„Mój mąż to pantoflarz, nie wierzyłam, że jest zdolny do zdrady. Byłam w szoku, gdy wyszło, że prowadzi podwójne życie”

żona ma pretensje do męża fot. iStock by Getty Images, Tetra Images
„Tego wieczoru nie pisnęłam ani słowa na temat moich podejrzeń. Najpierw musiałam zdobyć dowody niewierności tego łajdaka. Postanowiłam go śledzić. Mogłam, oczywiście, wynająć prywatnego detektywa, ale chciałam na własne oczy zobaczyć tę babę, która go uwiodła. A najlepiej przyłapać ich oboje na gorącym uczynku”.
/ 19.06.2023 22:00
żona ma pretensje do męża fot. iStock by Getty Images, Tetra Images

– Muszę ci coś powiedzieć, ale to nie będzie łatwe – przyjaciółka mocno zaciągnęła się papierosem, i układając usta w kształt kółeczka, wypuściła dymek. – Jest mi bardzo przykro, bo wiesz, jak dobrze ci życzę. Zawsze powtarzałam, że Tadeusz nie zasługuje na ciebie i zdania nie zmienię, ale ten niedojda chyba sobie kogoś znalazł…

– Mój Tadeusz? – parsknęłam śmiechem. – Niemożliwe!

– Niestety – westchnęła Iza. – To nie żart, widziałam go na własne oczy z pewną dziewczyną i to dużo młodszą od ciebie. Ale z pewnością biedniejszą – dodała pospiesznie. – Pamiętasz, jak pojechałam do Łodzi po czółenka? No właśnie! Tak mi się spodobały, że kupiłam dwie pary w różnych odcieniach beżu. Zadowolona postanowiłam przejść się Piotrkowską...

– Do rzeczy Izka! – nie wytrzymałam.

– Już! Już! No, więc szłam sobie oglądając witryny sklepów i kawiarni, aż tu nagle widzę Tadka! Już miałam wejść do knajpki i się przywitać, kiedy zobaczyłam, że przysiada się do niego jakaś blondynka i cmoka go w policzek.

– Masz zdjęcia?

Iza westchnęła i spojrzała na mnie przepraszająco.

Nie sfotografowałaś ich telefonem? Och… – zdecydowanie traciłam kontrolę nad sobą i to w obecności Izy.

Fakt, była moją przyjaciółką, ale niczym się nie różniła od tych nadętych bizneswoman, z którymi robiłam interesy. Wiedziałam, że nie podzieliła się ze mną nowinkami o moim mężu z czystej sympatii. Jeśli już, to bardziej ze wścibstwa – interesowało ją, co zrobię z tą informacją, i kim jest owa panna, która podbiła serce Tadeusza.

Kochana, jestem po twojej stronie – ścisnęła mocno moją dłoń. – A rachunkiem za kawę się nie przejmuj, ja płacę – na pożegnanie cmoknęła powietrze tuż obok mojego policzka.

Wychodząc z kawiarni, pomyślałam, że zaraz pewnie całe miasteczko będzie huczeć od plotek. Pięknie!

Był przeciętniakiem, ale miał swoje plusy

Wsiadłam do auta i starając się opanować emocje, żeby nie dać przyjaciółce powodów do satysfakcji, ruszyłam wolno w kierunku mojego osiedla. Jednak w połowie drogi nie wytrzymałam i zjechałam w drogę wjazdową do zapuszczonego parku. Ledwie stanęłam na poboczu, zaczęłam tłuc pięściami w kierownicę.

– Jak on mógł! Ten życiowy nieudacznik! To zero kompletne! Kim byłby beze mnie?! Ty! Ty! Ty żałosny palancie! – wrzeszczałam, póki nie rozbolały mnie dłonie i gardło.

Nie wiem, ile czasu minęło nim się opanowałam, ale do domu wróciłam już spokojna, z poprawionym makijażem. Tadek, jak zwykle o tej porze, uwijał się w kuchni, przygotowując obiad.

Zamierzałam z nim porozmawiać, powiedzieć, czego się dowiedziałam, wygarnąć, jakim jest podłym draniem, ale zamiast tego… rozpłakałam się. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja zamiast się odezwać i powiedzieć mu, co czuję, odwróciłam się na pięcie i uciekłam na górę do sypialni. Kiedy przyszedł zapytać, co się stało burknęłam tylko, że miałam ciężki dzień.

Jeszcze przed chwilą chciałam go wyrzucić z mojego domu, firmy i z życia, ale wystarczyło jedno spojrzenie w te niebieskie oczy, żebym się rozkleiła. „Co ja robię? Użalam się nad taką niedojdą? Dziwne, dotąd zawsze uważałam go za kulę u nogi” – zamyśliłam się nad moim małżeństwem.

Tadka poznałam na studiach. Nie powiedziałabym, że straciłam dla niego głowę. Zaczęłam z nim chodzić, ponieważ czułam się samotna i niezrozumiana, a z nim świetnie mi się rozmawiało. Zawsze miał czas i słuchał mnie z uwagą, nie kpiąc z moich marzeń o dużym przedsiębiorstwie. Dodawał nawet, że sam mi pomoże jako przyszły księgowy. W którymś momencie pomyślałam, czemu nie? I sama mu się oświadczyłam, a w zasadzie zapytałam, czy chciałby za żonę taką gwiazdę jak ja? Ucieszył się, bo nie wierzył, że przebojowa studentka marketingu i zarządzania zechce go na męża.

Nie wiem, czemu tak bardzo zależało mi na ślubie? Byłam dopiero na drugim roku studiów i mogłam jeszcze poszukać tego jedynego, zamiast poprzestawać na substytucie, ale nie należałam do kobiet, które się podobają. Silni, odważni i pewni siebie mężczyźni lubili ze mną flirtować, lecz na swoje dziewczyny wybierali te łagodne i opiekuńcze. Mnie pozostawali niezaradni chłopcy, a z nich najlepszy był Tadeusz. Niepozorny z wyglądu, choć szalenie inteligentny student finansów, który nie potrafił zarobić ani grosza.

Owszem, po studiach dostał dobrą posadę w jednym z banków, ale nic poza tym. Nie awansował, nie wychylał się, starając się jedynie jak najlepiej wykonywać swoje zadania, a z tego powodu jeszcze nikt nie został prezesem. Gdyby nie moja przedsiębiorczość, wciąż tkwilibyśmy w trzypokojowym mieszkaniu w jakimś obskurnym bloku i jeździli piętnastoletnim trupem. Na szczęście ja umiałam zakasać rękawy i ruszyć głową, żeby rozkręcić biznes, do którego wciągnęłam również swojego niezbyt operatywnego męża.

No cóż, przez te czternaście lat wiele się zmieniło w naszym małżeństwie: ja nabrałam werwy i klasy, on coraz bardziej tracił swój wigor. I choć przyjaciółki radziły mi, żebym pozbyła się zbędnego balastu, ja uważałam, że Tadek ma swoje plusy. Może nie błyszczał na salonach, za to potrafił zadbać o dom, świetnie gotował i opiekował się naszymi bliźniaczkami. Uważałam, że doskonale się uzupełniamy – ja pewna siebie bizneswoman i mąż pantoflarz. Widocznie się jednak myliłam, bo w moim misiu drzemał tygrys, którego nie dostrzegałam.

– Już ja ci pokażę! Przy rozwodzie obedrę cię ze skóry – powtarzałam sobie, przebierając się do obiadu.

Tego wieczoru nie pisnęłam ani słowa na temat moich podejrzeń. Najpierw musiałam zdobyć dowody niewierności tego łajdaka. Postanowiłam go śledzić. Mogłam, oczywiście, wynająć prywatnego detektywa, ale chciałam na własne oczy zobaczyć tę flądrę, która go uwiodła. A najlepiej przyłapać ich oboje na gorącym uczynku!

Rzeczywiście, spotkał się z jakąś blondynką

Dyskretnie przyglądałam się mężowi. Sprawdziłam jego komórkę, ale nie znalazłam w niej nic podejrzanego. W tajemnicy przejrzałam księgi rachunkowe naszej firmy i zauważyłam, że co miesiąc gotówką wypłacał tysiąc złotych. „Pewnie dla swojej kochanki” – domyśliłam się. Co śmieszniejsze, pieniądze potrącał ze swojej pensji.

– Nieźle się ta larwa wzbogaciła – zaklęłam w duszy, widząc, że oszukuje mnie od dziewięciu lat.

Nie powiem, w tamtej chwili bardziej od serca bolała mnie zraniona miłość własna. Nigdy nie przypuszczałabym, że ten przeciętniak jest w stanie prowadzić podwójne życie.

Jeżdżenie za moim gapowatym mężem okazało się łatwiejsze niż sądziłam. Wystarczyło wynająć auto i kupić lornetkę. Śledziłam go przez cały tydzień. Swojej asystentce nakłamałam, że jestem w SPA, gdzie poddaję się zabiegom upiększającym, które wolałabym, żeby pozostały tajemnicą. Przez kilka dni nic się nie działo. Ale w piątek, przedostatniego dnia miesiąca, Tadek wypłacił z bankomatu pieniądze, zrobił zakupy i ruszył w kierunku Łodzi. A ja za nim.

Zmierzchało, kiedy dotarliśmy pod obskurną kamienicę, jakich wiele w tym mieście. Nim zdążył zaparkować, z bramy wyszła blondynka i wślizgnęła się do jego auta. Zobaczyłam jak całuje go na powitanie w policzek…

Nie wytrzymałam: wyskoczyłam z samochodu, popędziłam co sił do jego samochodu i z hukiem otworzyłam drzwi od strony pasażera. Wrzeszcząc obelgi, zaczęłam szarpać blondynkę za rękaw bluzki, próbując wyciągnąć ją na ulicę.

– Jolka, spokojnie, zaraz ci wszystko wytłumaczę! – jęknęła.

Osłupiałam, bo w kobiecie rozpoznałam moją młodszą siostrę.

Po chwili złość zalała mnie z jeszcze większą siłą.

Jak mogłaś?! – zamachnęłam się torebką, chcąc walnąć nią Milenę, ale zachwiałam się i upadłam, uderzając głową w drzwiczki.

Oprzytomniałam w szpitalu.

– Już dobrze, odpoczywaj – głaskał mnie po głowie Tadeusz.

– Chyba masz mi coś do powiedzenia? – spojrzałam na niego groźnie.

– Przepraszam, powinienem to zrobić wcześniej, ale brakowało mi odwagi – westchnął. – Bałem się, że odtrącisz mnie, tak jak kiedyś odtrąciłaś swoją siostrę i rodziców, a wiesz, jak cię kocham i potrzebuję…

– Chyba moich pieniędzy – parsknęłam. – Jak śmiesz? Mówisz, że mnie kochasz, a tymczasem sypiasz z moją siostrą? Wymieniłeś mnie na młodszy model, co?! Brawo!

– Nie myślę o pieniądzach, tylko o nas, przecież wiesz. I nie sypiam z Mileną. Lubię ją i szanuję, bo jest wspaniałą kobietą…

– Lepszą ode mnie? – spojrzałam na niego otumaniona.

– Nie, może jedynie… wrażliwszą. Ale ty też kiedyś taka byłaś. Pamiętasz,  jak marzyłaś o dużej firmie? Mówiłaś, że połowę zysków będziesz przeznaczać na potrzebujących, założysz fundację, która będzie aktywizować zawodowo kobiety, bo w was jest siła, a teraz, co? Inwestujesz w nieruchomości, samochody, wycieczki… Naprawdę o takim życiu marzyłaś?

– Niech każdy radzi sobie sam. Nie muszę wspierać wszystkich nieudaczników w mojej rodzinie, nawet ciebie…

– Uważasz mnie za nieudacznika, bo cię wspieram, bo prowadzę dom i dbam o dzieci? Bo cię nie zdradzam na lewo i prawo, jak mężowie twoich przyjaciółek? Nie pomiatam tobą. Nie kpię z ciebie za twoimi plecami, tylko pękam z dumy, gdy odnosisz kolejne sukcesy. Naprawdę chcesz, żebym był inny?

Usiadłam na łóżku i zapatrzyłam się w okno. Co miałam powiedzieć?

– Wiesz, myślałem, że jesteś inna. Nawet kiedy odrzuciłaś dawnych przyjaciół i rodzinę, bo uznałaś, że nie pasują do twojego nowego wizerunku, wierzyłem, że zrozumiesz swój błąd. Ale chyba już nie mam złudzeń…

Nie mogę tak dłużej żyć, muszę coś zmienić

Wstał, a ja nie go nie zatrzymałam. Miałam w głowie i sercu chaos. Myślałam, że to on mnie skrzywdził, a teraz wychodziło na to, że to ja jestem tą złą.

Kilka minut później otworzyły się drzwi i stanęła w nich… Milena.

– Dawno się nie widziałyśmy – uśmiechnęła się smutno. – Ale może lepiej późno niż wcale.

Milczałam. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Zresztą, co miałabym jej powiedzieć? Witaj, siostro?

– Tadeusz… Twój mąż to dobry i wrażliwy człowiek – ciągnęła.

– Wszyscy jesteście tacy dobrzy i wrażliwi, szkoda tylko, że za moje pieniądze – warknęłam.

– To nie są tylko twoje pieniądze – powiedziała spokojnie. – Firma dobrze funkcjonuje także dzięki Tadkowi. Ty masz spryt i zmysł do interesów, on nadrabia sumiennością, naprawdę nie widzisz tego? Pewnie nie, bo świat widziany twoimi oczami bardzo się różni od tego, w jakim my żyjemy. Dla ciebie jesteśmy nieudacznikami, tylko dlatego, że nie zawsze udaje nam się związać koniec z końcem. Nie obchodzi cię, jak sobie radzimy. Zresztą, zawsze uważałaś się za lepszą od nas. Rodzice na państwowych posadkach, potem na marnych emeryturach, ja samotnie wychowująca syna. Gdyby nie Tadeusz…

– Święty Tadeusz… – parsknęłam.

– Możesz sobie kpić, ale to naprawdę dobry człowiek, który nie odwrócił się od nas, kiedy ty uznałaś, że jesteśmy dla ciebie tylko ciężarem. Przez cały ten czas wspierał mnie, Tobiasza i rodziców. Czy wiesz, że tata już nie chodzi, a mama czeka na operację  usunięcia zaćmy? Nie wiesz, bo ta wiedza nie jest ci do niczego potrzebna, prawda? Ale Tadeusz o tym wie…

Milena długo jeszcze wygłaszała ten przepełniony żalem monolog. Mówiła o tym, jaką jestem szczęściarą, bo mam wspaniałego męża, zdrowie, pieniądze, i że tego nie doceniam. Przyznała, że Tadeusz pomaga nie tylko jej i rodzicom, ale także ciotce Lenie… Czułam się jakbym była w jakimś matriksie. Czy to możliwe, że moja rodzina prowadziła podwójne życie, a ja nie miałam o niczym pojęcia? Jak mogłam tego nie zauważyć?

Nazajutrz rano wyszłam ze szpitala i moje życie na nowo wskoczyło w stare tryby. Pozornie. Bo nagle okazało się, że jednak nie pasuję do roli, którą dotąd grałam. Coś mnie uwierało, gniotło, paliło od środka. „Co ja robię w tym sztucznym, pełnym blichtru świecie?” – zastanawiałam się.

Nie wiem, jak długo wahałabym się, żeby zrobić pierwszy krok, gdyby Tadek nie oznajmił, że się wyprowadza.

– Nie odchodź – poprosiłam, chwytając go za rękę. – Wiem, że bardzo was wszystkich skrzywdziłam, ale nie chcę już tak żyć. Mam zamiar to naprawić, jeśli jeszcze nie wszystko stracone.

– Damy radę – uśmiechnął się, a ja mocniej ścisnęłam jego dłoń. – Wszyscy wciąż czekają na twój powrót – dodał, odwracając głowę, abym nie zobaczyła, że ma w oczach łzy.

Czytaj także:
„Koleżanki śmieją się, że zrobiłam z męża pantoflarza. Zazdroszczą mi, bo ich faceci piją, a mój maluje mi paznokcie”
„Przyjaciółka wytresowała swojego męża na bezwolnego pantoflarza. Cieszyło ją, że naiwniak tańczy tak, jak ona mu zagra”
„Moja żona chciała zrobić ze mnie pantoflarza. Miałem siedzieć cicho i wykonywać jej rozkazy. Po moim trupie!"

Redakcja poleca

REKLAMA