„Ze mną chciał brać ślub, a z tą drugą harcował w angielskim łożu. Odkryłam jego podwójne życie 2 miesiące przed ślubem”

smutna kobieta rozstanie fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Zaczęłam krzyczeć, żeby zostawił mnie w spokoju. Kiedy mu się w końcu wyrwałam, wybiegłam z budynku jak poparzona. Jakimś cudem złapałam taksówkę i pojechałam prosto na lotnisko”.
/ 10.08.2023 17:30
smutna kobieta rozstanie fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Wydawało mi się, że wiem o Adrianie wszystko. Znaliśmy się od 10 lat, a od 5 byliśmy parą. Oświadczyny nie były dla mnie zaskoczeniem, ale cieszyłam się jak dziecko na nasz ślub. Szkoda, że o drugiej dziewczynie mojego narzeczonego dowiedziałam się dopiero na 2 miesiące przed uroczystością.

Ciągłe życie w rozjazdach

Miałam ogromne szczęście, że mój dobry przyjaciel, został moim partnerem. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Poznaliśmy się z Adrianem w pracy i choć nasze zawodowe ścieżki szybko się rozeszły, prywatnie byliśmy sobie wciąż bardzo bliscy.

Każde z nas było wtedy w związku, więc naturalne było dla nas to, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nawet po spektakularnych rozstaniach, nie pozwalaliśmy sobie przekroczyć pewnej granicy. A kiedy już to zrobiliśmy, obydwoje żałowaliśmy, że nastąpiło to tak późno.

Już po dwóch latach Adrian mi się oświadczył. Mimo że się tego spodziewałam, zalałam się łzami szczęścia. Myślałam, że spędzę resztę życia z najsłodszym facetem, jakiego kiedykolwiek poznałam. Jedynym minusem była praca Adriana. Mój narzeczony świetnie zarabiał w dużej międzynarodowej firmie, ale 2 tygodnie w miesiącu spędzał w Anglii.

Wiedzieliśmy, że takie życie w rozjazdach na dłuższą metę nie jest dla nas, dlatego ustaliliśmy, że po ślubie Adrian poszuka innego zajęcia. Chcieliśmy jednak zgromadzić jak najwięcej oszczędności na ślub i zakup mieszkania.
Oczywiście większość przygotowań związanych ze ślubem spadła na mnie.

Szykowałam się do naszego ślubu

Ostatnie miesiące przed tym wielkim dniem były bardzo nerwowe, zwłaszcza że Adrian coraz częściej musiał spędzać w Anglii nie dwa, ale trzy tygodnie. Byłam mocno poirytowana tą sytuacją i zaproponowałam nawet, żeby narzeczony poszukał nowego zajęcia wcześniej. On jednak stanowczo stwierdził, że potrzebuje więcej czasu.

Obiecywał jednocześnie, że zaraz po ślubie znajdzie sobie stabilniejsze zajęcie, bez ciągłych wyjazdów. Nie pozostawało mi więc nic innego, jak zacisnąć zęby i przeczekać ten trudny czas.

Kiedy do naszego ślubu zostały już tylko nieco ponad 2 miesiące, Adrian oznajmił mi, że musi jechać do Anglii na cały miesiąc. Byłam wściekła, bo już wcześniej było mi bez niego ciężko. Potrzebowałam jego wsparcia na tej ostatniej prostej, a on tak po prostu wyjeżdżał. Pokłóciliśmy się, ale narzeczony cały czas pocieszał mnie, że po ślubie od razu zrezygnuje z tej pracy i będziemy mogli skupić się na nowym etapie naszego wspólnego życia.

Niespodzianka to mało powiedziane

Codziennie do siebie dzwoniliśmy, Adrian pomagał mi uporać się z ostatnimi przygotowaniami na odległość, ale i tak tęskniłam, jak szalona. Wpadłam więc na pomysł, że wezmę kilka dni urlopu i wpadnę do narzeczonego z niespodziewaną wizytą. Skontaktowałam się ze znajomym Adriana z pracy i poprosiłam o namiary na jego hotel w Londynie.

Zdziwiłam się, kiedy powiedział, że firma wynajmuje dla niego mieszkanie, ale nie zadawałam zbędnych pytań. Poprosiłam go o dyskrecję, wsiadłam w samolot i po kilku godzinach byłam na miejscu. Nie mogłam doczekać się jego miny, kiedy mnie zobaczy. Drzwi mieszkania otworzyła mi jednak młoda kobieta.

— Przepraszam, musiałam pomylić mieszkania, szukam Adriana — powiedziałam zmieszana.

— Adrian wyszedł do sklepu, ale powinien niedługo wrócić. Pewnie jest pani z jego pracy? Wspominał chyba, że ktoś może się pojawić, ale dopiero wstałam po nocnej zmianie w szpitalu i nie kontaktuje — tłumaczyła się nieznajoma.

— A pani jest... — wciąż nie wiedziałam, co się dzieje.

Jego dziewczyną. Jestem Asia — podała mi z uśmiechem rękę, a mi osunął się grunt pod nogami.

— Jestem Agata — wymamrotałam.

— Dobrze się pani czuje? Może zaczeka pani na Adriana? Strasznie pani blada, proszę usiąść, podam pani wodę — zaproponowała Asia.

Weszłam do mieszkania, które mój narzeczony dzielił ze swoją dziewczyną. To wszystko było tak absurdalne, że przez chwilę zastanawiałam się, czy to mi się po prostu nie śni.

— Przepraszam za bałagan, ale obydwoje tak dużo pracujemy, że często brakuje już czasu na sprzątanie — zagadywała mnie Asia.

— A długo jesteście razem? — wydusiłam z siebie.

— O to będzie już prawie 3 lata. Adrian przywiózł do mojego szpitala znajomego ze skręconą kostką. Kiedy usłyszał, że mówię po polsku, bardzo się ucieszył, zaczęliśmy rozmawiać i tak jakoś wyszło — zaśmiała się Asia, wspominając początki swojego związku z moim narzeczonym.

Pamiętam historię ze skręconą kostką Michała, kolegi z pracy Adriana. To było podczas jego pierwszego wyjazdu po zaręczynach. Adrian poznał ją tuż po tym, gdy mi się oświadczył. A teraz siedzę w mieszkaniu, które dzieli z nią przez 2 tygodnie w miesiącu. Zrobiło mi się niedobrze i już miałam stamtąd uciec, gdy usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza.

Nie zapomnę jego miny

W drzwiach stanął uśmiechnięty Adrian. Jego mina zmieniła się natychmiast, gdy mnie zobaczył.

— Agatka? Co ty tutaj robisz? — zapytał oszołomiony.

— Przyjechałam zrobić ci niespodziankę. Nie chciałam, żebyś siedział tu taki samotny cały miesiąc tuż przed ślubem — mówiłam, patrząc mu prosto w oczy.

— Przed jakim ślubem? O co chodzi? — odezwała się zdezorientowana Asia.

Może powiesz swojej dziewczynie, kim jestem? — zwróciłam się do Adriana, ostatkiem sił powstrzymując się od płaczu.

— Agatka proszę cię, porozmawiajmy na spokojnie. Nie dajmy się ponieść głupim emocjom, ja ci wszystko wytłumaczę — Adrian próbował ratować tę beznadziejną sytuację.

— Co się tu do cholery dzieje? Adrian, kto to jest? — uniosła się Asia.

— Cześć, jestem Agata. Dziewczyna Adriana od 5 lat i jego szczęśliwa narzeczona od 3 lat. Za 2 miesiące mieliśmy wziąć ślub, ale miejsce się właśnie zwolniło, gdybyś była zainteresowana — podsumowałam wszystko, wzięłam swoje rzeczy i skierowałam się do drzwi.

Oczywiście Adrian próbował mnie zatrzymać, ale zaczęłam krzyczeć, żeby zostawił mnie w spokoju. Kiedy mu się w końcu wyrwałam, wybiegłam z budynku jak poparzona. Jakimś cudem złapałam taksówkę i pojechałam prosto na lotnisko. Robiłam wszystko jak zahipnotyzowana, ostatkiem sił trzymając swoje emocje na wodzy.

Udało mi się kupić bilet powrotny na wieczorny samolot, wyłączyłam telefon, który ciągle dzwonił, zaszyłam się w kącie lotniska i czekałam, nie pozwalając sobie na płacz.

Do domu dotarłam późną nocą. I dopiero po zamknięciu drzwi mieszkania, rozpadłam się na tysiące kawałków. Nie wiedziałam, co mam robić. Chciałam przestać istnieć, żeby już nic nie czuć.

Jedna kobieta to za mało

Adrian pojawił się w mieszkaniu następnego dnia. Byłam już na szczęście pod opiekuńczymi skrzydłami mojej siostry, która nie pozwoli się mu ze mną widzieć. Nie miałam siły o nim myśleć, a co dopiero na niego patrzeć. Poprosiłam, żeby dał mi kilka dni na pozbieranie się z kolan. Uszanował to i spotkaliśmy się jakiś tydzień później.

Mój narzeczony oczywiście próbował się tłumaczyć. Mówił, że nie wie, co go opętało. Twierdził, że z tamtą dziewczyną, to nic poważnego, po prostu namieszała mu w głowie, ale chciał z nią zerwać najpóźniej po ślubie. To wszystko brzmiało jak mało śmieszny żart. Prosił o wybaczenie i drugą szansę. Błagał mnie na kolanach, a ja myślałam tylko o tym, że od 3 lat przytula i całuje inną kobietę.

Nie miałam nad czym się zastanawiać. Na tym samym spotkaniu oddałam Adrianowi pierścionek i poprosiłam, żeby dał mi spokój. Oczywiście nie chciał dać za wygraną, płakał i gadał w kółko, jak bardzo mnie kocha. Ja też płakałam, ale nie byłam w stanie mu wybaczyć.

Czy można w ogóle wybaczyć ukochanej osobie, że prowadzi podwójne życie? W tamtym momencie było to dla mnie nie do pomyślenia. I teraz, z perspektywy 2 lat, nadal uważam, że jest to coś niewybaczalnego.

Zerwałam z Adrianem wszelkie kontakty. Nie wiem, co się teraz z nim dzieje i zupełnie mnie to nie interesuje. Dzięki terapii udało mi się w końcu zamknąć ten rozdział w moim życiu. I choć nadal okropnie boję się zranienia, to chcę na nowo nauczyć się ufać mężczyznom. Może to potrwać długo, ale wierzę, że będę znowu szczęśliwa.

Czytaj także:
„Ojciec myślał, że zabiera swoją tajemnicę do grobu. Prawda o jego podwójnym życiu wyszła na jaw tuż po pogrzebie"
„Mój mąż to pantoflarz, nie wierzyłam, że jest zdolny do zdrady. Byłam w szoku, gdy wyszło, że prowadzi podwójne życie”
„Mąż prowadził podwójne życie i zrobił sobie dziecko na boku, a teraz chce, żebym zajmowała się tą gówniarą? Po moim trupie!”

Redakcja poleca

REKLAMA