i udało się. Paweł zaproponował Uli randkę.

– Hm… jutro będę zajęta – wahała się – może w jakiś inny dzień... nie wiem…

Poprosił ją o numer telefonu. Ula nie przeciągała struny, dała mu swój numer, ale zaraz się pożegnała, odrzucając propozycję, że ją odprowadzi. Paweł powiódł więc za nią tylko wzrokiem zmokłego szczeniaczka. Mój plan wypalił.

Braciszek zaczął adorować Ulę. Ona rozpływała się ze szczęścia, choć nadal trzymała się moich wskazówek i nie była dla niego „zbyt dobra”. Nie minął miesiąc i zostali parą. Ulka konsekwentnie odgrywała swoją rolę i rządziła moim bratem, który bez oporu poddawał się temu „terrorowi”.

Zrobił się z niego straszny pantoflarz: radził się Ulki we wszystkim, traktował ją jak wyrocznię, ja zeszłam na dalszy plan. W końcu uznałam, że już wystarczy tej komedii i zaprosiłam koleżankę na rozmowę od serca. Poszłyśmy na lody.

– Myślę, że już możesz przestać. Odpuść trochę Pawłowi… Nie odkocha się, nawet jak go teraz zaczniesz rozpieszczać. I tu spotkało mnie zaskoczenie.

– Ale ja nie chcę – zbuntowała się Ulka. – Podoba mi się tak, jak jest. Po raz pierwszy jestem w związku, w którym mężczyzna się ze mną naprawdę liczy.

– No ale ty wpadłaś z jednej skrajności w drugą – zdenerwowałam się. – W waszym związku nie ma równości. Nie jesteś partnerką Pawła, tylko jego szefową.

– Wcale nie – zaprzeczyła.

– A właśnie, że tak!

– On tak tego nie odbiera. Mam wrażenie, że lubi, gdy nim trochę rządzę. Inaczej coś by przecież powiedział. A właściwie… – spojrzała na mnie groźnie – jakim prawem pakujesz się z butami w naszą relację?

– Takim, że Paweł jest moim bratem. I takim, że do dzięki mnie jesteście razem, przypominam ci.

– Za co ci będę dozgonnie wdzięczna – zripostowała. – Ale teraz już poradzimy sobie sami, bez twoich światłych uwag.

No nie, przesadziła, poczuła się za pewnie

I coś jej się pomyliło: to Paweł pozwalał jej wchodzić sobie na głowę, nie ja.

– Lepiej uważaj… – posłałam jej krzywy uśmiech – tak łatwo, jak was zeswatałam, mogę was rozdzielić.

Ulka zerwała się na równe nogi, niemal wywracając krzesło.

– Tylko spróbuj! Przecież my się kochamy!

Mimo tej deklaracji… spróbowałam. Prosto z kawiarni, gdzie Ula mnie zostawiła z rachunkiem do zapłacenia, pomaszerowałam do Pawła i do wszystkiego mu się przyznałam.

– Przepraszam, brat, że cię oszukałam, ale chciałam dobrze – zakończyłam swoją opowieść i czekałam na jego reakcję.

Trochę się bałam, że na mnie nakrzyczy albo nawet wyrzuci za drzwi. Paweł wpatrywał się we mnie nieznośnie długo, z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a potem wybuchnął śmiechem.

– I pomyśleć, że niedługo stuknie ci trzydziestka, a metody masz jak z podstawówki. Oj, siostra, siostra… – powiedział z kpiącym rozczuleniem. – Widzę, że wciąż masz mnie za gamonia…

A potem wyjaśnił mi, że kocha Ulę bez względu na nasze gierki. Domyślił się, że zaaranżowałam tamto przyjęcie, żeby go wyswatać, ale odpuścił mi, bo dobrze wybrałam „bratową”. A co do Ulki…

– Pochlebia mi, że chciało jej się dla mnie tak wysilać, uczyć asertywności…

– Ale wzięła cię pod pantofel!

Pod mięciutki pantofelek, bo to delikatna i ciepła dziewczyna. Maskuje swoją wrażliwość, udając twardą, a ja jej na to pozwalam, bo na kimś musi trenować. Uwierz mi, że umiem rozpoznać prawdziwą zołzę. Dość już ich w życiu spotkałem, jak sama wiesz. I z głębi serca dziękuję ci, że nas poznałaś, ale nie musisz się już więcej wtrącać.

Zrozumiałam i więcej się nie mieszałam. A ponieważ mogło się skończyć ślubem, pogodziłam się z Ulką, która, jak na fałszywą zołzą przystało, w ogóle nie była pamiętliwa. Poza tym obu nam zależało na Pawle, co zawsze będzie nas łączyć. 

Czytaj także:
„Nasz syn ma firmę budowlaną. Wstyd nam we wsi, bo wyzyskuje ludzi, zatrudnia na czarno bez umowy i ubezpieczenia”
„Czułem się jak król życia. Piłem, ćpałem, zmarnowałem karierę i zniszczyłem małżeństwo. Zawiodłem też córki”
„Przyjaciółka dała się omamić narcyzowi i teraz płacze mi w ramię. Uwiódł ją, a potem szybko zajął się kolejną pięknością"

Redakcja poleca

REKLAMA