Fakt, że Adam przyciągał kobiety jak magnes, manipulował nimi, okręcał wokół palca, a potem porzucał, nie czynił z niego przestępcy. Był draniem, ale za to do więzienia nie wsadzają. Choć czasem myślę, że wielka szkoda!
Gdy łzy obeschły, przyszedł czas na „terapię rozweselającą”
Moja przyjaciółka Kaśka to kobieta serdeczna i wrażliwa. Na dodatek bardzo ładna, Nie wiem, jak ten kretyn Mariusz mógł ją zdradzić. Ale stało się. Po pięciu latach związku Kaśka nakryła go w restauracji z jakąś panną. Całowali się. A mówił, że jedzie odwiedzić mamusię…
Przez kilka dni Kaśka była nie do życia i tylko wypłakiwała się na moim ramieniu. Ale gdy łzy obeschły, przyszedł czas na „terapię rozweselającą”. Po tym, jak spędziłyśmy weekend w SPA, zorganizowałyśmy malowanie paznokci przy winku i obejrzałyśmy wszystkie premiery kinowe, postanowiłam na powrót wprowadzić Kaśkę między ludzi.
– Pójdziesz ze mną na spotkanie dyskusyjnego klubu książki – oznajmiłam, wręczając jej aktualną lekturę. Na szczęście omawialiśmy popularny kryminał, żadną tam powieść o trudnych relacjach damsko-męskich. O dziwo, Kaśka zgodziła się bez oporu. Co więcej, kiedy już pojawiła się w klubie, brylowała. Ona i Adam – ulubieniec wszystkich klubowiczek. Zdominowali dyskusję.
Licytowali się, kto pierwszy odgadł tożsamość zabójcy. Prześcigali się w żartach. Wróciła stara, dobra Kaśka. Nie tylko ja zauważyłam, że zaimponowała Adamowi. Zresztą następnego dnia mówiła tylko o nim. Adam to, Adam tamto… Faktycznie, łatwo ulec jego urokowi. Wysoki, opalony, niebieskooki przystojniak. Wyglądał na czterdziestolatka, choć był nieco młodszy, ale szpakowate włosy dodawały mu powagi.
Wystarczyło jednak, że uśmiechnął się zawadiacko i od razu młodniał o dwadzieścia lat. Ubierał się swobodnie, ale z klasą. Zawsze miał na sobie coś oryginalnego, nietypowego. Kobiety, którym imponują pieniądze, na pewno były pod wrażeniem jego samochodu z opuszczanym dachem i dużego mieszkania na starym Żoliborzu.
Za szybko dała się omamić innemu facetowi
– Poprosił mnie o numer telefonu – zaszczebiotała Kaśka. Ta wiadomość i entuzjazm przyjaciółki nieco mnie zaniepokoiły. Kaśka była zdecydowanie zbyt podekscytowana. Po Mariuszu za szybko dała się omamić innemu facetowi. Poza tym Adam wziął kiedyś numery od wszystkich klubowiczek. Zaprosił nas na wystawę swoich zdjęć.
Oprócz tego, że zajmował wysokie stanowisko w jakiejś firmie komputerowej, znajdował czas na przeróżne pasje. Podróżował, robił zdjęcia, grał w koszykówkę. Co ciekawe, wcale nie wydawał się pozerem. Po prostu taki był: człowiek renesansu. Przy tylu zainteresowaniach miał do opowiedzenia mnóstwo ciekawych historii i umiał to robić. Świetnie się go słuchało. Nic dziwnego, że miał szerokie grono przyjaciół, zwłaszcza płci przeciwnej.
Ale Kasia powinna być ostrożniejsza i nie omieszkałam jej tego powiedzieć. Nie posłuchała. Wybierałyśmy się wspólnie na wieczorek autorski i w ostatniej chwili wykręciła się bólem brzucha. Poszłam sama, a później odkryłam, że przyjaciółka umówiła się z Adamem.
– To była tylko kawa – tłumaczyła się. – Przepraszam, że cię okłamałam. Nie chciałam, żebyś się martwiła. Potem nastąpiła szczegółowa relacja z randki. Myślę, że wcale nie chodziło o przeprosiny, tylko o to, że Kaśka musiała się komuś zwierzyć. Adam – co było do przewidzenia – kontynuował akcję uwodzenia. Był szarmancki, czarujący i za wszystko płacił. Opowiadał o podróżach i o tym, co jeszcze zamierza osiągnąć w życiu. Potem odwiózł Kaśkę pod samą klatkę. No ideał.
Nie wierzę w istnienie idealnych mężczyzn
Ludzie mają wady. Im usilniej je ukrywają, tym są większego kalibru. Co do Adama, miałam swoje podejrzenia. Kłopot w tym, że Kaśka zachowywała się jak odurzona… Oczywiście na jednej kawie się nie skończyło. Jeździli też na romantyczne wycieczki, no i wymieniali się książkami. Żadne z nich nie pojawiło się jednak na kolejnym spotkaniu klubu dyskusyjnego; woleli spędzać czas tylko we dwoje.
Chociaż cieszyłam się, że Kaśka znów poczuła się piękna, dowartościowana komplementami, bałam się zarazem, że Adam złamie jej serce. Za szybko ją oczarował. Choć temu zaprzeczała, wpadła jak śliwka w kompot. Pocieszałam się, że może przesadzam albo zwyczajnie przemawia przez ze mnie zazdrość odstawionej na boczny tor przyjaciółki. No nic, nie zniknę. Jakby co, wie gdzie mnie znaleźć.
Zauroczył, wciągnął w wir swoich pasji, a potem… stracił zainteresowanie
Zaplanowałam na tę sobotę wycieczkę do Powsina. Chciałam skorzystać ze słońca. Wzięłam ze sobą koc, żeby poleżeć i poczytać książkę w parku. Telefon od Kaśki miło mnie zaskoczył; ostatnio nie miała dla mnie czasu.
– Co dzisiaj porabiasz? – spytała.
– Spędzam dzień na łonie natury – odparłam zgodnie z prawdą.
– Mogę się przyłączyć?
– Jasne! Adam też się z nami wybierze?
– Nie sądzę – rzuciła i zmieniła temat.
Czyżby kłopoty w raju? Wspólnie spędzony dzień był okazją, żeby podpytać Kaśkę o jej nowego amanta. Zdecydowałam się, gdy leżałyśmy beztrosko na kocu.
– To jak, możesz już zmienić status na fejsie na „jestem w związku”? – zaczęłam.
– Trudno powiedzieć – odparła i odwróciła głowę, jakby chciała coś ukryć. Nie naciskałam, czekałam, aż się przełamie. W końcu słowa popłynęły… Okazało się, że od kilku dni coraz rzadziej się spotykali. Adam wykręcał się pracą albo jakimiś projektami fotograficznymi, choć wcześniej z zapałem wyciągał Kaśkę na plenery.
– Całowaliście się chociaż? Głupio się czułam, zadając tak dziecinne pytanie, ale ku mojemu zdziwieniu, Kaśka pokręciła głową, zaprzeczając. Wyczułam, że coś jest nie tak, a przyjaciółka jest bliska płaczu. Po drodze do domu namówiłam ją na wino. Pojechałyśmy do mnie. Kaśka wciąż była markotna. Bez wątpienia chodziło o Adama, bo ilekroć padało jego imię, zmieniała temat. Cierpiała, bez dwóch zdań, nawet jeżeli nie mówiła tego wprost.
Adam ją zauroczył, wciągnął w wir swoich pasji, a potem… stracił zainteresowanie. To musiało boleć.
– Przecież oficjalnie nie byliśmy parą, więc nie ma o czym gadać. Nie przejmuj się, Adam nie zdążył mnie w sobie rozkochać. Po Mariuszu jestem czujna. Pierwszy lepszy facet mnie nie zmanipuluje.
– Widać nie jestem dla niego dość dobra…
Jasne… Chyba sama w to nie wierzyła, jednak duma nie pozwalała jej przyznać się do kolejnej uczuciowej wpadki. Ale gdy Adam, jakby nigdy nic, wysłał nam zaproszenie na wystawę, oznajmiła z udawaną swobodą, że oczywiście się wybierzemy. Nie mogłam jej tego wybić z głowy. Uparła się jak osioł, sądząc, że sobie coś udowodni w taki sposób. Kiedy stanęłyśmy w drzwiach galerii i ujrzałam Adama w towarzystwie dwóch pięknych kobiet, miałam ochotę zatarasować Kaśce wejście.
Niestety zdążyła zobaczyć, jak Adam szepcze coś do dziewczyn, a one wybuchają śmiechem. Momentalnie obróciła się na pięcie i wyszła. Bardziej dobitnie nie mogła pokazać, jak to nie „zmanipulował jej pierwszy lepszy facet”. pobiegłam za nią i znalazłam ją zalaną łzami. Już ich nie powstrzymywała.
– Widać nie jestem dla niego dość dobra… A może powinnam o niego zawalczyć? – wychlipała.
– Ani się waż! – zaprotestowałam. – Ten facet nie potrzebuje związku, tylko uwielbienia. Nikt nie będzie dla niego dość dobry. No chyba, że mógłby się sklonować. Nie jestem psychologiem, ale mam zdrowy instynkt samozachowawczy i w obecności osobników pokroju Adama natychmiast włącza mi się autoalarm.
Wokół namnożyło się ludzi bazujących na robieniu dobrego pierwszego wrażenia. Uwielbiają się pławić w cudzym zachwycie. Kochają błyszczeć, brylować. Wszędzie ich pełno, wszędzie pełno ich fotek, wpisów, opowieści. Mamy czasy celebrytów, blogerów i… narcyzów.
Kasia miała pecha trafić na jednego z nich. Niedawno uczestniczyłam w kolejnym spotkaniu dyskusyjnego klubu książki. I jakoś wcale nie byłam zdziwiona, że pojawił się również Adam. Oczywiście w towarzystwie zjawiskowej koleżanki, wpatrzonej w niego jak w obraz. Do czasu, aż ją też wymieni. A związek wymaga, by po etapie oczarowania, zakochania, zachwytu przejść do etapu budowania relacji, wzajemnej bliskości. To coś, czego narcystyczne osobowości nie potrafią.
Z jednej strony miałam ochotę wykrzyczeć Adamowi w twarz, jak bardzo skrzywdził Kaśkę, ostrzec następną naiwną, by trzymała się od niego z daleka, z drugiej… wiedziałam, że to nic nie da. On się nie zmieni, ona nie posłucha. Musi sama się sparzyć, żeby zrozumieć.
Czytaj także:
„Swatanie nas zajęło mojej kuzynce całe lata. A kiedy już się w nim zakochałam... on ożenił się z inną"
„Wiedziałam, że mój kochanek ma rodzinę. Miałam to gdzieś, dopóki nie zobaczyłam, że jego żona jest znów... w ciąży”
„Mąż jest moją najlepszą >>przyjaciółką<<. To jemu się zwierzam i z nim chodzę na zakupy. Ale czy to zdrowy układ?"